Poprzednie częściCi obcy część 1

Ci obcy część 3

Ściana zaczęła pękać w wielu miejscach i widoczne były wyraźne, grube rysy. Wyglądało to jak potłuczone lustro. Ze ściany ciurkiem wylatywał strumyczek czerwonawej cieczy, podobnej do krwi. Wpierw leciała powoli, z czasem coraz szybciej i szybciej. Krwisty płyn zaczął tworzyć napis, brzmiał on ,,ty również umrzesz ''. Paulina nie miała wątpliwości, że te słowa były skierowane do niej. Z przerażenia przylgnęła do drzwi, chowając ręce za siebie. Oddychała prędko, mimo woli wpatrując się ten straszną wiadomość. Mocno zacisnęła powieki, mając nadzieję, że gdy je z powrotem otworzy, ta krew wydobywająca się ze ściany, rozpłynie się w powietrzu. Jej wiara była złudna. Krwistej cieczy coraz więcej przybywało. W końcu spora fala krwi powaliła duży kawał tynku. Z ust Pauliny wydobył się żałosny jęk. Z paniki nie potrafiła krzyczeć, wołać o pomoc. Zastygła w bezruchu, modląc się, aby Paweł zauważył, że kogoś w ich sypialni brakuje. ,, Jak ja umrę?'' pomyślała ,, Utopię się we krwi, wydobywającej się ze ściany ?'' Krwawy potok znajdował się już na podłodze. Skulona obok szafki na kosmetyki oraz ręczniki, położyła na niej głowę. Czekała już na śmierć, chciała, żeby przyszła błyskawicznie i żeby zbytnio nie cierpiała. Chociaż pragnęła żyć, musiała spojrzeć prawdzie w oczy, jej szanse na przetrwanie były marne. Nagle usłyszała skrzypnięcie drzwi. To był Paweł w praktycznej piżamie, z włosami sterczącymi we wszystkie strony i wyrazem zdumienia na twarzy :

- Co się stało kochanie ?- zapytał, podchodząc bliżej. Chciał lepiej przyjrzeć się żonie, upewniając się czy przypadkiem nie zrobiła sobie krzywdy. Przenigdy nie widział jej tak wystraszonej :

- Ja...- urwała. Ściany były idealnie białe, bez nawet najmniejszej ryski. Nigdzie nie było widać śladu krwi. Nic się nie wydarzyło. Podniosła się i chwiejnym krokiem ruszyła w kierunku łóżka :

- Nic się nie stało- mruknęła pod nosem. Tak naprawdę ledwo dochodziła do siebie. Ta historia, którą opowiadał Tomasz, zawładnęła jej życiem. Psychika Pauliny wytwarzała przerażające, nie mające nic wspólnego z rzeczywistością wizje. Przebrała się w długą, prawie sięgającą do ziemi koszulę nocną, a potem runęła na miękką pościel. Już przymykała oczy ze zmęczenia, kiedy wnet w pokoju zrobiło się niesamowicie jasno. Przed jej oczami pojawiły się trzy postacie- po środku mała dziewczynka, po lewej stronie mężczyzna, a po prawej kobieta. Owa dziewczynka była blada, wychudzona, wręcz żywy kościotrup. Nosiła sukienkę z plamami krwi o przeróżnej wielkości. Jej połowa twarzy wyglądała na rozkładającą się. Nie miała oka oraz skóry na przedramieniu. Oburącz trzymała siekierę. Kobieta i facet, być może jej rodzice, wyglądali szkaradnie, podobnie jak ona. On miał widoczne mięśnie na całej nodze, z oczodołów leciała mu czarna krew. Kobieta nie miała dolnej wargi i nosa, na jego miejscu widniała olbrzymia dziura. Na jej głowie pozostało już niewiele włosów :

- Zapłacisz za krzywdy, które wyrządziłaś - syknęła, wymachując siekierą. Posiadała dziwny głos, nie brzmiał on ani na męski ani na damski- Ty prowadziłaś auto, więc to tylko i wyłącznie twoja wina. Zginęli wszyscy : ja, moi rodzice, twój mąż i niedorozwinięty umysłowo malec.

Paulina była zbita z tropu. Przecież jej Paweł żyję, tak samo jak Tomasz... Spojrzała na swojego męża, który właśnie wstał z łóżka. Miał zwęglone włosy, poharataną czymś ostrym twarz, być może szkłem. Piżama odsłaniała uciętą rękę, z której odstawała kość. Skórę szyi miał całkowicie przypaloną :

- Nie martw się, ja czuję się świetnie- uśmiechnął się, prezentują swoje nędzne resztki czegoś, co kiedyś było zębami. Paulina była tak zszokowana, że dopiero później zorientowała się, że Tomek nie śpi. Stał w progu sypialni, robiąc niewinną minkę. Następnie tarł oczko, aż w końcu mu wyleciało :

- Czy to prawda ? Czy my zginęliśmy ?- spytał, tym razem wsadził paluszki w gigantyczną dziurę w swojej czaszce.

- Wy tak - odparł beznamiętnym tonem trup dziewczynki- A jej śmierć jest tylko kwestią czasu- po czym zwróciła się do wykończonej nerwowo Pauliny - Za chwilę cię zabiję, ty jebana suko !

Dziewczynka zamachnęła się siekierą, chcąc ją zamordować i... czas jakby stanął w miejscu. Pojawiło się, nie wiadomo skąd rażące światło. Paulina czuła się, tak jakby ktoś przystawił jaj bardzo blisko latarkę. Chwilę później, gdy blask zniknął, szeroko otworzyła oczy. Znajdowała się w białym pomieszczeniu. Wokół niej krążyli ludzie w lekarskich fartuchach :

- Gdzie moje dziecko ?!- wrzasnęła, następnie orientując się, że ma na sobie kaftan bezpieczeństwa- Co ze mną zrobiliście ?!!- krzyczała jeszcze głośniej- Gdzie Tomek ? Gdzie Paweł ?- personelowi szpitala psychiatrycznego wydawało się, że za moment ta kobieta zacznie przegryzać kaftan zębami.

- Proszę się uspokoić- powiedziała wysoka, pulchna blondynka, chociaż wiedziała, że Paulina była wariatką i raczej nie zrozumie słów, które do niej skieruje- Był wypadek samochodowy rok temu. Zginęli pasażerowie tamtego auta i pani mąż oraz chory psychicznie synek. Tylko ty przeżyłaś- ciągnęła, dziwnie wpatrując się w Paulinę - Śmierć bliskich była dla ciebie wyjątkowo ciężkim szokiem i ... trafiłaś tutaj. Paulinie mocno kręciło się w głowie.Wszystko widziała jak przez mgłę, oprócz dobrze znanej dziewczynki w stanie rozkładu. Jak wcześniej trzymała siekierę i śmiała się złowieszczo... Chociaż z rozumu Pauliny już prawie nic nie zostało, to zdawała sobie sprawę, którą zrozumie nawet psychopatyczny człowiek, tak jak ona - ich już nigdy nie zobaczy...

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Ina 25.11.2014
    Wow niezłe! ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania