Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
...
(Brudne Noir) — Gdy przyjdzie po nas świat — "Baletowe preludium"
Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
(Brudne Noir) — Gdy przyjdzie po nas świat — "Baletowe preludium"
Komentarze (97)
No proszę. Dzięki piękne za wizytex.
Ja będę miała może też swoją własną, ale to za parę dni ;)
Jak zwykle zajebiste. Jak zwykle nie zrozumiałem do końca i musiałem się cofnąć. Ale to właśnie jest zajebiste. Nie wiem dlaczego. Po prostu chyba żałuje że tak szybko się to kończy :)
Ocena pozytywna. Promocja uzyskana.
Wpadnę później!
Ale masz piękne zdania:
''Gdyby za rozbebeszonym tapczanem kucał w tym momencie paparazzi, mógłby uwiecznić dwa marginesy na jednej kartce papieru.
Chyba to zdanie najbardziej, jeszcze o wiośnie.
Pozdrawiam.
Dziękuję.
Pozdrawiam Betti.
Zaraz wstane, zrobie kawe i pomysle jak sie dobrac do duzego ekranu, bo wygodniej na nim czytac.
"to te, w którym aktualnie jesteś." - niestety to to. Jakkolwiek glupio to brzmi :). Te miejsca. To miejsce, przy liczbie pojedynczej wciaz "to". Moze; najlepszym miejscem jest to, w ktorym aktualnie jestes?
"Wystarczyło tylko przyfilować, aż ktoś będzie wychodził i z talii przebiegłości wyłożyć asa uśmiechu. " - piekne
"Spod kaptura wypływały dwa warkocze, co w połączeniu z zawiścią w szafirowych oczach, przywodziło na myśl złą siostrę Pippi Langstrumpf." - wspanialy opis
Juz od tego miejsca jestem po szyje w noirowym klimacie. Wszystko znika
"Nie skwitował, skupiając uwagę na tym, że jego świeżo co poznana koleżanka, niemal każdą myśl wypowiada z absurdalną złością. Kiedy tylko otwierała usta z jej pełnych przenikliwości oczu płynęła niezdrowa furia. Furia irytująca, przypominająca obszczekujące przechodniów kłębki wełny, czy rozkapryszenie Joffreya z Gry o Tron.
Tylko że on miał w sobie tego więcej. I kiedy w końcu z głębin kieszeni palta wyjął zmarznięte dłonie, unosząc lekko jej brodę, na dziewczynę spłynęła cała inkwizycyjna furia Deus Vult.
I ona zrozumiała, że to on. I on już wiedział, że to na pewno ona.
Pierwszy raz zabili osiem dni później." - to musze cale. Na mnie wszystkie noirowe pary i prowadzenie ich, dzialaja bardzo mocno. A tu juz jest caly urok skondensowany w tak niewielkiej przestrzeni tekstu, w niewielkich wymiarach piwnicy, i to wszystko polane zimnem. Piekne. Serduszko niezdrowo drzy.
"Rzeczywistość dawała im znaki, lecz potrafili dostrzec jedynie samych siebie." - to tez udane.
"Oczy nabiegły łzami, ale ze słowa hardość nie spadły nawet kreski znad ostatnich liter. W końcu ją puścił, by mogła doprecyzować." - to tez bardzo bycze.
Dla mnie zdecydowanie wyzyny. Narazie przezycie i docenienie tekstu od strony czucia nastąpilo. Jakies interpretacje i tlumaczenia nastapia moze w porze wieczornej. A moze jutro.
Cieszę się, że tekst jakoś tam się wpasował. Nie do końca byłem przekonany, co do niektórych tu użytych środków.
Czemu jakos ten akurat noir jakos silnie bliski i nawet chwile po czytaniu zostaly w pamieci momenty, utrwalone, powracajace.
Bo, moze jest w nich obled ale ja sie z nimi podskornie zgadzam, bo tu i zaras swiata az kusi, by ten swiat rozpierdolic na czesci, a wobec tego czym jest wszystko mozna tylko pragnac niszczyc.
Wiesz. Ja wiem. Ich laczy tylko pragnienie zniszczenia.
Wciąż za mną chodzi to zimno i to:
"Tylko że on miał w sobie tego więcej. I kiedy w końcu z głębin kieszeni palta wyjął zmarznięte dłonie, unosząc lekko jej brodę, na dziewczynę spłynęła cała inkwizycyjna furia Deus Vult.
I ona zrozumiała, że to on. I on już wiedział, że to na pewno ona.
Pierwszy raz zabili osiem dni później."
Nie wiem.
Klimat wszedł mi pod skórę.
Dziękuję pięknie.
"Naiwność serc ostatnim szczeblem w naiwności świata. Wtedy, kiedy myślicie, że każde piękno jest waszym udziałem." i tu też super uchwycone.
Przeczytałam sobie na spokojnie, bo do tych Twoich tekstów w pośpiechu nie wolno:) Jak wiadomo poziom wysoki, uchwycenie beznadziejności pierwsza klasa no i tytuł! Tekst niedopowiedziany więc można po swojemu rozmyślać, a jak wiesz niedopowiedzenia lubię:)
Ale, ale jakoś mi się nie podobają wulgaryzmy w narracji, w dialogach tak, ale np,"jebli" jakoś mnie razi, to oczywiście kwestia gustu, nie zarzut.
I jeszcze ten pierwszy opis od słów "Uroda nie była u niej oczywista" do "upierdolony róż" - tak po mojemu to jest rewelacyjny i dosadny opis, mam to przed oczami, ale równocześnie wydaje mi się prześmiewczy i mam wątpliwości czy pasuje do reszty tekstu. To oczywiście tylko moje widzimisię.
Żałuję, że tylko 5 gwiazdek mogę zostawić i muszę sobie w wolnej chwili inne Noir nadrobić, bo nie czytałam wszystkich.
Pozdrawiam serdecznie o poranku!
Na pewno się przyjrzę jeszcze pod kątem Twoich wątpliwości, ale nie wiem czy dokonam większych zmian.
W tekstach tego typu umiejscawiam narrację bliżej i czasem używam słów, które narracji nie przystoją.
Pomyślę. Może mnie coś natchnie.
Dzięki śliczne, Justyska.
Tekst sam w sobie bardzo dobry, jak to zwykle u Ciebie pod tym szyldem. Co prawda, nie jest to moje ulubione "Noir", ale językowo, stylistycznie świetne. Miejscami bardzo poetyckie, miejscami mocno dosłownie i właśnie tak "brudno" i to wspaniale się ze sobą przeplata.
"Świat się kończy — warknęła spod okna, dolewając im obojgu wódki. — Popatrz sam. Nawet poławiacze szczęścia niosą puste sieci." - to mnie mocno urzekło, te sieci. Taka beznadziejność.
"Naiwność serc ostatnim szczeblem w naiwności świata. Wtedy, kiedy myślicie, że każde piękno jest waszym udziałem." - to też w tych klimatach, jakiś smutek miesza się tu z czymś przygasająco radosnym. Nie wiem, ale podoba mi się.
"Lina nie istnieje bez przepaści pod nią." - potrafisz zestawić takie niby normalne słowa, zdania, które są na pozór proste, ale jak głębiej sięgnąć można się doszukać wiele.
Mogłabym tak łowić i łowić. Piękne to wszystko. Takie Twoje. Pozdrawiam.
"Lina nie istnieje bez przepaści pod nią." - dlatego cieszę się, że również to wymieniłaś. Balety są, hmm... spójne w pewien sposób. Wszystkie trzy, choć ten jest taką namiastką. Kropki da się połączyć, ale moze lepiej tego nie robić.
To jak z potworem w szafie. Póki tylko sądzisz, że tam jest, trzymasz go w pudełku Schrodingera. A pięćdziesiąt procent na obecność potwora, to zbyt dużo, by otworzyć szafę.
Dzięki, Jolka.
Wstawiłaś tekst, ustawiłaś buzię na avatar.
Zdrowiejesz.
Fajnie było tu "wrócić" dla takich tekstów :)
jolko_ka - kliknij - otwórz - zjedź na dół. Uffff, dobra, jest.
I tyle. Git.
Ale obiecuję sklecic sensowny komentarz dzis wieczorem.
„zapytał zjawy, czując, że wędrówka oplata mu kark” – wędrówka oplatająca kark jest cudna
„Uroda nie była u niej oczywista. Taka kopalnia w Indiach. Diamenty są, oczywiście, ale głęboko pod ziemią. Pod zwałami tłuszczu w tym przypadku. Taki powiększony zestaw samej siebie” – hahaha, boskie. Dalszy opis Pani też dobry (chupa-chups). Mam psa i czasem gubi kłaki, na dywan, i czasem spadnie tam jakiś cukierek, wynika z tego, że włosy Pani są bzitkie.
Śmieszkuję, za sprawą Twoich opisów, ale wiem, ile „kosztują” Noiry i ja zawsze średnio się cieszę widząc jak wpadają na główną, bardziej takie mieszane odczucia mnie atakują. Tzn. cieszę się, bo są dużym prawdopodobieństwem majstersztyku, jednak… no. A patrząc jeszcze pod innym kątem z Noirów zrobił się tak dobry, tak markowy cykl, esencja stylu, że naprawdę gratulację :) Niestosownym byłoby porzucić ten nurt, pomimo czasem kosztów.
„Ewangelia smutku o bluzce z dekoltem, dresowych spodniach i wysoce nieadekwatnym do temperatury zaniedbaniem obuwniczym w postaci podartych, bazarowych Pum, koloru – upierdolony róż” – to, z naciskiem na „ewangelia smutku”, a także „upierdolony róż”, bo tak fajnie mi w głowie kontrastuje z „pudrowy róż”
„Popatrz sam. Nawet poławiacze szczęścia niosą puste sieci” – to też ładne
„Powiedział Wiośnie "Na zdrowie".
Jebli” – zabieg z „jebli” był z pierwszej części Kart, lubię powtarzalność elementów stylu, dają poczucie spójności
Cały ten fragment muszę:
„Pół herbacianej szklanki storpedowało organizm, roznosząc bakterie ciepła. Zaszczypała blizna pod kolanem. Cięcie po nożu zaswędziało, uwypuklone rodzajem świńskiej czerwieni, jaką mają dzieci zaraz po urodzeniu. Przez sekundę oczy złapały oczy, a uśmiech odpowiedział uśmiechowi. Gdyby za rozbebeszonym tapczanem kucał w tym momencie paparazzi, mógłby uwiecznić dwa marginesy na jednej kartce papieru” – każde zdanie niezwykłe, dwa marginesy na jednej kartce, świńska czerwień narodzonych dzieci, podwójne oczy i usmiechy jako perfekcyjnie skonstruowane powtórzenie, ale najbardziej mi podobające się „Pół herbacianej szklanki storpedowało organizm, roznosząc bakterie ciepła. Zaszczypała blizna pod kolanem”, czyli jednak detal, somatyczne reakcje, życie takim jakie jest i autentyczność postaci (jak w Twoim Nie ma słońca, jak w moim Barze).
„Pięćset metrów dalej, niż do końca” – pięćset jakichkolwiek jednostek długości również jest charakterystyczne + jakiekolwiek odliczanie do końca także (tu powróciła myśl o esencji stylu). Choć tu jest „dalej” niż do końca. Hm...
„Wszystko w myśl tego, że czasem najlepsze miejsce do startu, to to, w którym aktualnie jesteś” – a to mi bliskie, lubię takowe
„Nie odpowiedział, zaciągnięty blantem. Na dworze minus dwanaście, w piwnicy cieplej. Wystarczyło tylko przyfilować, aż ktoś będzie wychodził i z talii przebiegłości wyłożyć asa uśmiechu” – cholera no, znowu muszę
„Spod kaptura wypływały dwa warkocze, co w połączeniu z zawiścią w szafirowych oczach, przywodziło na myśl złą siostrę Pippi Langstrumpf” – haha, fajna ta dziewczyna (bohaterka znaczy)
„Kiedy się za to wzięła, usiadł na betonowym schodku, opalając zapalniczką pajęczynę. Zdezorientowany włochacz szybko poddał tereny, chowając się do szczeliny” – i to
„Furia irytująca, przypominająca obszczekujące przechodniów kłębki wełny” – mały wkurwiający kłębek wełny, tak to było? :D
„I ona zrozumiała, że to on. I on już wiedział, że to na pewno ona.
Pierwszy raz zabili osiem dni później” – te wcześniejsze wszystkie kopiowane wyimki bledną w tym momencie. To jest ten punkt.
„— I wiesz... — mówił, gdy skryci w przydrożnym pustostanie bez śladów czułości szukali w sobie ciepła” – reaguję na każde słowo „pustostan”, ale pomijając je i tak warte zatrzymania
„...znowu roisz sobie nadzieję, że monotonia codzienności, budzika, wstawania, budzika, pracy, jedzenia, jechania, wracania, srania, spania, że to wszystko, cały ten mechanizm w końcu trafi szlag” – pęd <3
Kurde. Sporo tego. Dobry Noir. Jeden z lepszych jeśli chodzi o moje odczuwanie.
„Marzysz o tym, że ktoś otworzy drzwiczki i cię uwolni. (…) Powiedz mi, mała, kiedy coś się zepsuje w tym, jebanym, niebieskim mechanizmie?” – to już cięższe działa, tu można dużo i szczegółowo, desperacka teza, by zepsuć coś zjebanego i tym wywołać zmiany na lepsze, trochę brak sił, bo by naprawiać cegiełka po cegiełce i układać po swojemu, niezależnie od mechanizmu, trzeba sił i czasu. Trudno mieć siły, gdy samo tkwienie w mechaniźmie zużywa momentami całość dostępnej energii, a czas… być może dwóch żyć by brakło. Wiec koło się zapętla i lepiej faktycznie, by coś się spierdoliło.
Lata rozkmin wszelakich zaprowadziły mnie do punktu, w którym ignorancja wydaje się być dobrą defensywą. Udaję, że mechanizm nie istnieje. Nie ma go, na, na, na. Może stąd ucieczka w tworzenie fikcyjnych opowieści. Hm…
Reasumując – tekst skłania do refleksji.
„Wtedy, kiedy myślicie, że każde piękno jest waszym udziałem” – to piękne
„Wtuliła się w niego mocniej, żałując, że PKS będzie już za niecałe trzy godziny” – i ta zwykłość tutaj, PKS, ech
„Trzy godziny minus kwadrans na dojście i kwadrans na inne dojście, gdyby coś” :D
Potem o szarpani za włosy za niedoprecyzowanie, kreseczki spadające z końcówki słowa „hardość” (btw, nie wiem czy nie trza by ego słowa w cudzysłów) i jej doprezycowanie, kilkukrotne, ze łzmi w oczach i przebijającą się złością. Strach i złość to ciekawe połączenie.
„Lina nie istnieje bez przepaści pod nią” – i to
„zamawiał właśnie "ekspres dżentelmenta", czyli dwieście pięćdziesiąt” hahaha
— Jestem diabłem. — Pokazał mi tatuaż jakiegoś przerośniętego psa, trzymającego widelec. —Duchem spod ziemi jestem – brakuje spacji po ostatnim myślniku
"Nigdzie szczególnie nie szedłem, ale i tak poczułem się tam spóźniony” – i to też :D
Kurde, noirowy Top 5 na pewno, możliwe, że Top 3…
By móc wrócić, i mieć je wyłuszczone w jednym miejscu, by dać znać autorowi, jak bardzo te a nie akurat inne zdania, doceniam. By podkreślić jak trafiły, czasem napisac parę slów o tym, dlaczego. Łatwiej tak wyrazić mi swój podziw, niż pisać suchą rozprawkę o tym, że było dobrze. Lubię podkreślić kiedy.
Jeśli taki sposób komentowania, nie odpowiada Ci, TrzeciaRano, rozumiem.
Ale autor chyba nie ma nic przeciwko. I to jest dla mnie priorytetowe.
I Ritha zaangażowała się, pisząc długi, emocjonalny komentarz, w którym wyłuszczyła wszystko, co otarlo się o jej serduszko. Dla mnie to cenniejsze, niż napisać "dobry tekst", bądz "nic z tego nie rozumiem". To dowód większego zaangażowania. Wtopienia się w tekst.
Może niech każdy komentuje, jak chce, nie próbując wpływać na styl wyrażania się innych?
I ta scena, z tym krótkim lakonicznym stwierdzeniem zapadła mi w pamięć bardziej niż cała masa brutalnych, emocjonalnych i trudnych scen. I tu, na okoliczność Noira przypomniała mi się dwukrotnie, z tym szarpnięciem za włosy i z tym „Jebli” a propo zapadającego w pamięć minimalizmu zapisu.
Boze, mam jakiś refleksyjny czas chyba, musiałam jeszcze o tym „pif-paf” dodać.
Pozdro!
Najpierw to:
"Śmieszkuję, za sprawą Twoich opisów, ale wiem, ile „kosztują” Noiry i ja zawsze średnio się cieszę widząc jak wpadają na główną, bardziej takie mieszane odczucia mnie atakują." - ten nor kosztował mnie śmiesznie mało, niemal nic. Gdybym przez pryzmat odczuć chronologicznie porządkował noiry, przelogowałbym się i dał se sam jedną gwiazdkę. Przyszedł prawie darmo.
"„Ewangelia smutku o bluzce z dekoltem, dresowych spodniach i wysoce nieadekwatnym do temperatury zaniedbaniem obuwniczym w postaci podartych, bazarowych Pum, koloru – upierdolony róż” – to, z naciskiem na „ewangelia smutku”, a także „upierdolony róż”, bo tak fajnie mi w głowie kontrastuje z „pudrowy róż”" - są głosy, że "upierdolony róż" jest średni. Ty mówisz, że nie. Ja myślę, że nie. To mi wystarczy.
Tak samo z "jebli", ale trochę inaczej. Jeśli w tekście zostanie zmieniony choćby jeden wyraz, będzie nim "jebli".
"„Pięćset metrów dalej, niż do końca” – pięćset jakichkolwiek jednostek długości również jest charakterystyczne + jakiekolwiek odliczanie do końca także (tu powróciła myśl o esencji stylu). Choć tu jest „dalej” niż do końca. Hm... " - tak – pięćset. To jest tekst, gdzie nie chciałem wpychać na siłę 23
Sorry z tym kłębkiem, cholerka. Zapomniałem, że Ci to oddałem. Kurde. Inen Ci kupię. Lśniące dwa, albo trzy. Będą pinkne, tylko powiedz, co mają wyrażać ;)
"Lina nie istnieje bez przepaści pod nią” – i to " - tak, to mi się samemu podoba.
Problem tego tekstu jest taki, że jest chyba nawet dobry jako tekst, ale nieszczególnie "noirowy". Oddziaływuje średnio, dlatego, że nie poszedłem w jedną stronę i niekiedy śmeiszki wyburzają wcześniejsze próby zbudowania "czegoś".
Pięknie Ci Ritha dziękuję.
Pozdrox
Klown i K'nife by se chetnie jebli :p
- Jebnij sobie, K'nife.
Jebli.
Taa. Grazie.
Mnie się podoba
- tak inspiracje mamy taką jak jakiś łajdak zakochał się w łajdaczce ta go zdradza a on z zazdrości nożem ją pchnie. First
Spokojnie.
Ten tekst (1) jest połączony z tekstami
W balecie zimowych noży (3)
oraz
W balecie zimowych noży: Czasy łotrów... (2)
W nawiasie kolejność czytania
O i tu ładnie:"Nad ranem uciekli z piernikowej chaty, oszronieni białym popiołem grudniowego pieca. O zakrwawionych dłoniach oraz białych zębach."
Blizna pod kolanem, to jedno.
A cięcie po nożu co innego (i w innnym miejscu)
Tak samo jak z " co rusz", zawsze pisałem "co i rusz"
Albo: zdawał się być - "być" jest błędne.
Dużo niuansów.
Dzięki kall za wszystko. Lubię te Twoje komentarzew plastrach. Takie "rozkminki z mięsnego". Pani da 25gram Kall, cienko pokroić proszę, max co dwa zdania.
Nie rezygnuj z tego.
Pierwszy raz zabili osiem dni później." - <3
"Istnieje zet jak Zorro i zet jak zajebiście." - ładne.
"Czasami wszystko, co robisz, jest tylko próbą powrotu." - och.
"Czy wiesz, że codziennie umierasz?
Czy wiesz, że tam, gdzie stoisz, to jest świata środek?
Czy wiesz, że bez ciebie rozpocznie się ranek?
Czy wiesz, że jesteś tylko odbijanym światłem?" - ładne.
A teraz treść (komentarz pisany na raty, więc może być chaos). Bardzo fajna kreacja tej chudej dziewczyny. Taka buntowniczka, chociaż wygląd jakoś nie koniecznie współgra z charakterem. Znów chęć mordu, ale naznaczona jakąś psychopatyczną odmianą miłości. Dla mnie cholernie na plus, bo ostatnio wpadłam w wir czytania romansów, więc tutaj oczywiście pozwoliłam sobie momentami na nadinterpretację.
Bardzo dużo różnych emocji. Typowy Ty wyczuwalny między wierszami.
I chyba pierwszy raz dostrzegam realizm w Twoim tekście, taki namacalny. Ta historia mogłaby się wydarzyć. I chociaż można to uznać za komplement dla tekstu, to jeśli chodzi o rzeczywistość... przerażające.
Jestem na tak, chociaż masz perełki w swoich zbiorach, które potrafiły złapać mnie za serce i mocno ścisnąć. Sam wiesz :)
Inspiracja, totalnie nie moje klimaty, ale jak dołożyłam darcie mordy (taa, mam ostatnią fazę, a tu wpisało się idealnie) to wszystko plusuje jeszcze bardziej.
Na pewno mi się podoba i na pewno jest zajebiste,
Tyle. Wybacz za nieogarnięty komentarz, ale wczoraj syn się obudził... a gdybym może napisała w emocjach, byłoby lepiej :)
Pozdrawiam, Can!
"chyba pierwszy raz dostrzegam realizm w Twoim tekście, taki namacalny. Ta historia mogłaby się wydarzyć. I chociaż można to uznać za komplement dla tekstu, to jeśli chodzi o rzeczywistość... przerażające." - oj, to jest komplement dla tekstu.
Dzięki piękne, Elołapki. Ja wiem, że Ty wrażliwa, ale jeśli chcesz pisać, trzeba się nurzać we wszystkim ;)
Pozdrawiam również.
Ta, nurzać się we wszystkim. Oczywiście, że tak :D
Jestem.
I nadal nie wiem, co napisać.
Wybacz mi, Can.
Powiem tylko, że jak zwykle jestem pod wrażeniem. Po prostu roztrzaskała mnie na kawałki relacja głównych bohaterów, oparta tylko na silnej fascynacji, a wktórej nie ma czułości.
Nie powinnam odbierać tego tak silnie. Ale odbieram.
Poza tym odnajduję wspólny mianownik pozostałych noirów, są starannie oszlifowane zdania, jest oczarowanie śmiercią i jest para, która tańczy wspólnie na ostrzu noża.
Jest pięknie. Pięć dałam juz rano.
Pisz. Nie przestawaj.
Super, że siadło, Ench.
Dziena.
Zaczyna się też ciekawie, chociaż… później to zainteresowanie transmutowało w coś w rodzaju znużenia.
Wątek fascynacji na plus. Taki smaczek w Twoim najlepszym stylu.
Ale końcówka? Sprowadziłeś wszystko do wabika niczym u rybki głębinowej.
Za to warsztatowo jak zawsze bardzo ładnie. Czytało się sprawnie, szybko z przyjemnością. Kończę pozytywnym aspektem z nadzieją, że ociepli to mój malkontencki wizerunek w tym komentarzu i otworzy wrota, by namaszczać głowicą nie/wiernych.
Tytuł jest genialny.
Dziękuję za wszystkie pochwały jak i przyjmuje z pokorą wątpliwości. To z całą pewnością jie jest mój najlepszy tekst, ale wiem też, że napisałem kilka gorszych.
Pozdroxix. Dzięki.
Ogunie szacuneczek. To nie może być hop siup z tymi noirami. A, że są akurat brudne to już wiem dlaczego, po przeczytaniu tego tekstu.
Ona jest szczupła w ogóle? Bo ja właśnie przeciwnie wywnioskowałam. Fajnie też łączysz mowę potoczną z poetyzmem. Np. z tym diabłem i duchem pod ziemią, to sobie zwizualizowałam tego grubszego pana, co czasami występuje w skeczach GF Darwin. Popisałabym się wiedzą i sprawdziła jak się nazywa, ale mój mobilny internet to porażka, a jakimś niewyjaśnionym cudem wchodzi mi opowi (to znak). Ale wracając, stosujesz takie świetne połączenie pomiędzy tym światem artystycznym, a patologicznym, realnym. Bez żadnego patosu.
I sama historia toksycznej miłości, opisana tymi słowami, które ty stosujesz, Boże, pycha.
A tak poza tym, pisz, wstawiaj, twórz.
Strasznie srogi potencjał u Ciebie.
Pozdrox
Naiwność serc na ostatnim (od góry) szczeblu prostego dobra brudnej rzeczywistości. Łapanie pionu w niezgodzie wobec jej mechanizmów. A podnoszą proste prawdy i rozpoznanie motywatorów.
Ludyczna inspiracja kapitalnie przełożona na współczesny real bohatera - Wędrowca. Podparcie konstrukcji jego drogi światem baśni. (Czerwony Kapturek oraz Jaś i Małgosia, ale nie tylko). Oswajanie lęków za pomocą dziecięcej wiary w baśniowy happy end, jeśli tylko nie stoimy w miejscu. Zjawa, towarzyszka samotności, każe iść. I on pójdzie z młodszą od niego, jeszcze tak bezkompromisową towarzyszką niedoli, bo:
" Nad ranem uciekli z piernikowej chaty, oszronieni białym popiołem grudniowego pieca. O zakrwawionych dłoniach oraz białych zębach. Bezgranicznie ufni matematycznemu równaniu, głoszącemu, że nie możesz wstać więcej razy, niż musiałeś upaść. Pędzili tak długo, że w którymś momencie przestali pamiętać, czy są za czymś w pogoni, czy przed czymś w ucieczce. Bo nieraz tak jest.
Czasami wszystko, co robisz, jest tylko próbą powrotu."
Próbą powrotu do czasu bez wątpliwości co jest złem, a co dobrem. Bogatszą o dorosłe doświadczenie, że czynienia zła nie da się uniknąć nawet w najdalszej od niego ucieczce. Grunt to wstać po etycznej porażce i z nadzieją zacząć baletowe preludium, bo lepsza strona świata woła swoim pięknem... ruchu.
Nie można się bać. Lęk unieruchamia. Bezruch to śmierć.
Bardzo dobra kompozycja.
Dwóch narratorów. Ten pierwszoosobowy po to, aby podkreślić swoje zło. Uwiarygodnić.
Niesamowity styl sytuujący opowiadanie na pograniczu poezji i prozy.
Żywy, pełen ekspresji język charakteryzujący bohaterów.
Same plusy, Can.
Górna półka.
No to próbuję. Hej, przygodo.
Najpierw jednak mała przypowieść do Twego ostatniego rozbicia banku pod tamtym tekstem związanym z wieloświatami.
Strasznie mnie rozentuzjazmował (tak na poziomie szóstej łyżeczki kawy) Twój zestaw przemyśleń i podzieliłem się tym entuzjazmem, na gruncie prywatnym. Usłyszałem:
— Cholera, dobry jest. Trzeba go namówić, żeby rozkodował balety.
Odparłem na to, że nie wiem, czy bym chciał.
No wiec to taki off-top sytuacyjny. A serwuję go tutaj dlatego, bo teksty oszyldowane jako "Brudne Noir" mniej więcej w takie połączenia prozy poetyckiej celują. Oczywiście, raz lepiej, cztery razy gorzej, ale celują.
A do tego w "Baletach" staram się różne tam rzeczy poukrywać, pociachać, poprzemycać i utajnić. Coś tam rozpisuję, niekoniecznie chronologicznie i dlatego ten tekst ma w nawiasie, co ma. Jest napisany teraz, ale chronologicznie balety zaczyna.
Są jeszcze z tego zakresu dwa teksty "W balecie zimowych noży" oraz "H.L. Hunley", który z racji tego, że zabrakło mi nieco odwagi – Baletem nazwany nie został.
W innych "njuarach" też tam coś dokładam, cegiełkę lub dwie, ale nie mam z nimi aż takiej więzi, patrząc od-autorsko.
A pisze o tym w oparciu o założenie, że Ty żeś tamtych baletów nie czytał. Czyli, że ten czytasz pierwszy A jeśli tak jest, to na poziomie dostępnej wiedzy, znów bardzo wiele żeś zobaczył. I to jest nieco fascynujące, bo zmusza mnie trochę do zwiększenia progu kodującego. Do większej staranności w tym, co robię.
Tak jeszcze dodam, że tekst ma z "njuarów" nieco mniej, że gdzieś, po drodze, przydarzył mi się tu błąd i tekst przez to zelżał.
No nic. Tak jak raczej nie mam w zwyczaju się przesadnie promować, tak naprawdę bardzo Cię zapraszam pod wszystkie teksty, oszyldowane jako "B.N."
Dzięki za wizytex.
No dobrze, dobrze...
zatem mamy tu "upierdolony róż" i jeszcze "dwa marginesy na jednej kartce papieru", potem "Pierwszy raz zabili osiem dni później." i zwieńczenie "śrubokręt po prostu wyrzuciłem.".... Cały ty, metaforycznie ofkors ;)
Pozdrowionka... podlecę jeszcze dalej... nieco później
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania