Pokaż listęUkryj listę

Wieże. Bóg stworzył świat w sześć dni, a człowiek zniszczył w trzy.

11:09PM NYC

– Do wszystkich jednostek! Dziesięć trzynaście! One World Trade Center! – Radio na ramieniu Mike brzęczało cały czas, gdy całym pędem stu kilo żywej wagi wparował do małego sklepiku przy 931 Manhattan Ave.

– Idziemy. – Zasapany rzucił do Thomasa, który stał oparty bokiem do lady i dyskutował o czymś ze sprzedawcą.

– Co jest?

– Nie. Mam. – Mike zgiął się i oparł ręce o kolana, gwałtownie łapiąc powietrze i kaszląc. – Ehkeee. Ekheee. Nie. Mam. Po-ję-cia. Ra-dio… o-sza-la-ło.

– Cholera. Załatwiłeś?

– Tak.

– Czekaj. Zapłacę za kawę.

– Nie trzeba. – Sprzedawca, a zarazem właściciel biznesu, starszy pan Stefan Kwiatkowski, spojrzał uważnie na obu, i skłonił z szacunkiem głowę. – To nie ta okolica co kiedyś. Wasi koledzy wiele razy mi pomogli. Gratis od firmy.

– Dziękuję. – Thomas podniósł przepyszne kremówki, ułożone w białym pudełku z niebieską wstążeczką, i podwójne americano w kubku, i spojrzał z troską na partnera. – Idziemy?

– Teraz ty czekaj. – Mike podniósł rękę, patrząc błagalnie. – Daj mi chwilę.

– Nie dbasz o siebie. – Ten stwierdził z powagą, choć bez nagany w głosie.

– Schudłem aż pół kilo. – Policjant wyprostował się, trzymając przy tym za bolące plecy. – Szlag.

– Jasne brachu.

Mężczyźni po minucie wyszli ze sklepu na Greenpoincie, wsiedli do radiowozu, i ruszyli na Manhattan. Ruch o tej porze był praktycznie zerowy, i nie musieli zastanawiać się jak jechać, nagle jednak Thomas gwałtownie zahamował i zatrzymał ciężkie auto na środku Mostu Brooklińskiego.

– Co jest… – zaczął Mike, dotąd z nosem w komórce, ale zamilkł i zaczął patrzeć ze zbaraniałym wyrazem twarzy, chcąc dopasować to, co widzi, do tego, co mówiła mu głowa.

– Nie ma jak dwudziestolecie – mruknął Thomas, równie mocno nie wierząc, że widzi znajome wieże, i po chwili cicho dodał:

– Jedziemy?

– Jasne.

Ruszyli w stronę Ground Zero. Nic nie mówili, a zdenerwowany Mike wyjął papierosa i złamał niepisaną zasadę o niepaleniu w środku. Myśleli o tych, których stracili, i o tych, którzy znali ofiary jedenastego września. Wspominali każdą chwilę tamtego dnia, i wszystko, co działo się miesiącami i latami później, od rozpaczy przez okradanie zmarłych, procesy w sądach i polowanie na czarownice. Analizowali każdy moment, w którym przekopywali się przez tony gruzów i szczątków, i każdy poranek, w którym nie mogli pogodzić się z nową panoramą okaleczonego, choć wciąż dumnego miasta. Przypominali sobie paraliż po katastrofie American 587, i liczne pogrzeby, na których chowano puste trumny, a salwę honorową oddawały młokosy z mlekiem pod nosem, często po niepełnym szkoleniu w akademii.

Im bliżej, tym więcej ludzi mijali. Można było pomyśleć, że całe miasto wybrało się na przechadzkę, i zdecydowało na odwiedziny akurat w tej okolicy. Oprócz zwykłych obywateli wszędzie kłębił się tłum reporterów. Wprawne oko funkcjonariuszy wychwyciło przy nich kilku kieszonkowców, masę dziwek obojga płci, i sporo kaznodziei i samozwańczych pastorów, normalnie próbujących o tej porze sprowadzać zbłąkane duszyczki ze złej drogi. Wszyscy wydawali się czuć podniosłość i niezwykłość sytuacji, i udzielali wywiadów. Na cywilach się jednak nie kończyło, i nawet z daleka widać było radiowozy, przenośne reflektory, ciężarówki SWAT i wozy bojowe straży pożarnej.

– Ja chyba śnię. – Thomas odezwał się zamyślony, wciskając co chwila klakson i wlepiając wzrok w dwa ogromne czarne budynki, które stały jakby nieświadome tego, co się dzieje. – Robactwo zleciało się pierwsze.

– Witaj w Ameryce, bro.

W końcu przejechali przez niechętnie rozstępujący się, złorzeczący tłum, minęli barierki i kolegę z drogówki, który wskazał im miejsce do zaparkowania. Thomas podziękował skinieniem głowy i podjechał, a potem zgasił motor. Obaj nic nie powiedzieli, tylko wytrenowanymi ruchami sprawdzili broń i wyposażenie, wysiedli, i… bezradnie rozejrzeli się wokół. Mimo, że przeżyli niejedną akcję, to poczuli, że tym razem nikt nie panuje nad całym chaosem, i choć radiowozy otaczały szczelnym kordonem cały obszar, to każdy funkcjonariusz wydawał się działać na własną rękę.

– Tam? – Thomas wskazał na centrum dowodzenia SWAT.

– Nie. – Mike pokręcił głową i ruszył w drugą stronę. – Wolę zapytać tych, którzy nie zadzierają nosa. Ludzie z piętnastki będą wiedzieć najlepiej.

Thomas odwrócił się, dopiero teraz zauważając oddziały szybkiego reagowania, które wyciągnęły chyba cały możliwy sprzęt i wyglądały dokładnie jak wtedy, gdy po deklaracjach burmistrza przygotowywały się na wojnę w Harlemie.

– Nie wierzę. Po prostu nie wierzę – mruknął i zaczął kasłać, gdy z przeraźliwym zgrzytem przejechał obok nich jedyny transporter opancerzony prewencji, cały otoczony chmurą czarnych gryzących spalin.

Nad głowami też usłyszeli jakiś hałas. Skulili się odruchowo, ale tylko do momentu, gdy reflektory złapały w snopy światła helikopter policji, który włączył potężny szperacz i zaczął nim oświetlać kolejne piętra wież.

– Nie wiem jak ty, ale ja mam stracha. – Polak nie ukrywał, że pierwszy raz bierze udział w czymś na tak wielką skalę. – Takie rzeczy nie dzieją się naprawdę. A jeśli to jest radioaktywne albo umarliśmy?

Jego partner nawet się nie zastanawiał, tylko po prostu lekko go pchnął.

– Ej! Zwariowałeś?

– Nie pękaj. Jak czujesz, to żyjesz. A jak białasy mają pietra, to czarni bracia ich obronią. – Mike odsłonił w uśmiechu idealnie białe zęby. – Wystarczy poprosić. Rachunek przyjdzie pocztą.

– Chrzań się złamasie. – Polakowi wrócił dobry humor. Wiedział, że jego partner skoczyłby za nim w ogień, i niezależnie od tego co się stanie, razem spełnią swój obywatelski obowiązek.

 

11:30PM Waszyngton

– Pani prezydent, proszę za mną!

– Co się dzieje, Jack? – Blade Bragston odstawiła kieliszek wina na stolik obok fotela, odłożyła książkę i pytająco spojrzała na agenta ochrony, który bez pukania wtargnął do prywatnych apartamentów w Białym Domu.

– Nie wiem, ale musi pani udać się do bunkra.

Prezydent nie czekała na dalsze wyjaśnienia, tylko posłusznie wstała i ruszyła za człowiekiem, który nieraz zasłaniał ją własnym ciałem. Na korytarzu czekało na nich pięciu agentów, z których jeden natychmiast zaczął meldować do mikrofonu w rękawie:

– Dubya w drodze. ETA trzy minuty.

Udali się do Presidential Emergency Operations Center, znajdującego się sto pięćdziesiąt metrów poniżej. Normalnie o tej porze powinno być tam cicho i spokojnie, wręcz sennie, tym razem jednak wszędzie stali ludzie z zespołu dyżurnego i zapasowego, i przekrzykiwali się, zawzięcie o czymś dyskutując.

Pierwszy Bragston zauważył szef połączonych sztabów, który zaczął wszystkich uciszać:

– Cisza! Ci-sza!

Nie pomogło to ani na jotę, więc doświadczony wojskowy zagwizdał głośno na palcach, raz, drugi, a potem trzeci. Atmosfera uspokoiła się trochę, na tyle, żeby prezydent mogła spytać:

– Co jest? Niech to będzie lepiej coś dobrego.

– Pani prezydent. Kamery w okolicach Manhattanu około dziesiątej czterdzieści pięć zarejestrowały niewielki błysk, a potem to. – Generał Montgomery znał łagodny charakter kobiety, i spokojnie zrobił wprowadzenie, a potem zaprezentował wideo, na którym widać było dwie ogromne, przerażająco martwe i ciemne wieże WTC.

– Pan chyba żartuje?

– Chciałbym. Mamy potwierdzenia ze strony policji, straży i FBI. To raczej nie jest zbiorowa halucynacja ani nowy test Bradleya.

Prezydent spojrzała niedowierzająco, ale nic nie odpowiedziała, tylko usiadła na krześle i złapała się za klatkę piersiową, mocno przy tym kaszląc.

– Pani…

Bragston podniosła rękę, a po chwili osunęła na podłogę.

– Wody! Wody! I lekarza!

Dyżurny medyk Białego Domu podbiegł z torbą medyczną, zaczął ją badać, i po kilku sekundach pokręcił głową, mówiąc dobitnie:

– To zawał. Zabieramy ją do szpitala.

– Czy stwierdza pan niezdolność do służby? – Pytanie zadane zostało przez wiceprezydenta Winstona, który uważnie obserwował wszystko z boku.

– Tak, i jeszcze raz tak! A teraz przepraszam.

– Na mocy nadanych mi uprawnień przejmuję obowiązki prezydent, do czasu, gdy poprawi się jej stan zdrowia. Na świadków biorę wszystkich obecnych. Proszę potwierdzić do protokołu.

Z sali dało się słyszeć głosy aprobaty, tymczasem Jake Winston podszedł do stołu i spytał:

– Czyli to nie są symulacje generała Bradleya?

– Na pewno nie, sir.

– Mam nadzieję. Nie chciałbym się pomylić. – Zamyślony wiceprezydent potarł ręką podbródek, wciąż mając w pamięci wybryki ekscentrycznego szefa bazy NORAD w Cheyenne.

– Proszę spojrzeć. – Montgomery położył na stole czytnik, na którym widać było zdjęcie z satelity. – To z Pathfindera.

– Wygląda jak kiepski film.

– Ale to się dzieje naprawdę.

– Co pan radzi, panie generale?

– Zmobilizować wszystkie dywizje w okolicy, zamknąć cały Manhattan, wstrzymać ruch naziemny i lotniczy w tej części kraju, sir.

– Promieniowanie?

– Czujniki nic nie wykryły, ani cywilne ani wojskowe.

– Skażenie biologiczne?

– Nic. A jeżeli jest, to i tak rozniosło się po całym mieście.

– Lepiej uznać Nowy York strefą kwarantanny czy wojny?

– Na razie proponuję zamknąć wszystkie okoliczne drogi.

– Wykonać.

– Tak jest. – Generał nacisnął kilka przycisków na tablecie przed sobą.

– Co w kosmosie? – Winston zapytał wojskowego łącznika z NASA.

– Pełen spokój.

– Inne kraje? – zwrócił się do doradcy od spraw geopolitycznych.

– Żadnych podejrzanych ruchów.

– To co tam się stało, do jasnej cholery? – Znów spojrzał na starego doświadczonego wojskowego.

– Zbieramy dane, i opinie ekspertów. – Montgomery lekko się obruszył.

– Czyli nic nie wiecie.

– Wiemy, że w strefie pojawiły się wieże WTC1 i WTC2. Wyglądają jak po ataku z jedenastego września, ale nic tam nie płonie. Widać wyraźne uszkodzenia, tu, tu i tu. – Generał zaczął przewijać film z helikoptera policyjnego.

– Mogą się zawalić?

– Nie wiemy, sir.

– Trzeba ewakuować wszystkich z okolicy i ustawić kordon dalej?

– Eksperci mają podzielone opinie.

– Czy widzicie jakichś ludzi?

– Nie. Budynki są ciemne, nie ma żadnego ruchu.

– Miasto duchów?

– Tak.

– Ewakuujcie i zamknijcie Manhattan. Żadnych cywili. W pobliżu ma być tylko wojsko. Sprawdzicie wszystko zdalnie, i dopiero później wpuścicie tam ludzi.

– Rozkaz. Najbliżej jest baza w Queens i generał Ruthof. Relokacja już trwa. Inne bazy potrzebują czasu.

– Nie obchodzą mnie te detale. Ważniejsze, gdzie chcecie umieścić ewakuowanych. W autobusach?

– Zrobimy miasteczko polowe pod Nowym Yorkiem. I pełne sprawdzenie.

– Brzmi nieźle. Co z przemówieniem?

– Już się pisze, panie wiceprezydencie. – Asystent prasowy pojawił się za nim jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. – Będziemy uspokajać, i pokazywać, że Ameryka jest silniejsza i bardziej połączona niż kiedykolwiek.

– Dobrze. Trzeba też wspomnieć, że będziemy z innymi krajami badać te wszystkie rzeczy. – Winston spojrzał na Montgomery’ego, który już chciał zaprotestować. – Ale tylko po upewnieniu się, że nie stanowią żadnego zagrożenia.

– A to może potrwać lata – stwierdził z naciskiem i przekonaniem wojskowy.

– A to może potrwać lata – powtórzył bezwiednie wiceprezydent, który intensywnie myślał już o czymś innym. – Mamy większy i poważniejszy problem. Nie wiem jak wy, ale ja widzę tu coś, co wzburzy spokój całego znanego świata. Najbliższe kilka dni będzie kluczowe. Niech wojsko pilnuje sklepów, ujęć wody, i tak dalej.

– Plan na wypadek naturalnego kataklizmu?

– Tak. Wdrożyć „Yellowstone”. I zmobilizować rezerwę.

– Odcinamy internet?

– Nie.

– Telefony?

– Nie.

– Pełne zamknięcie granic?

– Na razie nie. Ale DEFCON 4 na pewno. I uruchamiamy procedury spotkania z obcymi.

– Jak w podręczniku, sir.

– A nawet lepiej. Mamy gigantyczny kryzys, i musimy to zrobić jak należy. Nie będziemy zamykać wszystkiego na oślep, tylko działać z sensem. Ludzkość przystąpiła do najważniejszego egzaminu w dziejach. Od nas zależy, czy pokażemy inteligencję. – Winston klasnął w ręce. – Do roboty, ludzie.

 

11:42PM Fort Trum

– Żołnierze, macie się udać na Manhattan. – Sierżant spojrzał na żołnierzy, którym w środku nocy kazano wstać i zebrać się na dziedzińcu. – Sprzęt lekki. Jakieś pytania?

– Pełna mobilizacja? – Jeden z szeregowych podniósł rękę.

– Tak, ale nie wiem dlaczego. Podobno biorą wszystkich z okolic Nowego Yorku.

– Ktoś nas zaatakował?

– Chyba nie.

– To po co to wszystko? Zielone ludziki zaparkowały na Manhattan Avenue?

– Może. Kto ich tam wie. – Hartmann powiedział to z dziwnym błyskiem w oku.

 

Dzień pierwszy

 

0:05AM NYC

– …tu policja. Ogłaszamy ewakuację całego Manhattanu. Proszę zabrać tylko niezbędne rzeczy osobiste, leki i dokumenty, i zgłaszać się do autobusów. – Policyjne radiowozy z megafonami jeździły po każdej przecznicy, i ogłaszały wszystko tak głośno, że chyba tylko umarły by nic nie usłyszał. – Tu policja. Ogłaszamy ewakuację całego Manhattanu…

Na ulicach pojawiły się żółte autobusy. W każdym z nich siedział cywilny kierowca i jeden funkcjonariusz z bronią. Po piętnastu minutach policyjne dwójki zaczęły również chodzić po mieszkaniach.

 

0:12AM NYC

– Wezwanie do One New World Trade Center. Duszności u managera. – Sanitariusze ze sprzętem chcieli wejść na teren zamknięty, ale funkcjonariusz wstrzymał ich ruchem dłoni:

– Czekajcie.

– Tu dwadzieścia siedem. Odbiór – powiedział do krótkofalówki na ramieniu.

– Mów dwadzieścia siedem. Odbiór – zatrzeszczało radio.

– Zespół medyczny chce wejść do New World Trade Center na… moment… – puścił guzik nadawczy i spytał lekarza:

– Które piętro?

– Trzydzieste.

– …na trzydzieste piętro. Co mam zrobić? Odbiór.

– Niech podejdą do wejścia. Tylko szybko. Za kwadrans odcinają prąd. Odbiór.

– Zrozumiałem. Bez odbioru. – Funkcjonariusz spojrzał na zespół i uśmiechnął się pod nosem:

– Jak się pospieszycie, to wjedziecie windą.

– Cudownie. Czy ktoś wie, co się tu dzieje?

Policjant tylko wzruszył ramionami:

– Witajcie w wielkim jabłku, najwspanialszym mieście świata.

 

0:42AM NYC

– Panie wiceprezydencie, to zaszczyt! – Generał Ruthof był przez chwilę lekko zaskoczony, ale szybko się opanował i wyprostował jak struna przed ekranem, na którym zobaczył doskonale znany bunkier decyzyjny, którego używano głównie w sytuacjach wyjątkowych.

– Spocznij. Jaka sytuacja żołnierzu?

– Helikopter zaraz wystartuje. Ludzie się rozkładają. Ewakuacja cywili w toku. Czujniki nie pokazują żadnej aktywności z obiektu jeden i dwa. Baterie przeciwlotnicze będą gotowe za… – generał spojrzał w bok, na zegar na ścianie furgonetki SWAT – …piętnaście minut.

– Operacja ma najwyższy priorytet. Meldujcie natychmiast, gdyby coś się zmieniło.

– Tak jest!

– Panie generale, powodzenia. – Wiceprezydent odszedł, zostawiając przed ekranem Montgomery’ego, a ten zaczął bez ogródek:

– Jack, nie spieprz tego.

– Chcesz grzać atomówki?

– Standardowo. I niech Bóg ma nas w swojej opiece.

– Rozumiem. Zrobimy wszystko dla kraju. Jakby co, to pamiętajcie o nas.

– Na pewno. I jeszcze jedno.

– Tak?

– Pierwszy zażyczył sobie, żeby się nie spieszyć. Nieoficjalnie. Jak najmniej demolki, żeby jajogłowi mieli co oglądać i zbierać.

– Mam czekać do rana?

– Raczej tak. Monitoruj, oglądaj, ale miej na wszystko dupochron. Żebyśmy nie wpadli w gówno po uszy przez ptaki czy coś równie głupiego.

 

1:11AM Lotnisko Newark-Liberty, New Jersey

– Ambasador jeden, masz zgodę na start.

– Startuję.

Helikopter policji z pospiesznie przyczepionymi tablicami świetlnymi uniósł się z lądowiska i skierował w stronę WTC. Celem jego misji było odtworzenie tysięcy wzorów geometrycznych. Akcja nosiła kryptonim „Independence day”, gdyż była bardzo podobna do tego, co zrobiono w hicie z Hollywood z dziewięćdziesiątego szóstego.

– Rozpoczynam akcję. – Pilot zameldował po dziesięciu minutach lotu.

– Powodzenia.

Na tablicach zaczęły pojawiać się kolejne elementy, tymczasem na dole wciąż było widać ruchy oddziałów wojska, które rozstawiały się na wszystkich przecznicach i dachach budynków. Nowy York wyglądał coraz bardziej jak strefa wojny.

 

1:12AM NYC, 100 Barclay St.

– Nine One One, operator trzydzieści dwa, słucham.

– Dzwonię z Barclay Street. Tu na zewnątrz są jakieś burdy. Przyślijcie kogoś, bo to nie do pomyślenia. Podniosę to na zebraniu u burmistrza, jak będzie trzeba.

– Skąd pani dzwoni?

– Barclay Street. Manhattan. Jezu, czy wy miasta nie znacie?

– Proszę czekać.

– Jeszcze czekać każą kiciu. – Starsza pani skierowała to do rasowej kotki, którą trzymała na rękach.

– Proszę się uspokoić. Przełączam do przełożonego.

– Wreszcie.

– Proszę pani, proszę o spokój. – Głos kobiecy został zastąpiony przez męski. – Trwa ewakuacja Manhattanu.

– To niedopuszczalne! O takich rzeczach trzeba informować z góry! – Wzburzona kobieta rzuciła słuchawką. – Chodź kiciu, ci źli ludzie na zewnątrz powariowali. Pańcia cię obroni.

 

1:35AM NYC, wieżowiec, 432 Park Avenue

– Nie po-po-winnaś ty-ty-le pić.

– Alle mó-mó-mówięę ci. Że tam są wie, wie, wie-że. A ich nie nie by-by-było.

– Chris, co-co-ś ty ty nam da-da-dał?

– No… to… co… zawsze.

– De-de-nis się chwieje.

– Ty-ty się chwie-chwie-chwiejesz. Ten ten bu-bu-dynek sie sie ch-wieje.

– Cho, cho, cho-dźcie.

– I…! Dziemy!

 

2:00AM NYC

– Wypuścić NX01. – Ruthof podjął decyzję o użyciu maszyny z namiastką SI, gdy zobaczył brak jakiejkolwiek reakcji na przeloty policyjnego śmigłowca.

– Dron w powietrzu.

– Niech podleci do wieży północnej od najbardziej uszkodzonej strony.

– Rozkaz.

Żołnierze stojący wokół operatora w skupieniu patrzyli na obraz z wojskowej maszyny, która powoli omiatała każde piętro snopem światła, obiektywami kamer termowizyjnych i baterią czujników.

– Stop!

– Jest stop.

– W tamtym rogu. Poruczniku, widzicie te uszkodzenia powłoki?

– Tak.

– Stopiony metal?

– Na to wygląda.

– Lećcie do góry, aż do rozdarcia.

– Rozkaz.

Dron zaczął się unosić, aż do dziewięćdziesiątego trzeciego piętra.

– Stan?

– Na termowizji żadnego ruchu ani ciepła. Promieniowanie w normie, żadnych materiałów wybuchowych ani toksyn.

– Wlećcie do środka, tylko powoli, w stronę awaryjnych klatek schodowych

– Rozkaz.

Dron ruszył, a mężczyźni przy ekranach z pewną fascynacją, ale również zawodową ciekawością, obserwowali spalone wnętrza zniszczonych pięter, które częściowo się zawaliły, a właściwie stopiły w jedną całość.

– Ciekawe, że nie ma żadnych śladów organicznych – mruknął generał, który niejedno już widział. – Na każdym polu bitwy widać jakieś szczątki. Spróbujcie wlecieć do rdzenia.

– Rozkaz.

Operator wpierw przeleciał w stronę lewą, tam jednak wszystko było zablokowane. Drzwi środkowe również okazały się stopione i zasłonięte całą masą żelastwa. Dron powoli skierował się w stronę prawą, ale tam też napotkał przeszkodę.

– Z tej strony nie przedostaniemy się, panie generale.

– Na to wygląda. Rację mieli ci, którzy mówili, że wszystkie drogi były odcięte.

– Zakłada pan, że to nasze wieże. To śmiałe założenie. – Z tyłu dało się słyszeć nieprzyjemny skrzekliwy głos, który należał do mężczyzny z identyfikatorem „Franklin”. – Doktor Steve Franklin. Przygotowywałem z innymi oficjalny raport o jedenastym września.

– Jest pan tu…

– …z rekomendacji wiceprezydenta. I nie powiem, wojsko ma dosyć skuteczne metody, żeby kogoś szybko odstawić na miejsce. Mam pomóc w rekonesansie.

– Pomóc?

– Wiem, co, gdzie, i kiedy działo się na którym piętrze.

– Też mamy odpowiednie plany i informacje.

– Nie czas na przepychanki. Nie wiadomo, co znajdziemy, i czy będzie możliwość sprawdzenia w bazach. Jakby co, proszę zadzwonić do wiceprezydenta. Numer do Białego Domu na pewno można znaleźć w książce telefonicznej.

– Niech będzie. – Generał uśmiechnął się lekko. – Poruczniku Stevens, proszę nie odstępować doktora na krok.

– Rozkaz.

– A pan, panie doktorze, ma tylko udzielać odpowiedzi na pytania. To operacja wojskowa.

– Rozkaz. – Franklin próbował zasalutować.

– Jest pan cywilem. Proszę tego nie robić.

 

3:15AM NYC

– Obcy. Obcy już po mnie idą. Ich statki stoją na Manhattanie. Zobaczcie. Zamaskowali się. Czekają tysiącami w środku. Koniec. Koniec świata. – Zarośnięty mężczyzna obrócił obiektyw telefonu i pokazał panoramę miasta, a potem skierował urządzenie na ulicę. – Kryjcie się. Rząd chce z nimi walczyć, a oni zamieniają naszych chłopców w zombie. Wywieźli wszystkich żółtymi autobusami, jak małe dzieci. Ale ja się nie dałem. Ukryłem się i będę tu do końca.

 

6:00AM Internetowe wydanie „New York Times”

„W całym kraju pojawiły się jednostki wojska i Gwardii Narodowej, a policja postawiona została w stan podwyższonej gotowości. Zgodnie z nieoficjalnymi informacjami rząd zareagował na pojawienie się w Nowym Yorku wież WTC, które uległy zniszczeniu 9/11/2001. Zamknięto większość Manhattanu, zakazano również ruchu lotniczego i kołowego. Całe miasto objęte jest strefą kwarantanny, a ludzie z okolic WTC skierowani do obozu polowego pod Nowym Yorkiem. Oczekujemy na oświadczenie prezydenta, tym bardziej, że w zamachach zginęło prawie trzy tysiące obywateli”.

 

6:30AM Waszyngton

– Dzień dobry panie wiceprezydencie. – Sekretarz prezydenta podał mu kubek kawy przy wejściu do Gabinetu Owalnego.

– Dzień dobry Mike. I kolejny piękny dzień. Co mamy?

– Mógł pan spać? Po czymś takim?

– Przespałem się chwilkę. Dzisiaj muszę być na nogach, bo czeka nas ciężki dzień. Jak stan prezydent Bragston?

Sekretarz nie odpowiedział, tylko pokiwał przecząco głową.

– Co mamy ze spraw niecierpiących zwłoki?

– Burmistrz domaga się widzenia. Republikanie są coraz bardziej zdenerwowani, że ich pominięto.

– Ustaw go po południu.

– A nie powinniśmy wcześniej?

– Sam sobie zasłużył. Jak zaczynamy dzień?

– O siódmej przemówienie, potem spotkania z doradcami.

– Dobrze. Jakieś nowości przez ostatnie kilka godzin?

– Nic. Tylko masa protestów na obecność wojska.

– Brak wiadomości to dobra wiadomość. Masz to przemówienie?

– Tak. – Mike Woznicki wyjął z organizera kartkę A4 i podał ją wiceprezydentowi.

 

7:00AM Waszyngton

– Panie i panowie, za chwilę wiceprezydent wygłosi oświadczenie. Potem będzie czas na kilka krótkich pytań. – Rzeczniczka prasowa Dona Stans uśmiechnęła się nieszczerze do wszystkich zgromadzonych w sali. – Ale tylko na kilka. Rozumiecie chyba, że jest zajęty. – Spojrzała na jednego ze stałych bywalców sali, który zaczął przecząco kręcić głową. – Dominik, wiem, że to ci się nie podoba, ale trudno. To jest większe, dłuższe i szersze nawet od ciebie.

Wszyscy dziennikarze uśmiechnęli się nerwowo, choć żadnemu nie było do śmiechu.

– Panie i panowie! Wiceprezydent Stanów Zjednoczonych! – wykrzyczał jeden z lokalnych szeryfów, cały czas stojąc z boku i uważnie lustrując wejście i salę.

Wszyscy powstali i po chwili usiedli, a prezydent Winston podszedł do głównej mównicy i rozpoczął przemówienie i orędzie zarazem:

– Dzień dobry. W dniu wczorajszym prezydent Bragston przeszła ciężki zawał serca. Leży w szpitalu, a ja przejąłem jej obowiązki. W nocy miało miejsce też inne historyczne zdarzenie. W Ground Zero pojawiły się dwie bliźniacze wieże World Trade Center. Na miejscu znajdują się zastępy policji, straży i wojsko. Służby przygotowują się teraz do trudnej misji dokonania rekonesansu. To wydarzenie bez precedensu, ale wzywam do zachowania spokoju. Nie rejestrujemy żadnego zagrożenia. Potwierdziliśmy, że w okolicy nie ma podwyższonego promieniowania. Wszystkie budynki w promieniu dwóch przecznic zostały ewakuowane wyłącznie dlatego, żeby ułatwić nam pracę. Nasz kraj ma za sobą długą historię, w której przechodził zaskakujące, niespodziewane i epokowe wydarzenia. Tak będzie i tym razem. Razem zbudujemy lepsze jutro. Boże, błogosław Amerykę! Dziękuję!

– Panie wiceprezydencie! Panie wiceprezydencie! – Nikt nie czekał na wezwania Dony, która po chwili zaczęła wszystkich uciszać ruchem dłoni.

– Mark, zaczniemy od ciebie. – Pokazała po chwili ręką. – Jedno pytanie proszę.

– Czy to jest kontakt z obcą cywilizacją?

– Nie napotkano żadnych form życia ani nieznanych artefaktów.

– Czy Bragston wróci do Białego Domu?

– Tylko jedno pytanie Mark – Dona już chciała przekazać głos komuś innemu, ale Winston ją ubiegł i uspokoił dłonią:

– Już dobrze Dona, odpowiem. Jest w stanie ciężkim i nie może sprawować urzędu. Nie chciałem objąć tego stanowiska w ten sposób, ale stało się. Wszystko było zgodnie z procedurami, w obecności wielu członków administracji, wojska i rządu. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby zażegnać obecny kryzys. Mam nadzieję, że wszyscy to rozumiecie. Dziękuję.

– Teraz ty John. – Dona przejęła pałeczkę.

– Czy te budynki nie są artefaktem same w sobie?

– Na razie trwają analizy. Nie ma żadnych przesłanek ku temu, że to nie są oryginalne wieże WTC. Nie wiemy, jak się tu znalazły, ale na pewno zbadamy ich stan i zachowamy wszystkie pamiątki związane z jedenastym września.

 

7:30AM Gabinet Owalny

– Kim panowie są? – Winston spojrzał na agentów w regulaminowych marynarkach i lustrzanych okularach.

– Johnson, zastępca szefa FBI.

– I szef FBI Johnson, panie wiceprezydencie. – Mężczyzna uścisnął rękę i od razu przeszedł do rzeczy. – Chodzi o budynek przy 33 Thomas Street.

– Titanpoint?

– Tak. Wojsko jest w całym mieście, a moi agenci nie mogą wpuścić nikogo do środka.

– Nie rozumiem.

– To kluczowe dla bezpieczeństwa kraju, żeby nikt, a nawet wojskowi, nie próbowali tam wejść.

– Dalej nie rozumiem.

– Obserwujemy z dużym niepokojem to, co się dzieje. I wiemy, że może to być doskonała okazja do zamachu stanu.

– Panowie, nie wiem, co to za insynuacje, ale nikt nie chce tam wejść.

 

8:00AM Manhattan

Katarzyna, matka trzech córek, napisała maila, że tego dnia, ani już ogóle, nie będzie pracować z New World Trade Center. Biła się z myślami, czy to zrobić, odkąd zobaczyła w telewizji obie wieże, w końcu jednak przeważyły obawy. Zamknęła oczy, a potem je otworzyła i nacisnęła Send.

Kilka minut później zadzwoniła jej szefowa, która od razu przeszła do rzeczy:

– Rozumiem, że masz obawy. Może po prostu weźmiesz kilka dni urlopu?

– Straciłam tam męża.

– Na razie zatrzymam twojego maila. Porozmawiamy o tym za trzy dni, dobrze?

– Dobrze. Dziękuję.

 

8:15AM Greenpoint

– Do pracy! Do pracy rodacy! Zbieram wszystkich chętnych! Będzie dużo pracy przy wieżach! Kto pierwszy, ten lepszy! – Trzydziestoletni mężczyzna chodził przed kościołem Odkupiciela na 112 Meresole Ave, będącym nieoficjalnym punktem, w którym wszyscy chętni mogli znaleźć dorywcze i niekoniecznie legalne zajęcie.

– Te Pawełek! Bo ci nos urośnie! – Jeden ze stojących mężczyzn krzyknął, na co wszyscy wokół niego parsknęli śmiechem. – Jak u Pinokia!

– A ja paniom powiem, że to coś przyszło od złego. – Starsza, wsparta na lasce, kobieta, siedząca na ławce nieopodal, splunęła i obejrzała się na swoje koleżanki. – I prędzej czy później będą nas potrzebować, żeby rozebrać to plugastwo.

– E tam, Amerykany głupie nie są. Drugi raz nie zapłacą – odpowiedziała jej kobieta po prawej. – Już raz pylicę dali w gratisie. Mój stary tam był, i do dziś ma problem.

– Święte słowa, kumo. Oj święte. Nie tylko on – przytaknęły dwie pozostałe.

 

8:17AM NYC

– Kolejny z zawałem. – Śmiertelnie zmęczony doktor Carter ze stetoskopem wokół szyi tylko ziewnął w izbie przyjęć szpitala Country General, gdy karetka przywiozła kolejnego pacjenta. – Jak tak dalej pójdzie, to trzeba ich będzie wysyłać do Marii Magdaleny.

– Dziwisz się?

– Co z panią McBarry?

– To ta, co była przekonana, że zaraz zobaczy swojego męża?

– Tak.

– Odeszła w trójce.

– Może przyszedł do niej we śnie?

– Nie wiem, ale widziałem, że na koniec się uśmiechała.

– Chociaż tyle dobrego.

Nie trzeba było dodawać nic więcej. Nawet po dwudziestu latach wielu ludzi w Nowym Yorku doskonale pamiętało dzień, w którym utraciło swoich bliskich. Widok budynków, które uległy zniszczeniu, a potem pojawiły na swoim miejscu, był prawdziwym szokiem. Wzruszenia, wspomnienia i emocje odżyły na nowo, i przez noc w całym mieście zgłoszono mniej więcej pięćset zawałów ponad średnią, do tego sporo prób samobójczych i masę dziwnych zachowań. Lekarze byli pewni, że to dopiero początek.

 

8:30AM Biały Dom

– Panie wiceprezydencie! Nota ze strony rządu chińskiego! – Doradca do spraw międzynarodowych Canarby dogonił Winstona na korytarzu, gdy ten szedł w stronę Gabinetu Owalnego.

– Co chcą?

– Żądają natychmiastowego dostępu do budynków, i wydania całej technologii obcych, którą tam znajdziemy.

– Przecież to niedorzeczne. Mam jeszcze wpuścić ich wojsko?

– Podobno tylko naukowców.

– Jasne.

– Ich ambasador nalega na spotkanie z panem.

– Niech czeka.

– Ale panie wiceprezydencie, może coś ugramy w sprawie dostaw litu.

– Mamy pójść na ustępstwa?

– Drobne. I jeszcze coś. Są zapewnienia ze strony Wielkiej Brytanii i innych krajów, że udzielą nam wszelkiej możliwej pomocy.

– Nie wątpię. – Prezydent uśmiechnął się pod nosem. – To może być pałac Midasa.

– Nie rozumiem,

– Nieważne.

 

9:00AM NYC

– Czy Ojciec Święty wyda oświadczenie w tej sprawie? Czy jest to cud? – Reporterka Molly Chris spytała przewodniczącego Konferencji Episkopatu USA, arcybiskupa metropolitę Dolana.

– Papież modli się teraz za ofiary tamtej tragedii. Jeżeli chodzi o uznanie tego za znak od Boga, to istnieje cała procedura kanoniczna.

– Czy stolica apostolska wyśle do Nowego Yorku swoich przedstawicieli?

– Tak, obecnie uzgadniamy szczegóły z władzami

 

9:15AM NBC

– Oprócz przemówienia wiceprezydenta w całej sprawie nie ma żadnych nowych informacji. Wojsko ani rząd nie wydają oficjalnych oświadczeń. – Młoda reporterka Rachela Wells uśmiechnęła się do kamery. – Jak państwo jednak widzą, wokół wież cały czas latają drony. Na razie nie wiadomo, czy ktoś tam wszedł, i czy w środku są jacyś żywi ludzie. Przenosimy się do studio.

– Dziękuję Rachela. Przepraszamy za jakość zdjęć, ale są ono robione z daleka. My tymczasem przenosimy się na chwilę tuż pod Nowy York. Pokażemy teraz obraz z helikoptera. Wojsko skierowało tu tysiące ludzi, którzy chyba są badani na wypadek zagrożenia biologicznego. Widać wielu wojskowych w specjalnych kombinezonach. Wracamy do studio. Jest z nami ekspert z uniwersytetu w Soho. Czy jest się czegoś obawiać? Panie profesorze?

– Na razie nie ma żadnych powodów do obaw. Żadna sieć czujników cywilnych nie pokazała nic niepokojącego. Władze realizują plany na wypadek niespodziewanej sytuacji i zbierają dane.

– A obecność wojska w wielu miastach?

– To jest standardowa procedura.

– A czy nie doprowadzi to do sytuacji, gdy obywatele stracą swoje prawa?

– Na razie nie ma żadnych powodów do niepokoju.

– A czy problemem nie są ustawy wirusowe?

– Niedobór rąk do pracy rzeczywiście może być wkrótce widoczny.

 

9:30AM NYC

– Możemy tam wejść czy nie?

– Tak panie wiceprezydencie. Jesteśmy gotowi. Zgłaszam się na ochotnika. – Generał Ruthof wyprężył się jak struna przed głównodowodzącym, który miał podkrążone oczy i wyraźnie wyglądał na przemęczonego.

– Pan jest potrzebny, żeby koordynować działania. W drodze są już żołnierze NAVY SEALs. Wszyscy zgłosili się na ochotnika. Na razie do strefy wejdą trzy osoby, losowo wybrane z oddziału. Tylko niech to będą tacy bez rodzin. Nie potrzebujemy Zatoki Świń.

– Rozkaz.

 

9:45AM NYC

– Pięćdziesiąt metrów. Bez ruchu. – Pierwszy z żołnierzy obserwował otoczenie zza opancerzonej furgonetki, którą powoli podjechali tuż przed główne wejście.

– Jedynka do przodu. – Jego kolega ruszył w stronę drzwi.

– Trójka osłania. – Obaj mężczyźni usłyszeli spokojny głos snajpera, który przed chwilą ukradkiem pocałował medalik na szyi, a teraz w skupieniu patrzył na budynek przez lunetę karabinka.

– Jedynka otwiera drzwi. – Steven wygrał ten przywilej w grze w kości, i choć początkowo cieszył się jak małe dziecko, teraz stanął jak sparaliżowany, i dopiero po dłuższej chwili był w stanie wziąć głęboki oddech, zamknąć oczy, i lekko pchnąć drzwi.

Miliony ludzi na świecie wstrzymało oddech, dokładnie tak samo jak on.

– Wszystko normalnie – usłyszeli po sekundzie. – Jedynka wchodzi.

– Dwójka wchodzi.

Obaj żołnierze wkroczyli do miejsca, które dotąd oznaczano jako nieznane i najprawdopodobniej opanowane przez wroga. Nie mieli broni, i jedyne, co ich chroniło, to kamizelki kuloodporne i aparaty oddechowe z obiegiem zamkniętym. Był to pomysł naukowców, którzy debatowali nad tym całe dwie godziny, i często wysuwali argumenty o możliwości skażenia otoczenia przez powietrze wydychane przez kruche ludzkie organizmy.

Do wykonania tego prestiżowego zadania zaproponowano setki kandydatów, ostateczna jednak decyzja o wybraniu członków oddziału NAVY SEALs, normalnie wysyłanego na misje beznadziejne, została podjęta przez wiceprezydenta Winstona, który tym samym naraził się dużej części dowódców.

Celem rekonesansu było wejście na kilka pierwszych pięter i zebranie odpowiedniego materiału, który następnie byłby porównany z informacjami z dronów. Dla potomnych nagrywano każdy krok i gest, a nawet reakcje organizmów żołnierzy, którzy po wszystkim mieli wycofać się do specjalnie przygotowanego laboratorium, gdzie przygotowano dla nich długą serię uzasadnionych, czasem nawet bardzo bolesnych, testów.

Obaj ruszyli w stronę schodów, uważnie lustrując otoczenie. Byli teraz ambasadorami ludzkiej cywilizacji, i nie mogli liczyć na natychmiastową pomoc. Zgodnie z sugestią prezydenta cały kordon ochronny rozciągnięto, a każda nietypowa sytuacja miała być rozwiązana po uzgodnieniu ze sztabem naukowców różnych specjalności. Nikt nie chciał dopuścić jakichkolwiek nieporozumień międzygatunkowych.

 

11:15AM Waszyngton

– Panie wiceprezydencie, Chińczycy wysłali kilkanaście niszczycieli na Morze Chińskie. Ambasador mówi, że to nieplanowane ćwiczenia.

– I znowu się widzimy, panie Canarby. Nie za często? Idą na zwarcie?

– Trudno powiedzieć.

– Ignorujemy?

– Prezydent Chin wie, że nic nie wskóra.

 

11:27AM Waszyngton

– Panie wiceprezydencie, Bragston zmarła pięć minut temu.

– Jezu, tylko tego brakowało. Senat będzie chciał wyborów, w środku tego wszystkiego.

– Będzie pan zaprzysiężony w trybie natychmiastowym. Pastor i sędzia Sądu Najwyższego już jadą. I mamy jeszcze problem z ustawami wirusowymi.

– Dlaczego?

– Zwolniono tysiące medyków, i wykwalifikowanych pracowników.

– Stan wyjątkowy powinien wszystko załatwić.

– Pan nie rozumie, odebrano im uprawnienia, i potrzebne są regulacje prawne, żeby mogli znowu wrócić do pracy.

– Cudownie.

 

11:45AM NYC

– Rozruchy w China Town. Chińczycy nie chcą wpuszczać policji. – Kapitan Lesnicki referował sytuację na posiedzeniu w ratuszu. – W innych dzielnicach nie lepiej. Queens wrze, że o Bronksie nie wspomnę. Do tego setki włamań na Brooklynie.

– Czy możemy się spodziewać większych zamieszek?

– Widzą wojsko i to, że policja skupiła się na Manhattanie. Moim zdaniem wykorzystują sytuację.

– Cudownie. Nie dość, że wojsko się rządzi, to cywile chcą się wyszumieć. Czeka nas powtórka z siedemdziesiątego siódmego i dwa tysiące dziewiętnastego?

– Tak.

 

12:00PM NYC

– Panowie, zebraliśmy się tutaj, bo zaszła rzecz niesłychana. – Jeden z przywódców lokalnego półświatka patrzył na przywódców wszystkich rodzin i lokalnych gangów.

– Jakbyśmy nie wiedzieli.

– Tam jest masa starego sprzętu, który może mieć nasze dane, albo dane naszych przyjaciół. Wszystko bez szyfrowania.

– Widziałeś wojsko. To nie jacyś Metysi, czarnuchy czy brudasy. Nie wejdziesz i nie zabierzesz tego, co chcesz.

– Musimy dotrzeć do rodzin tego generała, który tam dowodzi, i oficerów jego sztabu.

 

1:15PM Waszyngton

– Panie wiceprezydencie, NASA donosi, że Chińczycy zmienili nieznacznie orbitę stacji Tiangong.

– Co to oznacza?

– Że mają w zasięgu Międzynarodową Stację Kosmiczną.

– Czy to jest dla nas groźba?

– Sygnał jest jasny, choć lekko zawoalowany.

– Czy powinniśmy ewakuować naszych chłopców?

– Odradzam. Na stacji jest obecnie siedem osób różnych narodowości. Wcześniejszy powrót odebrany byłby jako pozostawienie sojuszników samych sobie. Może lepiej zrobić wideo konferencję z premierem Rosji, prezydentem Francji i premierem Wielkiej Brytanii?

– I poruszyć temat stacji?

– Tak.

– Dlaczego bez Chin?

– To już zależy od pana.

– Dobrze, zróbmy może wobec tego dwie konferencje.

– Tak jest.

– Co z żołnierzami NAVY SEALs?

– Są w trakcie testów. Jak dotąd wszystkie wyniki w normie.

 

2:00PM NYC

– Panowie, zebraliśmy się, żeby ustalić kilka faktów. – Prezydent Winston spojrzał z ekranu na naukowców i fachowców z różnych dziedzin. – Doktorze Franklin, czy budynki różnią się od czegoś, co mamy w planach?

– Nie, panie wiceprezydencie… chociaż…

– Jestem już prezydentem. Zostałem zaprzysiężony pół godziny temu.

– Gratulacje.

– Dziękuję. Jakie ma pan obawy?

– Rozważamy jedną teorię. Nieznana technologia lub… – Doktor się zawahał. – …lub siła zrobiła coś, czego nie pojmujemy. Można zakładać, że nasze plany też zostały zmienione. Tak samo wspomnienia o wieżach, które nosi każdy z nas.

– Jeżeli dobrze rozumiem, nic nie jest pewne?

– Tak. Siła, która zrobiła coś tak wielkiego, mogła nam zaszkodzić. I nasze środki bezpieczeństwa zapewne są niewystarczające. Pocieszam się, że skoro żyjemy, to cel był chyba inny.

– Czy są tam przedmioty z jedenastego września? – Winston zmienił temat.

– Całe mnóstwo. Nie sprawdziliśmy wszystkich pięter, ale jak dotąd widać wiele rzeczy osobistych czy elementów, które pozwolą ustalić przebieg tamtego dnia.

– Jestem zmuszony zaprotestować. – Głos podniósł mężczyzna obok doktora Franklina.

– A kim pan jest? – Winston spojrzał na niego z ciekawością.

– Przepraszam panie prezydencie. Profesor Chamberlin. Uniwersytet w Pensylwanii. Budynki zawaliły się w dwa tysiące pierwszym, a te stoją. Czy to nie jest tak, że układ wszystkiego w środku jest inny niż w tamtym dniu? I że przybyły do nas nie z jedenastego września? I czy nasze działania nie zaburzają nawet tego?

– Na pewno warto wszystko skatalogować. Szczegółami będą się panowie zajmować przez kolejne miesiące.

– Ale…

– Profesorze, skoro pan tu jest, to chyba zdaje pan sobie sprawę, jak dużo jest ważnych problemów do rozwiązania. Trzeba ustalić zagrożenia, do tego połowa miasta jest sparaliżowana, a dziesiątki tysięcy ludzi jest przerażonych.

– Przepraszam panie prezydencie.

– Jak wygląda stan prawny? – Winston przeszedł do kolejnego punktu, zwracając się do jednego z renomowanych prawników z kancelarii Gardner & Lockhard.

– Wszystko jest własnością państwa, panie prezydencie. Same butelki w „Windows On the world” warte będą miliardy.

– Zakładając, że tam są.

– Zakładając, że tam są i nadają się do picia.

– Kolekcjonerom nie będzie to przeszkadzać.

– Nie wiem panie prezydencie.

– A jeżeli to jakaś super skomplikowana technologia obcych? I wszystkie te rzeczy to koń trojański? – wtrącił jeden z teoretyków.

– Możemy je sprawdzić pod mikroskopem elektronowym – zauważył jeden z jego kolegów.

– To niedorzeczne. Pan wybaczy, ale nasze urządzenia mogą być niedokładne. Może wszechświat ma strukturę nieskończoną, i nasze sprawdzanie nawet do pojedynczego atomu nic da.

– Ale przecież trzeba coś z tym zrobić. Nie możemy zamknąć na zawsze całego miasta.

– A co z odszkodowaniami? – przerwał prawnik z Gartnera. – Niektórzy będą je pewnie chcieli uzyskać czy odzyskać. Za straty w biznesie, za szkody moralne, nawet te za szkodliwą pracę przy rozbiórce.

– No ale się odbyła. – Pracowniczka konkurencyjnej kancelarii Canning nie omieszkała wbić szpilki.

– Dotyczyła konkretnych budynków. Pani wyjrzy przez okno. To mogą być te same budynki.

– Nie można tego potwierdzić. Od prawnej strony sprawa jest jasna. Budynki się zawaliły, robota została wykonana, i nikt nikomu nic nie będzie zwracał. Sprawa się przedawniła.

– Będą się powoływać na nieprzewidziane prawem okoliczności.

– Panie i panowie – przerwał im prezydent. – Mamy tu najbardziej tęgie umysły świata, i mamy największą zagadkę wszech czasów. To nie jest tylko problem prawny. Wszystko po kolei. Doktorze – zwrócił się do szefa fizyków. – Pański zespół dokonuje rekonesansu wraz z kolegami z firm budowlanych, czy tak?

– Tak, panie prezydencie. Na razie zdalnie, i z użyciem robotów. Nie wiemy, kiedy będziemy mogli tam wejść.

– Panie generale? Jak wygląda badanie ochotników z rekonesansu?

– Potrzebujemy czasu, panie prezydencie. – Ruthof był konkretny, jak zresztą zawsze. – Wszystkie materiały z kamer zostały przekazane pracownikom cywilnym.

– A wy. – Tu prezydent zwrócił się do szefa pionu cywilnego, potwornie zmęczonego Benjamina Baxtera z firmy Bronson Technologies. – Kiedy będziecie gotowi z analizami?

– Niektóre będziemy mieć być może wieczorem.

– Poczekajmy więc do wieczora. Interesuje mnie, co dokładnie mamy. I nic więcej. Dziękuję paniom i panom.

 

2:30PM NYC

– Może powinniśmy ściągnąć antenę z dachu i porównać ją z tą z muzeum?

– A nie lepiej przewieźć ludzi na dach? Nie muszą wchodzić do środka.

– Nie lepiej. Czy całość nie zawali się, jak wejdzie tam więcej ludzi?

– Sugerujesz, że wszystko ledwo się trzyma?

– Możliwe. Nie wiemy, jakie są naprężenia całej struktury.

 

4:00PM Waszyngton

Dona Stans uśmiechnęła się słodko do dziennikarzy zgromadzonych w sali Białego Domu, a potem rozpoczęła konferencję:

– No dobrze Dominik. Zaczniemy od ciebie. Widzę, że się wyrywasz.

– Czy są jakieś plany dotyczące wyborów? I czy znaleziono jakieś obce artefakty?

– Ty tak zawsze bez gry wstępnej?

Wszyscy parsknęli śmiechem, szczególnie, że jak plotki głosiły, tych dwoje miało się kiedyś mocno ku sobie, potem jednak ich drogi się rozeszły, a wzajemne docinki obrosły legendą.

– No dobrze, już dobrze. – Kobieta zaczęła ich uciszać dłonią. – Proszę o ciszę. Wybory są teraz na dalszym planie. Widzieliście naszych chłopców, i pewnie macie lepsze nagrania z ich wycieczki niż rząd i wojsko.

Wszyscy znów się zaśmiali, choć trochę ciszej niż poprzednio.

– Obaj są w doskonałym zdrowiu. Nie stało się nic takiego, czego byśmy się nie spodziewali.

– A kiedy wejdą tam inni ludzie?

– Na razie patrzymy, czy naszym chłopcom nie wyrasta trzecia ręka, nie zmienili się w X–Menów i nie chcą zrobić przewrotu. Republikanie by się ucieszyli, za to prezydent pewnie byłby niepocieszony.

Sala znów parsknęła śmiechem, a ona spoważniała.

– Prezydent Winston podejmie dzisiaj decyzję. Jemu też zależy na szybkim przywróceniu miasta do normalnego funkcjonowania.

– Kiedy do znalezisk zostaną dopuszczone inne kraje?

– Nic się nie zmieniło od rana. Wszystko będzie możliwe, gdy sprawdzimy każdy zakamarek. Nic nie wskazuje na niebezpieczeństwo, ale lepiej pięć razy sprawdzić.

 

5:30PM Waszyngton

– Panie prezydencie, FBI donosi, że duże firmy zaczęły zmieniać wyniki wyszukiwania. Ludzie są coraz częściej kierowani do stron, które są przeciwko panu i rządowi.

– Co panowie sugerujecie?

– To przygotowania do zamachu stanu.

– Czy możemy coś udowodnić?

– Ciężko. Standardowa linia obrony będzie taka, że te wyniki są coraz popularniejsze, bo ludzie tego szukają.

– Czy należy odciąć wobec tego internet?

– Raczej rozszerzyć stan wyjątkowy, i wprowadzić wojsko do siedzib gigantów.

– Czy to nie rozszerzy problemu?

– Zawsze jest taka możliwość.

 

6:10PM NYC

– Dobra robota. – Winston jak ostatnio spojrzał na ekipę z ekranu. – Czytałem raport i wygląda na to, że nie ma na razie większego zagrożenia, i że mogą to być amerykańskie wieże. Panie Baxter, czy to prawda?

– Dziękujemy panie prezydencie. – Benjamin Baxter rozejrzał się po wielkiej sali konferencyjnej hotelu Continental, w której urządzono prowizoryczne centrum dowodzenia dla dowódców cywilnych grup pomagających w eksploracji znaleziska. – Na pytanie odpowie profesor Dworsky z MIT.

– Próbki z różnych pięter wskazują na normalną stal, i zwykłe materiały. Nie ma tam nic dziwnego. – Naukowiec spojrzał na wyniki. – Mamy nawet do dziewięćdziesięciu procent zbieżności z testami z dwa tysiące pierwszego.

– Nie ma tylko materii organicznej? – To pytanie, a właściwie bardziej stwierdzenie, zostało skierowane do szefa patologów z Country General, doktora Dubenko.

– Określiłbym to inaczej. Nie widać żadnych ciał, żadnych roślin, nawet zwiędłych, włosów, kanapek, zdechłych szczurów, wody ani gazów w instalacjach. Nawet śladów DNA nie mogliśmy znaleźć, zupełnie jakby przeszedł tam ogromny odkurzacz i wszystko idealnie wyczyścił.

– To chyba nie jest naukowe określenie?

– Widziałem miejsca zbrodni, gdzie przestępcy niszczyli każdy możliwy dowód. Używano tam mocnych chemikaliów. Tutaj wygląda to podobnie. Mamy okopcenia ścian, mamy napisy, sprzęty, wykładziny, biurka, i nic więcej. Wszystko jest dokładnie wyczyszczone i wyprane. Nie możemy stwierdzić, czy na którymś piętrze znajdował się jakiś człowiek, pies czy inna istota żywa.

– Pytanie, co dalej? – Winston zmienił temat. – Nie możemy zamykać w nieskończoność Manhattanu.

– Panie prezydencie, nie możemy też zrobić planowego wyburzenia. – Baxter przez chwilę się zastanowił. – Nie wiemy, jak te budynki się zachowają. Jeśli mam spekulować, to nikt tam ani obok nich nie będzie chciał pracować, a rozbiórka będzie kosztowna i szkodliwa.

– Można wpuścić naukowców do środka?

– Chyba tak. Ale rekomenduję nie więcej niż pięćdziesięciu ludzi. I żeby pracować w dzień.

– Dlaczego?

– Nie wiemy, co tam jeszcze znajdziemy. Lepiej, żeby wszystko się działo przy świetle dziennym. Będziemy mieć lepszy materiał.

– I pewnie mniej zawałów serca – zaśmiał się ktoś obok.

– Możliwe. – Potwierdził poważnie Baxton. – I jest jeszcze jedno, panie prezydencie.

– Tak?

– Chcemy uruchomić po jednej z wind. Potrzebne będą do tego przenośne generatory.

– Wojsko ma takie. A tak w ogóle jak te budynki tam stoją?

– Oryginalne wieże miały trzy poziomy w dół. Tutaj nie zeszliśmy na dół, ale wydaje się, że cała infrastruktura stworzona po jedenastym września zniknęła.

– Nie ma podłączenia wody i prądu?

– Nie wiemy.

– Co z pociągami?

– Ludzie od metra mówią, że głębiej wszystko jest jak należy. Problem mamy tylko przy wyjściach.

– Czyli można zamknąć stację i puścić pociągi?

– Chyba tak.

 

9:00PM Waszyngton

– Panie prezydencie, mamy problem. – Łącznik wojskowy poważnym wzrokiem spojrzał na prezydenta. – Tu jest raport.

– Jeżeli tylko jeden, to jesteśmy szczęściarzami. – Winston z obawą spojrzał na kilkanaście stron tekstu. – Jakieś streszczenie?

– W wieży północnej cały czas nie można się dostać do piętra dziewięćdziesiątego trzeciego. Oryginalnie była tam serwerownia.

– Jak to nie można?

– Zespół Baxtona początkowo myślał, że ma do czynienia z piętrem, które uległo stopieniu i zespoleniu z innymi, ale właśnie zmienił zdanie. Wojskowi wykryli działające urządzenia.

– Jakieś sugestie?

– Mamy wiele teorii. Na stronie trzydziestej jest wstępna lista. To może być wszystko, od aparatury rejestrującej poprzez jakiś generator, który trzyma wieżę w naszym wszechświecie, na źródle energii, które podarowano Amerykanom, skończywszy.

– Czy jest jakieś zagrożenie?

– Żadnego znanego promieniowania.

– A ludzie?

– Wycofani zgodnie z sugestią Baxtona i Ruthofa. Byli jednomyślni. Zaczęto już badać wszystkich, którzy byli w pobliżu.

– Ile ludzi jest w to zamieszanych?

– Trzydzieści osób, wszyscy są w izolacji. Generał Ruthof zrobił wszystko, co trzeba.

– W to akurat nie wątpię.

 

10:45PM NYC

Na Times Square widać było masę ciężarówek wojskowych, a nawet ciężkiego sprzętu. Żołnierze stacjonowali wśród reklam, które wciąż pokazywały nowe wyroby Big Tech, Big Pharma i wielu firm odzieżowych i spożywczych.

Nagle zaczęły wyłączać się wszystkie światła i urządzenia w okolicy, i po chwili jedyne oświetlenie pochodziło od małych przenośnych piecyków i kuchni polowych, które normalnie pracowały całą dobę.

 

10:47PM Biały Dom

– Panie prezydencie! Panie prezydencie! – Winston prawie przysypiał w fotelu w Gabinecie Owalnym, ale obudził go niemal krzyk generała Montgomery, który energicznie wszedł bez pukania w otoczeniu kilku wyższych rangą oficerów. – Zostaliśmy zaatakowani!

– Co się stało?

– Dwie minuty temu nad Nowym Yorkiem przeleciała rakieta hipersoniczna, która wyłączyła impulsem EMP większość urządzeń. Przeszliśmy na DEFCON 3.

– Chińczycy?

– Nie wiemy.

– Kto to ma?

– Chińczycy, Indie, Rosja, i oczywiście my. Rakietę wystrzelono z małej mobilnej platformy na środku Atlantyku, która potem uległa samozniszczeniu. Tak samo pocisk. Przeleciał i uległ eksplozji.

– Jaka jest sytuacja?

– Całe wschodnie wybrzeże ma problemy. Sieć wyłączyła się kaskadowo, jak w dwa tysiące dziewiętnastym.

– Jak szybko można to naprawić?

– Duża część Nowego Yorku ma systemy zapasowe. Ale dzisiaj na pewno nie doprowadzimy wszystkiego do porządku.

– Czyli jesteśmy krajem trzeciego świata?

– Tak jakby. Co pan poleci?

– Jakie jest prawdopodobieństwo, że to Chińczycy?

– Siedemdziesiąt pięć procent. Czekamy na pana decyzję. Trzeba dorwać drani.

– Niech mi da pan więcej.

– Ile? Panie prezydencie, czas nagli.

– Dwadzieścia pięć procent więcej, do cholery jasnej. Chcę, jak pan, dorwać skurwieli, ale nie chcę przejść do historii jako ten, który wykończył cały świat.

 

Dzień drugi

 

1:00AM NYC

– Przyślijcie jednostki na róg trzynastej i piątej. Pożar w sklepie… Zamieszki na dwudziestej drugiej… Karetka, potrzebna karetka… Postrzelony funkcjonariusz… – Zmęczony dyspozytor w centrum dowodzenia kryzysowego spojrzał na przełożonych i rzucił krótko:

– Tak jest od czterech godzin.

– Kapitanie Lesnicki, co pan o tym sądzi? – Burmistrz był bezpośredni.

– Na Manhattan nie wejdą, a reszta dzielnic jest na razie stracona. Robimy, co możemy. Obstawiamy szpitale, stacje benzynowe i dużą część sklepów. Wojsko pomaga jak potrafi, ale nawet to za mało. Potrzebujemy regularnych oddziałów, które mogą przejść do działań ofensywnych.

– Zobaczę, co da się zrobić.

 

1:15AM Waszyngton

– Nie użyjemy wojska! Nie za mojej kadencji! – Winston był bezpośredni. – W poprzednich latach nie było takiej potrzeby, nie ma też teraz.

– Panie prezydencie, to jest inna sytuacja. Wojsko i tak już jest w wielu miejscach. Potrzebujemy tylko zgody na bardziej konkretną operację.

– NIE.

 

2:30AM Waszyngton

– Atak rozpoczął się o 2AM. Internet szwankuje w całym kraju.

– Nie jest to problem z prądem?

– Nie.

– Czy to nie jest dziwne, że zaczęli w nocy? – Winston rozejrzał się po ścianach PEOC.

– Panie prezydencie, wpierw ta rakieta. – Montgomery zaczął się zastanawiać. – Może ktoś chciał zwiększyć chaos? Albo stworzyć pozory, że to nie są powiązane fakty?

– Sugeruje pan, że sprawców jest dwóch?

– Może nawet więcej. W Nowym Yorku mamy grabieże na niespotykaną skalę. Problemy z internetem i systemami elektronicznymi tylko pogłębią nasze kłopoty.

– Mamy odciąć całą sieć?

– Może nie wyłączać, ale tymczasowo odciąć ją od innych krajów.

– Dobrze, muszę zapytać. Czy można to połączyć z Big Tech?

– Nie. Źródła prowadzą do Azji i Europy.

– A może o to chodzi, żebyśmy odcięli internet? Wtedy wszyscy powiedzą, że ukrywamy prawdę o wieżach.

 

7:00AM Waszyngton

– Przeczytam panom coś. Czy wieże WTC stanowią zagrożenie? Jak informują dobrze poinformowane źródła, wieczorem wycofano wszystkich ludzi z obu budynków. Źródła nie podają przyczyny. Półtorej godziny po tym wydarzeniu miała miejsce awaria prądu na całym wschodnim wybrzeżu. Nie wiadomo, czy te dwa zdarzenia są jakoś powiązane, za to przez całą noc w Nowym Yorku płonęły sklepy, magazyny i mieszkania. Straż odnotowała trzy tysiące wezwań. W zamieszkach stracono piętnaście wozów, napadów dokonywano również na policjantów, z których trzech nie żyje. – Zdenerwowany Winston rzucił „The Washington Post” na biurko i spojrzał na ekran, na którym widać było obecnie dwóch najważniejszych ludzi w Nowym Yorku. – Czy ja muszę o wszystkim dowiadywać się z prasy? Mamy przeciek?

– Panie prezydencie. – Ruthof chwilę się zastanowił. – Na mocy ustępu trzeciego paragrafu trzysta pięć możemy aresztować każdego pod zarzutem działania na szkodę kraju.

– Tak, tak, wiem. I akurat tego chciałbym uniknąć. Ukamienowaliby mnie w Senacie. A pan co o tym myśli? – Prezydent spojrzał znacząco na drugiego z rozmówców.

– Patrzą nam na ręce. – Baxton zaczął wyjaśniać. – Nie możemy nikomu zakazać filmowania z odległości kilku kilometrów, są też kamery ochrony.

– Cholerna pierwsza poprawka.

– Tak. I jeszcze mamy problem z rodzinami moich ludzi. Trzeba było zakazać kontaktów.

– A co z prądem?

Tym razem Baxton zawahał się, spojrzał w notatki i dopiero wtedy zaczął referować:

– W mieście nie jest bardzo źle. Dobrze, że część ludności była ewakuowana. Nie mieliśmy wielkich problemów z windami, gorzej za to z wodą w wysokich budynkach i prądem w szpitalach. Trwały operacje, i w dwóch nie uruchomiły się diesle.

– Ofiary śmiertelne?

– Oprócz zmarłych w zamieszkach trzydzieści osób. Typowe zasłabnięcia, kilka utrat panowania nad kierownicą, i tak dalej.

– Jak naprawy?

– General Electric mówi, że poza Nowym Yorkiem wszystko powinno działać już dzisiaj.

– A w mieście?

– Może jutro. Na pewno będzie problem z metrem.

– A co z piętrem w wieży?

– Brak możliwości wejścia, panie prezydencie. Musielibyśmy wiercić od góry, a to może uruchomić jakieś mechanizmy obronne. Potrzebna jest pańska zgoda.

– Nie rozumiem jednego. Samolot rozpadł się na kawałeczki i wtopił w strukturę budynku. Czy naprawdę nie ma tam szczeliny, przez którą można chociaż wprowadzić kamerę?

– Nie możemy jej znaleźć. Możliwe, że to robota tej samej siły, która przysłała te budynki.

– Czy jest jakaś inna możliwość?

– Próbowaliśmy zdjęć rentgenowskich i innych nieinwazyjnych metod. W miejscu tego piętra jest dosłownie czarna dziura, pomijając określone promieniowanie elektromagnetyczne oczywiście.

– Czy to jest szkodliwe?

– Na pewno nie. To bardziej wygląda jak wielki podniesiony palec, który mówi „tu jestem”.

– Rozumiem.

– Proponujemy zrobienie małego odwiertu w stropie w miejscu najbardziej oddalonym od źródła sygnału. Cała operacja będzie wykonana przez zespół dziesięciu ludzi z dostępem Omega.

– Na razie proszę monitorować sytuację. Mam jeszcze tylko jedno pytanie. Czy tego promieniowania nie było tam wcześniej?

– Jest kierunkowe, i zauważyliśmy je dopiero wtedy, gdy zaczęliśmy bardzo dokładnie sprawdzać każde piętro od środka.

 

9:00AM „Boston Times”

„W Texasie miało miejsce wystąpienie lokalnego guru Dawida Colesha, który stwierdził, że to koniec świata. W Oklahomie i Waszyngtonie miały miejsce demonstracje tysięcy ludzi, którzy domagają się, żeby dopuścić ich do budynków. Protestujący twierdzą, że rząd ukrywa obcych i rzeczy po zmarłych w tragedii jedenastego września”.

„Google potwierdził, że YouTube usuwa setki fałszywych filmików, na których widać obcych w wieżach WTC. Na innych neguje się w ogóle obecność budynków, mówiąc o tym, że wojsko przeprowadza wielki eksperyment. Firma jednoznacznie identyfikuje taki materiał na podstawie oceny sztucznej inteligencji”.

„W Internecie pojawiły się też pierwsze oferty sprzedaży drobiazgów z wież. FBI prowadzi w tej sprawie śledztwo”.

 

9:15AM Waszyngton

– Panie prezydencie, przewodniczący senatu domaga się pana wystąpienia przed izbami.

– Dziwię się Mike, że zajęło mu to tyle czasu.

– Moje źródła donoszą, że Republikanie mieli bardzo duży problem z ustaleniem wspólnego zdania. Są już demonstracje, żeby uszanować pamięć ofiar, i pozostawić wieże jako pomnik. Rodziny ofiar domagają się zwrotu przedmiotów osobistych. I są demonstracje, żeby je rozebrać. I są senatorowie, którzy chcą je wyremontować, podłączyć pod infrastrukturę i normalnie używać.

– Cudownie. Mamy coraz większy kryzys, a nie ma nawet dziesiątej. Którą godzinę zaproponował?

– Pierwszą.

– Dobrze.

 

9:30AM Waszyngton

– Jak prezydent odnosi się do tego, że z wież ewakuowano ludzi?

– Ludzie mają różne harmonogramy. – Dona Stans nie mrugnęła nawet okiem.

– A to nie jest tak, że wykryto jakieś zagrożenie?

– Nic mi o tym nie wiadomo.

– A powiedziałabyś nam o tym?

– Oczywiście, jak zawsze. A czy kiedyś wam nie mówiłam? – Jej słowa wywołały znaczące uśmieszki u wszystkich zebranych. – A wracając do tematu. Badamy i katalogujemy kolejne elementy, i badacze są potrzebni w wieżach i poza nimi.

– Dona, chodzą plotki o przesłuchaniu przed senatem i groźbie impeachmentu.

– A co to jest impeachment? Administracja prezydenta nie zna takiego słowa.

Tym razem wrzawa na sali trwała o wiele dłużej.

 

9:45AM Waszyngton

– Panie prezydencie, nowy raport z wieży północnej.

– Co się dzieje?

– W skrócie nic. Promieniowanie elektromagnetyczne nadal rejestrowane jest z obu stron piętra. Wykrywają je jedynie bardzo czułe mierniki. Nic nie zmieniło się przez ostatnie osiem godzin.

– Promieniowanie?

– Brak.

 

10:00AM Dallas

– Do wszystkich radiowozów w kwadracie alfa trzy. Udać się na róg trzynastej i piątej!

Policjanci spojrzeli po sobie, wzruszyli ramionami, włączyli koguta i pojechali na wskazane miejsce. Okazała się nim restauracja, przed którą stały tłumy. Mężczyźni wysiedli, zatrzymali pierwszą parę i zwyczajnie zapytali:

– Co tu się dzieje?

– A co ma się dziać? Właściciel knajpy zwariował, i rozdaje całe żarcie. Jest szampan i najlepsze steki. Wszystko za darmo.

– Zwariował?

– Krzyczy o końcu świata. Nie robi nic złego. Tylko smaży steki.

 

11:00AM Waszyngton

– Panie prezydencie. – Mike był wyraźnie zaniepokojony, i dlatego stał przed Winstonem z trójką doradców od spraw wewnętrznych. – Co najmniej trzydzieści tysięcy ludzi jedzie do Nowego Yorku. Chcą spać w tych budynkach.

– Jeszcze nam ekstremistów brakowało.

– FBI potwierdza, że liczba będzie się powiększać w kolejnych dniach.

– Co doradzacie?

– Rozwiązanie siłowe nie jest wskazane. Chcą wobec pana wszcząć procedurę impeachmentu. Procedury z Memo 618 są już podobno wdrożone.

– Znowu?

– I mamy już pierwsze pozwy w Sądzie Najwyższym.

– Co tym razem?

– Adwokaci kolejnych terrorystów wnoszą o zwolnienie w sytuacji, gdy budynki WTC nie zostały zniszczone.

 

12:00PM CNN

– Czy prezydent Winston jest przeciwko narodowi? Nasza prezenterka Rachel Wellsch jest na Central Station w Nowym Yorku. Rachel, co możesz nam powiedzieć?

– Dziękuję Mark. Ludzie zbierają się tu od samego rana. To jakiś obłęd. Wszyscy chcą zamieszkać w wieżach WTC. Motywy są różne, proszę zresztą zobaczyć. – Kamerzysta zaczął przesuwać kamerę na szerszy plan, na którym widać było tłum w głównej hali dworca, kilkudziesięciu policjantów i transparenty:

„Oddajcie nam naszych bliskich”

„Chcemy być blisko Boga”

 

1:00PM Izba senatu

– Panie i panowie, stoję przed państwem jako prezydent i obrońca amerykańskiego stylu życia, ale również jako człowiek. – Winston zaczął czytać z kartki. – W całym kraju trwają demonstracje związane z wieżami WTC. Ludzie między innymi żądają dostępu do tych budynków. Chcą z nich mieszkać, mając nadzieję na zabranie z Ziemi przez kosmitów. Jak dotąd wojsko i pracownicy naukowi przeprowadzają szeroko zakrojone badania związane z oceną stanu konstrukcji, jak również katalogują wszystkie znalezione rzeczy. Niektórzy z obywateli mówią, że w ten sposób można dopisać różne historie związane z jedenastym września. To tylko częściowa prawda. Obie wieże zapadły się ponad dwadzieścia lat temu, i być może to, co teraz widzimy, nie jest związane z tamtymi wydarzeniami. Dziękuję.

– Panie prezydencie, czy prawdą jest, że wstrzymano prace?

– Tak.

– Jaki jest powód?

– Całe znalezisko wykracza poza możliwości naszej technologii i rozumu. Musimy mieć pewność, że metody badawcze w żaden sposób nie niszczą tego, co się tam znajduje.

– Czy takie zniszczenie miało już miejsce?

– O ile mi wiadomo, to nie.

– Kiedy prace będą wznowione?

– Prawdopodobnie jutro.

– Kiedy możemy tam wpuścić inne narody?

– Gdy tylko będziemy mieli pewność, że wszystko jest bezpieczne.

– Co pan zamierza zrobić w sprawie obywateli, którzy żądają dostępu do wież?

– O ile mi wiadomo, wszelkie odszkodowania związane z budynkami zostały wypłacone do końca. Całość należy do państwa. Jest za wcześnie mówić, czy utworzymy tam muzeum, czy udostępnimy przestrzeń dla firm i chętnych.

– Z dokumentów wynika, że dzienne utrzymanie obu wież kosztowało mniej więcej trzydzieści tysięcy dolarów.

– Konieczne jest wypracowanie strategii, która nie będzie obciążała budżetu.

– Co z wojskiem?

– Na razie chcemy je utrzymać i nie dopuścić chociażby do sytuacji jak w Nowym Yorku w nocy.

– Co z prądem?

– Możliwe, że dzisiaj będzie już w głównych miastach, włączając w to Nowy York.

 

3:00PM Waszyngton

– Panie prezydencie, nowy raport z wieży północnej. Nic się nie zmieniło przez ostatnie osiem godzin.

– Udzielam zgody na wykonanie odwiertu.

– Jest też problem z demonstrantami. Rozlokowali się sześć przecznic od WTC.

– Jak to rozlokowali?

– Zajęli ulice, a policja boi się interweniować w obawie o konsekwencje.

– Chcą zrzucić wszystko na rząd?

– Mniej więcej.

 

3:30PM NBC

– Dzień dobry państwu, Stan Walls. Z wiarygodnych źródeł otrzymaliśmy nagranie z wież WTC, które za chwilę pokażemy jako pierwsi na świecie.

Stacja wyemitowała pięć minut nagrania, po których pokazano studio, reportera i czerwony pasek „Breaking news”.

– Na nagraniu widać restaurację „Windows on the World”. Okopcone ściany, poprzewracane stoliki, i napisy na ścianach świadczą o dramatyzmie jedenastego września. Cały temat wież budzi zresztą więcej emocji. Przenosimy się do Nowego Yorku, gdzie w tej chwili protestują ludzie. Z nami Mike Stans.

– Dzień dobry państwu. Nie widać większej aktywności wokół wież. Stoimy w środku tłumu, który domaga się możliwości odwiedzenia obu budynków. Stan, najlepiej zobacz sam.

Kamerzysta zmienił plan na szerszy, dzięki czemu lepiej widać było demonstrację.

– Oni coś ukrywają! Ja to wiem! Nie można wierzyć rządowi! – Brodaty mężczyzna na pierwszym planie wydawał się najgłośniejszy.

– Mają tam jakąś broń! I chcą zniszczyć świat! Na pewno wysadzą cały Nowy York! – wtórowała mu kobieta w średnim wieku.

– Przez dwadzieścia lat przykrywali wieże, a teraz coś im nie wyszło! – mówili kolejni ludzie. – Nie wierzcie, że zawaliły się w dwa tysiące pierwszym!

– Jak widzą państwo, opinie są różne. Ludzie nastrojeni są dosyć pokojowo, ale to może zmienić się w każdym momencie. – Mike Stan zrobił podsumowanie. Oddaję głos do studia.

 

4:00PM Waszyngton

– Uprzedzę wasze pytania. Nie wiem, co i dlaczego wyemitowała NBC. Mamy prawo do wolności wypowiedzi, i stacja może mieć swoje zdanie.

– Czy to jest deepfake?

– Tego nie powiedziałam. – Rzeczniczka zmrużyła chytrze oczy.

– Ale Dona. Czy nagrania nie powinny być upublicznione?

– To nie jest takie proste Dominik. Wieże WTC zawaliły się jedenastego września, a te dwa budynki, chociaż wyglądają tak samo, teoretycznie są innymi budynkami.

– Teoretycznie?

– Fizycy z Princeton na pewno mają wiele teorii, na razie jednak rozpatrujmy fakty. Skoro to są inne budynki, to i wszystko w środku może być inne. Na razie analizujemy każdy centymetr powierzchni, i przygotowujemy szczegółowe opracowanie na temat czego, co niekoniecznie wydarzyło się jedenastego września.

– Czyli to nie są amerykańskie wieże?

– Tego nie powiedziałam. Nie chcemy dawać ludziom niesprawdzonych informacji, że ich bliscy spędzili ostatnie chwile w określony sposób. Wszystkie materiały z wież muszą być opracowane przez fachowców.

– Ale czy to nie jest zakłamywanie rzeczywistości?

– A czy nie jest nią mówienie, że Hillary była kryształową polityk? Sto pięćdziesiąt pięć razy, jak pamiętam.

Wszyscy parsknęli śmiechem.

 

4:15PM NYC

– Mamy przejście. Jest uszczelnienie. – Żołnierze korpusu inżynieryjnego nie wiedzieli, co zastaną w środku, i dlaczego cała operacja wykonana została z użyciem sprzętu, który izolował każdą molekułę. – Sprawdzanie atmosfery w toku.

Generał Ruthof osobiście nadzorował całą operację, jednakże nie wtrącał się zbytnio w przebieg, gdyż wiedział, że jego ludzie byli trenowani do znacznie trudniejszych odwiertów w kosmosie i po prostu lepiej wiedzą, co robią. Mężczyzna połączył się z Białym Domem, a jego ekran podzielił się na dwie części – jedną, na której widać było Winstona, i drugą, na której widać było obraz z pomieszczenia w wieży nad piętrem serwerowni.

– Panie prezydencie. Moi ludzie się przewiercili. Czekamy na wyniki pierwszych analiz.

– Dziękuję, panie generale.

– Panie generale, mamy analizę chemiczną. – Raport składał szef tej części operacji, pułkownik Donarthy, który nie wiedział o obecności prezydenta. – W miarę normalny skład. Dwa procent więcej tlenu, mniej metali ciężkich.

– Co to oznacza?

– Mam spekulować?

– Tak.

– Powietrze sprzed rewolucji przemysłowej, ze świata, w którym nie spala się węgla, ropy ani nie przeprowadza się wybuchów w atmosferze.

– Patogeny?

– Analiza biologiczna w toku.

– Obraz?

– Właśnie podłączamy kamerę. To potrwa kilka minut.

Po pewnym czasie pojawił się obraz. Generał i prezydent zobaczyli wnętrze typowej serwerowni, oglądanej z góry, z jednym jednakże wyjątkiem… na środku sali dało się zauważyć kapsułę wielkości człowieka, na której wielkimi literami napisano „Caution”.

Zapadła cisza.

 

5:30PM Waszyngton

– O sprawie wie dziesięciu ludzi. – Ruthof zaczął przedstawiać swój plan prezydentowi. – Wszyscy mają pozostać na piętrze. Przewieziemy ich do bazy wraz z obiektem. Z analiz wynika, że kapsuła jest jedynym działającym urządzeniem.

– Trzydziestu jeden cywili, łącznik w Waszyngtonie, teraz dodatkowych dziesięciu żołnierzy. Dużo możliwości przecieku.

– Robimy, co możemy.

– Jak można ją wywieźć?

– Trzeba wyciąć dziurę w suficie i przepchnąć ją w stronę ściany zewnętrznej, a potem zabrać śmigłowcem. Jest jednak problem mediów. Dlatego mamy plan, że do wieży dostarczymy sprzęt, a w drodze powrotnej zabierzemy kapsułę.

– Dobrze. Proszę rozpocząć operację „Arka”.

– Rozkaz, panie prezydencie.

– Kiedy możecie zacząć?

– Rano.

– Doskonale.

 

6:25PM Waszyngton

– Po pana przemówieniu w Senacie ilość nieprzychylnych opinii wzrosła w tempie wykładniczym.

– Działania Big Tech czy innych krajów?

– Trudno powiedzieć.

 

9:00PM NBC

– Mamy niepotwierdzone doniesienia z Nowego Yorku, że stracono kontrolę nad większością pojazdów autonomicznych w okolicy. Stan, co tam się stało?

– Wszystkie samochody i ciężarówki nagle przestały słuchać swoich kierowców. W części przypadków udało się skorzystać z przycisków awaryjnych, w kilku jednak sytuacjach doszło do wypadków.

– Czy można mówić o buncie maszyn?

– Raczej o ataku hakerskim. Według niektórych ekspertów ma on miejsce od co najmniej dwudziestu czterech godzin.

– Czy jest się czego obawiać?

– Wdrożone są specjalne procedury bezpieczeństwa, i jak dotąd rząd nie informował o żadnym większym zagrożeniu.

 

Dzień trzeci

 

5:30AM NYC

– Coś się dzieje! Coś się dzieje w wieży północnej! Do budynku podleciał wojskowy helikopter transportowy!

– Marie, czy widzisz coś więcej?

– Mike, trudno stąd powiedzieć. Helikopter zawisł, i najwyraźniej trwa transport jakichś elementów.

 

7:00AM Waszyngton

– Panie prezydencie! Proszę włączyć NBC.

– Co znowu?

Na ekranie widać było człowieka, który spadał głową w dół. Winston patrzył z przerażeniem i fascynacją na widowisko śmierci, mając oczywiste skojarzenia ze słynnym zdjęciem, które uczyniło tragedię zarazem tak ludzką, jak i nieludzko wymuszającą pewne zachowania.

– Panie prezydencie, dzwoni generał. – Sekretarz podał telefon.

– Tak. Tak. Jeden z członków zespołu? Czy to był jakiś patogen? Nieszczęśliwy wypadek? Skoczył po załadunku kapsuły? Jak to się zgubił?

 

8:00AM Gabinet Owalny

– Panie prezydencie, dzwoni prezydent Chin. – Sam szef telefonistów Białego Domu spojrzał na głowę państwa z ekranu.

– Dziękuję.

– Panie prezydencie – zaczął po chwili Chińczyk. – Dziękuję za pański czas.

– Panie prezydencie. – Winston delikatnie ukłonił się. – Zawsze szanowałem pana doświadczenie, i cieszyłem się z naszych owocnych dyskusji.

– Nie będę używał dyplomacji. Z dobrze poinformowanych źródeł wiem, że znaleziono kapsułę z człowiekiem. Żądamy dostępu.

– Panie prezydencie, nie wiem, o czym pan mówi.

– Nie we wszystkim się zgadzamy, powtórzę jednak, że Chiny żądają dostępu do artefaktu i budynków.

 

8:45AM NYC

– Stać, bo strzelam!

Tłum rozlokowany na trzydziestej stanął, ale znów naparł na funkcjonariuszy, gdy z boku dały się słyszeć wybuchy. Ludzie wpadli w panikę, zaczęli krzyczeć i pchać się coraz bardziej. Padły pierwsze strzały, początkowo w powietrze.

– Do przodu!

Policjanci ruszyli całym oddziałem, a protestujący zaczęli się cofać za pospiesznie sformowaną blokadę, zostawiając na ulicy trzy trupy.

Całe wydarzenie nagrywały dziesiątki dronów, które zleciały się jak pszczoły do miodu. Wiadomość o ofiarach śmiertelnych stała się newsem dnia.

 

10:00AM Waszyngton

– Panie i panowie, prezydent Stanów Zjednoczonych!

Podobnie jak dwa dni wcześniej ludzie wstali, a potem usiedli.

– Będę mówił krótko. Winni podżegania do zamieszek mają krew na rękach, i nie spocznę, dopóki nie zostaną ukarani. To ohydne doprowadzać do śmierci ludzi na ulicach po tym, jak życie odebrał sobie znany i ceniony naukowiec. Nie znamy powodów i motywów jego działania, ale nic nie wskazuje na obecność osób trzecich.

– Panie prezydencie! Panie prezydencie! Co to była za operacja rano?

– Wojsko dostarczyło elementy, dzięki którym usztywnimy konstrukcję budynku.

– Czy wywieziono coś stamtąd?

– Szczegóły prac zostaną przedstawione w stosownym czasie.

 

11:15AM Waszyngton

– Panie prezydencie! Panie prezydencie! Ewakuacja! – Agenci ochrony wbiegli do jednego z pokojów roboczych.

– Co się stało?

– Przy naszych wodach pojawiły się trzy okręty klasy Jong Ching. Chińczycy właśnie pokazują ich prezydenta, który mówi, że nie ma wyboru. Uruchamiamy ewakuację do Air Force One.

Winston z ochroną w kilka minut znalazł się przed budynkiem, i wsiadł do helikoptera. W środku czekał już na niego generał Montgomery, który zaczął zdawać relację:

– Bandyta jeden jest w pobliżu Waszyngtonu, dwójka podpłynęła pod Nowy York, a trójka czeka na wschodnim wybrzeżu.

– Jakie mamy opcje?

– Wystrzelą, zanim ich zniszczymy. Doradzam czekanie. Wdrożyliśmy procedury na wypadek uderzenia ostatecznego.

– Możemy zniszczyć ich pociski?

– Tak, ale to nie znaczy, że te trzy okręty to ich jedyne siły w tej okolicy.

– Nie można było ich wcześniej wykryć?

– Jong Ching to odpowiedniki naszych Posejdonów, normalnie właściwie niewykrywalne. To znaczy my udajemy, że je widzimy, ale tak naprawdę nie sposób sobie z nimi poradzić.

– Czyli to wszystko na pokaz? Pokazali się, bo chcieli? Co z ich wojskiem?

– W pełnej gotowości. A ambasada chińska niszczy dokumenty.

– Przygotowują się na poważnie. – Winston nie miał wątpliwości.

– Właśnie.

– Co on chce?

– Daje nam ultimatum. W przeciągu godziny mamy wpuścić do budynków naukowców z Chin i kilku innych krajów, albo je zniszczy.

– Co z moją rodziną?

– Chwileczkę. – Montgomery zaczął stukać w ekran tabletu. – Pierwsza dama z pana córką są już w helikopterze.

– Doskonale.

 

11:27AM Łódź podwodna na Atlantyku

– Panie kapitanie! Wiadomość alarmowa! – Dwóch wyższych oficerów wkroczyło na mostek i stanęło przed dowódcą okrętu.

– Na głośnik.

– Jest głośnik. Panie kapitanie, EFR odebrało wiadomość. – Rozległo się na całym okręcie. – Mamy znaleźć chińską Jong Ching, i pokazać im, że są na celowniku. Proszę o zgodę na potwierdzenie autentyczności.

– Udzielam zgody.

Mężczyźni podeszli do dwóch sejfów, z których wyjęli odpowiednie klucze jednorazowe, które następnie zaczęli łamać i głośno odczytywać:

– Bravo! Echo! Echo! Charlie! Alfa! Tango! Alfa!

– Bravo! Echo! Echo! Charlie! Alfa! Tango! Alfa! Wiadomość jest autentyczna.

– Potwierdzam. Wiadomość jest autentyczna. – Dodał zastępca, który obserwował całą procedurę.

– Potwierdzam. Wiadomość jest autentyczna. – Kapitan zamyślił się na chwilę. – Załogo łodzi podwodnej Texas. Jednostka o możliwych wrogich zamiarach zagraża bezpośrednio krajowi. Naszym zadaniem jest pokazanie, że nie cofniemy się przed nimi. To będzie gra nerwów, i Chińczycy mogą otworzyć ogień. Wiem, że damy z siebie wszystko.

 

11:45AM Air Force One

– Panie generale, udzielam zgody na oznaczenie celów Alfa Alfa Pięć, Alfa Bravo Sześć i Alfa Gamma Dwanaście. Proszę wysłać informację do prezydenta Chin. I niech Bóg ma nas w swojej opiece. Co z moją rodziną?

– Są na pokładzie Air Force Two.

– Doskonale. Gdzie oświadczenie?

– Za pięć minut.

 

12:00PM Air Force One

– Panie i panowie, dzisiaj miała miejsce prowokacja ze strony Chin. – Winston miał zatroskaną poważną minę, gdy przemawiał. – Stany Zjednoczone nie otworzą ognia jako pierwsze. Nie chcemy eskalacji, ale będziemy z całą stanowczością bronić swoich granic. Ogłaszamy DEFCON 2. Poinformowaliśmy prezydenta Chin o wybraniu określonych celów, które zostaną zbombardowane wyłącznie wtedy, gdy ucierpi nasza ludność. Termin ultimatum upływa za piętnaście minut. Deklarujemy chęć wpuszczenia naukowców z innych krajów po upewnieniu się, że całość każdego piętra jest właściwie skatalogowana. Do tego czasu udostępniamy oczywiście wszystkie materiały. Dziękuję państwu.

Wyłączono kamery, a dziennikarze w sali konferencyjnej samolotu jeden po drugim potwierdzali, że przekaz trafił do ich sieci. W sytuacji, która miała miejsce, miał on być nadawany w pętli zarówno w telewizji naziemnej, jak i kablówkach, i internecie. Kraj znalazł się w sytuacji znacznie gorszej niż jedenastego września. Uruchomiono procedury znacznie bardziej rygorystyczne niż w czasie kryzysu kubańskiego, i USA weszły na ścieżkę wojny totalnej.

Prezydent udał się do centrum decyzyjnego na górnym pokładzie, skąd miał kierować działaniami najpotężniejszego kraju na Ziemi. Wszyscy cywile pozostali w oddzielonej części samolotu, gdzie pilnowało ich dziesięciu szeryfów z bronią automatyczną, i system autonomiczny.

 

12:05PM Air Force One

– Panie prezydencie, tłum znów ruszył w stronę WTC. Mamy potwierdzenia o wielu Chińczykach z China Town. I informacje o co najmniej dwóch setkach spadochronów nad Nowym Yorkiem.

– Jak?

– Wystrzelono dziesiątki wabików w stronę Patriotów, a potem kapsuły z transportowców hipersonicznych. Czekamy na rozkazy.

– Łączcie z generałem.

– Rozkaz.

 

12:07PM NYC

– Panie generale, czy sytuacja jest opanowana? – Pytanie było właściwie formalne, bo chociaż Ruthof siedział w czołgu, to nawet w środku słychać było odgłosy strzałów.

– Panie prezydencie, walczymy na dwóch frontach, z wojskiem i cywilami. Jednej rzeczy tylko nie rozumiem.

– Słucham.

– Rzucili niewielu żołnierzy, wiedząc, że są tu tysiące. To misja samobójcza. Mogli wykorzystać drony albo coś podobnego. Muszą mieć jakiegoś asa w rękawie albo chcą odwrócić naszą uwagę.

– Zabici?

– Pojedyncze osoby. Ale moi chłopcy meldują, że tamci mają kapsułki z cyjankiem. Niełatwo będzie wziąć jeńców.

– Jeśli można, pojmać ich żywcem. Zabijać bez litości w razie zagrożenia ludności.

 

12:15PM Air Force One

– Jak wygląda sprawa kapsuły?

– Jest w bazie w Cheyenne. I…

– I?

– Udało się pobrać próbkę DNA. Mamy bardzo dużą zgodność z bazą. Policjant Thomas Lebarski.

– Że co? – Winston podskoczył jak na szpilkach.

– Policjant z Nowego Yorku. Wygląda inaczej niż na zdjęciu, ale DNA nie kłamie.

– O. J. Simpson miałby inne zdanie – mruknął prezydent.

– Nie rozumiem.

– Nic takiego. Ten Lebarski. W służbie czynnej?

– Tak jest.

Nagle w samolocie dało się słyszeć odgłosy strzelaniny. Nerwowość żołnierzy przy wejściu wzrosła, a Winston kontynuował po dłuższej chwili wahania:

– Gdzie teraz jest?

– Według centrali w północnej części Manhattanu.

– Znaleźć go i odstawić do najbliższej bazy.

– Tak jest.

 

12:17PM Air Force One

– Panie prezydencie, na dole pozostało trzech żywych reportów. Reszta zabita, zginął też jeden z szeryfów. Czas na decyzję. Wróg nas zaatakował, od wewnątrz i zewnątrz.

– Zatopić bandytów.

– Rozkaz.

– Aresztować wszystkich dyplomatów chińskich, którzy jeszcze zostali w USA.

– Może być za późno.

– Jeśli są w drodze, zawrócić.

– Rozkaz.

– Rakiety?

– To ostateczność. Prezydent wie, że ich nie użyję, gdy nie będę musiał. Czy można obudzić tego Lebarskiego?

– Nie wiem, czy powinniśmy.

– Tak czy nie?

– Tak.

– Wykonać.

 

12:22PM Air Force One

– Panie prezydencie. – Montgomery nie ukrywał zdenerwowania. – Alarm radiologiczny na górnym Manhattanie.

– Jezu, ile megaton?

– Raczej brudna bomba. Kapiszon. Jest coś jeszcze.

– Co?

– Drony nad Cheyenne. Z napędem jądrowym.

– Sto tysięcy.

– Nie rozumiem, panie prezydencie.

– Sto tysięcy istnień ludzkich. Proszę wybrać jeden z celów drugorzędnych, najlepiej do stu tysięcy. DEFCON 1. Proszę podać futbolówkę. Udzielę autoryzacji.

– Rozumiem.

 

12:27PM Baza Groundville

– Alfa Bravo Tango Xray Xray Trzy. – Operator na stanowisku alfa w ciasnym klaustrofobicznym bunkrze pięćdziesiąt metrów pod ziemią złamał plastikowe połówki kodu jednorazowego starego typu, zwanego potocznie herbatnikiem, wyjął kartkę i odczytał litery, porównując je z napisem na ekranie.

– Alfo Bravo Tango Xray Xray Trzy. – Jego kolega na stanowisku beta zrobił to samo i przez to potwierdził ważność rozkazu.

– Trzy. Dwa. Jeden. Przekręcić klucz startowy.

– Jest. Przekręcić klucz startowy.

– Start. – Pierwszy z mężczyzn nacisnął guzik.

– Start. – To samo zrobił drugi.

 

12:28PM Air Force One

– Panie prezydencie, rakiety z dziesięciu baz w drodze. Teraz pozostaje tylko czekać.

– Niech Bóg ma nas w swojej opiece. – Winston patrzył na ekran na ścianie, na którym widać lot pocisków, i po chwili zapytał słabym głosem. – Jakaś odpowiedź Chińczyków?

– Nie, ale… ale… Rosjanie wystrzelili sto dwadzieścia rakiet w kierunku Chin.

– Jezu.

– I jest trzydzieści ze strony Indii.

– Co myśmy zrobili. – Winston schował głowę w dłonie i niemal zapłakał.

– Nie ma już stacji kosmicznej. Trzydzieści procent satelitów zniszczonych. Trzy łodzie odpaliły kolejne atomówki. – Montgomery meldował z rezygnacją. – Masowe komunikaty o atakach dronów. Zestrzeliliśmy dwa 777. Kierowały się na Waszyngton.

– Nie mogę. – Winston zbladł i wybiegł z centrum dowodzenia do łazienki, skąd po chwili dało się słyszeć odgłosy ostrego wymiotowania.

 

1:30PM Cheyenne

Mężczyzna z kapsuły niespodziewanie otworzył oczy, popatrzył przez chwilę na medyków wokół i na kalendarz na ścianie, a potem stracił przytomność.

Pomieszczenie cały czas drgało, ale lekarze nie mieli w sobie ani cienia strachu. Ich rolą było doprowadzenie do tego, żeby ten dziwny pacjent doszedł do siebie.

 

1:45PM Air Force One

– Jak sytuacja? – Prezydent, wciąż blady jak ściana, wrócił, słaniając się na nogach, do centrum dowodzenia.

– Dwa małe wybuchy jądrowe na Manhattanie i piętnaście nad Cheyenne.

– Straty?

– W kompleksie żadnych.

– Azja?

– Żadnej aktywności. Satelity pokazują pożary z Pekinie i większości miast w Chinach i Rosji. Ocalały cele trzeciorzędne.

– Promieniowanie?

– Dotrze do nas za trzydzieści pięć godzin.

– Ile tam mogło zginąć?

– Jakieś dwa i pół miliarda. A u nas zginie pięćset tysięcy od razu i trzy miliony w przeciągu roku. Będzie problem z plonami i wodą.

– Wojsko już przygotowuje schrony?

– Wszystkie służby pracują pełną parą.

– Air Force Two?

– Wybuchł. Przykro mi.

– Idę do siebie. – Winston zbladł. – Muszę mieć kilka minut dla siebie. Meldujcie, gdyby coś się zmieniło.

– Rozkaz.

 

2:30PM Air Force One

Puk. Puk. Puk. – Generał nie czekał na wezwanie, tylko ostrożnie otworzył drzwi prywatnego gabinetu, gdzie zobaczył prezydenta, który siedział na bujanym fotelu ze szklanką burbona.

– Panie prezydencie, informacja z Chin z prośbą o zawieszenie broni. Ich prezydent został zastrzelony, i władzę przejęli wojskowi. – Montgomery miał zafrasowaną minę. – Proszą o pomoc.

– Nic dziwnego – Zamyślony Winston odpowiedział po dłuższej chwili. – Pół Azji nie będzie się nadawać do życia. Proszę wejść i zamknąć drzwi. Co z Rosją?

– Moskwa i kilka miast zniszczonych. Cisza.

– Europa?

– Tam nie było co niszczyć.

– Co nas czeka?

– Pierwsze prognozy były niedoszacowane. Za rok na Ziemi nie będzie trzech czwartych ludności.

– Jak wygląda ewakuacja rządu?

– Bunkry obsadzone.

– Ludność cywilna?

– Było kilkaset prób wtargnięcia na tereny baz rakietowych. W Ohio porwano awionetkę i rozbito ją o jeden z silosów.

– Broń wyłączona?

– Rakiety są czasowo zdezaktywowane. Mieliśmy już trzydzieści samobójstw. Według psychologów to tylko początek.

– Co z tym Lebarskim?

– Nie znaleźliśmy, a mężczyzna z kapsuły obudził się tylko na chwilę. Był zszokowany datą. Powiedział jedną rzecz, i potwierdził, że w wieżach można uciec z tego świata.

– Jezu, ile osób o tym wie?

– Pięć. Pan, ja, i trzech naukowców. Są odcięci od pozostałej części bazy.

– A ludzie od transportu i operacji „Arka”? Ilu ich jest?

– Chwileczkę. – Montgomery spojrzał w notatki. – Siedmiu wojskowych, trzydziestu jeden cywili i trzech naukowców. Zamknięci w tym samym kompleksie. Musi pan podjąć decyzję, co dalej.

– Co z Nowym Yorkiem?

– Pozostało mniej więcej trzy tysiące żołnierzy.

– Jakie skażenie?

– Lekkie.

– Czy nie lepiej udać się do bunkra?

– Potem transport może być trudniejszy.

– Czy przewiduje pan…

– …panie prezydencie, to pewne. Prędzej czy później ulegnie zerwaniu cały łańcuch dowodzenia. Bez jedzenia będzie coraz gorzej. Brat wystąpi przeciw bratu.

– Jak reporterzy – mruknął prezydent.

– Właśnie. I jeszcze te cholerne wieże. Przez nie całe to nieszczęście, i teraz inne kraje nie będą miały skrupułów, żeby nas atakować.

– Myśli pan, że to nie koniec?

– Jestem zdziwiony, że nie doszło do całkowitego Armageddonu.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania