Capo di tutti capi cz.2
Nie poszedł do prokuratury. Nie miał tyle odwagi. Pomyślał, że w więzieniu nie pożyje długo, jeżeli nawet przeżyje proces. A w życiu może spróbować naprawić zło, które przez lata uczynił. Pozbył się udziałów w kasynach i domach publicznych pod przykrywką salonów tajskiego masażu. Pozbył się fabryczek - składów narkotyków. Kolumbijczycy przylecieli zdenerwowani pewnego dnia, bezczelnie wylądowali na jego wielkim ogródku przed XVI wiecznym pałacem niszcząc kawałek dwustuletniego klombu.
- Amigo, co się dzieje? Obraziłeś się, czemu nie zamawiasz towaru, ktoś jest tańszy od nas? Kto to? Brazylijczycy, Kubańczycy, a może ci przeklęci Meksykanie.
- Panowie, przyjaciele, czy ja was kiedykolwiek okłamałem? Czy choć raz was okłamałem. Nikogo nie ma i nie będzie. Skończyłem z tym interesem. Idźcie w pokoju bo jestem już innym Sergio. Zmieniłem się.
Nie uwierzyli. Trzasnęli drzwiami, aż szybki wypadły z okiennic. Po drodze do drzwi kopnęli małego pekińczyka, tak że trzeba mu było zszywać "flaki", po tym jak zderzył się ze ścianą.
Gorzej było z mafią lichwiarską. Ci są bardziej nieufni i nie tak prędko odpuszczają...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania