Napięcie rośnie, padam, bo już po grubo północy, więc jutro wrócę (a właściwie dzisiaj). Zapowiada się kawał porządnie rozpisanej historii. Styl świetny..
Eee, wpadłem tak – nie wiem co wcześniej było, jednak symptomatyczne wygląda jakoś niestylowo. Jeśli przetrwam do rana to będzie oznaczało, że przeczytam... Pzdr
Chyba nie za bardzo się zrozumieliśmy, przeczytałem obydwie części wtenczas, ale nie pasowało mi do tego i zastanawiałem się co kombinujesz, ale potem pomyślałem, że dobrze właśnie tak :) pozdro
Dzień dobry słońce!
Chciałoby się rzec ale pogoda raczej średnia. Ciemno, zimno a wiatr głowę urywa. Dzielnie trzymam się na przystanku i czytam. Ale że chujowy telefon nie współgra z warunkami atmosferycznymi a łeb goly bez, czapki to chyba dokończę, później. Dla pewności przeczytam dwa razy bo cuś ostatnio, źle interpretuje.
Taki chwilowy przestój, chyba mnie dopadł.
Do później ;)
Canu, zdecydowanie po nocach nie powinnam wchodzić. Świadomie nie rzucasz tutaj poślednim streszczeniem historii a kluczysz, wrzucając czytelnika w tekst bez przygotowania, więc zdecydowanie należy mieć część postrzegającą umysłu świeżą, wypoczętą, aby delektowac się treścią i narracją.
Wróciłam do rozdziału wstępnego, warto było, wręcz należało to poczynić w moim wypadku. Jam już niemłoda, więc pamięć nie ta, co drzewiej bywała:)
Zastanawiam się, jak rozłożą się proporcje między wątkiem wspólnego pisania Chiary i profesora a
historią z tytułową córą mięsa. Ghostwriter (bo tak teraz widzę profesorka) ma luz, doświadczenie, i jest bardzo inteligentny, lubi kobiety.
Szczerze mówiąc absolutnie by mnie zadowolił rozległy pokaz wspólpracy pisarskiej głównych bohaterów, bo sensacyjnych historii jest w bród, a tych o meandrach powstawania tego typu książki niewiele. W sumie znam jedną. Zekranizowaną.
Czytać trzeba uważnie, bo aż sześciu bohaterów to nie przelewki (plus sekretarka). Mnie trudno zapanować nad dialogiem pary, charakterystyką, a tutaj, jak dla mnie kosmos warsztatowy. Nie tylko ghostwriter i dziewczyna, ale przedstawienie postaci na wycieczce, no wiadomo że na tym etapie pobieżne, ale jakże potrzebne tym (na razie jeszcze) bohaterom drugoplanowym.
Podsumowując – mega dużo subtelnie upchniętych informacji w opublikowanych częściach dwóch, plus klimacik taki ulubiony. Coś się rodzi, coś wątek sugeruje... a chęć na poznanie ciągu dalszego rośnie.
Mam nadzieję, że pan niecierpliwy wróci do współpracy z Chiarą od poniedziałku.
Chociaż, no w końcu, jakie ona doświadczenie w tej branży, a i widać że standardowo relacjonuje dostępne materiały.
Dawaj trzecią rzeczywistość:)
Ok, czas się jakoś odnieść i w ogóle:
Najpierw tak:
Jak wiesz, spoko moich opek spadło. Teraz je pobieżnie odkurzam i upycham powrotnie na swoje miejsca. Ktoś tu czy tam poświęcił szczyptę czasu, zostawił ocenę, komentarz, trochę mnie gryzła dilejtowa chujowość, więc odkurzam i wrzucam.
Zmierzam do tego, że: mialem taki cykl, "500 mil do domu" się nazywał. Tak rówżnież było sporo bohaterów i jakoś nad nimi zapanowałem. Lubię tamtą serię, choć pierwsze 5, może 6 odcinków jest zbyt przesycone dialogami. Tutaj póki co, po pierwsze, średnio się odnajduję, po drugie, całkiem szczerze, uważam tę część za najchujowszy tekst jaki napisałem od przynajmniej roku.
To moja ocena, choć bardzo cieszę się z Twojej.
Zrobiłem sobie taki mini challenge. Chciałem oscylować wokół czwartej ściany i skoro Chiara dogadała się z profesorem, że będą się widywać w poniedziałki, ja również chciałem w poniedziałki publikować.
Tylko, że w międzyczasie wpadła mi do łba inna historia. Inna sceneria, inni bohaterowie, inny świat. Tak więc - trzeba to przyznać - średnio tutaj można podłapać serducha. Się starałem wybronić żarciochem, czy zamydlić czytelnicze oko jakimś tam opisem. Uważam jednak, co uważam.
Tak więc trzecia część wpadnie dopiero, jak ogarnę tamten tekst, bo inaczej to wszystko o chuj potłuc.
Szanuję ludzi, którzy czytają to, co piszę i dlatego właśnie powstaje ten komentarz. W zasadzie do tej części mam takie nastawienie, że powinienem ją od razu zdjąć, ale z kolei kilka dni temu zacząłem teksty przywracać, więc nie chcę też się zapętlić w jakiejść spiralnej żonglerce.
Tak więc puentując, bardzo, bardzo dziękuję. Przyda mi się podwójnie opinia krzepiąca, bo to pierwszy tekst od dawna, którego nie jestem ani trochę pewny.
Pozdrox.
Zauważyłam, czekam na finał, bo mam zamiar wrócić. I fajnie, że upychasz z powrotem na półkę, dla mnie absolutnie górną.
To jest inny tekst, nie noirowy, nie hamerykański, ale powieść z naszego podwórka, ambitna. Wymagająca. Oczywiście, że stać Cię od dawna na taką obyczajówkę (jeśli trafnie przewiduję fabułę) z horrorem.
Widzi mi się lepiej od Pocztówek (choć ich część druga, gdzie była szansa na zmianę losu Ivy, czyli zrobienia pstryczka czytelnikowi - tej dorównuje).
W poniedziałki zawsze? Ja nie mogę... taki bat chcesz brać na swoje barki? Podziwiam.
Zatem spokojnie, realizuj się w dwóch pomysłach fabularnych.
Stać Cię na to, wygo:)
Wygo chyba od - wygońta chama za bramę, to się zgodzę. Taaa, wrzuciłem se taki rytm, ale piorytet ma treść, a że uruchomiły mi eiś równeiż poza opowijskie aktywności, raczej się to rozciągnie.
Dzięki za zaufanie czy cuś. Canulardo bywa prześmiewczy często z zakłopotania.
Pozdrox
Ja to bym powiedziała, że jedna z tych "cichych części" żeby fabuła wędrowała własnym tempem. Myślę, że trzeba się wstrzymać z jakimikolwiek wyrokami i poczekać na rozwinięcie. Ja lubię od czasu do czasu przeczytać coś bardziej luzackiego. Fakt spuściłeś trochę z tonu pięknych zdań, klimat również gdzieś mi umyka, ale na to chyba jeszcze przyjdzie czas.
Jest tu również jakaś naturalność, która mi się osobiście podoba.
Pozdrawiam.
DelajdoAd, ja się nie krzyżuję bo sam tekst jest słaby, niechby i się obronił, może patrzę krzywo. Chodzi o poczucie mega kasztańtwa, wybierania łatwiznę, skrótów. O nie czucie. Wpadłem we własne sidła, ale jest git.
Dziękuję bardzo ;)
Wiesz, czytam tak Ciebie i nie rozumiem. Mówisz, że nie jesteś pewien. Ze jest słabe. Ale przecież napisałeś to. Po coś. Musiałeś mieć na to pomysł i potrzebę realizacji tego. Przecież, nie zawsze wszystko musi być jakieś cholernie, trudne i wyszukane.
Gdybym miała taki talent jak ty, nie przejmowałbym się jednym tekstem. Chodzi mi o to, że nikt nie jest doskonały. Wiadomo że czasami napisze się coś gorzej. Chociaż w twoim przypadku, uważam że ten tekst jest udany. Jest naturalny, codzienny ale ma coś w sobie. A teraz trudno o dobrą tego typu historię. Bo teraz jak nie ma smoka to mówią że jest nudno. A czasami warto napisać coś po prostu. Zwykłego. Dla normalnych ludzi. Dla przeciętnego śmiertelnika.I sztuką jest aby takie proste coś, było czymś więcej niż pusta lista zakupów. Ale to tylko tylko moje zdanie. Pewno znowu coś pokreciłam i powinnam siedzieć cicho.. Ale wybacz. Musiałam.
Ale, Oczywiście jeśli tego nie czujesz, to usuń to. Nie można podpisać się pod czymś czego się, nie jest pewny.
O ludzie, co ze mną jest nie tak. Sorry.
Nie. Nic nie usuwam. Bez dram. Nie jest to dno całkowite. Po prostu uczciwie staram się postawić sprawę. Nie chodzi mi o sam tekst, co o noedomiar włożonej pracy i gdybym dostał wpierdol, na pewno bym się nie obraził. No ale nic. Nie ma co się prężyć.
Dzieki śliczne, Mia
Chyba Cię zaskoczę, ale mnie ta część podobała się bardziej od pierwszej. Bardzo ładnie rozpisałeś wstęp, poczułam ten ciemny pokój i zdziwienie telefonem o późnej porze. Bardzo klimatycznie było.
Opis postaci też spoko, niewymuszony, a dużo się dowiadujemy.
Pomysł z poniedziałkami mega. Szkoda, że następny opuszczasz, ale mam nadzieję, że tylko następny.
Nie wiem czy odpuszczam. Muszę po drodze napisać inny tekst, zeby uwolnić od niego dzban. Nie wiem czy zejdzie mi pięć dni czy dziesięć.
Coż.
Może to jest tak, że problem dotyczy mnie, a nie tekstu :)
Haha, kurde, dzięki.
Chcialabym sie wzbic na poziom, w ktorym bede rozpoznawala, kiedy piszesz zle, a kiedy idzie ci dobrze. Bo narazie to tylko czytam twoje wywody i podswiadomie probuje sobie podkolorowac "slabosc" tego tekstu. Nie spinaj doopki, normalny tekst. I wiem, ze mamy oddzielne punkty widzenia, no ale to ja jestem tutaj odbiorca, wiec to mi przysluguja przywileje.
I tak, akcja jest miarodajnie sadzona. Postacie nie sa bezosobowosciowe. Mieszasz fikcje fikcji literackiej z fikcja literacka. Jeszcze brakuje, aby profesor zapukal dwa razy w drewno i zwrocil sie do czytelnika w stylu Francisowo Underwoodowym, ze jest juz pewien co do wyrzucenia Chiary pod pedzace metro.
Nie bedzie tak dlugo i przekozacko jak u Wrotycza, no ale zebys wiedzial, ze sledze tych curuw i podoba sie duzo rzeczy. Pelny zrownowazonych, fancy zdan, takich jak: "W pierwszej chwili chciała odrzec, że żadnych, ale od błędu uchroniły ją otwierane drzwi. Merida wyświergotała zalotne: czy będę jeszcze potrzebna?", a gdy profesor machnął niedbale ręką, rudowłosa głowa w moment wyparowała. Kiedy wygasł po sekretarce stukot kroków, Glubiński ponowił pytanie, dolewając im obojgu whisky. Pracowali wspólnie trzeci dzień i zawsze wychodziła podchmielona." Jasne, ze nie jest to poziom Twoich noirow, no ale malo co jest na poziomie Twoich noirow. Tez nie wypruwaj sobie zyl, zeby miec wszystko dokrecone, bo to co bedzie prawdziwie cudne straci swoja wyjatkowowsc, nie.
No tak se pobiadolilam komunaly, pobiadolilam. Dobra, rob tam swoje, a ja ide sie zanurzyc w wrzacej wodzie Via Egnati.
Papas.
nimfetka, haha, przysypianie jest clue :) Nie no, dzięki. Już dość dram. Se pogadalim wcześniej. Taak, jako czytaczka masz wieksze prawa. Nie ma o co walczyć.
Dzięki za - jak zwykle - ciekawy zestaw przemyśleń. Kiedyś Twój łeb będą badać. W sensie... może
Okej. Jestem, Canulardo. Zobaczymy, co żeś tu nakombinował :)
No proszę, pierwsze zdanie już mi się podoba.
Kurde, dalej też zacnie. Bardzo fajny klimat, można się wczuć w bohaterkę.
„Cyfrowy zegar oznajmiał, że jutro przepoczwarzyło się w dzisiaj dokładnie czterdzieści siedem minut temu” – świetne
„Urwał myśl, a ona nie była w stanie zacząć własnej. Przez chwilę linię opanowały jedynie ich oddechy, po podłodze z dumą wędrował kot, a na ekranie dużego telewizora Walter White uczył Jassy'ego Pinkmana tajników gotowania mety na pustyni” – to również
„Urlopu miała dziewiętnaście dni. Wzięła wszystko.
I tak się rozpoczyna "Córa Mięsa".” - coś tu kombinujesz.
Dalej ekipa na wycieczce w Bieszczadach, po pierwsze bardzo bliskie mi klimaty górskie, po drugie przypomina mi się Poza sezonem (czy Potomstwo?) już nie pamiętam, tam gdzie była paczka na wypadzie i okupacja chałupy, chyba Poza sezonem
Merida wyświergotała zalotne: czy będę jeszcze potrzebna?" – cudzysłów się zamyka, ale się nie otworzył
„Kiedy wygasł po sekretarce stukot kroków” – cudne
„Alkohol spuszczał cumy z kurtuazyjnych zachowań” – i to
Kurde, końcówka intrygująca. Ty coś tutej kombinujesz. Nie wiem jeszcze co, ale już Cię na tyle znam, by wyczuwać kombinatorstwo ;) Nie wiem czemu spazmy samokrytyki nastąpiły pod tym tekstem. Czy masz lepsze – no raczej. Czy miałeś gorsze – miałeś. Jest git, intrygująco wręcz.
Ritha, już tłumaczę. Chodzi mi o to, że podczas pisania i chwilę przed, trzymałem na kolanach swych kostropatych - Off Season.
Chciałem obadać, pochwycic klimat, czy coś, tak więc zasadne masz skojarzenia.
Błędy, a jakże, są, poprawię, jak tylko spłynę na melinkę.
Dzięki za wizytex i życzliwość.
Can, tera odczytalam dopiero. No proszzz jak trafiłam :)))
Życzliwosc? Eee, nie, po prostu pisze jak jest, jakby byl gniot, napisalam sory, Can, tym razem gniot. A to - cos ma!
Pozdrox raz jeszcze :)
Witam
Tekst mocno pokrojony, ale trzyma klimat i mrok przyszłości która mocno związana jest z przeszłością. Można zapytać... co dalej? bo naprawdę trzymasz w napięciu, ale w takiej ciszy.
Mocno przedstawione zarysy poszczególnych bohaterów i ich cele. Jednak stworzony chaos kombinacji wyrzuca nas z prostej drogi i zbacza na boczne tory.
Początek zaczyna się rozbudzeniem Chiary i początkiem czegoś jak Córa mięsa. Potem już nowoczesne Bieszczady i plany na jutro. Znowu powrót do pisania w złocistych strugach płynu i spotkanie dopiero w poniedziałek... dlaczego? a potem przeskok na graniczne przejście i ucieczka w nieznane ( na razie )
Złe przygotowanie do całej podróży... zielona karta? A może to specjalnie? Bo w końcu nie powrócili. Czeka ich niezły pościg.
Ubezpieczenie graniczne trochę różni się od wydanej u nas karty. Działa tak samo jak OC. Jest to jednak ubezpieczenie krótkoterminowe, tylko na 15 lub 30 dni. Jeśli jednak wybieramy się za te granice gdzie potrzebne jest takie ubezpieczenie, to zdecydowanie lepiej wyrobić wcześniej Zieloną Kartę. Za roztargnienie i zapominanie o Karcie trzeba bowiem niestety zazwyczaj słono płacić.
Komentarze (39)
Chciałoby się rzec ale pogoda raczej średnia. Ciemno, zimno a wiatr głowę urywa. Dzielnie trzymam się na przystanku i czytam. Ale że chujowy telefon nie współgra z warunkami atmosferycznymi a łeb goly bez, czapki to chyba dokończę, później. Dla pewności przeczytam dwa razy bo cuś ostatnio, źle interpretuje.
Taki chwilowy przestój, chyba mnie dopadł.
Do później ;)
Wróciłam do rozdziału wstępnego, warto było, wręcz należało to poczynić w moim wypadku. Jam już niemłoda, więc pamięć nie ta, co drzewiej bywała:)
Zastanawiam się, jak rozłożą się proporcje między wątkiem wspólnego pisania Chiary i profesora a
historią z tytułową córą mięsa. Ghostwriter (bo tak teraz widzę profesorka) ma luz, doświadczenie, i jest bardzo inteligentny, lubi kobiety.
Szczerze mówiąc absolutnie by mnie zadowolił rozległy pokaz wspólpracy pisarskiej głównych bohaterów, bo sensacyjnych historii jest w bród, a tych o meandrach powstawania tego typu książki niewiele. W sumie znam jedną. Zekranizowaną.
Czytać trzeba uważnie, bo aż sześciu bohaterów to nie przelewki (plus sekretarka). Mnie trudno zapanować nad dialogiem pary, charakterystyką, a tutaj, jak dla mnie kosmos warsztatowy. Nie tylko ghostwriter i dziewczyna, ale przedstawienie postaci na wycieczce, no wiadomo że na tym etapie pobieżne, ale jakże potrzebne tym (na razie jeszcze) bohaterom drugoplanowym.
Podsumowując – mega dużo subtelnie upchniętych informacji w opublikowanych częściach dwóch, plus klimacik taki ulubiony. Coś się rodzi, coś wątek sugeruje... a chęć na poznanie ciągu dalszego rośnie.
Mam nadzieję, że pan niecierpliwy wróci do współpracy z Chiarą od poniedziałku.
Chociaż, no w końcu, jakie ona doświadczenie w tej branży, a i widać że standardowo relacjonuje dostępne materiały.
Dawaj trzecią rzeczywistość:)
Najpierw tak:
Jak wiesz, spoko moich opek spadło. Teraz je pobieżnie odkurzam i upycham powrotnie na swoje miejsca. Ktoś tu czy tam poświęcił szczyptę czasu, zostawił ocenę, komentarz, trochę mnie gryzła dilejtowa chujowość, więc odkurzam i wrzucam.
Zmierzam do tego, że: mialem taki cykl, "500 mil do domu" się nazywał. Tak rówżnież było sporo bohaterów i jakoś nad nimi zapanowałem. Lubię tamtą serię, choć pierwsze 5, może 6 odcinków jest zbyt przesycone dialogami. Tutaj póki co, po pierwsze, średnio się odnajduję, po drugie, całkiem szczerze, uważam tę część za najchujowszy tekst jaki napisałem od przynajmniej roku.
To moja ocena, choć bardzo cieszę się z Twojej.
Zrobiłem sobie taki mini challenge. Chciałem oscylować wokół czwartej ściany i skoro Chiara dogadała się z profesorem, że będą się widywać w poniedziałki, ja również chciałem w poniedziałki publikować.
Tylko, że w międzyczasie wpadła mi do łba inna historia. Inna sceneria, inni bohaterowie, inny świat. Tak więc - trzeba to przyznać - średnio tutaj można podłapać serducha. Się starałem wybronić żarciochem, czy zamydlić czytelnicze oko jakimś tam opisem. Uważam jednak, co uważam.
Tak więc trzecia część wpadnie dopiero, jak ogarnę tamten tekst, bo inaczej to wszystko o chuj potłuc.
Szanuję ludzi, którzy czytają to, co piszę i dlatego właśnie powstaje ten komentarz. W zasadzie do tej części mam takie nastawienie, że powinienem ją od razu zdjąć, ale z kolei kilka dni temu zacząłem teksty przywracać, więc nie chcę też się zapętlić w jakiejść spiralnej żonglerce.
Tak więc puentując, bardzo, bardzo dziękuję. Przyda mi się podwójnie opinia krzepiąca, bo to pierwszy tekst od dawna, którego nie jestem ani trochę pewny.
Pozdrox.
To jest inny tekst, nie noirowy, nie hamerykański, ale powieść z naszego podwórka, ambitna. Wymagająca. Oczywiście, że stać Cię od dawna na taką obyczajówkę (jeśli trafnie przewiduję fabułę) z horrorem.
Widzi mi się lepiej od Pocztówek (choć ich część druga, gdzie była szansa na zmianę losu Ivy, czyli zrobienia pstryczka czytelnikowi - tej dorównuje).
W poniedziałki zawsze? Ja nie mogę... taki bat chcesz brać na swoje barki? Podziwiam.
Zatem spokojnie, realizuj się w dwóch pomysłach fabularnych.
Stać Cię na to, wygo:)
Dzięki za zaufanie czy cuś. Canulardo bywa prześmiewczy często z zakłopotania.
Pozdrox
Jest tu również jakaś naturalność, która mi się osobiście podoba.
Pozdrawiam.
Dziękuję bardzo ;)
Gdybym miała taki talent jak ty, nie przejmowałbym się jednym tekstem. Chodzi mi o to, że nikt nie jest doskonały. Wiadomo że czasami napisze się coś gorzej. Chociaż w twoim przypadku, uważam że ten tekst jest udany. Jest naturalny, codzienny ale ma coś w sobie. A teraz trudno o dobrą tego typu historię. Bo teraz jak nie ma smoka to mówią że jest nudno. A czasami warto napisać coś po prostu. Zwykłego. Dla normalnych ludzi. Dla przeciętnego śmiertelnika.I sztuką jest aby takie proste coś, było czymś więcej niż pusta lista zakupów. Ale to tylko tylko moje zdanie. Pewno znowu coś pokreciłam i powinnam siedzieć cicho.. Ale wybacz. Musiałam.
Ale, Oczywiście jeśli tego nie czujesz, to usuń to. Nie można podpisać się pod czymś czego się, nie jest pewny.
O ludzie, co ze mną jest nie tak. Sorry.
Dzieki śliczne, Mia
Opis postaci też spoko, niewymuszony, a dużo się dowiadujemy.
Pomysł z poniedziałkami mega. Szkoda, że następny opuszczasz, ale mam nadzieję, że tylko następny.
Coż.
Może to jest tak, że problem dotyczy mnie, a nie tekstu :)
Haha, kurde, dzięki.
I tak, akcja jest miarodajnie sadzona. Postacie nie sa bezosobowosciowe. Mieszasz fikcje fikcji literackiej z fikcja literacka. Jeszcze brakuje, aby profesor zapukal dwa razy w drewno i zwrocil sie do czytelnika w stylu Francisowo Underwoodowym, ze jest juz pewien co do wyrzucenia Chiary pod pedzace metro.
Nie bedzie tak dlugo i przekozacko jak u Wrotycza, no ale zebys wiedzial, ze sledze tych curuw i podoba sie duzo rzeczy. Pelny zrownowazonych, fancy zdan, takich jak: "W pierwszej chwili chciała odrzec, że żadnych, ale od błędu uchroniły ją otwierane drzwi. Merida wyświergotała zalotne: czy będę jeszcze potrzebna?", a gdy profesor machnął niedbale ręką, rudowłosa głowa w moment wyparowała. Kiedy wygasł po sekretarce stukot kroków, Glubiński ponowił pytanie, dolewając im obojgu whisky. Pracowali wspólnie trzeci dzień i zawsze wychodziła podchmielona." Jasne, ze nie jest to poziom Twoich noirow, no ale malo co jest na poziomie Twoich noirow. Tez nie wypruwaj sobie zyl, zeby miec wszystko dokrecone, bo to co bedzie prawdziwie cudne straci swoja wyjatkowowsc, nie.
No tak se pobiadolilam komunaly, pobiadolilam. Dobra, rob tam swoje, a ja ide sie zanurzyc w wrzacej wodzie Via Egnati.
Papas.
Dzięki za - jak zwykle - ciekawy zestaw przemyśleń. Kiedyś Twój łeb będą badać. W sensie... może
No proszę, pierwsze zdanie już mi się podoba.
Kurde, dalej też zacnie. Bardzo fajny klimat, można się wczuć w bohaterkę.
„Cyfrowy zegar oznajmiał, że jutro przepoczwarzyło się w dzisiaj dokładnie czterdzieści siedem minut temu” – świetne
„Urwał myśl, a ona nie była w stanie zacząć własnej. Przez chwilę linię opanowały jedynie ich oddechy, po podłodze z dumą wędrował kot, a na ekranie dużego telewizora Walter White uczył Jassy'ego Pinkmana tajników gotowania mety na pustyni” – to również
„Urlopu miała dziewiętnaście dni. Wzięła wszystko.
I tak się rozpoczyna "Córa Mięsa".” - coś tu kombinujesz.
Dalej ekipa na wycieczce w Bieszczadach, po pierwsze bardzo bliskie mi klimaty górskie, po drugie przypomina mi się Poza sezonem (czy Potomstwo?) już nie pamiętam, tam gdzie była paczka na wypadzie i okupacja chałupy, chyba Poza sezonem
Merida wyświergotała zalotne: czy będę jeszcze potrzebna?" – cudzysłów się zamyka, ale się nie otworzył
„Kiedy wygasł po sekretarce stukot kroków” – cudne
„Alkohol spuszczał cumy z kurtuazyjnych zachowań” – i to
Kurde, końcówka intrygująca. Ty coś tutej kombinujesz. Nie wiem jeszcze co, ale już Cię na tyle znam, by wyczuwać kombinatorstwo ;) Nie wiem czemu spazmy samokrytyki nastąpiły pod tym tekstem. Czy masz lepsze – no raczej. Czy miałeś gorsze – miałeś. Jest git, intrygująco wręcz.
Gwiazdów komplet :)
Pozdrowienia :)
oks, spoko koko
Chciałem obadać, pochwycic klimat, czy coś, tak więc zasadne masz skojarzenia.
Błędy, a jakże, są, poprawię, jak tylko spłynę na melinkę.
Dzięki za wizytex i życzliwość.
"Spazmy samokrytyki" :))}
Życzliwosc? Eee, nie, po prostu pisze jak jest, jakby byl gniot, napisalam sory, Can, tym razem gniot. A to - cos ma!
Pozdrox raz jeszcze :)
Tekst mocno pokrojony, ale trzyma klimat i mrok przyszłości która mocno związana jest z przeszłością. Można zapytać... co dalej? bo naprawdę trzymasz w napięciu, ale w takiej ciszy.
Mocno przedstawione zarysy poszczególnych bohaterów i ich cele. Jednak stworzony chaos kombinacji wyrzuca nas z prostej drogi i zbacza na boczne tory.
Początek zaczyna się rozbudzeniem Chiary i początkiem czegoś jak Córa mięsa. Potem już nowoczesne Bieszczady i plany na jutro. Znowu powrót do pisania w złocistych strugach płynu i spotkanie dopiero w poniedziałek... dlaczego? a potem przeskok na graniczne przejście i ucieczka w nieznane ( na razie )
Złe przygotowanie do całej podróży... zielona karta? A może to specjalnie? Bo w końcu nie powrócili. Czeka ich niezły pościg.
Ubezpieczenie graniczne trochę różni się od wydanej u nas karty. Działa tak samo jak OC. Jest to jednak ubezpieczenie krótkoterminowe, tylko na 15 lub 30 dni. Jeśli jednak wybieramy się za te granice gdzie potrzebne jest takie ubezpieczenie, to zdecydowanie lepiej wyrobić wcześniej Zieloną Kartę. Za roztargnienie i zapominanie o Karcie trzeba bowiem niestety zazwyczaj słono płacić.
Krościanko-Smolnica...Krościenko-Smolnica.
Pozdrawiam
Zaraz literówki ogarnę.
Nie ukrywam, że liczę tu na Twoją korektę. Wiem, że tereny masz obcykane.
Dziękuję pięknie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania