#Codziennostrzał – 1 – Druga szansa

Wszędzie krew. Widzę krew. Czuję krew. Rozpala mnie od wewnątrz. Pozostawia w moich ustach metaliczny, słodkawy smak. Lubię go. Daje mi uczucie spokoju, wewnętrznej harmonii. Nie mogę bez niego żyć. Jest dla mnie jak tlen – gdy nie zabijam, sama umieram po kilku dniach.

Podnoszę sztylet na wysokość głowy. Już lekko zakrwawiony, moczy grube, brązowe kosmyki włosów. Nie wytrzymam dłużej. Szybko opuszczam dłonie. Wbijam sztylet w plecy mojej ofiary. Przytrzymuję narzędzie w skórze, celebrując tę chwilę. Napawam się zapachem. Po chwili, ciągnę sztylet do siebie. Rani człowieka. Chyba wydaje z siebie ostatnie dźwięki bólu, jęki pełne rezygnacji. Nie chce już dłużej cierpieć. Ja sama nie chcę patrzeć na jego katusze. Zamykam oczy. Mam wizję. Robotyczne spojrzenia ludzi na ulicy. Nie zwracają na mnie uwagi. Przejeżdżają po mnie wzrokiem, by zaraz wrócić do swoich codziennych spraw i obowiązków. Każdy ma swoją historię. Swoje smutki i radości. Nigdy nie chciałam ich zabijać. Tak jakoś wyszło. Dlaczego? Nie wiem.

Powracam na Ziemię. Czerwona ciecz zalała całe łoże mojej ofiary. Zostawiam sztylet wbity w plecy tego niewinnego człowieka. Odchodzę. Do lustra. Patrzę na siebie jak na trędowatą. Ciemnobrązowe włosy, sięgające do połowy pleców, posklejane zakrzepniętą krwią. Zielone oczy, przepełnione złem w najczystszej postaci. Zawsze powtarzałam, że zło, jak i dobro, nie istnieje. Że są tylko przeróżnej natury szarości. Wiele odcieni, tworzących skomplikowaną całość. Dzisiaj czuję do siebie ogromne obrzydzenie. Jak mogłam w ogóle stoczyć się na samo dno! To nierealne. Byłam kiedyś taką dobrą dziewczynką… Co niedzielę grzecznie chodziłam na mszę, zawsze mówiłam na klatce „dzień dobry”, czasem pomagałam starszym sąsiadkom w wyprowadzeniu psa, czy zrobieniu zakupów. Co się ze mną stało?! Wyję, klęcząc naprzeciw lustra. Łzy lecą z moich oczu, rozwadniając zakrzepłą na ubraniach i skórze krew. Już prawie zapominam o swojej ofierze. Gdy nagle, ktoś odzywa się do mnie. Patrzę w bok, w drugi i w tył. Nikogo nie widzę. Ciało też zniknęło.

– Nadal możesz przestać. – Czuję lekki powiew wiatru. – Masz drugą szansę. Wykorzystaj ją.

Osuwam się na podłogę. Ktoś gładzi moje włosy. Usypia mnie.

Budzę się w dużym, wygodnym łóżku. Czuję zapach tostów i kawy. Za oknem słyszę uderzający o rynnę deszcz. Rudo-biały kot łasi się do mnie. Ach, jak błogo…

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (16)

  • Pan Buczybór 05.01.2021
    No, całkiem niezłe. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że jedno z lepszych twoich. Jest, powiedzmy, klimat, dobra narracja, nutka napięcia, odpowiednio, acz delikatnie zarysowana rządza krwi, mordu, która wprowadza w historię dziewczyny... zagubionej?
    Są jednak, jak zawsze, jakieś "ale", ale to raczej drobnostki, więc pozostawiam tobie decyzję, co chcesz z tym zrobić:
    *"czerwona ciecz" jak dla mnie jest już nieco przesadzonym synonimem. Czasem lepiej się powtórzyć albo inaczej skonstruować zdanie niż tak kombinować.
    *"dzień dobry na klatce" ma nieco karykaturalny, memowy wydźwięk według mnie i niezbyt tutaj pasuje, choć wiadomo: może tylko mi takie coś zgrzyta :)
    *codziennostrzał? Nie słyszałem, nie widziałem, by NA OPOWI było coś takiego :)
    Pozdro
  • Onyx 05.01.2021
    Bardzo dziękuję za miły komentarz.
    A co do Codziennostrzała, czasem lepiej oznaczyć, że tekst jest w jakąś akcję wplątany :)
  • Ellie Victoriano 05.01.2021
    "Lubię go. Daje mi uczucie spokoju, wewnętrznej harmonii. Nie mogę bez niego żyć." - wiem, ze to odnosi się do smaku, ale wydaje mi się, że lepiej by było, gdyby ten fragment odnosił się do danej krwi. Luźna sugestia.
    "Podnoszę sztylet na wysokość głowy." - to za to mogłoby być od nowej linijki, by wyróżnić. Zlewa się trochę z przemyśleniami na temat krwi i jej smaku.
    Trochę mi przeszkadzały krótkie zdania, ale to raczej subiektywne uczucie.

    Nie wiem, na poczatku miałam skojarzenia z wampirem, jednak reszta tekstu wybiła mnie z tego myślenia... Dziwią mnie też nagłe wątpliwości bohaterki. Wykonywała to, co było dla niej, z tego, co zrozumialam, codziennością, więc dziwi mnie, że podcgodzi akurat i w dunie celowo, do lustra i zaczynają się rozterki. Chyba byłoby lepiej, gdyby wywołał je jakiś impuls, coś, co przypominało jej wydarzenie z przeszłości.
    No nie wiem po prostu XD Niby mi się podoba, ale jest za krótkie, nożna było wycisnąć więcej ?
  • Onyx 05.01.2021
    Dziękuję bardzo za komentarz! Z tymi wątpliwościami, chodzi o wcześniejszą wizję. To pod jej wpływem bohaterka podeszła do lustra
  • Akwadar 05.01.2021
    "Gdy nagle, ktoś odzywa się do mnie. Patrzę w bok. W drugi, i w tył." - nie najszczęśliwiej skonstruowana ta myśl.
    "Odchodzę. Do lustra." - "odchodzę" jest ok, ale "do lustra" jako zdanie nie ma sensu. Lepiej połączyć.
    "Wbijam je w plecy mojej ofiary." - wbijasz dłonie, a następne zdanie mówi o narzędziu, więc jak to jest z tym wbijaniem?
    "... czasem pomagałam starszym sąsiadką" - jesteś pewna poprawności zapisu?
    Kilka przecinków, ale... ;)
  • Onyx 05.01.2021
    A co jest z pierwszą myślą nie tak?
    "Do lustra" - zamierzone :)
    I jeszcze się zapytam, jak podoba się treściowo
    Dziękuję bardzo :)
  • Akwadar 05.01.2021
    Onyx zdania pojedyńcze są łatwe w odbiorze, ale...nadużywanie sprawia, ze tekst staje się ciężki w odbiorze i traci płynność. W tym wypadku rozbija myśl. Patrzysz w bok -oki; w drugi i w tył - w drugi czego i tył również czego? I ten przecinek po "drugi"... galimatias.
    "lustro" - podobnie. Zmień formę zapisu, a wyjdzie na dobre tekstowi i czytelnikowi.
    Treściowo... jak dla mnie skomplikowane ciut, ale ja prosty odbiorca jestem...
  • Onyx 05.01.2021
    Akwadar "Patrzę w boki; w pierwszy, drugi i w tył." tak będzie dobrze?
  • Akwadar 05.01.2021
    Onyx a: "Patrzę w bok, w drugi i w tył." - żeby jak najmniej zaingerować w tekst.
  • Onyx 05.01.2021
    Akwadar oooo, tak będzie dobrze, dziękuję
  • Bajkopisarz 06.01.2021
    „bólu. Są to jęki pełne”
    Sugestia: bólu, jęki pełne

    Zupełnie niezłe. Szczególnie ten fragment rozważań, jak to była dobra bo mówiła „dzień dobry”. Zwykle w relacjach z brutalnego morderstwa znajdzie się relacja jakiejś starej baby, która nie może uwierzyć, że Sebuś zadźgał matkę, konkubinę i dziecko, bo to taki dobry chłopak, dzień dobry mówił, zakupy wniósł. Jakby od tego wszystko zależało, a nie było nic więcej, nie było tego wszystkiego o czym piszesz wokół wspomnianego „dzień dobry”.
  • Onyx 06.01.2021
    Zupełna racja. Za takimi historiami zawsze kryje się drugie, znacznie głębsze dno...
    Bardzo dziękuję za odwiedziny i komentarz :)
  • Orchid.Solma 23.01.2021
    Nie wiem, czytając twój tekst pomyślałam o czymś odwrotnym. O satysfakcji z osuszania ludzi, pożądaniem w oczach na znajomą szkarłatną ciecz wydostającą się z miękkiej skóry, ociekająca na dłonie. Ciepło rozlewające się po nadgarstkach i przyjemności z słuchania melodii krzyków "ofiary". Może "ofiara to zły opis, bardziej udręczonej duszy światem znajdującej w agonii spokój i radość :)
  • Onyx 23.01.2021
    Ooooooo, świetna interpretacja, powiem, że właśnie o to mi chodziło :)
    Dziękuję przepięknie za czytanko i komentarz
  • Klaudia0614 27.02.2021
    Czytając twoje opowiadanie mam mieszane uczucia. Od pierwszego akapitu mam poczucie zaciekawienia i dezorientacji. Piękne opisy, które wciągają i nie pozwalają na przeoczenie chociażby linijki tekstu. Nie ma szans na pominięcie zdań ☺️
  • Onyx 27.02.2021
    Dziękuję ślicznie!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania