"Przyciągnął ją do siebie, obejmując wszystkimi kończynami, tuląc całym ciałem, bujając się razem z nią i łykając słony żal. Siedzieli tak, aż zaszło słońce i aż wstał nowy dzień. Przysnął ubabrany rozpaczą i zakrzepłą krwią." - romantyczka :) ładnie napisane
"Oblała go ciepła fala, nadchodząca, czuł, że podąża w jego kierunku, będąc coraz bliżej i bliżej. " nie wiem, ale to wtrącenie "nadchodząca" jakoś wybija z czytania. Zobacz po swojemu.
Jednak przewaga strefy czasowej to jest to:) Miałam tylko Drabble wrzucić, no ale nie mogłam sobie odmówić Twojego Cmyka. Muszę przyznać, że wciąga coraz bardziej. Bardzo miłe zaskoczenie z tym pamiętnikiem. Ogólnie przeleciałam przez tekst. Lubię Cie czytać :)
Ok. uciekam robić kawkę:)
Pozdrawiam i dzięki, za miły poranek.
Hej, hej. Więc po kolei. Taaa, jestem romantyczką do bólu, okropnie, nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo xd, choć deczko to staram się kryć, ale jakby nie patrzył, pomimo klimatu Cmyka, gatunku itp. to jest jednak opowieści o miłości ;)
"Nadchodząca" wywalam, produkt uboczny wenuszki.
Cieszę się, że lubisz czytać mła. Bardzo miło. :) Pamiętnik miał zapobiec nudzie, zawsze to inna forma, ktorą zamierzam wplatać,hm, myśle, że regularnie. No i można trochę w umysł Karla zajrzeć, bo póki co głównie Maxa rozkminy przodowały.
Pozdrawiam z kawcią :)
Kurdę , kurdę tego się nie spodziewałem. Poszłaś w całkiem inna stronę niż mi się wydawało. Miałem nadzieję, że jednak jakoś tam Cassie ożyje. Końcówka mnie wbiła w fotel. Nie spodziewałem się, że Max się na coś takiego zdecyduje. Teraz rzeczywiście poszłaś szeroko, nawet bardzo szeroko, bo w zasadzie gdybyś po śmierci Cassie opisała samobójstwo Maxa byłby to całkiem ciekawy, ale i smutny koniec. Taki czarny The End. Teraz jednak sytuacja sie jeszcze bardziej skomplikowała i ciekawym jak z tego wybrniesz. Mam tylko nadzieję, że nie wejdziesz zbyt mocno w psychodelikę kosztem akcji. Czekam na dalszy ciąg, ale żal Cassie - kurde jestem upierdliwy nie? 5+
Ha, widzisz Ozar, należy mi zaufać ;) Szeroko powiadasz, no nie chciałam sobie wykluczeniem Cassie zamknąć drogi na ciąg dalszy fabuły, a jedynie właśnie skomplikować Maxowi żywot jeszcze bardziej ;)
Co do psychodeli, spokojnie, postaram się równoważyć ją z akcją. Zobaczymy.
Fajnie, że śledzisz. Dzięki Ozarro :)
A tak z nudów se pisnę, bo jakaś wredota coś pisała, że tylko jeden od początku... ;p
Oblała go ciepła fala, nadchodząca, czuł, że podąża w jego kierunku, - dołączam do Justy - "nadchodząca" po "go" i wg mnie bydzie ok.;)
Ni jak - nijak
;)) 5
Karl.
Hmm...
Przemilczę tego debila, Niech se pisze nawet w pamiętniczku z "Little Pony". Pasuje to do niego. Pizda.
Ale już się uspokajam. Nie będę denerwować się jakimś debilem, wymagającym od Maxa normalności.
Dobra, koniec o tym dupku.
Max. Jasny gwint. Czyżby zaczął ćpać? Chyba częściowo umarł. Ritha, chciałaś mu jedynie skomplikować życie, ale ja to widzę tak: chciałaś go zepchnąć w przepaść i zobaczyć, czy taki twardy z niego zawodnik. Na tę chwilę, ciężko mi powiedzieć, czy jest twardy. Nie umie się pogodzić ze śmiercią Cassie i rozumiem go. Nie ma już swojego punktu zaczepienia. Stracił sens istnienia.
Chwile Maxa z martwą Cassie były pełne miłości i rozpaczy, która rozdzierała serce... Podejrzewam, że gdyby była szansa wskrzesić Alice, to Max by to zrobił, aby rozczłonkować na żywca i zadać jak najwięcej bólu tej suce.
No nic. Ech... Czekam na ciąg dalszy.
Trzymam kciuki za Maxa. Musi być silny!
"Niech se pisze nawet w pamiętniczku z "Little Pony". Pasuje to do niego. Pizda" - hahahahaha :D Umarłam.
Max, hm, no takem to rozegrala, mam wizję, realizuję. Dziękuję i tu, pozdrawiam cieplo :)
Dzień dobry
Bardzo smutna część. Pożegnanie Maxa z Cassie i być może z przeszłością. Pokaleczony próbuje zapomnieć w trasie narkotycznych objawień. Niby mocniejszy od Karla, a zachowuje się nieodpowiedzialnie. Może chce skończyć ze sobą, tylko by musiał mocno przedawkować. Zapomnieć, potrzeba czasu i zdrowego rozsądku, a nie uciekania od rzeczywistości.
A Karl postanowił zapisywać wspomnienia w różowym notesie, bo taki akurat dostał. Trwanie w tej mocy nic nierobienia do niczego nie prowadzi. Jeszcze Lily gdzieś tam płacze, w końcu Max ją dostarczył.
Pozdrawiam
Witaj Pasjo :)
Cóż, Max ma zalety, ma też i wady, tak go widzę na ten moment, co nie znaczy, że nie masz racji, gdyż masz stuprocentową :) Szczerze - od początku chciałam go sponiewierać :D Taa, jeszcze Lily i Karl ze pamiętnikiem. Fajnie, że śledzisz.
Pozdrawiam :))
Ha! Dzięki, starałam się, pociłam się, dawałam z siebie max.
Dziękuję pięknie, miło mi z powodu Twojej szarży, kłaniam się w pas, bycola poprawiam i pozdrawiam zarazem :)
Nareszcie urlop i ja względnie zdrowy. Trochę to trwało, ale do Cmyka chciałem przysiąść na świeżości.
Mam pół-świeżość. Trudno.
Kurde, przeczytałem pierwszy kawałek i jest jakaś niemoc. Z reguły mam parę, by jakoś zaacentować eslementy, które szczególnie mi siadły , jak i zwrócić uwagę na te (w mej opinii) gorsze. Tu jest po prostu przykro, bo gdzieś tam - na dnie - liczyłem na kolejny twist, choć pewnie byłoby to głupie.
Czytam dalej.
Teraz wejście z pamiętnikiem. No kurde. Coraz bardziej The Last of US. ;)
No i ostatni wyimek dopełniający. Pięknie odmalowane. Nie spieszysz się z powrotem na piedestał i dobrze. Dół musi być głęboki, rozpacz akcentowalna.
To wszytsko tu jest.
Ja się średnio nadaje teraz do komentowania, ale część cudna.
Smutna
Heh, no nie moge ich zabijac i ozywiac w kolko ;) Bydzie git Can, rozpacz kiedys sie, jakos, skonczy ;) Akurat zes wdepnał jak jedna noga jestem na progu, i tez mysli zebrac nie moge. No smutna, smutna, ale - bohaterem jest swiat, sam zes mowil :p Nie ma jencow! No.
Dziekuje zes wpadl, mam nadzieje, ze "swiszczec" przestalo ;) Zdrowka ;)
Pożegnanie z Casie wzruszające i bardzo, bardzo smutne :(
Jakby tego było mało sam doprowadza się do skrajności, jednak siła przetrwania jest wielka, większa niż się spodziewał.
Lecę do kolejnej części, jak obiecałam :)
5 wstawione :)
Pożegnanie smutne, ofkors, jak to pożegnania. Od poczatku miałam zamysł, żeby sponiewierać Maxa w każdy możliwy sposób, czy to wedrówką, czy teraz emicjonalnie.
Fajnie Karolka, dziękuję pięknie :)
Początek – świetnie opisałaś emocje Maxa, nawet to rąbanie jest bardzo na miejscu, i bardzo w klimacie, miałem coś cytować, ale musiałbym cały fragment.
Ale:
„Opadł plecami na wschodnią ścianę, w miejscu, gdzie zachodzące słońce smagało twarz przyjemnym ciepłem. Przyciągnął ją do siebie...” – no i teraz tak: co przyciągnął ścianę czy twarz, bo w zdaniu poprzednim masz główny podmiot „ściana”, więc wypada na ścianę. Chodziło o dziewczynę, ale w tym miejscu nie widać dziewczyny. Może gdyby „przyciągnął ją...” dać od akapitu, byłby powrót do myśli za zdania „Widok dziewczyny udusił go do końca.”, albo zamiast „ją” dać po prostu imię. A może Ty napisałaś to dobrze, a ja się czepiam? W każdym razie zwróć uwagę.
„Śmiał się wczoraj, że są lepsze zabawy dla dziewczynek z różowymi pamiętnikami, ale zignorowałem. – ;)))
„Oblała go nadchodząca, ciepła fala, czuł, jak podąża w jego kierunku, będąc coraz bliżej i bliżej. Kilkadziesiąt sekund, tyle zostało, pomyślał. Serce złapało nienaturalny rytm, pulsując, raz po raz, raz po raz, znowu i znowu. Poczuł ogień, wokół, na zewnątrz, jakby ktoś zamknął go w płomieniu, a ten smagał równomiernie skórę, włosy, płuca, oczy, wszystko. Bicie serca przybrało częstotliwość wirującej pralki, pchając echo drgającego łomotu przez uszy do środka” – są teksty, fragmenty, które mają charyzmę, jakkolwiek pretensjonalnie to brzmi, mówię o charyzmie. Ten fragment właśnie taki jest. Ledwo siedem linijek i mnie, w edytorze to zajmuje, a tyle jest w tym dziania się. DOBRE.
„...ból łamanych paznokci przeszył go [na] wskroś” – zabrakło „na”.
Musiałbym już do końca potem cytować. W tych ostatnich zdaniach rzeczywistość tak się wspaniale miesza z fizjologią, z nierzeczywistością, a mimo to dramatyzm nie ustaje. Jakbyś sama pisała to na dopingu ;) Ten doping jest w każdym słowie, i kiedy czytam, mnie też dostaje się dopingowym rykoszetem.
Ech, cholernie dobry fragment.
Pozdrawiaki ;)
Witam :) Aż mi przypomniałeś te ostatnie części, bo deczko wypadłam z cmykowego świata. Dziekuje za pbszerny komentarz i wszystkie sugestie, obadam jak zasiade na komputerku. No i cieszę się, że odbior pozytywny :)
Pozdrawiam :)
„Pogłośnił, wysiadł z samochodu, wyciągnął z bagażnika siekierę,” - to pierwsze słowo to nie miało być Podglosnil?
No dobra, nie wymyślę nic mądrego, trauma Maxa fajnie opisana. Dobrze, że jest jeszcze Karl, może to i pierdoła losu, ale myśli logicznie, więc jest nadzieja.
Będziemy patrzeć dalej.
Ps nigdy nie odpowiadaj na moje przemyślenia pod tekstem odnośnie nadchodzących wydarzeń, nawet jeśli są błędne, lub zwłaszcza wtedy.
Zostaw mnie w błogiej nieświadomości i naiwności :)
Jezzzuuu przepraszam za to z Cassie, to żebyś się pogodził z sytuacją. Nigdy już nic nie zasugeruje (zwlaszcza tera, jak doszedleś praktycznie do punktu, w którym ja jestem).
Karola mi kiedyś powiedziała, że powinno być "pogłośnił" i była dyskusja i dlatego zapamietałam, wiec niby tak ma być. Choc mi sie też "podgłosnił" zawsze wydawało.
Wygooglowalem to i niech to będzie mój głos w dyskusji, w której nie brałem udziału. Zwróć uwagę na drugie zdanie od końca, a dokładnie ostatni wyraz w tamtym zdaniu :)
„ Dzień dobry!
Jak się pisze (mówi): podgłosić czy podgłośnić? A może jeszcze inaczej? I jak brzmi odmiana tego czasownika?
Dziękuję za odpowiedź
Ewa Kowalska
Ten potoczny czasownik tłumaczy się jako 'uczynić głośnym, głośniejszym'. Słowo głośny jest jego podstawą słowotwórczą. Z tego punktu widzenia właściwą formą jest podgłośnić. A odmienia się ją bez trudu, tak samo jak nagłośnić..
Mozesz zostawić jak chcesz, ale moim zdaniem teraz masz zle:)
Maurycy, coś mi sie tu nie zgadza...
"podgłosić czy podgłośnić" - o tym jest w Twpim komciu, a ja tam napisałam "pogłośnić", czyli od "głośny", ofkors, tylko ten przedridtek po/pod jest dylematem. Czy po-głośnić, czy pod-głośnić.
Ju noł?
Max prawie kompletnie się odczłowieczył, ale w pewnym sensie było to do przewidzenia. Był uzależniony od Cassie, a ona od niego. Fajnie, że uwagę zabrał nieco Karl, że dostał możliwość przedstawienia otoczenia od swojej strony po tym jak Max nieco przygasł.
Komentarze (42)
"Oblała go ciepła fala, nadchodząca, czuł, że podąża w jego kierunku, będąc coraz bliżej i bliżej. " nie wiem, ale to wtrącenie "nadchodząca" jakoś wybija z czytania. Zobacz po swojemu.
Jednak przewaga strefy czasowej to jest to:) Miałam tylko Drabble wrzucić, no ale nie mogłam sobie odmówić Twojego Cmyka. Muszę przyznać, że wciąga coraz bardziej. Bardzo miłe zaskoczenie z tym pamiętnikiem. Ogólnie przeleciałam przez tekst. Lubię Cie czytać :)
Ok. uciekam robić kawkę:)
Pozdrawiam i dzięki, za miły poranek.
"Nadchodząca" wywalam, produkt uboczny wenuszki.
Cieszę się, że lubisz czytać mła. Bardzo miło. :) Pamiętnik miał zapobiec nudzie, zawsze to inna forma, ktorą zamierzam wplatać,hm, myśle, że regularnie. No i można trochę w umysł Karla zajrzeć, bo póki co głównie Maxa rozkminy przodowały.
Pozdrawiam z kawcią :)
Przyłaź kiedy Ci pasuje, powtarzam jak kataryna :D ;p
Pozdrówki
Co do psychodeli, spokojnie, postaram się równoważyć ją z akcją. Zobaczymy.
Fajnie, że śledzisz. Dzięki Ozarro :)
Dzięki za wizytę i za wspaniałomyślność dla Maxa również :)
dzięki
Oblała go ciepła fala, nadchodząca, czuł, że podąża w jego kierunku, - dołączam do Justy - "nadchodząca" po "go" i wg mnie bydzie ok.;)
Ni jak - nijak
;)) 5
Babole zara reperuję, dzięki ;)
Hmm...
Przemilczę tego debila, Niech se pisze nawet w pamiętniczku z "Little Pony". Pasuje to do niego. Pizda.
Ale już się uspokajam. Nie będę denerwować się jakimś debilem, wymagającym od Maxa normalności.
Dobra, koniec o tym dupku.
Max. Jasny gwint. Czyżby zaczął ćpać? Chyba częściowo umarł. Ritha, chciałaś mu jedynie skomplikować życie, ale ja to widzę tak: chciałaś go zepchnąć w przepaść i zobaczyć, czy taki twardy z niego zawodnik. Na tę chwilę, ciężko mi powiedzieć, czy jest twardy. Nie umie się pogodzić ze śmiercią Cassie i rozumiem go. Nie ma już swojego punktu zaczepienia. Stracił sens istnienia.
Chwile Maxa z martwą Cassie były pełne miłości i rozpaczy, która rozdzierała serce... Podejrzewam, że gdyby była szansa wskrzesić Alice, to Max by to zrobił, aby rozczłonkować na żywca i zadać jak najwięcej bólu tej suce.
No nic. Ech... Czekam na ciąg dalszy.
Trzymam kciuki za Maxa. Musi być silny!
Pozdrawiam, Ritha :*
Max, hm, no takem to rozegrala, mam wizję, realizuję. Dziękuję i tu, pozdrawiam cieplo :)
Bardzo smutna część. Pożegnanie Maxa z Cassie i być może z przeszłością. Pokaleczony próbuje zapomnieć w trasie narkotycznych objawień. Niby mocniejszy od Karla, a zachowuje się nieodpowiedzialnie. Może chce skończyć ze sobą, tylko by musiał mocno przedawkować. Zapomnieć, potrzeba czasu i zdrowego rozsądku, a nie uciekania od rzeczywistości.
A Karl postanowił zapisywać wspomnienia w różowym notesie, bo taki akurat dostał. Trwanie w tej mocy nic nierobienia do niczego nie prowadzi. Jeszcze Lily gdzieś tam płacze, w końcu Max ją dostarczył.
Pozdrawiam
Cóż, Max ma zalety, ma też i wady, tak go widzę na ten moment, co nie znaczy, że nie masz racji, gdyż masz stuprocentową :) Szczerze - od początku chciałam go sponiewierać :D Taa, jeszcze Lily i Karl ze pamiętnikiem. Fajnie, że śledzisz.
Pozdrawiam :))
drobiazg:
"Usta wypełniła woda, wdarła się do nosa, dusząc, dławiąc, prowadzać do łez. " — prowadząc?
No, jestem pod wrażeniem. Bardzo mnie rozbroiłaś tymi tekstami. Wszystko opisałaś genialnie, niemal namacalnie prawdziwie ;)
Respekt Kochana! ;))
Dziękuję pięknie, miło mi z powodu Twojej szarży, kłaniam się w pas, bycola poprawiam i pozdrawiam zarazem :)
Mam pół-świeżość. Trudno.
Kurde, przeczytałem pierwszy kawałek i jest jakaś niemoc. Z reguły mam parę, by jakoś zaacentować eslementy, które szczególnie mi siadły , jak i zwrócić uwagę na te (w mej opinii) gorsze. Tu jest po prostu przykro, bo gdzieś tam - na dnie - liczyłem na kolejny twist, choć pewnie byłoby to głupie.
Czytam dalej.
Teraz wejście z pamiętnikiem. No kurde. Coraz bardziej The Last of US. ;)
No i ostatni wyimek dopełniający. Pięknie odmalowane. Nie spieszysz się z powrotem na piedestał i dobrze. Dół musi być głęboki, rozpacz akcentowalna.
To wszytsko tu jest.
Ja się średnio nadaje teraz do komentowania, ale część cudna.
Smutna
Dziekuje zes wpadl, mam nadzieje, ze "swiszczec" przestalo ;) Zdrowka ;)
Jakby tego było mało sam doprowadza się do skrajności, jednak siła przetrwania jest wielka, większa niż się spodziewał.
Lecę do kolejnej części, jak obiecałam :)
5 wstawione :)
Fajnie Karolka, dziękuję pięknie :)
Ale:
„Opadł plecami na wschodnią ścianę, w miejscu, gdzie zachodzące słońce smagało twarz przyjemnym ciepłem. Przyciągnął ją do siebie...” – no i teraz tak: co przyciągnął ścianę czy twarz, bo w zdaniu poprzednim masz główny podmiot „ściana”, więc wypada na ścianę. Chodziło o dziewczynę, ale w tym miejscu nie widać dziewczyny. Może gdyby „przyciągnął ją...” dać od akapitu, byłby powrót do myśli za zdania „Widok dziewczyny udusił go do końca.”, albo zamiast „ją” dać po prostu imię. A może Ty napisałaś to dobrze, a ja się czepiam? W każdym razie zwróć uwagę.
„Śmiał się wczoraj, że są lepsze zabawy dla dziewczynek z różowymi pamiętnikami, ale zignorowałem. – ;)))
„Oblała go nadchodząca, ciepła fala, czuł, jak podąża w jego kierunku, będąc coraz bliżej i bliżej. Kilkadziesiąt sekund, tyle zostało, pomyślał. Serce złapało nienaturalny rytm, pulsując, raz po raz, raz po raz, znowu i znowu. Poczuł ogień, wokół, na zewnątrz, jakby ktoś zamknął go w płomieniu, a ten smagał równomiernie skórę, włosy, płuca, oczy, wszystko. Bicie serca przybrało częstotliwość wirującej pralki, pchając echo drgającego łomotu przez uszy do środka” – są teksty, fragmenty, które mają charyzmę, jakkolwiek pretensjonalnie to brzmi, mówię o charyzmie. Ten fragment właśnie taki jest. Ledwo siedem linijek i mnie, w edytorze to zajmuje, a tyle jest w tym dziania się. DOBRE.
„...ból łamanych paznokci przeszył go [na] wskroś” – zabrakło „na”.
Musiałbym już do końca potem cytować. W tych ostatnich zdaniach rzeczywistość tak się wspaniale miesza z fizjologią, z nierzeczywistością, a mimo to dramatyzm nie ustaje. Jakbyś sama pisała to na dopingu ;) Ten doping jest w każdym słowie, i kiedy czytam, mnie też dostaje się dopingowym rykoszetem.
Ech, cholernie dobry fragment.
Pozdrawiaki ;)
Pozdrawiam :)
No dobra, nie wymyślę nic mądrego, trauma Maxa fajnie opisana. Dobrze, że jest jeszcze Karl, może to i pierdoła losu, ale myśli logicznie, więc jest nadzieja.
Będziemy patrzeć dalej.
Ps nigdy nie odpowiadaj na moje przemyślenia pod tekstem odnośnie nadchodzących wydarzeń, nawet jeśli są błędne, lub zwłaszcza wtedy.
Zostaw mnie w błogiej nieświadomości i naiwności :)
Karola mi kiedyś powiedziała, że powinno być "pogłośnił" i była dyskusja i dlatego zapamietałam, wiec niby tak ma być. Choc mi sie też "podgłosnił" zawsze wydawało.
Dzieki Maurycy :) Pozdrawiam :)
„ Dzień dobry!
Jak się pisze (mówi): podgłosić czy podgłośnić? A może jeszcze inaczej? I jak brzmi odmiana tego czasownika?
Dziękuję za odpowiedź
Ewa Kowalska
Ten potoczny czasownik tłumaczy się jako 'uczynić głośnym, głośniejszym'. Słowo głośny jest jego podstawą słowotwórczą. Z tego punktu widzenia właściwą formą jest podgłośnić. A odmienia się ją bez trudu, tak samo jak nagłośnić..
Mozesz zostawić jak chcesz, ale moim zdaniem teraz masz zle:)
"podgłosić czy podgłośnić" - o tym jest w Twpim komciu, a ja tam napisałam "pogłośnić", czyli od "głośny", ofkors, tylko ten przedridtek po/pod jest dylematem. Czy po-głośnić, czy pod-głośnić.
Ju noł?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania