Błona

[Błonę napnij do łuku. Jeśli powierzchnia pęknie — nie wchodź głębiej.]

 

Miskę napinam folią; skóra stołu bierze połysk. Błona stoi w łuku, równy puls pod paznokciem. Przejeżdżam po rancie, zostawiam ślad — wąski jak oddech. Na folii na moment płytka fałda — wraca; oddech się waha.

— Nie ruszaj.

Rant zimny jak szkliwo po wodzie; opuszki niosą ciepło. Lewe trzyma chłód, prawe podaje żar. Wydech idzie nisko. Powierzchnia drży o włos; refleks zwęża się i zjada punkt w środku. Przyciskam — nie ustępuje. Cofam o milimetr — folia wraca jak warga po jednym „jeszcze”.

Królowa pod skórę — ślizg.

Rytm prostuje nadgarstek; chłód tuż pod paznokciem. Dłoń zdejmuje cień z powłoki; światło schodzi po łuku — język po krawędzi. Palec nad centrum. Bez nacisku. Drugi palec mój — w kontrze. Spotkanie idzie w poprzek.

— Trzymaj.

Jej paznokieć ociera naskórek.

Rytm: 2 — 2 — 4. Kropla stoi równo. Za drzwiami zegar myli się o sekundę. Błona bierze metronom; kropla rosi się na szczycie. Przesuwam o włos — rośnie napięcie. Z boku jej „mmm-h”, krótsze niż mrugnięcie. Łuk nabrzmiewa równą linią; rant niesie dotyk dłoni.

— Jestem.

ciszej.

Wchodzę w połysk ruchem płaskim, nie łamię. Poślizg wytycza tor; ciepło przechodzi z palca na palec. Dwa odblaski sklejają się w smugę — tor jest. Nadgarstek daje pół obrotu, nie więcej; mięśnie domykają ruch. Folia trzyma równo; „tak” domyka gardło.

Trzask — na włos; podziałka łapie punkt. Powietrze wchodzi jak cienka nuta, gardło folii odpowiada nisko. Nie cofam. Jej kciuk prostuje oś i bierze mnie do środka łuku. Sprężystość pracuje między nami; pół taktu przed słowem.

— Jeszcze?

— Jeszcze.

Krawędź unosi się o milimetr; wpuszczamy kreskę chłodu. Błona otwiera się o tyle, ile trzeba. Przejście. Drżenie szerokie, w ryzach. Dłonie zszywają ruch: podnieś — przytrzymaj — dociśnij — puść.

Domknięcie przychodzi z ciszy; skóra chwyta chłód punktowo. Powierzchnia stygnie na nas; zapach mydła siedzi nisko. W środku zostaje ścieżka po cieple — cienka, równa; na folii rowek chłodu. Za drzwiami sekunda wraca na miejsce o włos za późno. Powieka domyka światło; jej profil zostaje w dotyku.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • il cuore 2 miesiące temu
    Robi wrażenie, ciekawość potęguje rozmach, liryka badania podstaw.
  • NinjaC 2 miesiące temu
    Dzięki — taki odbiór mnie napędza.
  • Roma 2 miesiące temu
    Kiedyś odważę się na jakiś głębszy komentarz, a póki co - czytam każdy tekst, z przyjemnością.
    Podoba mi się Twój styl pisania.
  • NinjaC 2 miesiące temu
    Dzięki. Zrób dziś jeden krok w głąb: jedno zdanie odwagi. Reszta sama dołączy ;)
  • Sufjen 2 miesiące temu
    Ciągle eksplorujesz podobne tematy. Opakowujesz to w zgrabną formę - pełną zapachów i czucia. To jest Twój styl i Twój sposób na pisanie. Taka wizytówka.
    Choć na mnie nie robi to wrażenia jako całość - można to wziąć na karb innego rodzaju czucia w ujęciu literatury - doceniam.
    Masz z pewnością talent. Rozwijaj go. Warto.
  • NinjaC 2 miesiące temu
    Tak, kręcę się wokół tego samego specjalnie — sprawdzam, co pęknie przy kolejnym milimetrze. Rozumiem, że to nie Twój rejestr — i szacunek za to, że to zaznaczyłeś.
  • Vesper Sienna 2 miesiące temu
    W każdym twoim tekście czuć napięcie, rytm, spokój i bliskość. Naprawdę świetnie napisane!
    Napisane z ogromnym wyczuciem, masz swój styl pisania który przyciąga uwagę, jednak na każdym tekście trzeba się zastanowić i czytać ze skupieniem, co nie przeszkadza a jest twoim atutem.
    Czekam na więcej i obserwuje twój profil.
  • NinjaC 2 miesiące temu
    Dzięki. Tak ma być: krótko, gęsto, do skupienia. Będzie więcej.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania