Creso Rodział VII: Ucieczka
Poranek idealnie odzwierciedlał samopoczucie Nataszy. Słońce było schowane za chmurami, nadając przygnębiający nastrój. Dziewczynka nie spała przez większość nocy przez stres spowodowany przez to, co miała za niedługo zrobić. Tuż po śniadaniu Gesag zaprosił ją do siebie do namiotu. Gdy Natasza do niego przyszła, władca nieumarłych siedział odwrócony do niej tyłem.
- Chciałbym ci coś podarować - oznajmił. - Może i mieszkasz w twierdzy pełnej nieumarłych, lecz jeszcze tak naprawdę z żadnym nie miałaś styczności. Mam na myśli Granabil. Powinnaś doskonale wiedzieć, że są to nieumarli w niewielkim stopniu obdarzeni magią. Pamiętasz, co się dzieje, gdy się spotyka?
- Wywołują strach, który działa paraliżująco na fizyczne ciało - odpowiedziała dziewczynka. - Do tego Granabil nie kontrolują tego, ponieważ są pustymi lalkami, które potrafisz kontrolować.
- Perfekcyjnie - odwrócił się.
Ku zdziwieniu Nataszy, Gesag miał założoną zakrywającą całą twarz, czarną maskę.
- Miałem mały wypadek - wytłumaczył. - To przez zakłady. Wracając do tematu. Mam dla ciebie wisiorek - podał dziewczynce złoty łańcuszek z zawieszonym na nim czerwonym kamieniem. Ma on moc, aby Granabil nie mogli ci nic zrobić.
Blondynka założyła podarunek na swoją szyję.
- Dziękuję - powiedziała.
Po spotkaniu z Gesagiem, Natasza zrobiła sobie krótką przechadzkę po części obozowiska. Po drodze na kilka sekund spotkała Dessę.
- Nie stresuj się tak - rzuciła fioletowo włosa i zniknęła w tłumie.
Później rozpoczęły się zawody. Dziewczynka słyszała pogłoski, że tym razem na wydarzenie przybyła rekordowa liczba osób. Natasza wraz z Gesagiem weszli przez północną bramę. Jak się okazało, ich miejsca znajdowały się w wschodnim sektorze. Osoby, które nie miały wykupionych miejsc siedzących, kumulowały się przy samych murkach, tworząc spory tłum. Dziewczynce było to wręcz na rękę, ponieważ łatwiej było w ten sposób zniknąć władcy nieumarłych z oczu, lecz również utrudniało to wydostanie się z trybun. Spróbowała zwolnić, lecz Gesag zauważył, że nie ma jej obok i się po nią wrócił.
- Hej, gdzie chcesz uciekać? – zaśmiał się.
Blondynka od razu dołączyła do mężczyzny, udając, że naprawdę się zgubiła. Następnym razem poszło jej znacznie lepiej. Władca nieumarłych nie zorientował się, że zniknęła. Natasza zaczęła jak najszybciej przeciskać się między ludźmi do najbliższej, czyli północnej bramy. Nagle czyjaś dłoń złapała ją za ramię. Jej właściciela tam nie było, ponieważ kończyna musiała zostać mu wcześniej odcięta. Między płatami zielono-szarej skóry dziewczynka mogła dostrzec nawet kości. Czyli Gesag wie już o jej zniknięciu. Blondynka w przypływie strachu oderwała rękę jednym, szybkim ruchem i rzuciła w tłum. Już po chwili usłyszała za sobą czyjeś krzyki. Natasza pobiegła ile sił w nogach do bramy, którą miała już w zasięgu wzroku. Na pełnym pędzie wypadła z trybun i rzuciła się w stronę miejsca spotkania z Dessą. Cały czas słyszała za sobą albo stukot kości albo chrzęst ziemi. Dziewczynka nawet nie chciała oglądać się za siebie. Został jej już tylko kawałek drogi. Blondynkę zadziwił stan jej kondycji. Nagle przed nią ziemia zaczęła się poruszać. Niewiele myśląc, przekroczyła ją, lecz nieumarły złapał ją za kostkę. Upadła, zaliczając przy tym nieprzyjemne spotkanie twarzą w twarz z piaszczystą glebą. Jak najszybciej się zerwała i spróbowała uwolnić z uścisku istoty. Jedyne co jej się udało zrobić, to wyrwanie nieumarłemu całego przedramienia. Pobiegła dalej. Po chwili dotarła do fioletowo włosej. Dessa pomogła blondynce pozbyć się ręki przyczepionej do jej kostki, a następnie wsiąść na jej pięknego tygrysa.
- Trzymaj się mocno - rzuciła kobieta.
Natasza od razu złapała ją w talii. Gdy tylko to zrobiła, tygrys zaczął biec. Dziewczynce imponowała prędkość z jaką poruszało się zwierzę. Po przejechaniu przez pół pustynie i zielone łąki, dotarły do skrawka lasu, gdzie się zatrzymały.
- Tutaj raczej już nas nie znajdą - stwierdziła fioletowo włosa, zasiadając ze zwierzęcia.
Natasza również chciała to zrobić, lecz nagle tuż obok nich rozległ się potężny huk, a po sekundzie równy mu siłą wybuch. Cała trójka znalazła się w powietrzu. Przy upadku dziewczynka usłyszała chrupnięcie w swoim przedramieniu, po czym krzyknęła z bólu. Spojrzała w kierunku, z którego pochodził wybuch i nie mogła uwierzyć własnym oczom. W odległości około dziesięciu metrów stała przed nią Grace ubrana w przylegającą, czarną suknię z wycięciem na prawej nodze. Jednak coś było nie tak. Kobieta zachowywała się inaczej niż przy ich ostatnim spotkaniu. W tamtym momencie można było ją porównać do drapieżnika wpatrującego się w swoją ofiarę, która w tym przypadku była Natasza. Czarno włosa dwoma susami pokonała większość dzielącej ją od dziewczynki odległości. Blondynka rozejrzała się w poszukiwaniu Dessy. Fioletowo włosa siedziała wsparta o pień jednego z drzew, a tygrys był tuż przy niej. Gdy zauważyła, że Natasza się na nią patrzy, przełożyła palec do ust. Dziewczynka od razu odwróciła wzrok w kierunku Grace. Kobieta próbowała się zbliżyć do dziewczynki, lecz coś ją powstrzymywało. Wkońcu przestała i stanęła w miejscu.
- Proszę, Carlee, daj mi zabrać cię z powrotem do domu - powiedziała.
- Doskonale wiesz, że nie jestem Carlee - rzekła Natasza.
- Oj, Carlee, Carlee, Carlee. Jestem twoją matką. Chyba wiem, droga Carlee, jak cię nazwałam.
- To nic nie da - powiedziała chłodno dziewczynka.
- Pozwól mi do ciebie podejść! - krzyknęła kobieta, a od najbliższego drzewa oderwała się spora gałąź.
Natasza przeturlała się w bok, ledwo unikając spadającej gałęzi. Syknęła z bólu. Ręka pewnie była załamana.
- Na Tron - zaczęła delikatnie Grace.
- Nic ci się nie stało? - spróbowała podejść, lecz znowu się odbiła od niewidzialnej bariery.
Twarz kobiety wykrzywiła się w grymasie złości, po czym się teleportowała. Dessa od razu się zerwała. Pomogła Nataszy wsiąść na tygrysa i ruszyły z największą prędkością, na jaką było stać zwierzę.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania