Chciałem być - Rozdział 6... Martynka

Warsztat pachniał kurzem, smarem i tanim żelem do włosów, którego ktoś najwyraźniej używał zbyt obficie. Na podjeździe terenowe BMW błyszczało w połowie — ta połowa, którą Janek właśnie mył z wyraźną rezygnacją w spojrzeniu. Ubrany w firmowy kombinezon, który zdecydowanie miał już za sobą czasy świetności, krążył wokół auta z gąbką w ręce, jakby miał nadzieję, że może przez osmozę nabierze sensu, którego coraz bardziej mu brakowało.

 

W środku samochodu siedział Bartek — szczupły czterdziestoparolatek z postrzępionymi dżinsami i rozpinaną bluzą, jakby zaraz miał biec na siłownię albo co najmniej pogadać z kimś o leasingu. Skupiony, z pochyloną głową, wpatrywał się w laptopa podłączonego do komputera pokładowego.

 

— Muszę jechać do tej babeczki od zielonego Subaru — rzucił, nie odrywając wzroku od ekranu. — Odłączysz to, jak dojedzie do końca?

— Spoko — odpowiedział Janek, nie przerywając mycia.

— Tylko sprawdź, czy na pewno sto procent. Nie zdążę jutro puszczać tego od nowa.

 

Bartek wysiadł, zostawił laptopa na siedzeniu i bez większego pośpiechu ruszył w stronę swojego auta, zaparkowanego po drugiej stronie ulicy. Janek przyglądał się, jak znika za rogiem, a gdy tylko silnik oddalił się na tyle, by zlać się z miejskim szumem, porzucił gąbkę i wślizgnął się za kierownicę BMW.

Telefon w jego kieszeni wibrował przez chwilę, po czym zamilkł. Kiedy wyjął go, ekran powoli wygasł, zostawiając go z lakonicznym komunikatem:

Brak baterii.

 

— Fuck — mruknął, jakby to miało coś zmienić.

 

Odruchowo chwycił laptopa zostawionego przez Bartka, położył go na kolanach i otworzył. Po chwili wpisywał coś w przeglądarkę, ruchy palców płynne, jakby robił to tysiące razy.

Na ekranie pojawił się czat z portalu randkowego.

 

RUDA26 (36):

Co za niespodzianka.

JANEK (podpisany jako Cortez):

Nie lubisz niespodzianek?

RUDA26:

Nie powinieneś być teraz w swojej korpo?

JANEK:

Mieliśmy briefing. Ale już po. Teraz mam chwilę dla siebie.

RUDA26:

I pomyślałeś o mnie? Miło.

JANEK:

Spotkajmy się.

 

Dłuższa chwila ciszy. Janek oblizał wargi, patrząc na ekran, jakby każde słowo miało za chwilę zmienić jego życie.

 

RUDA26:

Dzisiaj?

 

Z zamyślenia wyrwało go pukanie w szybę. Odruchowo zamknął laptopa jak dzieciak przyłapany na oglądaniu nieodpowiednich filmów. Odwrócił się i spojrzał na dziewczynę stojącą obok auta. Miała może dwadzieścia sześć lat, jasne włosy spięte w kucyk, obcisłe dżinsy i biały t-shirt. Prosta, ale efektowna. Uśmiechała się lekko, trochę zaskoczona.

 

— Masz klucze od biura? — zapytała przez uchyloną szybę.

Janek spuścił szybę, nadal trochę zbity z tropu.

— Do biura? Chyba... nie mam.

— Sorka, myślałam, że to Bartek.

 

Janek zawahał się, a potem, jakby uruchomił tryb „kryzysowa wersja prawdy", wskazał na laptop.

 

— Też myślałem, że to Bartek. Prosił, żebym mu z tym pomógł ogarnąć.

— Pojechał do tej babeczki od zielonego... — zawahał się. — Chyba Suzuki.

 

Martyna spojrzała na niego z lekkim uśmiechem, zauważając dopiero teraz przyklejony do jego czoła kawałek papierowego ręcznika. Przez moment milczeli.

 

— Okej, ogarniaj. Powiedz mu, że go szukałam jak wróci.

— Powiem.

 

Odwróciła się i ruszyła w stronę warsztatu, ale po kilku krokach zawróciła i znowu pochyliła się do szyby.

 

— Martyna. Sorry, że tak z zaskoczenia.

 

Janek uścisnął jej wyciągniętą dłoń.

 

— Bartek — powiedział bez namysłu.

 

Martyna uśmiechnęła się raz jeszcze i odeszła.

Kiedy była już daleko, Janek ponownie otworzył laptopa. Ekran przywitał go oknem logowania. Potrzebne było hasło.

Patrzył na nie przez chwilę, potem szepnął do siebie:

 

— Kurwa, przecież nie Bartek.

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • droga_we_mgle pół roku temu
    Ta scena z matką z poprzedniego odcinka bardzo mi się skojarzyła z pewną sceną z "Dnia Świra"...
    (to nie jest zarzut, po prostu lubię wyłapywać motywy i nawiązania)

    Ok, czyli główny bohater jest przegrywem, a historia potencjalnie zmierza do zmiany tego stanu rzeczy... mamy już jakiś trop.

    Tak sobie gdybam, czytam dalej~
  • Excelsior pół roku temu
    ...przyznam że Dzień Świra nie jest moim ulubionym filmem choć bardzo lubię Koterskiego...ale cale to opowiadanie piszę na podstawie własnego scenariusza filmowego wiec bardzo cieszę się ze scena zostawiła takie "filmowe" wrażenie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania