"Barłóg w kącie sugerował, że czasem zdarzało im się spać, a ogólny syf świadczył o braku pedantycznego usposobienia." Piękne.
Ogólnie, nie podobało mi się to, ze większość zdań była taka krótka. Ale część jak część, trochę bym widział rozwinięcie akcji z dziką babą, jednakowoż
Umordowane to Okropny jak fix Kanada. Krótki zdań dużo? Mogło mnie ponieść. Bardzo możliwe. Dzika baba mnie przyblokowała deczko, chciała mieć ją za sobą. Wolałabym, żeby dostała po prostu kulkę w łeb, pach! Ale pech chciał, że skończyły się naboje :D
Pozdro zią
wpadłam na moment. Widzę, że Twój bohater działa ostro i bez rozterek. Ale jakoś tak ta część cięta, chyba przez siekierę, hehe. Wiele zdań mogłoby być złożonymi, byłoby płynniej. Kilka kreseczek-
— Ty? Nie żartuj. Maximilian Hughes nie boi się niczego. Jest nieustraszony! - wykrzyknął triumfalnie.[zamień przed "wykrzyknął]
I następne, i następne, i następne! – prawie krzyczał.[ i tu półpauza Ci wlazła]
Bardzo mi się spodobało zakończenie. Lepiej miłości i bezsilności pokazać nie było można- świetnie z tymi drzewami. Rozczarowanam, że ta bidulka nie wstała, mogłaby być wszak jedynie zraniona i zemdlona z udręki, strachu itp.
No, ale czekamy dalszych Pozdrówka
Kurwa mać :D Co jest z tymi zdaniami. Już druga osoba, czyli na rzeczy cosik jest. Będę na to patrzać wieczorem (jeszcze ze trzy mnie pewnie zrypią o krótkie zdania do tej pory).
Z drzewami końcóweczka... taa... Miałam pewną inspirację :)
Kreseczki już patrzam, już zmieniam, już ogarniam. Część jest umęczona, napisana - żeby ruszyło (przynajmniej akcja z baba i początek)
Dzięki Fel :) Pozdrawiam :)
"Rozczarowanam, że ta bidulka nie wstała, mogłaby być wszak jedynie zraniona i zemdlona z udręki, strachu itp." - ta w piwnicy? Przecie Max ją odstrzelił jak drzwierza się łotwarły. Łobryzgała go aż ;)
Jestem tutaj dopiero od 3 godzin i zaczynam się zagłębiać w temat, ale z przyjemnością przejrzę Twoje dzieła:)
Krótkie zdania dodają dynamiki, ale przeplatane długimi dają to "coś"
"Zła w dwojaki sposób — z natury i emocji chwili, zła i rozzłoszczona jednocześnie." - za długa kreska. Alt + 0150 w tym przypadku.
"Nie czekała, pierwszy zamach znad głowy świsnął tuż obok ucha Karla, który zdołał odskoczyć w ostatnim momencie." - temu zdaniu nic nie dolega. Nic a nic, jednak... jest zwyczajne. "Tuż obok - Odskoczyć w ostatnim momencie." - nie jest to dramatyczne i obrazowe na takim poziomie, do jakiego przezwyczaiłaś/ I tera tak. Prawdopodobnie nikomu innemu bym tego nie wytknął, bo przyjebać się do czegoś dobrego, to już z mojej strony półdebilzm. Jednak Ty to Ty. Ty musisz skakać wyżej, stzrelać więcej bramek, i biegać szybciej. Nooo, tak już jest.
Najebałem już kawałek komentarza, więc pewnie nikt nie doczyta. Jakoś może inaczej to spróbować. Już kombinuję, tylko jeszcze kawałek dalej.
"Karl w lekkiej panice mierzył na oślep, nożyk zanurzył się w plecach kobiety na wysokości łopatek" - nóż się może wbić w jedną łopatkę naraz. Czyli na wysokości łopatki. Mierzył na oślep? No nie. ALbo nierzył albo na oślep.
Lekka panika... nooo Panika to już solidne stadium niepokoju. Lekki może być właśnie niepokój.
"Nie przejęła się ciepłą krwią broczącą ze świeżej rany, robiąc obrót o sto osiemdziesiąt stopni i rzucając w pościg za mężczyznami." - zjadło ci się "się". Dalej jest, że spieprzali, bo scyzoryk przeciw siekierze, to to i to. Otóż:
Dwóch mężczyzn, w tym jeden ogarnięty i wariatka z narzędziem, której przewaga jest tylko w pierwzym uderzeniu. W dystansie L. Czyli poza kontaktowym. Z chwilą, kiedy machła i chybiła, pomijam nawet to, że dostała kosę, jej już nie ma. Pęd zamachowych uderzeń siekierą ma się nijak, do pchnięć nożem. Dlatego jak walczysz z kimś kto ma nóż nigdy nie idzie się w klincz. Klincz Cię wybroni przed rekomam, bo cios pięścią, podobnie jak uderzenie siekierą, musi mieć gdzie nabrać pęd.
Nóż, scyzoryk, śróbokręt - nie. Wystarczy mu trzy centymetry miejsca. W mojej opinii - babki nie ma. Jeśli koniecznie chcesz, żeby uciekli (sprawia Ci to trudność, nie chcesz sie w tym pierdolić - ok) Niech ją majną na odpiernol, przebiegając koło niej, ale nie argumentuj ich ucieczki poczuciem braku szans.
Ok. To pewnei będzie długi komentarz.
To Twoje.
" Nie czekała, pierwszy zamach znad głowy świsnął tuż obok ucha Karla, który zdołał odskoczyć w ostatnim momencie. Warczała, atakując dalej. Okazał się szybszy. Ostrze siekiery wbiło się w drewnianą belkę, w miejscu, gdzie przed sekundą stał Max. Wtedy oberwała pierwszy raz. Karl w lekkiej panice mierzył na oślep, nożyk zanurzył się w plecach kobiety na wysokości łopatek. Nie przejęła się ciepłą krwią broczącą ze świeżej rany, robiąc obrót o sto osiemdziesiąt stopni i rzucając w pościg za mężczyznami. Obskurny i niewielki korytarz kończył się, nim dobrze zaczął. Spieprzali ile sił w nogach. Scyzoryk naprzeciwko siekiery rokował marnie, Max potrzebował czegoś większego. Przestał marzyć o mapie, zaczął o kiju baseballowym."
To moje
Uderzyła z nad głowy. Karl zdołał jakoś odskoczyć, a nim kobieta ponownie uniosła oręż, staranował ją barkiem. Nie wygasiło to szaleństwa w jej karmazynowych, rozbieganych oczach ani nie wytłumiło agresji. Kupiło im za to czas.
To tak na szybko i na odpierdziel. Nie korzystaj, Broń Bóg, bo chujowe. Jednak nie argumentuj ich ucieczki poczuciem nieposiadania przewagi. Tu trzeba pogrzegać srogo moim zdaniem, ale... Z drugiej strony - nie. Bo to tylko ja, a ja jestem ostatnio PRZESPIERDOLONY.
Idziem dalej.
" Barłóg w kącie sugerował, że czasem zdarzało im się spać, a ogólny syf świadczył o braku pedantycznego usposobienia. " - tutaj sztosik ociekający kocią krwią. Masełko polane zakrzepami mięsa. Cudo.
"Max nie chciał uciekać. Chciał ją zabić. Czuł, że na to zasługiwała. I że mógłby splądrować to miejsce, zwłaszcza że stracili plecaki." - tu się już ogarniasz. Dociera do Ciebie za pośrednictwem Maxa, że jest to okazja do zysku. Ważne, że na tę kalkulację zwracasz uwagę. Baba dała im pretekst. Tera ją ujebać i zabrać fanty.
"Pozwalała wszystko wokół, gdy ten odskakiwał, uciekając co kilka metrów." - mówisz ;)
"Jak w bajkach serwujących komizm prostych sytuacji — kot goniący mysz w kółko po pokoju." - bardzo ładne, Łita.
Ps. W mojej nowej serii też pierwsze skrzypce wiedzie tomahawk ;) - Przypadek? Nie sądzę.
" Popchnął Karla, samemu uskakując w bok. Siekiera wbiła się w ziemię pomiędzy mężczyznami, tuż przed jego nogami. " - takie jakieś dziwne
" Popchnął Karla, samemu uskakując w bok. Siekiera wbiła się w ziemię, tuż przed jego nogami.
"Determinacja zapulsowała w żyłach i dopiero teraz poczuł, jak bardzo mu tego brakowało." - jemu czy Tobie?
"Uderzyły w ścianę, podrywając z brudnej podłogi wierzchnią warstwę kurzu, której drobinki zawirowały w smugach wpadającego do wewnątrz światła." - barzdo ładne.
"Nóż wypadł z ręki przeciwniczki, jeszcze zanim zdążył ją tknąć. Już wiedziała." - no, kurwa. ładnie zarne. Nie ma zwarcia. Dociera do niej porażka. Czasem najpiękniesza wojna, to jej brak. Cudnie.
"Karl nie zdążył się stęsknić. Minęło zaledwie kilka krótkich minut," - nie ma krótkich i długich minut. Są... minuty. Zmień na chwil.
"— Po stopniu upierdolenia krwią, wnioskuję, że wróg przestał być szkodliwy?" - ok. Ładne, śmiszne, takie krejzy-zakręcone, ale czy ten heheszek jest tu właściwy, biorąc pod uwagę "wcześniejszego Karla?" Noo, tak, jeśli założymy, że przemawia przez niego nerwowość. Jeśli tak założymy - kupuję.
(Więc tak zakładamy)
"Spojrzał uważnie i przenikliwie. — Gdzie jest strzykawka?" - za dużo - "i przeniklliwie" bym wypierdolił.
" Opanował się jednak niemal natychmiast, przypominając sobie rozmowę o braku zaufania i konfrontując ją z rozłupaniem ludzkiej głowy przed momentem, nie chciał pogarszać sytuacji. " - za dużo.
" Opanował się jednak niemal natychmiast, przypominając sobie rozmowę o braku zaufania i konfrontując ją z rozłupaniem ludzkiej głowy". Ewentualnie w drugim zdaniu, że niechciał pogarszać, ale czy to nie z kontekstu?
" Monotonia lasu otaczała ich z każdej strony. Setki takich samych drzew i nic poza tym. Nie mieli pojęcia, gdzie jest droga, szli więc w kierunku, który wydawał im się prowadzić na północ.' - złowo "im" jest absolutnie niepotrzebne. "Nadpowiedzenie" wiadome kontekstowo.
"Czymś, dzięki czemu nie łaziłby umazany ludzką krwią i strzępkami mózgu." - piękne.
No i końcóka wyhamowana + znajoma ;)
Część miejscami do korekty, miejscami piękna. Nie najlepsza, ale też nie ma co pierdzielić, że słaba. WYbrnęłaś, ale kilka korekt musisz se obmyśleć.
Tak na szybko.
W sumie tylko ten początek przemyśl. Reszta się broni.
Przeczytałam. Jesteś nieoceniony. Niezmiennie. Wspaniałe, wnikliwe rady. Odniose sie szerzej ofkors. Nawet mi sie deczko humor poprawil. Dopisz sobie do zaslug.
Ritha - spoko. ja tera mam taki nawyk przypierdalatorski. Naprawdę Ritha (pacz, nie piszę Łita, tylko Ritha, bo to ważne, a nie śmieszki, heheszki) w Ciebie kurewsko wierzę i chcę, by było najlepiej.
I tyle.
Dobra. Mam z tym lekki młyn. Bo początek jest drewniany, miałam świadomość już dodając, ale jakoś brak pomysłu na rozegranie tego inaczej spowodował, że zostało jak jest. Czytam Twój komentarz 10 raz, próbując wejść w tą sytuację. Nie wzięłam pod uwagę, że ona potrzebuje miejsca na zamach i że jeżeli on podejdzie bliżej, to ona automatycznie też traci pole manewru – nie wbije mu jej jak nóż. Totalnie się rozjechałam z tą sceną.
„Z chwilą, kiedy machła i chybiła, pomijam nawet to, że dostała kosę, jej już nie ma” – ona w mojej głowie jest jakąś taką babą-herod, taką z rodzaju tych co to tyrają w polu, schodzą na chwilę urodzić dziecko, rodzą i wracają z powrotem w pole, póki jeszcze widno :D Czy w szale/przypływie adrenaliny/skrajnej agresji itp. zatrzymałoby ją dźgnięcie nożykiem? Osłabiło owszem, ale może jej też włączyła się walka o przetrwanie, widząc, że jej chłop padł, a przeciwników ma dwóch i jedynie tą siekierą, która z rąk za wszelką cenę nie chce wypuścić.
Ale ok. Mogę znaleźć jeszcze 5 argumentów, a w środku i tak wiem, że zjebałam tę scenę po całości. Ogarniam się więc czym prędzej. Zmieniłam dźgnięcie na draśnięcie. I aż sobie rurę od odkurzacza pomacałam xd, zastanawiając się jak uskutecznić atak czymś w kształcie siekiery nie mając miejsca. Nie wiem, ale zmieniłam ten początek, być może dalej błądzę, lecz chyba więcej nie wymyślę.
Jeśli chodzi o wyluzowaną odpowiedź Karl, że wróg przestał być szkodliwy – widziałam to tak, że w momencie, gdy Max podniósł siekierę, to Karl przestał się o nich bać. Próbował go niby zatrzymać, bo nie chciał grandy, ale jak Max wlazł do domu, to ten wiedział, że rezultat będzie jeden. W moim mniemaniu on faktycznie wyluzował (w końcu wydostali się z piwnicy, tak jakby opadł stres) i nawet ta końcówka w klimacie, że Karl jest wesoły.
Btw – muszę podziękować za końcówkę, bo tajemnicą nie owieję faktu, że pomysł był Twój, a ino wykonanie moje. Grazie :>
Dobra tyle. Wykończył mnie ten 13-ty Cmyk xd Dziękuję za solidną pomoc :)
I pięknie :) Znów są wolni i w drodze. Stracili czas, ale się nie cofnęli, idą dalej :)
Ponoć, kiedy pierwszy raz spróbuje się zabić, każdy kolejny jest łatwiejszy.
Dobra część, na 5 :)
Pozdrawiam :)
"— Po stopniu upierdolenia krwią, wnioskuję, że wróg przestał być szkodliwy?" — zupełnie jakby poszedł świnię, za przeproszeniem szlachtować ;))
Ależ mają przygód, no i intrygowała mnie ta strzykawka... Myślałam, że może ktoś se wstrzyknie itd... No, ale wszystko w swoim czasie ;))
Pozdrowionka
"Siekiera daje lepsze show niż scyzoryk. Efekty też są bardziej oczywiste — wystarczy jeden rzut okiem i nie trzeba zastanawiać się, czy ofiara dycha. Obrazek za jego plecami nie pozostawiał wątpliwości. Z minusów — trzeba zużyć więcej energii, ale w stanie, w jakim jest człowiek tuż przed takim czynem, wysiłek fizyczny schodzi na dalszy plan. Wniosek końcowy formułował się jeden — dobrze wykonana robota gwarantuje niepodważalną satysfakcję." - dobra, nie będę nawet tego komentować, ale minus jaki ma u mnie Max jest tak długi jak Równik.
"— Po stopniu upierdolenia krwią, wnioskuję, że wróg przestał być szkodliwy?" - trochę się pośmiałam, ale tylko trochę :D
"Max marzył o broni palnej. Czymś, dzięki czemu nie łaziłby umazany ludzką krwią i strzępkami mózgu." - teraz ten minus wybił skalę. Z Maxa to taka maszynka do zabijania. Lubi to. Daje mu to "wolność" umysłu i możliwość kontroli.
Tak bardzo przerażające...
"— Boję się, że za tamtym drzewem — wskazał rękę w kierunku jednego z dziesiątek pni przed nimi — będzie kolejne drzewo. A za nim następne. I następne, i następne, i następne! — prawie krzyczał. — I tak bez końca. Niezliczona ilość pierdolonych drzew! — Chwila wymownego milczenia. — Rozumiesz?
— Rozumiem. – Karl zerknął na przyjaciela z wyrazem rosnącej empatii. — Zdążymy Max, spokojnie. Zdążymy..." - a tutaj znowu był cudowny Max! <3
Max, który nie wie czym jest siekiera i jak rozłupywać łby! Max, który kocha! Max, który przecież ma uczucia!
Ojojoj, nie byłam na premierze Cmyka :( Smuteczek :(
Pozdro, Ritha! :*
Haha, Elo, Max był taki od samego początku, taki i taki. Max, który ma uczucia i Max, który wbijał nóż w oko, łod pierwszej części niezmiennie. Bardzo możliwe, że zastosowałaś wyparcie połowy jego cech, na rzecz podrasowanie sobie w głowie tych drugich ;D Cóż... To nie wiem, może przerzuć się na Karla? :D
Będzie dobrze, Elo, musisz go kochać z jego wadami, co w Cmykowej sytuejszyn są zaletami.
Pozdrawiam ciepło ;) :*
Widzisz Ritha, to się nazywa zauroczenie! Nie widziałam wad w Maxie :D A teraz, powoli mi przechodzi i dopiero zaczynam zauważać, że to typ spod ciemnej gwiazdy, którego raczej nie chciałabym spotkać na swojej drodze :P
Znowu Max w swoim żywiole. Dobrze, że zabił babę, bo niewiadomo jak by się skończyło.
I tak bez końca. Niezliczona ilość pierdolonych drzew! — czyli jest coś czego Max się obawia. Drzewa w jego umyśle tkwią jak zadra, jak hipnoza. Czy nie spotęguje się to w dalszej drodze.
Co do strzykawki, mam niejasność, czy aby na pewno Karl zniszczył? Moim zdaniem Karl też myśli i bardziej spokojniej.
Fajny końcowy dialog pomiędzy przyjaciółmi.
Idą dalej. Oby jak najszybciej doszli do celu.
Pozdrawiam:))
Si, Max w swoim żywiole, baba out, Karl hm... Karl to Karl ;) Jakos dotrą do celu myślę, kusi podrzucic im fure z pelnym bakiem, ale ni ma tak łatwo. Dzieki i tu ;) Pozdrawiam :))
O matko kochana ona próbuje zabić mojego Karlusi brawo to się nazywa facet z jajami, a nie jak ten mięczak Max. Karl uciekaj sam tego niby kolegę zostaw. Ta część aż do końca trzymała w napięciu
Kurdę zawzięty gość z tego Maxa. Załatwił herod babę siekierą, tak prosto między ślepia, bach i po sprawie. Ja widze znasz prawo sinusoidy, raz ostro, potem spokój, znowu ostro itd. Superek 5 + Lecę dalej.
"Ona obstawiłaby ten zakład najtrafniej. Tuż przed tym, gdy na pozór niezmienna odległość prawego i lewego oka, powiększyła się, dając dowód, że zasady anatomii zmieniają się wraz z przekroczeniem granicy, po której zaczerpniecie oddechu jest nieosiągalne. I wraz z przejściem ostrza przez środek głowy."
Uwaga! Bedzie z wulgaryzmem!
DY kur NA wa MIT!!!
Ten jeden fragment! Jeden fragment i ja leźę, rozumiesz?! Leżę, ja pierdzielę!
Tempo - akcja - akcja - tempo - tempo.
Nie mam pytań.
„Była dziwna, jednak Max nie miał zamiaru ani tego analizować, ale próbować zrozumieć, ani tym bardziej odpuścić. ” zamiast „ale” ani ?
Bardzo ciekawa scena walki .
Karl udowadnia, że nie jest idiotą mimo jego pacyfistycznych przypadłości :)
Zajebista końcówka, jednak przyjaźń trzyma się „głęboko pod ziemią, mimo pożaru na powierzchni.”
Ps wczoraj wieczorem uzupełniłem Ci gwiazdki z zaskoczenia :)
Patrz, czyszczone tyle razy, a jeszcze wyłapujesz literówki!
Scena walki była mocno przerabiana, bo w pierwszej wersji wyszła słabo.
Pacyfistyczne przypadłości, taa :D
Tu też byłam, przeczytałam. Mogę sobie odhaczyć :) Ale żeś sobie wykreowała głównego bohatera. Momentami szalonego, bezwzględnego, ale serduszko mu mięknie na myśl o pannie C.
Komentarze (45)
Ogólnie, nie podobało mi się to, ze większość zdań była taka krótka. Ale część jak część, trochę bym widział rozwinięcie akcji z dziką babą, jednakowoż
Przeczytałem. Jestem na bieżąco. Pozdrox
Pozdro zią
— Ty? Nie żartuj. Maximilian Hughes nie boi się niczego. Jest nieustraszony! - wykrzyknął triumfalnie.[zamień przed "wykrzyknął]
I następne, i następne, i następne! – prawie krzyczał.[ i tu półpauza Ci wlazła]
Bardzo mi się spodobało zakończenie. Lepiej miłości i bezsilności pokazać nie było można- świetnie z tymi drzewami. Rozczarowanam, że ta bidulka nie wstała, mogłaby być wszak jedynie zraniona i zemdlona z udręki, strachu itp.
No, ale czekamy dalszych Pozdrówka
Z drzewami końcóweczka... taa... Miałam pewną inspirację :)
Kreseczki już patrzam, już zmieniam, już ogarniam. Część jest umęczona, napisana - żeby ruszyło (przynajmniej akcja z baba i początek)
Dzięki Fel :) Pozdrawiam :)
Krótkie zdania dodają dynamiki, ale przeplatane długimi dają to "coś"
"Nie czekała, pierwszy zamach znad głowy świsnął tuż obok ucha Karla, który zdołał odskoczyć w ostatnim momencie." - temu zdaniu nic nie dolega. Nic a nic, jednak... jest zwyczajne. "Tuż obok - Odskoczyć w ostatnim momencie." - nie jest to dramatyczne i obrazowe na takim poziomie, do jakiego przezwyczaiłaś/ I tera tak. Prawdopodobnie nikomu innemu bym tego nie wytknął, bo przyjebać się do czegoś dobrego, to już z mojej strony półdebilzm. Jednak Ty to Ty. Ty musisz skakać wyżej, stzrelać więcej bramek, i biegać szybciej. Nooo, tak już jest.
Najebałem już kawałek komentarza, więc pewnie nikt nie doczyta. Jakoś może inaczej to spróbować. Już kombinuję, tylko jeszcze kawałek dalej.
"Karl w lekkiej panice mierzył na oślep, nożyk zanurzył się w plecach kobiety na wysokości łopatek" - nóż się może wbić w jedną łopatkę naraz. Czyli na wysokości łopatki. Mierzył na oślep? No nie. ALbo nierzył albo na oślep.
Lekka panika... nooo Panika to już solidne stadium niepokoju. Lekki może być właśnie niepokój.
"Nie przejęła się ciepłą krwią broczącą ze świeżej rany, robiąc obrót o sto osiemdziesiąt stopni i rzucając w pościg za mężczyznami." - zjadło ci się "się". Dalej jest, że spieprzali, bo scyzoryk przeciw siekierze, to to i to. Otóż:
Dwóch mężczyzn, w tym jeden ogarnięty i wariatka z narzędziem, której przewaga jest tylko w pierwzym uderzeniu. W dystansie L. Czyli poza kontaktowym. Z chwilą, kiedy machła i chybiła, pomijam nawet to, że dostała kosę, jej już nie ma. Pęd zamachowych uderzeń siekierą ma się nijak, do pchnięć nożem. Dlatego jak walczysz z kimś kto ma nóż nigdy nie idzie się w klincz. Klincz Cię wybroni przed rekomam, bo cios pięścią, podobnie jak uderzenie siekierą, musi mieć gdzie nabrać pęd.
Nóż, scyzoryk, śróbokręt - nie. Wystarczy mu trzy centymetry miejsca. W mojej opinii - babki nie ma. Jeśli koniecznie chcesz, żeby uciekli (sprawia Ci to trudność, nie chcesz sie w tym pierdolić - ok) Niech ją majną na odpiernol, przebiegając koło niej, ale nie argumentuj ich ucieczki poczuciem braku szans.
Ok. To pewnei będzie długi komentarz.
To Twoje.
" Nie czekała, pierwszy zamach znad głowy świsnął tuż obok ucha Karla, który zdołał odskoczyć w ostatnim momencie. Warczała, atakując dalej. Okazał się szybszy. Ostrze siekiery wbiło się w drewnianą belkę, w miejscu, gdzie przed sekundą stał Max. Wtedy oberwała pierwszy raz. Karl w lekkiej panice mierzył na oślep, nożyk zanurzył się w plecach kobiety na wysokości łopatek. Nie przejęła się ciepłą krwią broczącą ze świeżej rany, robiąc obrót o sto osiemdziesiąt stopni i rzucając w pościg za mężczyznami. Obskurny i niewielki korytarz kończył się, nim dobrze zaczął. Spieprzali ile sił w nogach. Scyzoryk naprzeciwko siekiery rokował marnie, Max potrzebował czegoś większego. Przestał marzyć o mapie, zaczął o kiju baseballowym."
To moje
Uderzyła z nad głowy. Karl zdołał jakoś odskoczyć, a nim kobieta ponownie uniosła oręż, staranował ją barkiem. Nie wygasiło to szaleństwa w jej karmazynowych, rozbieganych oczach ani nie wytłumiło agresji. Kupiło im za to czas.
To tak na szybko i na odpierdziel. Nie korzystaj, Broń Bóg, bo chujowe. Jednak nie argumentuj ich ucieczki poczuciem nieposiadania przewagi. Tu trzeba pogrzegać srogo moim zdaniem, ale... Z drugiej strony - nie. Bo to tylko ja, a ja jestem ostatnio PRZESPIERDOLONY.
Idziem dalej.
" Barłóg w kącie sugerował, że czasem zdarzało im się spać, a ogólny syf świadczył o braku pedantycznego usposobienia. " - tutaj sztosik ociekający kocią krwią. Masełko polane zakrzepami mięsa. Cudo.
"Max nie chciał uciekać. Chciał ją zabić. Czuł, że na to zasługiwała. I że mógłby splądrować to miejsce, zwłaszcza że stracili plecaki." - tu się już ogarniasz. Dociera do Ciebie za pośrednictwem Maxa, że jest to okazja do zysku. Ważne, że na tę kalkulację zwracasz uwagę. Baba dała im pretekst. Tera ją ujebać i zabrać fanty.
"Pozwalała wszystko wokół, gdy ten odskakiwał, uciekając co kilka metrów." - mówisz ;)
"Jak w bajkach serwujących komizm prostych sytuacji — kot goniący mysz w kółko po pokoju." - bardzo ładne, Łita.
Ps. W mojej nowej serii też pierwsze skrzypce wiedzie tomahawk ;) - Przypadek? Nie sądzę.
" Popchnął Karla, samemu uskakując w bok. Siekiera wbiła się w ziemię pomiędzy mężczyznami, tuż przed jego nogami. " - takie jakieś dziwne
" Popchnął Karla, samemu uskakując w bok. Siekiera wbiła się w ziemię, tuż przed jego nogami.
"Determinacja zapulsowała w żyłach i dopiero teraz poczuł, jak bardzo mu tego brakowało." - jemu czy Tobie?
"Uderzyły w ścianę, podrywając z brudnej podłogi wierzchnią warstwę kurzu, której drobinki zawirowały w smugach wpadającego do wewnątrz światła." - barzdo ładne.
"Nóż wypadł z ręki przeciwniczki, jeszcze zanim zdążył ją tknąć. Już wiedziała." - no, kurwa. ładnie zarne. Nie ma zwarcia. Dociera do niej porażka. Czasem najpiękniesza wojna, to jej brak. Cudnie.
"Karl nie zdążył się stęsknić. Minęło zaledwie kilka krótkich minut," - nie ma krótkich i długich minut. Są... minuty. Zmień na chwil.
"— Po stopniu upierdolenia krwią, wnioskuję, że wróg przestał być szkodliwy?" - ok. Ładne, śmiszne, takie krejzy-zakręcone, ale czy ten heheszek jest tu właściwy, biorąc pod uwagę "wcześniejszego Karla?" Noo, tak, jeśli założymy, że przemawia przez niego nerwowość. Jeśli tak założymy - kupuję.
(Więc tak zakładamy)
"Spojrzał uważnie i przenikliwie. — Gdzie jest strzykawka?" - za dużo - "i przeniklliwie" bym wypierdolił.
" Opanował się jednak niemal natychmiast, przypominając sobie rozmowę o braku zaufania i konfrontując ją z rozłupaniem ludzkiej głowy przed momentem, nie chciał pogarszać sytuacji. " - za dużo.
" Opanował się jednak niemal natychmiast, przypominając sobie rozmowę o braku zaufania i konfrontując ją z rozłupaniem ludzkiej głowy". Ewentualnie w drugim zdaniu, że niechciał pogarszać, ale czy to nie z kontekstu?
" Monotonia lasu otaczała ich z każdej strony. Setki takich samych drzew i nic poza tym. Nie mieli pojęcia, gdzie jest droga, szli więc w kierunku, który wydawał im się prowadzić na północ.' - złowo "im" jest absolutnie niepotrzebne. "Nadpowiedzenie" wiadome kontekstowo.
"Czymś, dzięki czemu nie łaziłby umazany ludzką krwią i strzępkami mózgu." - piękne.
No i końcóka wyhamowana + znajoma ;)
Część miejscami do korekty, miejscami piękna. Nie najlepsza, ale też nie ma co pierdzielić, że słaba. WYbrnęłaś, ale kilka korekt musisz se obmyśleć.
Tak na szybko.
W sumie tylko ten początek przemyśl. Reszta się broni.
I tyle.
„Z chwilą, kiedy machła i chybiła, pomijam nawet to, że dostała kosę, jej już nie ma” – ona w mojej głowie jest jakąś taką babą-herod, taką z rodzaju tych co to tyrają w polu, schodzą na chwilę urodzić dziecko, rodzą i wracają z powrotem w pole, póki jeszcze widno :D Czy w szale/przypływie adrenaliny/skrajnej agresji itp. zatrzymałoby ją dźgnięcie nożykiem? Osłabiło owszem, ale może jej też włączyła się walka o przetrwanie, widząc, że jej chłop padł, a przeciwników ma dwóch i jedynie tą siekierą, która z rąk za wszelką cenę nie chce wypuścić.
Ale ok. Mogę znaleźć jeszcze 5 argumentów, a w środku i tak wiem, że zjebałam tę scenę po całości. Ogarniam się więc czym prędzej. Zmieniłam dźgnięcie na draśnięcie. I aż sobie rurę od odkurzacza pomacałam xd, zastanawiając się jak uskutecznić atak czymś w kształcie siekiery nie mając miejsca. Nie wiem, ale zmieniłam ten początek, być może dalej błądzę, lecz chyba więcej nie wymyślę.
Jeśli chodzi o wyluzowaną odpowiedź Karl, że wróg przestał być szkodliwy – widziałam to tak, że w momencie, gdy Max podniósł siekierę, to Karl przestał się o nich bać. Próbował go niby zatrzymać, bo nie chciał grandy, ale jak Max wlazł do domu, to ten wiedział, że rezultat będzie jeden. W moim mniemaniu on faktycznie wyluzował (w końcu wydostali się z piwnicy, tak jakby opadł stres) i nawet ta końcówka w klimacie, że Karl jest wesoły.
Btw – muszę podziękować za końcówkę, bo tajemnicą nie owieję faktu, że pomysł był Twój, a ino wykonanie moje. Grazie :>
Dobra tyle. Wykończył mnie ten 13-ty Cmyk xd Dziękuję za solidną pomoc :)
Ponoć, kiedy pierwszy raz spróbuje się zabić, każdy kolejny jest łatwiejszy.
Dobra część, na 5 :)
Pozdrawiam :)
Dzięki za odwiedziny ;)
"— Po stopniu upierdolenia krwią, wnioskuję, że wróg przestał być szkodliwy?" — zupełnie jakby poszedł świnię, za przeproszeniem szlachtować ;))
Ależ mają przygód, no i intrygowała mnie ta strzykawka... Myślałam, że może ktoś se wstrzyknie itd... No, ale wszystko w swoim czasie ;))
Pozdrowionka
Dzięki Agu, trzym się ciepło :)
"— Po stopniu upierdolenia krwią, wnioskuję, że wróg przestał być szkodliwy?" - trochę się pośmiałam, ale tylko trochę :D
"Max marzył o broni palnej. Czymś, dzięki czemu nie łaziłby umazany ludzką krwią i strzępkami mózgu." - teraz ten minus wybił skalę. Z Maxa to taka maszynka do zabijania. Lubi to. Daje mu to "wolność" umysłu i możliwość kontroli.
Tak bardzo przerażające...
"— Boję się, że za tamtym drzewem — wskazał rękę w kierunku jednego z dziesiątek pni przed nimi — będzie kolejne drzewo. A za nim następne. I następne, i następne, i następne! — prawie krzyczał. — I tak bez końca. Niezliczona ilość pierdolonych drzew! — Chwila wymownego milczenia. — Rozumiesz?
— Rozumiem. – Karl zerknął na przyjaciela z wyrazem rosnącej empatii. — Zdążymy Max, spokojnie. Zdążymy..." - a tutaj znowu był cudowny Max! <3
Max, który nie wie czym jest siekiera i jak rozłupywać łby! Max, który kocha! Max, który przecież ma uczucia!
Ojojoj, nie byłam na premierze Cmyka :( Smuteczek :(
Pozdro, Ritha! :*
Będzie dobrze, Elo, musisz go kochać z jego wadami, co w Cmykowej sytuejszyn są zaletami.
Pozdrawiam ciepło ;) :*
I tak bez końca. Niezliczona ilość pierdolonych drzew! — czyli jest coś czego Max się obawia. Drzewa w jego umyśle tkwią jak zadra, jak hipnoza. Czy nie spotęguje się to w dalszej drodze.
Co do strzykawki, mam niejasność, czy aby na pewno Karl zniszczył? Moim zdaniem Karl też myśli i bardziej spokojniej.
Fajny końcowy dialog pomiędzy przyjaciółmi.
Idą dalej. Oby jak najszybciej doszli do celu.
Pozdrawiam:))
" Ma sarny w lesie." -- na sarny
Dziekuje i tu :)
Uwaga! Bedzie z wulgaryzmem!
DY kur NA wa MIT!!!
Ten jeden fragment! Jeden fragment i ja leźę, rozumiesz?! Leżę, ja pierdzielę!
Tempo - akcja - akcja - tempo - tempo.
Nie mam pytań.
Dynamit powiadasz, no pięknie. Milo mi, miło fest!
Akcja, tempo, si, lubiem, bardzo, bardzo.
Dziękuję ślicznie, kłaniam się w pas :)
Bardzo ciekawa scena walki .
Karl udowadnia, że nie jest idiotą mimo jego pacyfistycznych przypadłości :)
Zajebista końcówka, jednak przyjaźń trzyma się „głęboko pod ziemią, mimo pożaru na powierzchni.”
Ps wczoraj wieczorem uzupełniłem Ci gwiazdki z zaskoczenia :)
Scena walki była mocno przerabiana, bo w pierwszej wersji wyszła słabo.
Pacyfistyczne przypadłości, taa :D
Grazie, signore :)
Zasuwasz wybitnie. Kurde, naprawdę miło.
Ale nic nie poradzę.
Podpełznę później oczywiście, bo się naprawdę wkręciłam :)
Dziękuję raz jeszcze.
Buziole :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania