Chciałem być - Rozdział 3... wolność przez małe w
Wnętrze samochodu Janka wyglądało jak muzeum życiowego nieogaru. Pod lusterkiem dyndała płyta CD z logo AC/DC, jakby to był jakiś amulet przeciwko korporacyjnemu systemowi. Poniżej paczka po papierosach zgnieciona na sposób świadczący o emocjonalnym zużyciu właściciela pojazdu. Siedzenie pasażera tonęło w płytach — Queen, The Clash, T.Love, nawet Stan Borys, który wyglądał jakby sam był zaskoczony swoją obecnością w tym towarzystwie.
Z głośników płynął stary numer T.Love — Na bruku — a Janek śpiewał razem z Muńkiem, przekonany, że w tej chwili są sobie bliźsi niż kiedykolwiek wcześniej.
„...zostawmy to i chodźmy na spacer, bo dzisiaj świat..."
Zaciągnął się papierosem. Telefon dzwonił, wibrował, pulsował — ale Janek ignorował go z godnością kogoś, kto wie, że każde połączenie to przypomnienie o świecie, którego już nie chciał.
W końcu się ugiął. Wcisnął przycisk głośnomówiący i wsadził telefon w uchwyt na szybie, gdzie mógł go ignorować z nieco większym komfortem.
— Gdzie ty, kurwa, jesteś?! — wrzasnęła Beata z drugiego końca. — Darecki był tu już trzy razy. On cię chyba zajebie!
— Powiedz mu, że postanowiłem się ogarnąć — rzucił Janek, wypuszczając dym przez uchylone okno.
— Co znowu ogarnąć?
— Bez odbioru.
— Janek!
Rozłączył się. Przekręcił kluczyk w stacyjce. Telefon znów zaczął dzwonić, ale tym razem nie było litości. Janek ściszył swoje poczucie winy i podgłośnił Muńka. Na bruku zabrzmiało jak manifest.
Samochód ruszył.
30 minut później. Auto sunęło przez miasto z melancholijną gracją. Na siedzeniu pasażera resztki po zestawie z McDonalda: pachnący wciąż papier po burgerze drwala, pojedyncze niedojedzone frytki. Janek popijał colę z wielkiego kubka, a z głośników rozbrzmiewał Marek Grechuta. Wolność — zderzenie patosu i plastiku. Pasowało do niego jak ulał.
Na ekranie telefonu: 21 nieodebranych połączeń. Odbił wzrokiem, jakby to był wynik meczu, który i tak zdążył już przegrać.
Kolejny dzwonek. Odbiera.
— Kurwa! Człowieku! — zagrzmiał Darek. — Popierdoliło cię totalnie?! Chcesz się zwolnić, to pisz podanie i zapierdalaj do kadr! Ale dopóki jesteś na mojej zmianie, masz się zjawić na farbach za piętnaście minut. Jak nie, to najbliższe miasto, gdzie znajdziesz robotę, to będą pierdolone Ustrzyki Dolne!
Janek zakończył połączenie jednym tapnięciem. Bez emocji. Z wyrazem twarzy, jakby ktoś kazał mu się przejąć, a on akurat nie miał na to budżetu.
Telefon zadzwonił znowu. Darek.
Janek odebrał. Tym razem nawet się nie odzywał. Po prostu słuchał.
— Trochę przeginasz. Pewnie znowu nawpierdalałeś się jakiegoś śmieciowego żarcia i twój mały móżdżek nie bardzo nadąża. Ale nigdy, kurwa, nie rozłączaj się, kiedy do ciebie mówię! — pauza. — Zresztą, wiesz co? Mam to w dupie. Teraz przynajmniej wiem, dlaczego nawet twoi kumple nie zapraszają cię na imprezy.
Klik.
Cisza. Grechuta jeszcze grał, ale jakoś ciszej. Beztroska znikła z twarzy Janka, jakby ktoś zdjął z niej maseczkę z gipsu. Zatrzymał się przy stacji benzynowej. Prawie wjechał na krawężnik. Przez chwilę siedział nieruchomo. Postanowił zawrócić.
Silnik zawył. Samochód, jak jego właściciel, nagle dostał nowej prędkości...
Wersja do słuchania: https://www.youtube.com/watch?v=t-FhF8KLCeM
Komentarze (3)
Czyta się szybko i sprawnie, firma krótkich rozdziałów służy. Jeszcze nie wiem, do czego to wszystko zmierza, ale będę czytać dalej, to może się dowiem :)
Pozdrawiam~
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania