Taaa, zawsze jak jestem w pracy. Ogarnę na przerwie albo wieczorem.
Fsjnie to wychodzi. Mam już tutaj, na portalu, dwie serie, na które jak na serialowy odcinek czekam.
Ok,dobra jestem, pięknie, wiedziałam, że go zeżrą!
"— Na razie jestem najedzony" - dobre spuentowanie zadanego wcześniej pytania.
Dialogi - bardzo mi leżą, to twa mocna strona tutaj.
"— Adekwatnie do sytuacji. — Max skończył posiłek. Marzył o coli i papierosie. Prysznicu, seksie, drzemce. Kawie i świętym spokoju." - ooo i jeszcze to mi się bardzo widzi. Taka wyliczanka adekwatna do sytuacji.
Super, obaczymy co dalej się podzieje...
Pozdrowionka :)
O widzisz, to git, końcówki bywaja problematyczne. Przyzwyczajone ludzie do urywania w dramatycznych momentach, jak w Barwach szczescia czy innym czymś xd A skund te niespodzianki majo wyskakiwać co kwadrans? Więc tak uciełam... i gitara :)
Grazie Okropny :)
W cieniu nadal było zimno. Tam, gdzie docierały promienie — całkiem przyjemnie - ten myślnik tutaj, pomijając błąd, mogłabyś spróbować, hehe, dywizem. Ale musisz pamiętać przy tym, że zapis: [słowo-] jest poprawny, a już [słowo - ] poprawny nie jest.
Pocił się. Dłonie pokryła krew. Płynęła wzdłuż przedramion, docierając do łokci, gdzie zatrzymywała się na moment, tańcząc przy zgięciu, a dalej pojedynczymi kroplami podróżując ku śnieżnej bieli. - fragment fajny, a skoro ciepłe zwłoki, to jeszcze krew mają. Czy tyle? A pies, hehe, to ganiał.
Wyżej usuń nacięcie przy ogonie. Jeżeli chcesz realizmu, choć niekoniecznie, bo chłopak nie musiał wszystkiego zapamiętać. Ale na przyszłość informacja.
Kiedyś samochód zabił nam psa. Chcieliśmy zachować jego skórę. Facet powiesił biedaka na gałęzi, ponacinał gdzieś koło głowy i tylko, po czym jednym ruchem śćiągnął skórę- z ogonem.
Została tylko ta dziewczyna.
Miał zamiar o nią walczyć. Musiał o coś walczyć. O coś istotnego. Cokolwiek. Wewnętrzna potrzeba. Niczym tlen.- kwintesencja życia.
Powinien spuścić krew, podnieść psa i pozwolić jej swobodnie wypłynąć. Tak zrobił. Bordowa ciecz zalała jego jedyne buty. Żadnych innych na zmianę, rozsądek nakazywał oszczędzać. Odłożył nóż, wytarł ręce w śnieg, odwiązał sznurówki, ściągnął najpierw trepy, potem skarpetki, po czym położył je dwa metry dalej w nasłonecznionym miejscu. Może wyschną choć trochę, myślał. - tutaj za dużo krwi. W gruncie rzez, już by jej prawie nie było.
Wewnątrz martwego ciała nadal było ciepło. Jak w kobiecie, pomyślał- ale dałaś czadu. Wiesz co faceci mogą sobie pomyśleć...?
Smakowało jak cielęcina, źle doprawiona, owszem, ale całkiem smaczna.- no nie wiem...? Zwierzęta żyjące intensywnie są żylaste, a to na dodatek pies. Myślę, Ritho, że to po prostu trzeba zmienić. Cielęcinka jest delikatna i mięciutka. Może na wołowinę z zajechanego pracą wołu, starą, żylastą, źle doprawioną, ale smaczną w dobie [ w ich momencie] głodnego życia. - Jesteś lepsza ode mnie w takich kawałkach, więc masz tu ogromne pole do popisu.
— Póki co zeżarłem Paco, możesz spać spokojnie. — Wstał i zerkając na towarzysza, popukał palcem wskazującym w czoło.
Czterdzieści minut później znaleźli przydrożny sklepik. Mały, kameralny, opuszczony.
Pełen jedzenia.
Co mogę powiedzieć. Majstersztyk, ta końcówka. Przebłysk geniuszu i przewrotnego poczucia humoru.
Mam nadzieję, że nie odbierzesz mych uwag, jako mój przejaw humoru złego.
Pozdrówka
Super Fel! Im więcej, uwag, tym lepiej, nie krępuj się nigdy! :)
„W cieniu nadal było zimno. Tam, gdzie docierały promienie — całkiem przyjemnie” – zamienię na przecinek, ten myślnik mnie też irytuje, ale tych jednostronnych dywizów, hm, no jakoś nie kupuję póki co.
„skoro ciepłe zwłoki, to jeszcze krew mają. Czy tyle?” - wyguglowałam, że ciepłe zwłoki mają krew i dlatego trzeba ją spuścić. Może google kłamało, no, na szczęście nie wiem jak to jest w praktyce, jedynie risercz teoretyczny.
Nacięcie przy ogonie – w sensie, że ciął od gardła przez brzuch, aż do ogonka. Przez całe ciało. Czy zapamiętał... to nie pamiętnik, ino bezstronny narrator. Ale być może zbyt szczegółowo momentami, bardzo możliwe, że za dużo krwi. Z pewnością za dużo. Choć wiesz, ubabrać to się można i małym kubeczkiem serka homogenizowanego. A, kurde, chciałam go uciurać w tej krwi. Miałam wewnętrzną potrzebę. Kuźwa. Mógł ubić dzika.
„Wiesz co faceci mogą sobie pomyśleć...?” – dokładnie to, co ja sobie pomyślałam pisząc :D
Z tą cielęciną – nie mam pojęcia. Google pedziało, że psinina smakuje jak cielęcina. Możliwe, że kłamało... Może na wołowinę zmienię, twardsze mięcho... Jeszcze poguglam. Ale tak, chyba wołowina będzie lepsza, rację masz.
Dzięki Fel, za uwagi, spostrzeżenia i miłe słowa. Pozdrawiam motzno :)
o krew chodziło mi w kontekście, że już psa otworzyłaś, więc potem już by się nie lała. A że cały ubabrany, to na pewno i bez dwóch zdań.
Co do psów, nie wiem jak smakują, może i jak cielęcina, ale to był dziki pies. Ciągle w ruchu, szukający żarcia. To jak u ludzi. Grubas przelewający się przed TV- z założenia leń i chudy, żylasty pracownik pracujący na wolnym powietrzu - takie moje spostrzeżenie.
Ale wiesz co, ja sobie pomyślałam, że otworzyłam, ok, ale leży na grzbiecie, jak... wanienka :D I trza tę krew z niego, ekhm, wylać (może zbyt obrazowo teraz, ale generalnie, jak rany krwawice - ze chwile cieknie).
Na wołowinę zmienione ;)
Ritha w wpadku "wanienki" coś by było, ale ja z wiochy pochodzę i świniobicie obce mi nie było.
Fakt, że tam krew się spuszcza na kaszankę, ale pomyśl "głowy już nie było" czy jakoś tak napisałaś. Realnie, to cała krew uszłaby z niego tym łbem, ale... Zgoda, że w tej wanience, to by się i coś posączyło.
Felicjanna ja też z wiochy i świniobicia były, ale nie przyglądałam sie, choc sasiad mual taki bualy fartuch do tego celu i zawsze byl ubabrany. No tak... glowy nie bylo...Wiesz co, pierwszy raz pisakam cos o babraniu w zwierzynie i tylem co wyczytalam w necie, a reszte bardzo mozliwe, ze wyobraznia przekoloryzowala.
Ok, zalozmy, ze wanienka, a w przyszlosci postaram sie bardziej realnie :D
Super, ze myslisz ze mną, milo mi:)
"Zebrał się w sobie i jednym sprawnym ruchem odciął jądra." - nie chodzi o opis, ale, że pomyslałaś o takim detalu. Spoko.
"Możemy go nazwać Paco, Max?" - może jakiś cudzysłów pamieciowy czy co. Nawias albo nie wiem.
"Ten pies nie miał imienia. Obiekt nienazwany jest tylko częścią masy." - brawo Ritha. Nie traktujesz nic po macoszemu. Zajebiście, że pokochałas detal.
"Odłożył nóż, wytarł ręce w śnieg, odwiązał sznurówki, ściągnął najpierw trepy, potem skarpetki, po czym położył je dwa metry dalej w nasłonecznionym miejscu." - dwa jardy Łita (Się na inny system metryczny zdecydowałaś. Pamiętaj).
"Przekłamany symbol miłości, w rzeczywistości" - zabieram. Dziękuję.
"— Powinieneś powiedzieć „nie”! „Nie, Karl, nie zeżarłbym cię”! - wykrzykniki się chyba jednak mieszczą, ale obadaj.
Końcówka, tak końcówka. tak bardzo końcówka. Typ serialowy, podany smacznie.
Część detaliczna i detalicznie dobra. Nie mogę się rozwinać dziś z papierka, bo stopnieję, a nie chcę dziś stopnieć. Jest bardzo ok.
Cudzysłów pamięciowy, ofkors. Wykrzykniki sprawdzę.
Zabieraj zdania, jak Ci się widzą, do wora, zachęcam:)
Datal, taa, lubię bardzo.
Przysypiam pod kocykiem, więc lakonicznie.
System miar, no tak... zapomniałam. Beda jardy, zmieniam.
Dzięki Can:)
Okropny - słowo "stopy" mi się pogryzie znaczeniowo z buty i skarpetki w tym zdaniu. Kumasz?
"Wyszarpał ze środka coś, co w dotyku przypominało serce. Nie pomylił się. Ani drgnęło. Oczywiście, że już nie biło — kolejne mimochodem wyłapane spostrzeżenia i kolejny mały krok oddalający go od normalności. Przyjrzał się mu dłuższą chwilę. Przekłamany symbol miłości, w rzeczywistości będący jedynie pompą utrzymująca przy życiu. Ludzie kochają mózgiem."
<3
Akcja z Karlem, pierwsza klasa. Trochę humoru tu się wdarło, chociaż wcześniej Max "filetował" psa.
Wydaje mi się, że Karl ma rację. Tamtym podoba się charakter Maxa i potrzebują go, no dobra - to było złe słowo, chcą go mieć.
Tak dzisiaj śmieszkowałam ze swoim facetem, bo powiedziałam mu, że chcesz mi zadedykować nową część. Wspomniałam o psie i dyskusji odnośnie zjedzenia go. Zażartowałam, że znając moje szczęście, pewnie w tej części dla mnie, Max będzie "filetował" psa. I zgadłam xD
Dzięki Ritha! :D
Dziena Elołapki <3
Taa, nie wiem czemu, ale jakiekolwiek tego typu sceny mi do Ciebie nie pasowały i stąd na przekór, z puszczeniem oczka i uśmiechem część pisana z myślś o Tobie.
Fajno, że podążasz, zawsze radam z Twoich komentarzy :)
Pozdrawiam :* :D
Leę - si, dobrze. Woow, milo mi <3
Ciesze sie, ze Cmyk ma wziecie, bardzo, bardzo, bardzom szczesliwa.
Lea jest kilka poziomow nizej jezykowo i fabularnie, ale zarazem bardziej babska, wiec moze kobiecym okiem zerkniesz i cus dla siebie wyciagniesz ;)
Dziekuje pieknie bejb.
Ide prasowac, zmotywowalas mnie:)
,,Zebrał się w sobie i jednym sprawnym ruchem odciął jądra.'' - to trzebienie, ale nie wystarczy odciąć jąder. Takie coś może tylko pogorszyć sprawę. Trzeba chwycić za pędzel (dosłownie) obciąć skórę od strony brzucha (szeroko) i wyciągnąć wszystkie narządy płciowe. Dopiero wtedy odciąć i to w całości, by zawartość się nie wylała. Smród byłby przedni :)
To tak na przyszłość dla wszystkich, którzy znaleźliby się w takiej skrajnej sytuacji.
Fajna część, końcówka świetna :)
Czekam na cd.
Pozdrawiam :)
5 wstawione :)
Haha, na przyszlosc, gdyby sue znalezli... ok, zapamietam. Widzisz, ja wyczytalam, ze trza je obciac, bo dalej ouszczaha hormony, ktore osuja smak miesa. Ale wiesz co - Max mial prawo nie wiedziec, nie jest masarzem, wiec trza mu (i mi) wybacz.
Tyle porad, dzieki, milo mi :)
Cd w glowie, bedzie niebawem, pozdrawiam ;)
Ritha, mnie idzie opornie :) Nie zdążę chyba nauczyć się wszystkich tych nowości technicznych, bo wciąż coś nowego, bardziej skomplikowanego, a mózg coraz starszy i leniwy :)
Ha, ha :) Szybkościowe pisanie nie popłaca, bo trzeba poprawiać, znam też taki ból :) To coś z rodzaju ,,jak się nie ma w głowie, to ma się w nogach'' :)
Max niczym wykwalifikowany chirurg. Cała obróbka psa była przemyślana. Nawet zwrócił uwagę na pasożyty i zabarwienie mięsa. Ostatni epizod z wodą wiele go nauczyło.
Wróciły też wspomnienia. Gdyby wcześniej wiedział o sklepiku?
Pozdrawiam
Cyber.Wiedźma mam ale hm... on jest taki zwykły. Bez cech szczególnych, nie za gruby, nie za chudy, wlosy krotkie, ciemne, moze byc uciurany i miec duzo ran :D Mordor w oczach.
Nigdy nie wiadomo co człowiek będzie w stanie zjeść kiedy będzie solidnie głodny... kiedyś znalazłam się w sytuacji, że dzieliłam się zeschniętą marchewką znalezioną na ziemi. Była całkiem dobra... bo jedyna. kilkanaście godzin później znalazłam się w domu gdzie czekał ciepły obiad... ale te godziny głodu pamiętam do dziś. Także czuję ironię ze sklepikiem na końcu. Fajna część.
Nie no kurwa, jak Max mógł zjeść tego biednego psa co za potwór czytając miałam ochotę go rozszarpać za to no teraz, już na pewno go nie polubię piąteczka
Tu napisałaś bardzo ważne zdania. W takich warunkach trzeba mieć coś, co człowieka pcha do działania. Cokolwiek, byle dawało kopa i zmuszało do działania. Bo gdyby Max wiedział na 100% że wszyscy jego znajomi, rodzina nie żyją, to rzeczywiście dalsze życie w tak parszywym świecie nie miałoby sensu i chyba kulka w łeb byłaby najlepszym wyjściem. A tak idzie, walczy, ma idee i to jest najważniejsze. Kurde mam akurat luzik w pracy to sobie lecę przez twój apokaliptyczny świat i powiem tak: piszesz lepiej niż nie jeden autor którego książki czytałem. To się ekstra nadaje na powieść. Jestem pod wrażeniem i aż się martwię co będzie, jak doczytam do końca hahahahaha. I pomyśleć, że wszedłem tu przypadkiem. Trochę ten CMYK mało że tak powiem medialny tytuł. 5+ Lecę dalej teraz już jak F-16 co najmniej hahahahaha
Jezus, Ozar, idziesz faktycznie jak burza, a ładunek energetyczny niesiesz lepszy niż pierun. Kurde mol, autentycznie mi miło. Jest 16 częsci i powiuem Ci, ze to jeszcze długo koniec nie bedzie ;)
Ps. Ja żem taka dumna z tego tytuła, hahaha, ok, wszystkie sugestie cenne.
Ritha E tam e tam bez przesady. Ja może i nie jestem zbyt dobry w pisaniu prozy, ale w czytaniu tak bo czytam już że 40 lat. Zazwyczaj bazuje na odczuciach, nie patrzę na błędy. Dla mnie dobra jest taka książka taki tekst, który mnie zaprowadzi w góry podczas pamięci albo na ocean w czasie sztormu albo na pole bitwy albo jak u ciebie do świata który już nie żyje. Jeśli czuje się jak ktoś stojący obok bohatera który czuje wicher śnieg Palace słońce albo słyszę świat kul koło mojego ucha wtedy wiem że tekst jest dobry. U ciebie tak jest i wsio w temacie! się na za błędy ale pisze z komórki
Ozar bardzo pięknie napisałeś. Mam podobnie, najbardziej uwielbiam emocjonujące ksiazki, takie, które mnie odrywają calkowicie od rzeczywistosci. Lubie jak bohater musi walczyc, ma mase problemow, baaardzo lubie krwiste literki, wątki milosne przeplatane subtelnie z przygodą, przemoc tez - nie kryje, lubie jak sie duzo dzieje i jak jest tez sporo refleksji (psychologicznie deczko). Takie ksiunzki lubiem.
Spoko też robie bledy, tez z komorki.
Jeszcze raz dziekuje za wszystkie motywujace slowa :)
"Oprawiał kiedyś sarnę z ojcem" - jak myślisz, o co mi chodzi? Nie o sarnę ;) Tylko o to, dlaczego dwa zwierzaki na raz ;)))
"Był na tyle skupiony, by nie zarejestrować faktu, że w końcu jest mu gorąco." - to bardziej takie natręctwo, ale czas według mnie powinien być konsekwentny, a więc: "...że w końcu było mu gorąco".
Bajeczny opis oprawiania, nie chciałem całego cytować, a bym musiał.
"Rzucił zakrwawiony organ na miskę" - jeśli to nie była część samochodu, to bardziej pasowałoby "do miski".
"Karl pożerał kolejne porcje, prawie się nimi dławiąc. Dopiero teraz czuł, jak cholernie był głodny." - jakkolwiek głupio to zabrzmi, zazdroszczę mu w tej chwili ;)
No, i teraz tak, w zasadzie to tylko opis patroszenia, skórowania i oprawiania. W zasadzie tylko. I AŻ TYLKO.
Takich rzeczy nie da się napisać po prostu, żeby nie wyszła nuda i podręcznik anatomii.
Mogę tylko skłonić głowę.
A sklep pełen jedzenia to Opatrzność z wywalonym językiem.
Świetne ;)
Ja piernicze - sarne z ojcem :D Dobry jestes, pokazujesz paluchem z usmiechem i uniesionymj wymownie brwiami, jak moja babka od matmy mowiac - tu, w tym rownaniu jest bład, znajdz go. Nauczyla mie porzadnie.
Wlasnie, scena oprawiania, mysle se - cza to napisac tak, zeby nie ziewali.
Juz poprawiam babole, od razu, bo ostatnio sie ociagalam.
Kurde, znow mi milo.
Znow dziekuje :)
„Słońce nieśmiało wychyliło się zza horyzontu, rozświetlając podszycie leśne, by już po chwili wzbić się wyżej, lawirując na granicy koron drzew.„ - Hej nie wiem czy to jest błąd czy nie, bo może tez tak być, ale w szkole uczyli mnie, że jest „poszycie leśne”, może p „podszycie” jest ok, ja nie wiem, ale Ci zostawię do przekalkulowania, choć pewnie i tak i tak może być.
Karl zadał dobre pytanie czy Max by go zjadł. Uśmiałem się, fajnie tę sytuację opisałaś :)
Ritha w szkole na biologii jest poszycie leśne, to jestem pewien:)
Nie wiem na pewno, ale sądzę tak fifty fifty, że podszycie też ujdzie, tylko podszycie mi osobiście kojarzy się z ubraniem i materiałem. Poszycie nie zostawia watpliwości. Ja tak kombinuję :)
Człowiek w skrajnych sytuacjach jest w stanie zjeść wszystko. Idealnym przykładem jest film na faktach "Stay Alive" chociaż pewnie oglądałaś.
Ładna część i te opisy, dość realistyczne - fajnie :-)
Komentarze (78)
Fsjnie to wychodzi. Mam już tutaj, na portalu, dwie serie, na które jak na serialowy odcinek czekam.
Wychodzi za dnia, bo rano mi się najlepiej buja z literówkami ;)
Podlatujcie kiedy Wam pasuje :)
Ok,dobra jestem, pięknie, wiedziałam, że go zeżrą!
"— Na razie jestem najedzony" - dobre spuentowanie zadanego wcześniej pytania.
Dialogi - bardzo mi leżą, to twa mocna strona tutaj.
"— Adekwatnie do sytuacji. — Max skończył posiłek. Marzył o coli i papierosie. Prysznicu, seksie, drzemce. Kawie i świętym spokoju." - ooo i jeszcze to mi się bardzo widzi. Taka wyliczanka adekwatna do sytuacji.
Super, obaczymy co dalej się podzieje...
Pozdrowionka :)
Dziekuje i tutaj :)
Ładne zakończenie, ironiczny uśmieszek losu, trochę jak z ekranizacji Kingowskiej "Mgły". Ale trochę.
Grazie Okropny :)
Pocił się. Dłonie pokryła krew. Płynęła wzdłuż przedramion, docierając do łokci, gdzie zatrzymywała się na moment, tańcząc przy zgięciu, a dalej pojedynczymi kroplami podróżując ku śnieżnej bieli. - fragment fajny, a skoro ciepłe zwłoki, to jeszcze krew mają. Czy tyle? A pies, hehe, to ganiał.
Wyżej usuń nacięcie przy ogonie. Jeżeli chcesz realizmu, choć niekoniecznie, bo chłopak nie musiał wszystkiego zapamiętać. Ale na przyszłość informacja.
Kiedyś samochód zabił nam psa. Chcieliśmy zachować jego skórę. Facet powiesił biedaka na gałęzi, ponacinał gdzieś koło głowy i tylko, po czym jednym ruchem śćiągnął skórę- z ogonem.
Została tylko ta dziewczyna.
Miał zamiar o nią walczyć. Musiał o coś walczyć. O coś istotnego. Cokolwiek. Wewnętrzna potrzeba. Niczym tlen.- kwintesencja życia.
Powinien spuścić krew, podnieść psa i pozwolić jej swobodnie wypłynąć. Tak zrobił. Bordowa ciecz zalała jego jedyne buty. Żadnych innych na zmianę, rozsądek nakazywał oszczędzać. Odłożył nóż, wytarł ręce w śnieg, odwiązał sznurówki, ściągnął najpierw trepy, potem skarpetki, po czym położył je dwa metry dalej w nasłonecznionym miejscu. Może wyschną choć trochę, myślał. - tutaj za dużo krwi. W gruncie rzez, już by jej prawie nie było.
Wewnątrz martwego ciała nadal było ciepło. Jak w kobiecie, pomyślał- ale dałaś czadu. Wiesz co faceci mogą sobie pomyśleć...?
Smakowało jak cielęcina, źle doprawiona, owszem, ale całkiem smaczna.- no nie wiem...? Zwierzęta żyjące intensywnie są żylaste, a to na dodatek pies. Myślę, Ritho, że to po prostu trzeba zmienić. Cielęcinka jest delikatna i mięciutka. Może na wołowinę z zajechanego pracą wołu, starą, żylastą, źle doprawioną, ale smaczną w dobie [ w ich momencie] głodnego życia. - Jesteś lepsza ode mnie w takich kawałkach, więc masz tu ogromne pole do popisu.
— Póki co zeżarłem Paco, możesz spać spokojnie. — Wstał i zerkając na towarzysza, popukał palcem wskazującym w czoło.
Czterdzieści minut później znaleźli przydrożny sklepik. Mały, kameralny, opuszczony.
Pełen jedzenia.
Co mogę powiedzieć. Majstersztyk, ta końcówka. Przebłysk geniuszu i przewrotnego poczucia humoru.
Mam nadzieję, że nie odbierzesz mych uwag, jako mój przejaw humoru złego.
Pozdrówka
„W cieniu nadal było zimno. Tam, gdzie docierały promienie — całkiem przyjemnie” – zamienię na przecinek, ten myślnik mnie też irytuje, ale tych jednostronnych dywizów, hm, no jakoś nie kupuję póki co.
„skoro ciepłe zwłoki, to jeszcze krew mają. Czy tyle?” - wyguglowałam, że ciepłe zwłoki mają krew i dlatego trzeba ją spuścić. Może google kłamało, no, na szczęście nie wiem jak to jest w praktyce, jedynie risercz teoretyczny.
Nacięcie przy ogonie – w sensie, że ciął od gardła przez brzuch, aż do ogonka. Przez całe ciało. Czy zapamiętał... to nie pamiętnik, ino bezstronny narrator. Ale być może zbyt szczegółowo momentami, bardzo możliwe, że za dużo krwi. Z pewnością za dużo. Choć wiesz, ubabrać to się można i małym kubeczkiem serka homogenizowanego. A, kurde, chciałam go uciurać w tej krwi. Miałam wewnętrzną potrzebę. Kuźwa. Mógł ubić dzika.
„Wiesz co faceci mogą sobie pomyśleć...?” – dokładnie to, co ja sobie pomyślałam pisząc :D
Z tą cielęciną – nie mam pojęcia. Google pedziało, że psinina smakuje jak cielęcina. Możliwe, że kłamało... Może na wołowinę zmienię, twardsze mięcho... Jeszcze poguglam. Ale tak, chyba wołowina będzie lepsza, rację masz.
Dzięki Fel, za uwagi, spostrzeżenia i miłe słowa. Pozdrawiam motzno :)
Co do psów, nie wiem jak smakują, może i jak cielęcina, ale to był dziki pies. Ciągle w ruchu, szukający żarcia. To jak u ludzi. Grubas przelewający się przed TV- z założenia leń i chudy, żylasty pracownik pracujący na wolnym powietrzu - takie moje spostrzeżenie.
Na wołowinę zmienione ;)
Fakt, że tam krew się spuszcza na kaszankę, ale pomyśl "głowy już nie było" czy jakoś tak napisałaś. Realnie, to cała krew uszłaby z niego tym łbem, ale... Zgoda, że w tej wanience, to by się i coś posączyło.
Ok, zalozmy, ze wanienka, a w przyszlosci postaram sie bardziej realnie :D
Super, ze myslisz ze mną, milo mi:)
"Możemy go nazwać Paco, Max?" - może jakiś cudzysłów pamieciowy czy co. Nawias albo nie wiem.
"Ten pies nie miał imienia. Obiekt nienazwany jest tylko częścią masy." - brawo Ritha. Nie traktujesz nic po macoszemu. Zajebiście, że pokochałas detal.
"Odłożył nóż, wytarł ręce w śnieg, odwiązał sznurówki, ściągnął najpierw trepy, potem skarpetki, po czym położył je dwa metry dalej w nasłonecznionym miejscu." - dwa jardy Łita (Się na inny system metryczny zdecydowałaś. Pamiętaj).
"Przekłamany symbol miłości, w rzeczywistości" - zabieram. Dziękuję.
"— Powinieneś powiedzieć „nie”! „Nie, Karl, nie zeżarłbym cię”! - wykrzykniki się chyba jednak mieszczą, ale obadaj.
Końcówka, tak końcówka. tak bardzo końcówka. Typ serialowy, podany smacznie.
Część detaliczna i detalicznie dobra. Nie mogę się rozwinać dziś z papierka, bo stopnieję, a nie chcę dziś stopnieć. Jest bardzo ok.
Zabieraj zdania, jak Ci się widzą, do wora, zachęcam:)
Datal, taa, lubię bardzo.
Przysypiam pod kocykiem, więc lakonicznie.
System miar, no tak... zapomniałam. Beda jardy, zmieniam.
Dzięki Can:)
Okropny - słowo "stopy" mi się pogryzie znaczeniowo z buty i skarpetki w tym zdaniu. Kumasz?
<3
Akcja z Karlem, pierwsza klasa. Trochę humoru tu się wdarło, chociaż wcześniej Max "filetował" psa.
Wydaje mi się, że Karl ma rację. Tamtym podoba się charakter Maxa i potrzebują go, no dobra - to było złe słowo, chcą go mieć.
Tak dzisiaj śmieszkowałam ze swoim facetem, bo powiedziałam mu, że chcesz mi zadedykować nową część. Wspomniałam o psie i dyskusji odnośnie zjedzenia go. Zażartowałam, że znając moje szczęście, pewnie w tej części dla mnie, Max będzie "filetował" psa. I zgadłam xD
Dzięki Ritha! :D
Taa, nie wiem czemu, ale jakiekolwiek tego typu sceny mi do Ciebie nie pasowały i stąd na przekór, z puszczeniem oczka i uśmiechem część pisana z myślś o Tobie.
Fajno, że podążasz, zawsze radam z Twoich komentarzy :)
Pozdrawiam :* :D
Ciesze sie, ze Cmyk ma wziecie, bardzo, bardzo, bardzom szczesliwa.
Lea jest kilka poziomow nizej jezykowo i fabularnie, ale zarazem bardziej babska, wiec moze kobiecym okiem zerkniesz i cus dla siebie wyciagniesz ;)
Dziekuje pieknie bejb.
Ide prasowac, zmotywowalas mnie:)
To tak na przyszłość dla wszystkich, którzy znaleźliby się w takiej skrajnej sytuacji.
Fajna część, końcówka świetna :)
Czekam na cd.
Pozdrawiam :)
5 wstawione :)
Tyle porad, dzieki, milo mi :)
Cd w glowie, bedzie niebawem, pozdrawiam ;)
Wróciły też wspomnienia. Gdyby wcześniej wiedział o sklepiku?
Pozdrawiam
Dziękuję Pasjo, podążasz dzielnie.
Pozdrawiam :)
Wciąż lubie Maca. Fajny kolo.
Ale okej. Dam radę.
Ps. Jestem zachwycona jak brniesz elegancko przez Cmyka! Brawo :)
Ps. Ja żem taka dumna z tego tytuła, hahaha, ok, wszystkie sugestie cenne.
Spoko też robie bledy, tez z komorki.
Jeszcze raz dziekuje za wszystkie motywujace slowa :)
"Oprawiał kiedyś sarnę z ojcem" - jak myślisz, o co mi chodzi? Nie o sarnę ;) Tylko o to, dlaczego dwa zwierzaki na raz ;)))
"Był na tyle skupiony, by nie zarejestrować faktu, że w końcu jest mu gorąco." - to bardziej takie natręctwo, ale czas według mnie powinien być konsekwentny, a więc: "...że w końcu było mu gorąco".
Bajeczny opis oprawiania, nie chciałem całego cytować, a bym musiał.
"Rzucił zakrwawiony organ na miskę" - jeśli to nie była część samochodu, to bardziej pasowałoby "do miski".
"Karl pożerał kolejne porcje, prawie się nimi dławiąc. Dopiero teraz czuł, jak cholernie był głodny." - jakkolwiek głupio to zabrzmi, zazdroszczę mu w tej chwili ;)
No, i teraz tak, w zasadzie to tylko opis patroszenia, skórowania i oprawiania. W zasadzie tylko. I AŻ TYLKO.
Takich rzeczy nie da się napisać po prostu, żeby nie wyszła nuda i podręcznik anatomii.
Mogę tylko skłonić głowę.
A sklep pełen jedzenia to Opatrzność z wywalonym językiem.
Świetne ;)
Wlasnie, scena oprawiania, mysle se - cza to napisac tak, zeby nie ziewali.
Juz poprawiam babole, od razu, bo ostatnio sie ociagalam.
Kurde, znow mi milo.
Znow dziekuje :)
Karl zadał dobre pytanie czy Max by go zjadł. Uśmiałem się, fajnie tę sytuację opisałaś :)
Nie wiem na pewno, ale sądzę tak fifty fifty, że podszycie też ujdzie, tylko podszycie mi osobiście kojarzy się z ubraniem i materiałem. Poszycie nie zostawia watpliwości. Ja tak kombinuję :)
Ładna część i te opisy, dość realistyczne - fajnie :-)
Dzielnie walczysz z Cmykiem, Adelajdo.
Dziękuję :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania