Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Corrida zintegrowanych totalitaryzmów (1/2)

„Zdziczałe psy spotkają się z hienami i kozły będą się przyzywać wzajemnie; co więcej, tam Lilit przycupnie i znajdzie sobie zacisze na spoczynek."

Biblia Tysiąclecia.

 

Naprężoną równinę skóry zawsze szczuto argumentem siły. Piątek, który szlachtował teraźniejszy honor, miał immunizować przyszły hart ducha.

Nie. Tak naprawdę nie było wyższego celu.

Uzupełnianie szczerb w post Alfredo–Cristianiowym* asfalcie nie zaplanowałem w okresie fetalnym, aby opowiedzieć wnukom o samozaparciu w batalii o męski honor. Nie istnieje kompozycja pokornego oddania się pod zapaskudzony paznokieć wroga i męstwa. Nie determinujesz wyobrażenia brawurowego autorytetu, kiedy wpierdalasz sparszywiały chleb z latynoamerykańskiego konteneru na śmieci, dobrowolnie. W plecaku z wybladłą, zmasakrowaną mordą Ben Tena jest pęknięty pojemnik, a w nim półświeża kanapka z kurczakiem. Po prostu ją zjedz i nie upadlaj się więcej dla foremnej, karmelowo–mlecznej twarzy z czeredą zardzewiałych okruchów na szczapowatym nosie.

Lawendowe spodenki opinały śniade i linearne, dziewczęce uda. Błogosławiła czarny i rozżarzony fragment, odklejającą się, pomarańczową podeszwą. Pokryta kredową ryciną ziemia, odseparowana zdezelowaną siatką, imitowała boiskowe wzory.

Zaciskając tasiemcowate, zimne palce na mojej żuchwie, ich twarze przypominały nieujarzmone byki toro bravo. Opustoszały parking, robiący za boisko dla zdeprawowanych dzieci, pomiędzy lilipucimi prostopadłościanami – corrida.

Jaki kretyn wykoncypował budowę parkingu w centrum gniewnych faweli?

Przychodziłem co piątek, aby przypatrywać się z jakim animuszem przysposabia sfatygowaną piłkę, aby bez większych przeszkód i z obezwładniającą gracją, ominąć przeciwnika i nasycić, nakreśloną na asfalcie, prostokątną bramkę. Niezależnie od drużyny, z którą współpracowała. Wszyscy byli upokorzeni.

 

— Wypierdalaj, mały pedale! — Lewitowałem jak holowniczy zaczep, przygwożdżony do sekwencyjnych, metalowych rombów. Gorycz przetaczali na mój cętkowany kołnierz, ciskali nim do góry, aby mój kark nie mógł uzyskać wytchnienia. W tym samym momencie stawałem się letargiczną jawajką. Obserwowałem wyjątkowo przyjazne niebo. Cirrusy przypominały fruwające sardynki.

— Nikt nie pozwolił ci oglądać naszej gry!

— Wracaj do lupanaru, cioto!

Serwowali ascetycznym ciałem o nierówną ziemię. Smukli, szybcy, z jaszczurzymi nosami. Nie dosięgali do jej pokiereszowanych kolan.

— Przestańcie! — Zaanektowała ciemne, owcze włosy, bezlitosną pięścią, odciągając czerep ich właściciela na dwa kilometry. — Ała! Popierzyło cię, Isbel? Spojrzał na rówieśniczkę z wyrzutem, głaszcząc ujarzmioną łepetynę.

— Nie zrobił nic złego. Macie dać mu spokój.

— Przychodzi jak kretyn, co piątek, gapi się na to jak gramy. Za każdym razem dostaje łomot, niech sobie po prostu pójdzie. — Wybąkał postawniejszy, ze sportowym beretem, gestykulując pokracznie.

— To nie wasze, gówniane boisko. Odpierdolcie się.

— Co? — Piątka dwunastoletnich szumowin zamarła.

— Nie zawłaszczajcie sobie tej bezwartościowej kupy asfaltu.

— Nikt sobie nic... Przecież nikt tutaj sobie nic... — wyjąkał jeden zwalisty, kwadratowy.

— On ma siedem lat. Jesteście wszyscy spierdoleni. — Przechwyciła zdartą ze skóry, szarą piłkę, bojowo oddając ją dla właściciela. Utajnione natarcie na płaską klatkę piersiową spowodowało delikatny odskok anemika z gargulczym nosem. Hałastra niedomytych, zawszonych owiec ze zbyt przestronnymi dresiskami, spoglądała jeszcze chwilę w stronę Isbel ze zdezorientowanym gniewem. Potem ten garbaty przymrużył oczy, jakby grożąc mi późnowieczornym zaszlachtowaniem.

Odeszli.

— Jesteś cały, pędraczku? — Filigranowy podlotek nachylił się nad wspartym o siatkę, przygnębionym smarkaczem. Wygładzone i aksamitne włosy ciurkały z kościstych ramion w stronę moich olbrzymich, brązowych oczu, odbijając subtelnie promienie zenitalnego słońca, od wygładzonych kosmyczków w kolorze smoły.

— Już w porządku. Nie dałabym im cię tknąć, mała weszko. — Objęła malutką dłonią umorusane, kluskowate policzki, powierzając im jedyny, ujmujący uśmiech, który nie był wytworem chłopięcej wyobraźni. Była tyciusieńka, nawet w porównaniu do mojej siedmioletniej osoby. Dlaczego kruszynka z alikornem na bluzce wzbudzała wśród chłopców taki szacunek? To na pewno przez pochodzenie. Była boginką. Chatyrą, nimfą i eunomią. Była nimi. Na pewno wówczas.

 

Prostoliniową konfigurację cellulitu pod niedźwiedzimi pośladkami Clarissy pokrywał w trzech czwartych, dżinsowy materiał z tandetną, jaskrawą cekiniadą. Przypominała mi prostoliniową konfigurację plantacyjnej kawy. Płodny grunt u zbocza rodzinnego San Miquelu, pobłogosławił budżet Montesów, który pozwolił żyć im na umiarkowanym poziomie, przez chwilę. Pamiętam jeszcze ten czas, kiedy życie było dobre.

Łagodne dłonie mamy posiadały umiejętność przygotowania najpyszniejszej papusy z potarkowanego sera. Łuna rannego Słońca dawała ojcu znak, aby kontynuować wychowywanie pięciolatka w duchu pokornej oraz skrupulatnej pracy. Wygrzebywałem więc własne oczy z niedożywionej pościeli, oddychając z ulgą za każdym razem, kiedy okazywało się, że przyłączona nad legowiskiem, lakierowana szafa, nie zabiła mnie w czasie snu. I mimo że kuzyni rodziców, którzy u nas robili, byliby w stanie obrządzić wysokowydajny folwark bez pomocy ojca, on poczuwał się do uczestnictwa w życiu gospodarstwa.

Wieczorami rozdzielaliśmy budżet. Rozkładaliśmy amerykańskiego dolara na tekowany stół w dużym pokoju. Ciepło, bijące od stalowej kozy, pozwalało pogrążyć się w uroku rodzinnej pracowni. Clarissa wraz z matką tkały wtedy jeszcze swetry ze świątecznymi podobiznami. Antagonistyczna zima dopadła moją rodzinę w styczniu.

Najpierw zamordowała ośmiomiesięcznego Ludwika.

 

*Alfredo Cristiani – prezydent Salwadoru w latach 1989 – 1994.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (15)

  • Ritha 13.12.2018
    „Naprężoną równinę skóry zawsze szczuto argumentem siły” – łoooo, piękny start.

    „Nie determinujesz wyobrażenia brawurowego autorytetu, kiedy wpierdalasz sparszywiały chleb z latynoamerykańskiego konteneru na śmieci, dobrowolnie” – to

    Dużo świetnych zwrotów, jest gęsto (trza z tym uważać można przedobrzyć i zmęczyć czytelnika).

    „Filigranowy podlotek nachylił się nad wspartym o siatkę, przygnębionym smarkaczem. Wygładzone i aksamitne włosy ciurkały z kościstych ramion w stronę moich olbrzymich, brązowych oczu, odbijając subtelnie promienie zenitalnego Słońca, od wygładzonych kosmyczków w kolorze smoły” – świetny opis

    „Wygrzebywałem, więc własne oczy z niedożywionej pościeli, oddychając z ulgą za każdym razem, kiedy okazywało się, że przyłączona nad legowiskiem, lakierowana szafa, nie zabiła mnie w czasie snu” – i to
    „Antagonistyczna zima dopadła moją rodzinę w styczniu.
    Najpierw zamordowała ośmiomiesięcznego Ludwika” – nooo paniii, czapki z głów, końcówka majstersztyk

    To najlepsze, co w tym tygodniu przeczytałam. Masz talent, masz wyczucie, umiesz to. Technikalia opanowane perfekcyjnie, prowadzenie narracji, risercz, wszystko.
    Gratuluję.
    Pięć i pozdrawiam :)
  • nimfetka 13.12.2018
    Dziękuję ślicznie.
    W ogóle, bałam trochę pisać o tych dziewczęcych udach, żeby nie zalecieć jakąś pedofilią. xD Ale to co piszesz jest bardzo budujące. Dzięki jeszcze raz.
  • jolka_ka 13.12.2018
    Świetny styl, wyróżniasz się na pewno, bogaty zasób słów, tekst sprawia wrażenie przemyślanego, jednak dla mnie zbyt wiele w nim wyolbrzymionych dookreśleń. Zbyt gęsto i przytłaczajaco w sensie opisowym. Oczywiście to nie błąd, tylko raczej taka moja estetyka, że czasem wolałabym złapać oddech i przeczytać coś, co jest napisane prosto; typu: "cellulit", niż jego "prostolinijna konfiguracja", a tutaj większość jest sparafrazowana lub ometkowana kilkoma określenia, że czasami tonę ;)

    Finalnie, jednak to coś na bardzo wysokim poziomie, chylę czoła, bo ja w tym wieku pisałam rymowanki ;)
  • Ritha 13.12.2018
    Ja w tym wieku nie pisałam nic... :(
  • nimfetka 13.12.2018
    Dziękuję bardzo. Nie wiem, ja chyba odczuwam taki przymus przesadzania z tymi trudnymi określeniami. Jakby, czuję, że bez nich mój tekst będzie mniej wartościowy. Może dlatego czasami czuję taką niechęć do tworzenia.
  • Canulas 13.12.2018
    " — Ała! Popierzyło cię, Isbel? — Spojrzał na rówieśniczkę z wyrzutem, głaszcząc ujarzmioną łepetynę. " - wydaje mi się, że to już od nowej linii.

    "— To nie wasze, gówniane boisko. Odpierdolcie się.
    — Co? — Piątka dwunastoletnich szumowin zamarła.
    — Nie zawłaszczajcie sobie tej bezwartościowej kupy asfaltu.
    — Nikt sobie nic... Przecież nikt tutaj sobie nic... — wyjąkał jeden zwalisty, kwadratowy." - przedcudo. Uwielbiam Twoje dialogi, Twoją literacką grację i to, ile serca oraz pracy wkładasz. Ale jakbym miał postawić na jedno, zdecydowanie naduwielbiam cud kontrestu jaki zawsze zawierasz. Twardość i żywiołowość dialogowa u Ciebie mistrzowsko tańczy, dopełniana przez nieprawdopodobne obrazy.
    Naprawdę. Czytam Cię od początku i czuję się jak pierwszy Pan od Wf-u, patrzący na sześcioletniego Messiego. Jeśli najbliższa przyszłość niezaanektuje jakiejś poważnej wojny i Twe: mięso/mózg/kości/krew gdzieś po drodze nie umrą, będziesz góry przenosić.

    "— On ma siedem lat. Jesteście wszyscy spierdoleni — Przechwyciła zdartą ze skóry, szarą piłkę, bojowo oddając ją dla właściciela." - kropka po spierdoleni.

    "Utajnione natarcie na płaską klatkę piersiową powoduje delikatny odskok anemika z gargulczym nosem. Hałastra niedomytych, zawszonych owiec ze zbyt przestronnymi dresiskami, spoglądała jeszcze chwilę w stronę Isbel ze zdezorientowanym gniewem." - pierwsze zdanie ma: "powoduje". Drugie zawiera: "spoglądała".

    "I mimo, że kuzyni rodziców, którzy u nas robili," - nie rozdzielasz "mimo że".

    Risercz świetny. Klimat oddany. Jednak moim zdaniem (i tylko moim) popełniłaś drobny błąd. (My z Rithą na wspólnym koncie robimy błąd ten sam).
    Osiem rekinów w ogrodowym basenie – tak bym powiedział.
    Czyli zbyt gęsto. Wszystko jest wymuskane, jakieś, doszlifowane, dokręcone i spowalnia tym płynność opowieści. Że ocena 5+ i że kapitalne, to w ogóle nie ma dyskusji, ale chciałbym na tą gęstosć zwrócić zawczasu uwagę.
    Nie bój się od czasu do czasu napisać, że niebo było po prostu błękitne. Tysiące już przed Tobą napisało i chyba żadne nie obskoczył wpierdolu.
    Ciaox
  • nimfetka 13.12.2018
    Poprawione. Dziękuję pięknie za wysiłek i obszerny komentarz.
    Ja wiem, że często przesadzam z tymi dopiększaczami i może wiać jakąś patetycznością. Muszę pozwolić sobie na trochę luzu.
    A co do Waszego duetu, to pierwsze słyszę i muszę zajrzeć koniecznie w wolnej chwili.
  • Freya 13.12.2018
    Był już taki czas kiedy literatura latyno czy iberoamerykańska była bardzo popularna (Garcia Marquez, Vargas Llosa, Julio Cortazar itp.), a obecnie (pewnie za sprawą kilku docenionych obrazów filmowych) ponownie tak się dzieje. W tym tekście widzę chyba nawiązanie do jakiegoś filmu, ale ni cholery nie mogę sobie przypomnieć tytułu :)
    Musiałaś się sporo napracować - mam na myśli słownictwo i teges :) Pzdr
  • nimfetka 13.12.2018
    Można powiedzieć, że zainspirowałam się pewnymi faktami, nie filmem.
    Dziękuję za odwiedziny i obadanie tekstu, Freyo. :)
  • Popróbuję mimo gorączki coś zaopinować, choć może to być okraszone lekkim majaczeniem.

    "Naprężoną równinę skóry zawsze szczuto argumentem siły. Piątek, który szlachtował teraźniejszy honor, miał immunizować przyszły hart ducha." - Pierwsze zdanie magiczne. Ja..mało to mądre, ale trochę tak mam, że musi mnie chwycić pierwszych parę zdań, bym wygłodniale rzuciła się na resztę. Chyba że na coś z założenia czekam.
    Ale to zdanie zdecydowanie wzmogło mój apetyt, podparte drugim. Piękny start.

    Twój sposób opisu jest tak.. Twój - tak indywidualny, charakterystyczny. A przy tym zmusza do dość elastycznego używania wyobraźni i do skupienia na tekście.

    "Prostoliniową konfigurację cellulitu pod niedźwiedzimi pośladkami Clarissy pokrywał w trzech czwartych, dżinsowy materiał z tandetną, jaskrawą cekiniadą. Przypominała mi prostoliniową konfigurację " - tu w dość bliskim położeniu powtórzenie "konfiguracji"


    "Pamiętam jeszcze ten czas, kiedy życie było dobre.

    Łagodne dłonie mamy posiadały umiejętność przygotowania najpyszniejszej papusy z potarkowanego sera. Łuna rannego Słońca dawała ojcu znak, aby kontynuować wychowywanie pięciolatka w duchu pokornej oraz skrupulatnej pracy. Wygrzebywałem, więc własne oczy z niedożywionej pościeli, oddychając z ulgą za każdym razem, kiedy okazywało się, że przyłączona nad legowiskiem, lakierowana szafa, nie zabiła mnie w czasie snu." - bardzo, bardzo podoba mi się ten fragment. Jest tak plastyczny, obrazowy, przy tym Twoje słownictwo jest tak..zaskakujące, miejsami dziwacznie wkomponowujesz słowa, mnie to czaruje.

    ^tylko: "Wygrzebywałem więc..." (bez przecinka przed wiec)


    Ciekawy, dobry tekst, z widoczną pracą włożoną w przyswojenie tych szczegółów, oddających klimat.
  • nimfetka 13.12.2018
    Dzięki wielgachne. Przecinek przed "więc" poprawiłam, ale z tą "konfiguracją" to miałam właśnie taką wizję, żeby nie zabrzmiec irracjonalnie. Bo tak trochę wydawało mi się, że kiedy zastąpie synonimem to okaże się, że ten cellulit wziął się trochę z dupy, a ja tak na prawdę nie mam pomysłu i tworzę takie absurdalne metafory. Chciałam bardziej nakreslic, co miałam na myśli. Więc nie wiem, jeżeli ktoś jeszcze napisze, że to się jakoś gryzie, to zmienię, ale ma tę chwilę nie ruszam.
  • nimfetka, pewnie.
    Ja nie mowie, ze sie jakos bardzo gryzie. Po prostu wylapalam. Mnie to nie przeszkadza.
    Z niecierpliwoscia czekam na drugą czesc.
  • Adelajda 13.12.2018
    Bardzo bogato to wszystko przedstawione. Zastanawiało mnie tylko słońce z dużej litery, wiem że jako nazwa własna, ale łuna rannego słońca.
    Bardzo ładne, szczegółowe opisy i w ogóle widać, że wszystko dopracowane. Podobało mi się, bardzo :-)
    Czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam.
  • nimfetka 13.12.2018
    Ciesze sie, ze oczekujesz jak i rowniez ciesze sie, zes zadowolona. Dzieki wielkie za odwiedzinki.
    Pozdrawiam also.
  • Ritha 19.12.2018
    Halo! Szybcij! ;P

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania