Blulek żył jak Jeremiah Johnson
nie pochodził z wielkich kotów jak Szymborskiej
szczęśliwiec który nie skrzyżował z nim pazurów
na łowieckim rewirze podwórka
wypasanym przez niego boisku dozorowanym terenem
przedszkola i miejskim parkiem po sąsiedzku
nawet stamtąd przynosił zdobycz do podziału
z którą zbyt dumny nie wchodził na pokoje nawet w duży mróz
kiedy warował w podpiwniczeniu domu jedynie w wigilię
wślizgiwał się nieupilnowany po ryby swoją należną część
przekazał zawsze podniesiony ogon coraz liczniejszemu potomstwu
aż schorowany gotowy do odejścia jesienią
w słońcu i porannej rosie wziął przedśmiertną kąpiel
kosa klepała biedę i ulżyłem mu jedynie strzałem siekiery
na pieńku do rąbania drewna i tak zasłużył na niepaństwowy
pogrzeb w foliowej trwałej reklamówce księgarni która upadła
nielokowana na prawie do nieoswajania wolności
Zamiast odpowiedzi na niewybredne komentarze :
Skundlenie, wszawica, mendy to nie tylko problem administracji śpiewających pustostanów, ze skłonnością do przywidzeń, pozostawiających pod tekstami ślad zapachowy, bo nie ekslibris)
.
Komentarze (6)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania