Capo di tutti capi cz.1
Denerwowała go. Była nieugięta i wszędzie jak tylko mogła opisywała jego przekręty. Chciał ją uciszyć raz na zawsze, ale nie mógł, bo był katolikiem. Był bandytą, mafiosą, ale jego krewny był księdzem i w ogóle nie chciał brudzić sobie rąk w krwi kobiety, miał zasady - żadnych kobiet i dzieci, jak Leon z filmu Bessona. Wysyłał jej paczki z głową osła, ryby, ale ona dalej opisywała jego działalność przestępczą. Myślał nad przekupieniem redaktora naczelnego jej pisma i nawet udało się mu ją zwolnić dzięki temu z gazety, ale ona zaczęła pracować jako freelancer z datków jego wrogów. Tego było za wiele. Postanowił połamać jej ręce, aby nie mogła pisać na komputerze. To nic nie dało, bo miała swoje wtyki i uciekła do Francji, gdzie nie mógł jej dopaść. A w internecie łatwo jest pisać z całego świata. Zaczął myśleć o zmianie profesji, ucywilizowaniu się i wejściu na dobrą drogę. Wyspowiadał się, ale tym razem szczerze u księdza w małej parafii na Sardynii. Nie ufał księżom, ale polski czy irlandzki ksiądz nie znający się na sprawach mafii na pewno nie pójdzie do prokuratury i nie zdradzi tajemnicy spowiedzi. Włoscy kapłani nie mieli u niego żadnego zaufania w sprawach największej tajemnicy. Irlandzki duchowny niestety dał mu za pokutę wynagrodzenie rodzinom zabitym, których liczba wyniosła około trzystu w ciągu tych pięćdziesięciu lat "kariery". Kwestie finansowe nie były najgorsze, bo jego majątek pozwalał na spokojne opłacenie wdowom straty. Gorzej było z wyjawieniem swojej przeszłości organom ścigania, co było drugim warunkiem pokuty i ważności spowiedzi. Bał się, że jak zacznie sypać, to będzie musiał opowiedzieć wszystko ze szczegółami, a jego współtowarzysze mu tego nie wybaczą i skończy tak, jak jego ofiary, dyndający w morzu ze stopami zatopionymi w wiadrze z betonem.
Komentarze (5)
Na początku za dużo powtórzeń słowa „był”.
Niektóre zdania można uprościć, na przykład:
„Chciał ją uciszyć raz na zawsze, ale nie mógł, bo był katolikiem.” -> „Gdyby nie był głęboko wierzącym katolikiem, uciszyłby ją raz na zawsze.”
To zdanie sugeruje jakoby katolik nie miał fizycznej możliwości popełnienia zabójstwa (nie mógł), podczas gdy tu chodzi o kwestię wiary.
Jeśli to ma być konkurencja dla „Ojca chrzestnego” lub „Chłopców z ferajny” to podjąłeś nie lada wyzwanie. Życzę powodzenia. ?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania