"Czuł własny odór do tego stopnia, że jeśli znajdzie Cassie, a ona nie zwymiotuje, rzucając się mu na szyję, będzie to oznaczać najczystszą, prawdziwą miłość." - hahaha, dobre!
"Wiedziałem... Wiedziałem! Za dobrze szło! Nikt nas nie chciał zeżreć ani porąbać. Ani psy, ani ludzie, ani... nikt." - no naprawdę, mieli powód do świętowania, bo nikt nie chciał zrobić z nich kolacji :D
"— Mówi, żebym za nią nie szedł.
— Za matką?
— Za Cassie!
— Aha. To może nie idźmy! Mówiłem od początku, że to głupi, nieodpowiedzialny, z góry skazany na porażkę pomysł! Mówiłem? Mówiłem! Matki miewają intuicję!
— Taa, zwłaszcza martwe matki. Ona mówi w tym śnie, żebym za nią nie szedł, bo... eh.
— Bo co?
— Bo im jestem dalej, to Cassie...
— To co Cassie? — cisnął zaciekawiony Karl.
— To jest bezpieczniejsza." - przejaw uczuciowości Maxa. Normalnie, zaszkliły mi się oczy. Dobry to facet. Podświadomie wie, że powinien odpuścić, ale uczucie mu na to nie pozwala.
"Czymkolwiek zastąpisz słowo „choćby”, jestem w stanie to zrobić przy użyciu koleżanki — kolejny raz zaprezentował ostrze — i nie, negocjacje nie wchodzą w grę." - ja już dawno rzuciłabym rower pod nogi Maxa i uciekła, gdzie pieprz rośnie! Co ten koleś, z choinki się urwał? Pokazują mu broń, a ten jeszcze pyskuje :D
Determinacja Maxa wzrasta.
Moja również.
Czekam na Cassie i coraz bardziej się martwię, bo skoro matka Maxa zawsze przyciąga zło to co gorszego od kanibali, może ich spotkać?
"— Mówi, żebym za nią nie szedł (...) To jest bezpieczniejsza" - to jest ino wstawka. Przypomnisz sobie ten dialog w przyszłości ;))
"ja już dawno rzuciłabym rower pod nogi Maxa i uciekła, gdzie pieprz rośnie" - haha, facet nie wie, że Max przerąbał babie łeb trzy dni wcześniej :D
Fajnie, że wpadłaś jak burza Elołapku :D Dziękuję za jak zawsze wnikliwą analizę :)))
Pozdrawiam :*
mokrej sierść i siarki jednocześnie. - sierści
— Dwieście mil... — powtórzył z niedowierzaniem - z niedowierzaniem to jakby pytająco, czyli powinien być pytajnik
Rower jest mój i nie zamierzam i go oddać, - ci go oddać
i nie zaciekawioną co dzieje się za ich - przed co przecinek
i to na początku:
— Taa... — Max odkopał się... - i ciągniesz opowieść, a ma być to tylko dopowiedzenie dialogowe i od słów: — wpadały do środka... dalej mówi Max - tak wygląda to w tej chwili.
Lubię ich rozmówki. Jakby Max się przekomarzał z Karlem, grał na zwłokę i zawsze ma coś do ukrycia, co nakręca Karla :)
Dobra część, bardzo dobra i mają rower. Mil też trochę mają, ale na rowerze łatwiej. Już ich widzę razem na tym rowerze :) Kto pedałuje? Kto siedzi na rurce ramy? A jest rurka? Jeden pedałuje na stojąco, drugi siedzi z nogami na boki? Komedia :D Nie ciągnę, bo się posikam :)
5 wstawione, pozdrawiam :)
Haha Karola :D Mysle, ze Max bedzie pedalowal, a Karl na bagażniku :D Zalozmy, ze jest bagaznik, bo na ramie to eee... dziwnir. Szczerze - od poczatku ich wedrowki chcialam, zeby ostatnia prosta pokonali rowerem :D
Bledy jutro rano poprawie, bo na komorke juz sie przerzucilam, zara lulu, i nie wygodnie.
Dzieki Kochana, pozdrawiam :))
OOOO! O bagażniku nie pomyślałam. Bardziej o takim, co to się dupę wystawia temu z tyłu, a nosem ryje ziemię - takich nie lubię, żadnych nie lubię. W ogóle nie lubię jeździć na rowerze :(
Poczekam do następnej części na opis tego zdarzenia :)
I nie ma za co :) *** Buziaki :)
To już 184 godziny idą. Sny mają bardzo ważne znaczenie, a zwłaszcza kiedy śnią się bliskie osoby. Ponoć ostrzegają przed niebezpieczeństwem. W ich dialogami można się zagubić. Nieraz brzmią tak, jakby mówiły małe dzieci. Jednak Max dominuje. Karl sprawia wrażenie bardzo wierzącego w znaki.
No i wreszcie twarze. Trochę polityki przemyciłaś Autorko.
Już tylko, albo aż tylko piętnaście godzin do celu. Rower też ma swoje obciążenie. Dlatego niech się nie cieszą.
Miłego dnia i ukłony dla Autorki
Idą osiem dni, ostatnie trzy skrótem przez las, dlatego dystans zmniejszył się, w porównaniu do początkowych kalkulacji Maxa.
Chyba deczko mniej godzin idą, biorąc pod uwagę sen i siedzenie w piwnicy. Polityki? Nieee. Nie oglądam wiadomości, nie czytam gazet, nie mam pojęcia co się aktualnie dzieje na scenie politycznej i w ogóle mnie to nie interesuje. Ale pikieta mi się jakoś z filmami postapo skojarzyła. Tam zawsze jacyś ludzie skandują z transparentami.
Taa, prędkość na rowerze, początkowo napisałam 15 mil/h, zmieniłam na 13mil/h, ale w rezultacie może i tyle nie pociągną we dwóch i z siekierą w charakterze bagażu :)
Co do dialogów - to co pepla Karl, zalecam dzielić na połowę ;)
Dziękuję Pasjo, pozdrawiam :))
" Czuł własny odór do tego stopnia, że jeśli znajdzie Cassie, a ona nie zwymiotuje, rzucając się mu na szyję, będzie to oznaczać najczystszą, prawdziwą miłość. " - Tyś jest fanka, by Się było zawsdze daklej niż bliżej, więc może: rzucając mu się na szyję? - nie wiem. Obadaj.
"Czymś lżejszym, odciągającym uwagę od głównego problemu, gdyż nie ma nic bardziej zgubnego i osłabiającego, niż ukierunkowanie stu procent myśli w stronę głównego zmartwienia." - tu się zgodzę. ładnie wplatasz życiowe spotrzeżenia. Wszystko jest pełniejsze.
"Każdy problem da się rozwiązać, czasem trzeba tylko czasu. Lub sposobu" - czemu tu są dwa zdania?
Ok.Dalej jest zgrabny wypełniacz treści. DObry zabieg, bo wydłuża wędrówkę. Czytamy o tym i owym, czas płynie, a oni idą. Zawsze też tak podczas sesji travelingowych w RPG czy Larpach wypełniałem czas, by spotęgowac klimat. Dobry zabieg, ucieczka w myśli. Retrospekcje różne. Ot - zgrabne pierdzielenie.
" Klauzulę wykonalności wyimaginowanego wyroku. " - no ale tu żeś wyjebała, że gdybym miał sandały, to... bym nie miał sandałów. Dla takich zdań właśnie kocham być chory na ten słowo i myślotwórczy detalizm. Tutaj, obcując z takim zapisem, moja choroba zbiera żniwo w proficie ukontentowania. Ooo... kurde, ale to ładnie ująłęm. Taki dumny z Ciebie. Taki dumny z siebie ;)
"Ale widzisz, zawsze jak ci się śni matka, to są problemy." - "to" jest zbędne.
I końcówka.
ładna gadka z chłopakiem. Uczicwa ciekawa. Ludzie pikietujący równeiż ciekawy ozdobnik, jednak...
Nie, Łita. 13 mil we dwóch na rowerku - jeszcze jakouśrednienie z godziny - nie. 9, może 10, ale jednak 9 moim zdaniem.
Przemyśl.
Witam :)
"rzucając mu się na szyję" - ofkors (Się blisko jest be, u kogoś widzę więcej niż u siebie)
"Lub sposobu" - czemu tu są dwa zdania?" - bo jestem idiotą :D Se ciachnęłam na oślep, ooooo ;) Reperacja.
Wypełniacz treści - si, deczko travellingowo, se gaworzą, ot podróż.
Taa, "klauzula..." mi wyszła :) Ale, ale! "obcując z takim zapisem, moja choroba zbiera żniwo w proficie ukontentowania" - no, Pan nawet w komciu zacnie w słowa ubiera (!)
9 mil/h, tak żem myślała, że nie pociągną tyle com nawypisywała we dwóch z siekiero na jednym rowelku... Zmienię.
Grazie Canulardo :)
nie będę nic cytować, bo to książka, niepotrzebująca korektora. A czepić jedynie mogę tych mil- teoretycznie nie bardzo nawet, dla dwóch na rowerze. Tak jakby, to nie kolarze
Bardzo mi leżą myśli bohaterów i ogólnie charakterystyka. A ten sen matki, zaje - bo coś sugeruje i tworzy dylematy.
Pozdrówka
Fuj, jak Max w ogóle mógł pod czymś takim spać to do niego podobne i znów jakieś biedne zwierzątko straciło życie eh Niech ino mi ktoś spróbuje zabić Karla to kopnę go w dupę oo pięć
Zdarza mi się zastanawiać nad taką sytuacją, gdzie świat nagle wywraca się do góry nogami i nie ma nic w sklepach, ani w ogródku do jedzenia., bez prądu, gazu i wody. Koszmar, bez wody byłby najbardziej dotkliwy.
Oni mają to szczęście, że są zaopatrzone jeszcze sklepy. Ciekawe, że Max zabija z zimną krwią. Rozwalił tej babie czaszkę bez skrupułów. W ekstremalnych warunkach, ludzie są skłonni do wszystkiego.
Karl wycofany, ale jednak daje radę w tych sytuacjach. Sztuka przetrwania świadczy o ich inteligencji. :) Długo ukrywasz postać Cassie, tym bardziej chce się wiedzieć co dalej się wydarzy. :)
Czekać będę aż się uzbiera kilka następnych części i znowu zajrzę do Cmyka. .
"Zdarza mi się zastanawiać nad taką sytuacją, gdzie świat nagle wywraca się do góry nogami i nie ma nic w sklepach, ani w ogródku do jedzenia., bez prądu, gazu i wody" - Szu pzeczytaj "Droge" Cormaca, wbije Cie w fotel, serio przeczytaj.
Są zaopatrzone sklepy, bo to takie postapo w poczatkowej fazie, w sensie - no jeszcze nie wszystko spladrowane.
"Ciekawe, że Max zabija z zimną krwią" - zawsze chcialam taka postac stworzyc, ale zeby przy tym byla protagonistą.
Ok Szu, Tobie rowniez dziekuje za calaosc, wchlonelas Cmyka elegancko, 1-2 odcinki tyg. wypluwam, wiec zaprasz ;) Pozdrawiam :**
"Zdarza mi się zastanawiać nad taką sytuacją, gdzie świat nagle wywraca się do góry nogami i nie ma nic w sklepach, ani w ogródku do jedzenia., bez prądu, gazu i wody" - Szu pzeczytaj "Droge" Cormaca, wbije Cie w fotel, serio przeczytaj." - ano wbije
Witam po krótkiej przerwie ;) Troszkę mnie nie było, a tu tyyyyyyleee zaległości ;))
Czytamy:
"Czuł własny odór do tego stopnia, że jeśli znajdzie Cassie, a ona nie zwymiotuje, rzucając mu się na szyję, będzie to oznaczać najczystszą, prawdziwą miłość. " — ot, i wykładnia najprawdziwszej miłości ;))
"Zgodnie z prowizorycznymi kalkulacjami i dużym marginesem błędu byli mniej więcej w połowie drogi. " — ładne zdanie ;)
"Klauzulę wykonalności wyimaginowanego wyroku." — to też świetne ;)
"— Zagadamy? — zasugerował oniemiały Karl.
— Zagaduj. " — krótko i na temat ;)
Ritha hehehehe no nieźle ;) Ale ani mi się wasz go zmieniać, bo dodał swoistego posmaczku całości... Niby wydawało się że hura i w ogóle a jednak nie...
no proszę, wzajemnie kochana ;)
Choć mnie się nie śniłaś (ja miewam ostatnio sny ... atomowe — potężne bomby latają mi nad domem, a ja w piwnicy, przyklejona do szybki spoglądam która i gdzie spadnie, lub której radioaktywny grzyb mnie dosięgnie... ehhh schiza na całego). Ciesz się, że cię tam nie ma — w tych moich snach znaczy ;))
Agnieszka Gu rozumiem, pój dzieciństwa mi się śnił grzyb atomowy z terminatora, widziany z opustoszałego placu zabaw + skrzypiąca, zardzewiała huśtawka na tym placu, a drugie pół burza na horyzoncie, ja uwieziona w swoim pokoju (nie mogąca się ruszyć) i burza przed samym drzwiami balkonowymi zamieniała się w ścianę ognia. Takie sny przynajmniej się pamieta. Notuj, może opko bedzie kiedyś ;)
Hahahahahah dobra siekiera to dobry argument. Co prawda jeden rower na dwóch, to mało, ale szybciej niż pieszo. Czyli powoli zbiżamy się do CMYKa ciekawe... 5+ lecę dalej
Tech-aid i inni:
„Śmierdział więc Babą Jagą, życiem bez wyłożonej kafelkami łazienki, miękkiego papieru toaletowego w słodkie kwiatuszki[,] i kostki, chociażby szarego, mydła.” – przecinek ten jest tu konieczny, ponieważ jego brak daje nam „papier toaletowy w słodkie kwiatuszki i kostki”, a nie o to przecie chodziło. Gramatycznie tego nie potrafię wyjaśnić. Nie wiem, czy są konieczne przecinki, ktore wydzielają „chociażby szarego”, ale tu sam się waham.
„Czuł własny odór do tego stopnia, że jeśli znajdzie Cassie, a ona nie zwymiotuje, rzucając mu się na szyję, będzie to oznaczać najczystszą, prawdziwą miłość.” – pokłóciły się tu czasy. Bardzo. „Czuł” i natychmiast „znajdzie”. Potocznie mogłoby tak być, ale nie w takiej narracji. Skoro „czuł”, dałbym „że gdyby znalazł teraz Cassie...” albo nawet tak:
„Czuł własny odór do tego stopnia, że gdyby odnaleziona teraz Cassie rzuciła mu się na szyję i nie zwymiotowała, byłby to znak najczystszej prawdziwej miłości”.
„Świeża zielenina nadawała się na przynętę dla myszy, które pac — wpadały do środka, uwięzione i czekające na kostium szaszłyka.” – przede wszystkim zdanie mówi, że uwięzione i czekające na kostium szaszłyka myszy wpadały do środka, a nie o to tu chodzi. Ale najpierw zrezygnowałbym z tej pauzy po „pac”, a samo „pac” (nawet z wykrzyknikiem) wydzielibym przecinkami, bo jest to wtrącenie czyli:
„...które, pac, wpadały do środka”, a dalej, żeby było z sensem: „...gdzie, uwięzione, czekały na kostium szaszłyka”.
„Już czuł ich znajomy zapach, jakby detergentu, mokrej sierści i siarki jednocześnie.” – „ich” czyli konkretnie kogo zapach? Liter? Tu nie jarzę, albo czegoś nie pamiętam. Może chodziło o zapach znajomy dla Maxa i Karla? Wtedy spokojnie możesz wyrzucić „ich”.
„...Karl uznał powyższe za potwierdzenie swoich obaw. Klauzulę wykonalności wyimaginowanego wyroku.” – tu sugerowałbym średnik, nie kropkę, żeby zaznaczyć, że jest to ciąg poprzedniego stwierdzenia o „obawach”.
„W kolorowych, postrzępionych łachach, oczach przepełnionych buntem i ogólnej postawie sugerującej niedostrzeganie świata wokół.” – przed „oczach” nie może być przecinku. No, bo jak? W kolorowych łachach, oczach i ogólnej postawie? W kolorowych oczach? ;)) To już lepiej (po przecinku) „z oczami przepełnionymi buntem”, a potem po średniku: „w postawie sugerującej niedostrzeganie świata wokół”.
„...być może dwadzieścia parę” – pare.
To chyba tyle.
Jest świetna rozmowa o snach i matce (bardzo mi się tu podobały kwestie Katrla), jest doskonała „opwieść” Maxa o „tych ludziach” na samym końcu. Jest ogólnie fajna scena zdobycia roweru, chociaż jazda nim przypomniała mi film „Głupi i głupszy” (gdzie bohaterowie jechali we dwóch do Aspen na maleńkiej motorynce ;))
No, i jest jeszcze kuriozalna radość ze złapania myszy (jedna myszka na dwóch chłopów – od razu było mi ich żal).
Czyta się pięknie.
Pozdrawiaki ;)
Woow, ile żem błędów natłukła :D Dzięki wielkie, tyle włożonej pracy, serio docenia i zara będę reperować!
Taa, fragmenty z rowerem są luźniejsze, odpoczywaj, bo śmiesznie nie bydzie wiecznie ;)
Zakomunikuję, jak naprawię babole, wysiłek na marne nie pójdzie.
Dziękuję raz jeszcze. No i cieszę się, ze się podoba :)
No to mają rower...
Tak sobie pomyślałem, że tak mnie przegoniłes w tym opowiadaniu, ciagle ktoś, kogoś, czymś... Akcja, akcja, akcja... że zapomniałem o pytaniu, które nurtowało mnie na początku: Co się cholera stało, że jest tak jest na tym ich świecie?
No dobra, zobaczymy dalej pewnie...
Taa, nieszczęsna fabuła, zamiast skupić się na fundamencie i czasem coś rozjaśnić to ja gonię, byle więcej zakrętów, aż czytelnikowi łeb odskakuje na boki. A potem wraca pytanie nurtujące - co się stało na świecie? To jest bardzo dobre pytanie Mauryc :D
Ten fundament (w sumie beton już tera xd) mnie zatrzymał. Od początku mam jakąś męetną wizję tego co się stało, ale jest zbyt mętna (już raz miałam mętną wizję - kto zabił w Lei, i się na tym deczko ślizgałam im dalej w las).
To moje pierwsze postapo (czuję, że nie ostatnie) i musicie być wyrozumiali, oooo :D
Ja nie czytam Cmyka, bo wole Pustostanowe i refleksyjne klimaty spod Twojego piora, ale - jest bardzo wazne, zawsze, by wszystkie watki posuwaly sie naprzod, by wlasnie logicznie nie podupadalo, jakies zaczete watki nie obumieraly. Spisz se na kartce jakie watki rozpoczelas, i wracaj co jakis czas do myslenia, jak dalej jw rozegrac. Piszesz to juz dlugo, wiec powodzenia.
e make i ka pololi tu jest jeden wątek.
Ich dwóch i kuniec świata. Między czasie laska do uratowania i druga kaput.
Jeden wątek, który nie wiadomo gdzie prowadzi - i tu jest pies pogrzebany.
Piszę długo, to prawda, skończę, choćby się miała zes... no.
:)
Ritha mętne wizje są najlepsze. Nikt nie musi wiedzieć na pewno co się stało. Zastosuj mix przypuszczeń, plotek i niepotwierdzonych faktów, ale jak to Ty potrafisz, tak wiesz... Moze nawet daj dwa lub trzy tory gdzie czytający bedzie mogl poleciec, żaden nie musi byc do końca tym właściwym. I bedzie gitara.
Chyba się nakręciłem, bo ja już mam parę pomysłów :)
Poczekam co będzie dalej jednak.
Maurycy Lesniewski "Zastosuj mix przypuszczeń, plotek i niepotwierdzonych faktów" - no właśnie, tak też myślę.
Can mi polecił kiedyś świetne postapo, które wytargało mną jak pies gnatem i do końca nie było wiadomo co się stało, ani nawet jak bohaterowie mają na imię. A efekt był piorunujący.
Ritha i o to chodzi. Jak podasz jasno na tacy przyczynę to choćby była najbardziej zajebista to to bedzie suchy fakt, tajemnica zawsze jest najlepsza. Zwłaszcza dobrze przyprawiona.
Na rowerku - trochę mnie to rozbroiło :)
Ciekawa jestem jak dalej rozwinie się ta sytuacja i czy pojawią się jacyś nowi bohaterowie na dłuższy czas.
Idę dalej.
Komentarze (61)
Komentarz będzie za chwilę!
"Wiedziałem... Wiedziałem! Za dobrze szło! Nikt nas nie chciał zeżreć ani porąbać. Ani psy, ani ludzie, ani... nikt." - no naprawdę, mieli powód do świętowania, bo nikt nie chciał zrobić z nich kolacji :D
"— Mówi, żebym za nią nie szedł.
— Za matką?
— Za Cassie!
— Aha. To może nie idźmy! Mówiłem od początku, że to głupi, nieodpowiedzialny, z góry skazany na porażkę pomysł! Mówiłem? Mówiłem! Matki miewają intuicję!
— Taa, zwłaszcza martwe matki. Ona mówi w tym śnie, żebym za nią nie szedł, bo... eh.
— Bo co?
— Bo im jestem dalej, to Cassie...
— To co Cassie? — cisnął zaciekawiony Karl.
— To jest bezpieczniejsza." - przejaw uczuciowości Maxa. Normalnie, zaszkliły mi się oczy. Dobry to facet. Podświadomie wie, że powinien odpuścić, ale uczucie mu na to nie pozwala.
"Czymkolwiek zastąpisz słowo „choćby”, jestem w stanie to zrobić przy użyciu koleżanki — kolejny raz zaprezentował ostrze — i nie, negocjacje nie wchodzą w grę." - ja już dawno rzuciłabym rower pod nogi Maxa i uciekła, gdzie pieprz rośnie! Co ten koleś, z choinki się urwał? Pokazują mu broń, a ten jeszcze pyskuje :D
Determinacja Maxa wzrasta.
Moja również.
Czekam na Cassie i coraz bardziej się martwię, bo skoro matka Maxa zawsze przyciąga zło to co gorszego od kanibali, może ich spotkać?
Pozdrawiam! :*
"ja już dawno rzuciłabym rower pod nogi Maxa i uciekła, gdzie pieprz rośnie" - haha, facet nie wie, że Max przerąbał babie łeb trzy dni wcześniej :D
Fajnie, że wpadłaś jak burza Elołapku :D Dziękuję za jak zawsze wnikliwą analizę :)))
Pozdrawiam :*
Ritha, moja analiza to pikuś w porównaniu do analizy Cana :D
Pułapkę na myszy wziełam z Poradnika Przyrodnika, wiec pulapki sie nie czepiaj ;P
— Dwieście mil... — powtórzył z niedowierzaniem - z niedowierzaniem to jakby pytająco, czyli powinien być pytajnik
Rower jest mój i nie zamierzam i go oddać, - ci go oddać
i nie zaciekawioną co dzieje się za ich - przed co przecinek
i to na początku:
— Taa... — Max odkopał się... - i ciągniesz opowieść, a ma być to tylko dopowiedzenie dialogowe i od słów: — wpadały do środka... dalej mówi Max - tak wygląda to w tej chwili.
Lubię ich rozmówki. Jakby Max się przekomarzał z Karlem, grał na zwłokę i zawsze ma coś do ukrycia, co nakręca Karla :)
Dobra część, bardzo dobra i mają rower. Mil też trochę mają, ale na rowerze łatwiej. Już ich widzę razem na tym rowerze :) Kto pedałuje? Kto siedzi na rurce ramy? A jest rurka? Jeden pedałuje na stojąco, drugi siedzi z nogami na boki? Komedia :D Nie ciągnę, bo się posikam :)
5 wstawione, pozdrawiam :)
Bledy jutro rano poprawie, bo na komorke juz sie przerzucilam, zara lulu, i nie wygodnie.
Dzieki Kochana, pozdrawiam :))
Poczekam do następnej części na opis tego zdarzenia :)
I nie ma za co :) *** Buziaki :)
No i wreszcie twarze. Trochę polityki przemyciłaś Autorko.
Już tylko, albo aż tylko piętnaście godzin do celu. Rower też ma swoje obciążenie. Dlatego niech się nie cieszą.
Miłego dnia i ukłony dla Autorki
Chyba deczko mniej godzin idą, biorąc pod uwagę sen i siedzenie w piwnicy. Polityki? Nieee. Nie oglądam wiadomości, nie czytam gazet, nie mam pojęcia co się aktualnie dzieje na scenie politycznej i w ogóle mnie to nie interesuje. Ale pikieta mi się jakoś z filmami postapo skojarzyła. Tam zawsze jacyś ludzie skandują z transparentami.
Taa, prędkość na rowerze, początkowo napisałam 15 mil/h, zmieniłam na 13mil/h, ale w rezultacie może i tyle nie pociągną we dwóch i z siekierą w charakterze bagażu :)
Co do dialogów - to co pepla Karl, zalecam dzielić na połowę ;)
Dziękuję Pasjo, pozdrawiam :))
" Czuł własny odór do tego stopnia, że jeśli znajdzie Cassie, a ona nie zwymiotuje, rzucając się mu na szyję, będzie to oznaczać najczystszą, prawdziwą miłość. " - Tyś jest fanka, by Się było zawsdze daklej niż bliżej, więc może: rzucając mu się na szyję? - nie wiem. Obadaj.
"Czymś lżejszym, odciągającym uwagę od głównego problemu, gdyż nie ma nic bardziej zgubnego i osłabiającego, niż ukierunkowanie stu procent myśli w stronę głównego zmartwienia." - tu się zgodzę. ładnie wplatasz życiowe spotrzeżenia. Wszystko jest pełniejsze.
"Każdy problem da się rozwiązać, czasem trzeba tylko czasu. Lub sposobu" - czemu tu są dwa zdania?
Ok.Dalej jest zgrabny wypełniacz treści. DObry zabieg, bo wydłuża wędrówkę. Czytamy o tym i owym, czas płynie, a oni idą. Zawsze też tak podczas sesji travelingowych w RPG czy Larpach wypełniałem czas, by spotęgowac klimat. Dobry zabieg, ucieczka w myśli. Retrospekcje różne. Ot - zgrabne pierdzielenie.
" Klauzulę wykonalności wyimaginowanego wyroku. " - no ale tu żeś wyjebała, że gdybym miał sandały, to... bym nie miał sandałów. Dla takich zdań właśnie kocham być chory na ten słowo i myślotwórczy detalizm. Tutaj, obcując z takim zapisem, moja choroba zbiera żniwo w proficie ukontentowania. Ooo... kurde, ale to ładnie ująłęm. Taki dumny z Ciebie. Taki dumny z siebie ;)
"Ale widzisz, zawsze jak ci się śni matka, to są problemy." - "to" jest zbędne.
I końcówka.
ładna gadka z chłopakiem. Uczicwa ciekawa. Ludzie pikietujący równeiż ciekawy ozdobnik, jednak...
Nie, Łita. 13 mil we dwóch na rowerku - jeszcze jakouśrednienie z godziny - nie. 9, może 10, ale jednak 9 moim zdaniem.
Przemyśl.
Część wędrówkowa, spokojna, fajna.
Pozderro wielkie.
"rzucając mu się na szyję" - ofkors (Się blisko jest be, u kogoś widzę więcej niż u siebie)
"Lub sposobu" - czemu tu są dwa zdania?" - bo jestem idiotą :D Se ciachnęłam na oślep, ooooo ;) Reperacja.
Wypełniacz treści - si, deczko travellingowo, se gaworzą, ot podróż.
Taa, "klauzula..." mi wyszła :) Ale, ale! "obcując z takim zapisem, moja choroba zbiera żniwo w proficie ukontentowania" - no, Pan nawet w komciu zacnie w słowa ubiera (!)
9 mil/h, tak żem myślała, że nie pociągną tyle com nawypisywała we dwóch z siekiero na jednym rowelku... Zmienię.
Grazie Canulardo :)
Bardzo mi leżą myśli bohaterów i ogólnie charakterystyka. A ten sen matki, zaje - bo coś sugeruje i tworzy dylematy.
Pozdrówka
Mile rowerowe zmienione ;)
Pozdrawiam
Pozdrawiam serdecznie
Pozdrawiam cieplo
Oni mają to szczęście, że są zaopatrzone jeszcze sklepy. Ciekawe, że Max zabija z zimną krwią. Rozwalił tej babie czaszkę bez skrupułów. W ekstremalnych warunkach, ludzie są skłonni do wszystkiego.
Karl wycofany, ale jednak daje radę w tych sytuacjach. Sztuka przetrwania świadczy o ich inteligencji. :) Długo ukrywasz postać Cassie, tym bardziej chce się wiedzieć co dalej się wydarzy. :)
Czekać będę aż się uzbiera kilka następnych części i znowu zajrzę do Cmyka. .
Są zaopatrzone sklepy, bo to takie postapo w poczatkowej fazie, w sensie - no jeszcze nie wszystko spladrowane.
"Ciekawe, że Max zabija z zimną krwią" - zawsze chcialam taka postac stworzyc, ale zeby przy tym byla protagonistą.
Ok Szu, Tobie rowniez dziekuje za calaosc, wchlonelas Cmyka elegancko, 1-2 odcinki tyg. wypluwam, wiec zaprasz ;) Pozdrawiam :**
Czytamy:
"Czuł własny odór do tego stopnia, że jeśli znajdzie Cassie, a ona nie zwymiotuje, rzucając mu się na szyję, będzie to oznaczać najczystszą, prawdziwą miłość. " — ot, i wykładnia najprawdziwszej miłości ;))
"Zgodnie z prowizorycznymi kalkulacjami i dużym marginesem błędu byli mniej więcej w połowie drogi. " — ładne zdanie ;)
"Klauzulę wykonalności wyimaginowanego wyroku." — to też świetne ;)
"— Zagadamy? — zasugerował oniemiały Karl.
— Zagaduj. " — krótko i na temat ;)
Dobra, obaczymy co dalej się podzieje...
Sen świadczy jedynie o tym, że cenie sobie Twoje zdanie :)
Choć mnie się nie śniłaś (ja miewam ostatnio sny ... atomowe — potężne bomby latają mi nad domem, a ja w piwnicy, przyklejona do szybki spoglądam która i gdzie spadnie, lub której radioaktywny grzyb mnie dosięgnie... ehhh schiza na całego). Ciesz się, że cię tam nie ma — w tych moich snach znaczy ;))
„Śmierdział więc Babą Jagą, życiem bez wyłożonej kafelkami łazienki, miękkiego papieru toaletowego w słodkie kwiatuszki[,] i kostki, chociażby szarego, mydła.” – przecinek ten jest tu konieczny, ponieważ jego brak daje nam „papier toaletowy w słodkie kwiatuszki i kostki”, a nie o to przecie chodziło. Gramatycznie tego nie potrafię wyjaśnić. Nie wiem, czy są konieczne przecinki, ktore wydzielają „chociażby szarego”, ale tu sam się waham.
„Czuł własny odór do tego stopnia, że jeśli znajdzie Cassie, a ona nie zwymiotuje, rzucając mu się na szyję, będzie to oznaczać najczystszą, prawdziwą miłość.” – pokłóciły się tu czasy. Bardzo. „Czuł” i natychmiast „znajdzie”. Potocznie mogłoby tak być, ale nie w takiej narracji. Skoro „czuł”, dałbym „że gdyby znalazł teraz Cassie...” albo nawet tak:
„Czuł własny odór do tego stopnia, że gdyby odnaleziona teraz Cassie rzuciła mu się na szyję i nie zwymiotowała, byłby to znak najczystszej prawdziwej miłości”.
„Świeża zielenina nadawała się na przynętę dla myszy, które pac — wpadały do środka, uwięzione i czekające na kostium szaszłyka.” – przede wszystkim zdanie mówi, że uwięzione i czekające na kostium szaszłyka myszy wpadały do środka, a nie o to tu chodzi. Ale najpierw zrezygnowałbym z tej pauzy po „pac”, a samo „pac” (nawet z wykrzyknikiem) wydzielibym przecinkami, bo jest to wtrącenie czyli:
„...które, pac, wpadały do środka”, a dalej, żeby było z sensem: „...gdzie, uwięzione, czekały na kostium szaszłyka”.
„Już czuł ich znajomy zapach, jakby detergentu, mokrej sierści i siarki jednocześnie.” – „ich” czyli konkretnie kogo zapach? Liter? Tu nie jarzę, albo czegoś nie pamiętam. Może chodziło o zapach znajomy dla Maxa i Karla? Wtedy spokojnie możesz wyrzucić „ich”.
„...Karl uznał powyższe za potwierdzenie swoich obaw. Klauzulę wykonalności wyimaginowanego wyroku.” – tu sugerowałbym średnik, nie kropkę, żeby zaznaczyć, że jest to ciąg poprzedniego stwierdzenia o „obawach”.
„W kolorowych, postrzępionych łachach, oczach przepełnionych buntem i ogólnej postawie sugerującej niedostrzeganie świata wokół.” – przed „oczach” nie może być przecinku. No, bo jak? W kolorowych łachach, oczach i ogólnej postawie? W kolorowych oczach? ;)) To już lepiej (po przecinku) „z oczami przepełnionymi buntem”, a potem po średniku: „w postawie sugerującej niedostrzeganie świata wokół”.
„...być może dwadzieścia parę” – pare.
To chyba tyle.
Jest świetna rozmowa o snach i matce (bardzo mi się tu podobały kwestie Katrla), jest doskonała „opwieść” Maxa o „tych ludziach” na samym końcu. Jest ogólnie fajna scena zdobycia roweru, chociaż jazda nim przypomniała mi film „Głupi i głupszy” (gdzie bohaterowie jechali we dwóch do Aspen na maleńkiej motorynce ;))
No, i jest jeszcze kuriozalna radość ze złapania myszy (jedna myszka na dwóch chłopów – od razu było mi ich żal).
Czyta się pięknie.
Pozdrawiaki ;)
Taa, fragmenty z rowerem są luźniejsze, odpoczywaj, bo śmiesznie nie bydzie wiecznie ;)
Zakomunikuję, jak naprawię babole, wysiłek na marne nie pójdzie.
Dziękuję raz jeszcze. No i cieszę się, ze się podoba :)
Tak sobie pomyślałem, że tak mnie przegoniłes w tym opowiadaniu, ciagle ktoś, kogoś, czymś... Akcja, akcja, akcja... że zapomniałem o pytaniu, które nurtowało mnie na początku: Co się cholera stało, że jest tak jest na tym ich świecie?
No dobra, zobaczymy dalej pewnie...
To moje pierwsze postapo (czuję, że nie ostatnie) i musicie być wyrozumiali, oooo :D
Ich dwóch i kuniec świata. Między czasie laska do uratowania i druga kaput.
Jeden wątek, który nie wiadomo gdzie prowadzi - i tu jest pies pogrzebany.
Piszę długo, to prawda, skończę, choćby się miała zes... no.
:)
Chyba się nakręciłem, bo ja już mam parę pomysłów :)
Poczekam co będzie dalej jednak.
Can mi polecił kiedyś świetne postapo, które wytargało mną jak pies gnatem i do końca nie było wiadomo co się stało, ani nawet jak bohaterowie mają na imię. A efekt był piorunujący.
Za dużo to wiesz... niech ludziska kombinują i ja też :)
Ciekawa jestem jak dalej rozwinie się ta sytuacja i czy pojawią się jacyś nowi bohaterowie na dłuższy czas.
Idę dalej.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania