Pokaż listęUkryj listę

Creso Rodział V: Różne cele

Minęły już dwa dni od wyjazdu z Flilam Vanessy, Florence i zespołu Veranderanki, o którym dziewczynka dowiedziała się dopiero tuż przez opuszczeniem miasta. Jechali konno. Brunetka nigdy w życiu nie miała styczności z koniem. Przez te niecałe trzynaście lat swojego życia nie miała jakoś nawet okazji zobaczyć go na własne oczy, nie tylko na zdjęciu. Zielonowłosa dziewczyna, okazało się, że ma na imię Mailena, była tym kompletnie załamana, lecz zaproponowała, aby Vanessa pojechała razem z nią. Dziewczynka zapytała ją dokąd będą jechać.

 

- Najpierw do bazy po zaopatrzenie - odpowiedziała dziewczyna. - To daleko stąd, między górami. Podobno jesteś z Creso. Tam to życie jest jak tutaj na Zachodzie. Nie musisz sobie niczym swojej słodkiej główki zawracać.

 

- Mailena! - zwróciła jej uwagę kobieta, która również była Veranderanką. - Ty diable z Odele. Przekaż jej wszystkie informacje i tyle.

 

Zielonowłosa wywróciła oczami i westchnęła.

 

- Nie chcę mi się gadać. Niech Florence jej je przekaże.

 

- Mailee...

 

- Daj spokój, Lalesso - wtrąciła się Florence. - Mailena nadal jest w tym „głupim" wieku, więc próbuje udowodnić, jaka to jest wspaniała. Wracając do tematu, po odebraniu części naszych rzeczy, musimy pojechać do biblioteki Kennisowskiej, aby spotkać trolla, który zna aktualne położenie ostatniego jednorożca - Dana. Od dawna nikt nie wie, gdzie się znajduję. Niektórzy wymyślili plotkę, że nie żyję, co oznaczałby wyginięcie rasy jednorożców.

 

- Pozostał ostatni smok i ostatni jednorożec - wtrącił się brązowowłosy chłopak. Miał on pomarańczowe oczy, które fascynowały Vanessę bardziej od tych fioletowych należących do Florence. - Tak naprawdę to obie te rasy są martwe. Może i smoki oraz jednorożce są długowieczne, ale nie będzie nas więcej.

 

- Wracając, co do Nataszy, nasi ludzie szukają jej w Dalgii, Jerunie i Ninas. Przynajmniej będą, ponieważ to niemożliwe, aby już tam dotarli. To najbardziej niebezpieczne królestwa Wschodu. Terror, handel ludźmi, czarna magia. Wszyscy żyją tam o dziwo normalnie.

 

- A co z Edofield? - zapytała Lalessa.

 

- Edofield? - zdziwiła się Veranderanka.

 

- No, mieliśmy ustalone, że gdy tylko rozpocznie się przepowiednia każdego z pięciu członków eskortujemy do Edofield pod opiekę Ulazi Miy.

 

- Rzeczywiście - stwierdziła nieco zmieszana fioletowooka.

 

Po kilku dniach wjechali na wzgórze, z którego mieli widok na ruiny jakiejś budowli, najprawdopodobniej zamku. Wszystkie jego ściany zostały zniszczone, jedyne co pozostało to jedna wieża i kilka kawałków muru.

 

- Kochany Giewon - westchnął brunet, który aktualnie znajdował się po prawej stronie Vanessy i Maileny.

 

- Nie rozczulaj się tak, smoczku - dogryzła mu zielonowłosa.

 

- Powiedziała ta, ca ma kapustę ma głowie.

 

- Avoil, ty wredna jaszczurko!

 

- Całe życie jak małe dzieci - Lalessa przewróciła oczami.

 

- Wypraszam sobie - oznajmił chłopak. - Jestem starszy od was wszystkich razem wziętych.

 

- Lecz mentalnie jesteś młodszy od kapusty

 

Mailena wybuchła śmiechem na widok miny Avoila po usłyszeniu tych słów, przy czym prawie spadła z wierzchowca.

 

- Marnujemy czas - zauważyła Florence.

 

Brązowowłosy oraz zielonowłosa od razu spoważnieli. Veranderanin, ostatnia osoba, którego imienia Vanessa jeszcze nie poznała, ruszył w kierunku ruin, a pozostali za nim. Dziewczynka była przekonana, że skierują się w stronę wieży, ale ku jej zdziwieniu jechali na sam środek pustej posadzki. Wszyscy zsiedli z koni. Florence przykucnęła i przyjrzała się jednej z płytek. Po chwili wyciągnęła z jednej z kieszeń jakiś biały kamyczek oraz narysowała nim kilka symboli na glazurze. Gdy tylko skończyła, płytka rozpłynęła się w powietrzu razem z kilkoma innymi obok, ukazując drabinę prowadzącą do jakiegoś miejsca. Wszyscy członkowie grupy oraz Vanessa zeszli na dół. W ten sposób dostali się do przestronnego pomieszczenia oświetlonego przez pochodnie. Miało ono kształt kwadratu oraz wiele wąskich wnęk z przede wszystkim białą bronią, a wzdłuż jego ścian stały skrzynie.

 

- Avoil, gdzie dałeś beryl? - zapytała Lalessa, podchodząc do jednej ze skrzyń.

 

- Mailena go chowała - odpowiedział chłopak.

 

- Jest razem z platyną - oznajmiła zielonowłosa oglądając miecze w jednej z wnęk. - To ta w rogu obok drabiny.

 

- Tony, czy powinniśmy wyglądać na ludzi? - zapytała Florence Veranderanina.

 

- Jeśli nie chcesz mieć na sobie wielu spojrzeń i pytań, dlaczego opuściliśmy Acrele, to tak. Skąd w ogóle to pytanie? To ty przecież zawsze decydowałaś o tym.

 

- Nie wiem, to pewnie przez moją ekscytację przepowiednią nie mogę racjonalnie myśleć.

 

Za ten czas Mailena podeszła do nich razem z Lalessą. Nastolatka wystawiła dłoń, a Veranderanie ją za nią złapali. W jednej chwili zaczęli się zmieniać. Teraz Florence była szatynką o jasnej karnacji, a jej oczy pozostały fioletowe. Natomiast Lalessa posiadała blond włosy, a jej skóra miała karmelowy kolor, oczy zaś były bursztynowe. Ostatni z tej trójki - Tony - posiadał czarne włosy i oliwkowe oczy. Do tego jego karnacja była bardzo blada.

 

- Tony jak zwykle wygląda jak wampiry z Odrei. Gdyby jeszcze założył te czerwone soczewki, co są na Zachodzie, to byłby nie do rozróżnienia - stwierdził Avoil, po czym wrócił do liczenia pieniędzy.

 

- To tutaj żyją wampiry? - zapytała nieco przestraszona Vanessa.

 

Pozostali dopiero teraz sobie przypomnieli o jej istnieniu, co nieco zirytowało dziewczynkę.

 

- Nie w Capranie, ale w innym świecie o nazwie Odrea - oznajmiła Mailena. - Avoil jest smokiem i jest hiper stary. On jeszcze pamięta czasy, gdy miał jakieś sto lat i wtedy były otwarte portale między światowe. Gdy Cresowcy je zniszczyli, to kilka wampirów tutaj pozostało, ale podczas Wielkiej Wojny tuż przed erą Tronu, ludzie je zabili.

 

- Mamy już wszystko? - spytała Lalessa.

 

- Pieniądze, łuk dla Avoila, miecz dla mnie, Tony'ego, jeszcze trzeba jeden wziąć dla małej...

 

- Ona jest maksymalnie o cztery lata od ciebie młodsza - przerwał jej Vernaderanin.

 

Dziewczyna przewróciła oczami.

 

- Dalej, kusza dla Lali i chyba wszystko... a jednak jeszcze kołczan z strzałami. Teraz raczej wszystko mamy. Zbroja się nie przyda, tak samo klejnoty, to tylko łup dla rabusiów i dodatkowy ciężar dla koni.

 

Florence razem z Tonym wynieśli sprzęt na zewnątrz. Avoil zajął się sprawdzaniem, czy wszystkie skrzynie są zamknięte, a Mailena poszła po jeszcze jeden miecz.

 

- Lala, łap - zielonowłosa rzuciła broń do Veranderanki.

 

Ta go złapała, lecz zaraz potem upuściła na podłogę, trzymając się za dłoń. Znad niej unosiły się jakieś opary, natomiast sama część ciała wyglądała jak polana kwasem. Smok w ludzkiej postaci od razu rzucił się w kierunku drabiny i jak najprędzej wydostał się na górę. Natomiast Mailena wzięła miecz do ręki i mu się uważnie przyjrzała, po czym stała się bledsza niż Tony.

 

- Cała rękojeść wysadzana berylem - wyszeptała przerażona, rzeczywiście ta cała część miecza była pokryta czarnym kamieniem, który wydawał się świecić. - Jak mogłam tego nie zauważyć.

 

Vanessa kompletnie nie miała pojęcia, co się aktualnie dzieje, więc po prostu stała z boku i przyglądała się całej sytuacji. Kilka sekund później na dole znalazła się Florence wraz z swoim białym kamykiem w ręce. Napisała nim na tym co zostało z dłoni Veranderanki rząd znaków, podobnych do tych, które rysowała wcześniej na płytce. Gdy tylko skończyła, symbole zaświeciły się na biało, po czym zniknęły, a dłoń Lalessa z powrotem była w całości.

 

- To moja wina - oznajmiła Mailena, wystawiając przed siebie przedramię. - Nie zauważyłam, że rękojeść jest z berylu.

 

- Nie potrzeba - stwierdziła Florence. - To był przypadek.

 

- To był beryl, nie jakieś tam niegroźne oparzenie - zielonowłosej głos się załamał. - Gdybyś nie miała tego kamyczka, Lala za kilka godzin by umarła i to byłaby moja wina - po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. - MOJA! Rozumiesz to?! - krzyknęła, Avoil do niej podszedł i ją mocno przytulił. - Co jest z tobą ostatnio nie tak?! Stałaś się zimna jak siostra Lalessy: „Na pierwszym miejscu porządek, na drugim rodzina."

 

Gdy dziewczyna się uspokoiła, brunet ją puścił.

 

- Musimy już jechać - oznajmił, po czym opuścił pomieszczenie.

 

- O co chodzi z tym berylem? - zapytała Vanessa.

 

- To jedyny materiał, w który Veranderanie nie mogą się zamienić - powiedziała wypranym z emocji głosem Mailena. - Jest dla nich jak trucizna, po kontakcie z nim zaczynają się dosłownie topić i nic nie jest w stanie ich uratować, ponieważ nie dysponują magią. Kamień Florence został stworzony przez Light Tron, więc jest w stanie uleczyć wszystko po napisaniu odpowiedniej formuły w ligickim. Niestety mało kto go zna ten język. Myślę, że przydałaby się wiedza o bagnie, w którym jesteś.

 

Sześć dni zajęło im dotarcie do Biblioteki Kennisowskiej. Była ona wielkości Stadionu Narodowego w Pekinie albo nawet większa. Jej ściany były pomalowane na brązowo, natomiast reliefy miały złoty kolor. Vanessa była zachwycona pięknem, którym emanowała budowla. Aby się do niej dostać trzeba było najpierw przejechać przez przepiękne ogrody okalające ze wszystkich stron budynek. Przed samym gmachem znajdowała się wspaniała, marmurowa, biała fontanna. Wszyscy zsiedli z koni, a kilku parobków zabrało ich wierzchowce do znajdującej się niedaleko stajni. Po przejściu przez ozdobne wejście główne ich oczom ukazał się hol pełen stanowisk, za którymi siedzieli bibliotekarze. Całość była oświetlona przez piękne kinkiety. Na środku pomieszczenia znajdował się rząd dwustronnych ławek. Wszystko przyozdobiono roślinami, które również rosły w ogrodach. Avoil razem z Lalessą podeszli do jednego z biurek, za którym siedziała kobieta aktualnie czytająca jakąś gazetę, a pozostali usiedli na ławce.

 

- Załatwienie przewodnika może trochę potrwać - oznajmił Tony. - Są tutaj bardzo rygorystyczni, w końcu to najstarsza biblioteka w całej Capranie. Powstała jeszcze przed erą Tron.

 

- Pamiętam jak ostatnio nie chcieli przepuścić Avoila, bo nie uwierzyli mu, że jest smokiem - zaśmiała się Mailena.

 

- Co proszę?! - krzyknął przed chwilą wspomniany. - Byłem tutaj w ostatnim miesiącu i była dokładnie ta sama sytuacja jak teraz! To niedopuszczalne!

 

- To jednak zejdzie dłużej niż zwykle - westchnęła Florence.

 

- Ty tutaj przestudiowałaś pół biblioteki razem z Florence Usubrą! - rzekła zielonowłosa. - Ciebie to wszyscy tutaj powinni znać.

 

- Po pierwsze przestudiowałyśmy trzy czwarte biblioteki, a po drugie przychodziłyśmy zawsze do tylko jednego i tego samego pracownika.

 

- Ile lat wam to zajęło? - zapytała zaciekawiona Vanessa.

 

- Sześć albo osiem, ale nie zapominaj, że nie jesteśmy ludźmi.

 

- Venassa, a jak w ogóle znosisz taką podróż? - spytała Mailena.

 

- Jestem Vanessa i jest mi jak najbardziej dobrze. Jak byłam młodsza to zdarzało mi się żyć w znacznie gorszych warunkach niż aktualnie - wzruszyła ramionami. - Długa historia.

 

- Każdy z nas ma swoje sekrety oraz własną przeszłość - stwierdziła zielonowłosa.

 

Na ławce spędzili jeszcze dobre ponad pół godziny. Za ten czas Mailena położyła się na sąsiednim siedzisku i zrobiła sobie drzemkę. Niestety pobudkę miała nie za ciekawą, ponieważ Avoil zrzucił ją z ławki, ale zaraz potem dostał od Lalessy w potylicę.

 

- Wszystko załatwione - oznajmiła blondynka.

 

Mailena z ogromnym uśmiechem na ustach zerwała się z podłogi, złapała Vanessę za rękę i pociągnęła w kierunku właściwej części biblioteki. Puściła ją jedynie, aby otworzyć masywne drzwi, a zaraz potem zaczęła obejmować śnieżnobiałego psa.

 

- Cześć Bernard - przywitała się. - Dobrze widzieć cię jeszcze żywego.

 

- Ciebie też Mailee - odpowiedział pies, co bardzo zaskoczyło Vanessę. - Witam wszystkich serdecznie - Bernard zwrócił się już do całej grupy. - Dzisiaj będę waszym przewodnikiem po bibliotece imienia braci Kennis.

 

- Chcemy się dostać do trolla o imieniu Torn - oznajmił Tony.

 

Przewodnik odwrócił się i zaczął iść, a pozostali ruszyli za nim. Między tak wieloma regałami nie ciężko było się zgubić. Dosłownie wszystko wyglądało tak samo. Gdyby nie oświetlenie, wszędzie panowałyby egipskie ciemności. Szli tak kilkanaście minut, aż zeszli do podziemi. Tam podążali korytarzem, na którym regały z książkami były w większości zamknięte za kratami. Pokonali jeszcze kilka zakrętów i dotarli do żelaznych drzwi.

 

- Jesteśmy na miejscu - oznajmił Bernard. - Wy załatwicie, co macie załatwić, a ja zaczekam na was tutaj.

 

Florence podeszła i nacisnęła klamkę od drzwi. Zaraz potem spojrzała na swoją dłoń, która była lekko zaczerwieniona. Nic nie powiedziała, tylko weszła do środka. Reszta postąpiła tak samo. Dostali się do okrągłego pomieszczenia, w którego centrum siedział szaro skóry troll. Był on ponad dwa razy wyższy od Tony'ego, a jego skóra całą była pokryta różnymi bruzdami. Sylwetka stworzenia bardzo przypominała ludzką, a jego małe oczka miały czarny kolor, a białka były szare. Przy ścianie wznosił się stos kości baranów oraz owiec, a w powietrzu unosił się słodki zapach zgnilizny.

 

- Czego wy chciecie od Torn? - zapytał troll.

 

Avoil wystąpił do przodu.

 

- Jestem Mazyg Avoil, przybywamy, aby prosić cię, Tornie znający położenie każdej osoby w Capranie, abyś udzielił nam informacji na temat położenia Dana Mide.

 

- Dlaczego miałbym ja wam to mówić?

 

- Przepowiednia Ulazi Miy się wypełnia. Z nami tu jest nowoprzybyła osoba z Creso, lecz na magii się nie zna. Jedyną osobą, która jeszcze się na niej zna to ten jednorożec.

 

- Pan jest dobry, pan również ze światła, a Dan przyjaciel siostra Ulazi. Torn się zgadza.

 

- Zatem, gdzie on jest?

 

- W Esmela, Gugee.

 

- Dziękujemy - brunet odwrócił się i stanął obok Florence.

 

- Wy wyjdźcie, a ja mu jeszcze zadam pytanie - rzekła Veranderanka do niego.

 

Ten tylko kiwnął głową i dał znak pozostałym, że wychodzą. Vanessa nie zareagowała, ponieważ była zbyt zafascynowana trollem. Dopiero, gdy Mailena ją szturchnęła, powróciła do rzeczywistości. Zaczekali chwilę przed wejściem do komnaty. Po kilku minutach przyszła Florence.

 

- Nie zgodził się powiedzieć mi, gdzie jest Natasza - oznajmiła.

 

W kompletnej ciszy zaszli na parter, gdzie Mailena rozpoczęła rozmowę.

 

- Czyli wybieramy się w najbardziej przeklęte miejsce na całym Wschodzie.

 

- Zawsze mogło być jeszcze Lengte, Odele albo Baster - stwierdził Tony.

 

- Lengte to tylko miasto w Ninas, może i tam się zbierają najwięksi kryminaliści, ale to nie to samo co nieumarli - powiedziała zielonowłosa.

 

- Jak cię złapią, kapusto, i zostaniesz nieumarłą, nie będę tęsknić - oznajmił Avoil.

 

- Nie tęskniłbyś, tylko ryczałbyś jak bóbr, bo tak bardzo kochasz swoją „siostrzyczkę" - Lalessa zdecydowanie była w dobrym humorze.

 

- To jest nie fair - stwierdził brunet. - Zawsze są dwie na mnie jednego. Jak mam niby wygrać z nimi?

 

- Zabłyśnij intelektem, a nie głupotą - wtrąciła się Florence. - Wracając do tematu Esmeli. Jak myślicie, kto kontroluje tych nieumarłych? Gesag, czy może Grace?

 

- Z tego co zrozumiałam to Esmela to miejsce zamieszkane przez zombie - powiedziała Vanessa. - Ale o co teraz chodzi z Gesagiem i tą Grace?

 

- Zastanawiamy się, właściwie to wszyscy się zastanawiają, przez kogo jednej nocy z najwspanialszego państwa Wschodu Esmela stała się ostoją dla nieumarłych - wytłumaczył Tony. - Gesag to władca nieumarłych, a Grace jest najpotężniejszym z nich, czyli Phanene. Phanene to nieumarły obdarzony bardzo potężną magią.

 

- Dokładnie to mało kto wie cokolwiek na ich temat i do tego mało kto przeżywa spotkanie z nimi - dodała Mailena. - Oraz jeszcze do tej pory słyszano najwyżej o trzech, może czterech Phanene.

 

Dalsza część rozmowy składała się z kłótni między zielonowłosą a Avoilem o to, kto tak naprawdę kontroluje tych nieumarłych. Brunet był przekonany, że to Grace, Mailena uważała, że to Gesag.

 

***

 

Natasza po raz pierwszy została zaproszona na wspólne śniadanie. Do jadalni, która znajdowała się na parterze, zaprowadziła ją Darlia. Na miejscu zajęła miejsce na obok Gesaga. Rozejrzała się dookoła. Pomieszczenie było w dokładnie tej samej kolorystyce co reszta twierdzy. Dziewczynka zasiadała prawie u samego szczytu długiego, prostokątnego stołu. Łącznie z około dwudziestu miejsc tylko osiem było zajętych. Naprzeciwko blondynki siedziała trzydziestoletnia kobieta o czarnych włosach i tak samo mrocznych oczach. Ubrana była w identycznym kolorze, a z jej pleców wyrastały piękne, czarno-czerwone, motyle skrzydła, które przeszkadzały jej sąsiadce usiąść normalnie na krześle. Czarnowłosa szepnęła jakieś słowo, a jej skrzydła zniknęła. Kobieta siedząca po jej prawej miała jaskraworóżowe włosy, a jej podkoszulek był w kolorze niebieskim. Jej spodnie były bardzo szerokie oraz luźne, do tego posiadały żółty kolor. Na tle pozostałych osób przy stole przypominała świecącą się żarówkę. Na pierwszy rzut oka wyglądała przyjaźnie, lecz jej kompletnie białe oczy ukazywały, jakie szaleństwo i niebezpieczeństwo kryje się za nimi. Siedzisko sąsiadujące z różowowłosą zajmowała urodziwa, platynowłosą dziewczyna o szpiczastych uszach - elfkę. Włosy miała spięte w gruby warkocz. Dalsze krzesło należało do kobiety, z której obu ramion wystawało łącznie dwanaście łbów węży. Jej oczy miały czerwony kolor, natomiast źrenice były wąskie, a włosy posiadały ciemnozieloną barwę. Po lewej stronie Nataszy siedziała piękna elfka. Według dziewczynki równie dobrze mogłaby być samym wcieleniem mroku. Czarne włosy, oczy, usta, nawet skóra lekko szarawa, a do tego wszystko idealnie ze sobą skomponowane tworząc wspaniałą całość. Ostatnią osobą przy stole, która zajmowała miejsce obok mrocznej elfki, był rudy mężczyzna. Patrząc po jego ubiorze, musiał to być jakiś władca, król albo wysoko postawiony urzędnik.

 

Posiłek przebiegł w kompletnej ciszy. Po zakończonym śniadaniu, gdy Darlia odprowadzała Nataszę, dziewczynka wpadła na platynowłosą elfkę. Ta pomogła jej wstać, a blondynka ją przeprosiła.

 

- Nic się nie stało - odpowiedziała elfka i złapała ją za dłonie. Jej głos był śliczny i gdy mówiła, Nataszy na myśl przychodził piękny las mieszany.

Dziewczynka poczuła w swojej dłoni jakąś kartkę. W tym momencie Darlia głośno chrząknęła. Platynowłosa od razu ją puściła, a dziewczynka zrobiła wszystko, aby nikt, kto mógł patrzeć na nie w tej chwili, nie mógł zauważyć w jej ręce karteczki. Elfka spojrzała blondynce prosto w oczy i kiwnęła głową, po czym dygnęła oraz ruszyła w tylko sobie znanym kierunku. Natomiast Natasza razem z Helderką poszły w stronę komnat dziewczynki. Gdy tylko blondynka została sama, rozwinęła papier. Na pierwszy rzut oka nie mogła rozpoznać ani jednej litery, lecz po chwili odczytała kunsztowne, napisane kursywą zdanie: „Uciekaj stąd dopóki możesz." Nataszę trochę przestraszyły te słowa, ale również utwierdziły w przekonaniu, że musi czym prędzej opuścić twierdzę.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania