Chciałem być - Rozdział 12... poniedziałek

Janek grzebał w lodówce, przekładając z półki na półkę słoiki, puszki i zapomniane resztki obiadu. Nagle poczuł za sobą czyjąś obecność i odruchowo odskoczył w bok, niemal zderzając się z otwartymi drzwiczkami.

 

— Nie strasz — rzucił, odwracając się do Boogiego.

— Masz chwilę? — zapytał tamten cicho.

— Chciałem pogadać...

— Tę kasę za taksę...

— Oddasz, jak będziesz miał. Nie o to chodzi. Chodzi o twoją matkę.Janek zmrużył oczy.

— Coś się stało?

— Nie wiem. Ostatnio zachowuje się dziwnie. Wczoraj przyprowadziła ją sąsiadka, bo zasłabła na tym swoim fitness. Ciągle łazi po lekarzach, ale mi nic nie chce powiedzieć.

 

Janek zamknął lodówkę i oparł się o blat. Milczał przez chwilę.

 

— Myślę, że Bożenna przeżyje nas wszystkich — powiedział w końcu.

— Nie musisz się martwić.— Też tak myślę. Ale ma jakieś gorsze dni i byłoby lepiej, gdybyście się aż tak nie kłócili. Po wczoraj... po tej waszej rozmowie zamknęła się w sypialni na...

 

Zabrzmiał dzwonek telefonu. Janek spojrzał na ekran, potem na Boogiego.

 

— Sorry — mruknął i odszedł parę kroków, odbierając.

 

Boogie tymczasem sięgnął do lodówki i wyciągnął kawałek żółtego sera. Próbował odczytać zamazaną datę ważności, marszcząc brwi.

 

— Tak, chyba dam radę... Teraz? — Janek zerknął na zegarek, potem na Boogiego. Dał mu znak, że musi lecieć, zabrał kluczyki ze stołu i już go nie było.

 

Na parkingu przy warsztacie siedzieli razem w terenowym Volvo. Bartek przeglądał jakieś papiery, stukając palcem o plastiki na desce rozdzielczej.

 

— Dzięki — mruknął, nie odrywając wzroku. — Normalnie o tej porze nie piję, ale serio się wkurwiłem. Jak coś, weź sobie jutro wolne.

— Spoko. Problema nie ma.

 

Janek wysiadł i podał mu kluczyki przez uchylone okno. Już miał odejść, kiedy szyba zsunęła się jeszcze trochę niżej.

 

— Nie wiem, co znowu kombinuje Martynka, ale... — zawahał się — lepiej uważaj na nią.— Martynka?

 

Bartek już nic nie odpowiedział. Szyba poszła do góry, a jego twarz zniknęła za odbijającym światło szkłem. W biurze warsztatu Janek musiał przejść przez recepcję, żeby dostać się do swojego auta. Za biurkiem siedziała Martyna, pochylona nad stertą dokumentów.

 

— Dobrze, że cię widzę — powiedziała, nie podnosząc głowy.

— Muszę jutro wysłać twoje papiery do ZUS-u. Serio nazywasz się January?

— Tak — rzucił. — Po moim starym.

 

Martyna spojrzała na niego zza kartek.

 

— Twój padre miał na imię January?

 

W tym momencie zadzwonił telefon. Odebrała go szybko, po czym zasłoniła dłonią słuchawkę i rzuciła z uśmiechem:

 

— Na razie.

 

Janek zawahał się, ale wyszedł, rzucając jeszcze jedno spojrzenie przez ramię. Martyna już rozmawiała, ale uśmiech wciąż został na jej twarzy.

 

W piwnicy u matki panował ten specyficzny, stęchły chłód. Janek przesuwał pudła, przestawiał zapomniane bibeloty — stare popielniczki, ramki, plastikowe torby pełne nie wiadomo czego. W końcu dotarł do szafy w głębi.

 

Otworzył ją i zaczął przeszukiwać. Między pokrowcami i dawno nieużywanymi płaszczami natrafił na starą gitarę akustyczną. Wyciągnął ją ostrożnie, jakby dotykał czegoś z innego życia. Usiadł na skrzyni i spróbował wydobyć z instrumentu jakieś dźwięki. Próbował ją nastroić, ale struny ledwo trzymały napięcie. Po chwili dał za wygraną i oparł gitarę o ścianę. Odwrócił się i zobaczył swoje odbicie w zakurzonym lustrze. Spojrzał na siebie jakby pierwszy raz. Rozpiął trzy guziki koszuli, postawił kołnierz. Przez moment robił różne miny testując różne wersje siebie, jakby szukał tej właściwej. Potem znowu sięgnął po gitarę i przewiesił ją przez szyję. Stał tak przez chwilę, w milczeniu, z tym dziwnym błyskiem w oczach.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • droga_we_mgle pół roku temu
    No, J. mnie wreszcie pozytywnie zaskoczył :)
    Obawiałam się, że zrobi coś głupiego ze swoją nową wiedzą (a raczej przypuszczeniem), a on odgrzebał stare hobby :))

    [chociaż w sumie jakieś głupstwo nadal może popełnić, wiec nie tracę czujności...]

    Pozdrawiam :)

    PS: Lojalnie uprzedzam - komentowanie tekstów na długo po tym, jak zeszły z Głównej, to u mnie częsta praktyka 🙃

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania