Creso Rozdział L: Koniec?
Vanessa siedziała razem z Nataszą oraz kilkoma innymi osobami w sali z portalem do Creso. Minęło już kilka dni od bitwy z Zachodem. Nikt nie miał pojęcia jakie kroki podejmie teraz Moderniteit.
Do sali wbiegły Ellie i Lealia.
- Mamy wieści – oznajmiła mroczna elfka i spojrzała na list, który trzymała. – Bunt w Odele się udał. Tak samo w Oltise, Dalgii i Krambisu. W Yuscumi i Xaspiere ludzie udawali, że są żołnierzami, żeby nie wysłano tam żadnych oddziałów. Na Zachodzie zaś Ruch Oporu utrudnił łączność na całym kontynencie oraz zniszczyli część reaktorów w fabrykach, cokolwiek to oznacza.
- Czyli wszystko zgodnie z planem – rzekł Elvis.
- Jakim planem? – zdziwiła się Dessa.
- To on nie był powszechnie znany?
Wszyscy obecni pokręcili przecząco głowami.
- Chyba można się domyśleć, że zakładał on działania na całym świecie w tym samym czasie – stwierdziła Jessica. – Czy to mądre? Wątpię. Ale czy skuteczne? Właśnie usłyszeliśmy efekty.
Nagle do Sali wleciał elficki wojownik. Podbiegł do Elvisa i dał mu list. Nie był zapieczętowany, więc wampir go rozwinął. Przeleciał wzrokiem po jego zawartości. Z każdą chwilą jego uśmiech był coraz szerszy.
- Co tam napisali? – Dorce próbowała mu zajrzeć przez ramię.
Dziewczyna głowę oraz ręce miała ludzkie. Tyle pozostało z jej powłoki. Pod ubraniem ukrywała metaliczne ciało. Wszyscy wciąż byli do niej chłodno nastawieni, jednak tolerowali jej obecność.
- Moderniteit się poddaje! – zawołał. – Zapraszają na spotkanie wszystkich przywódców państw. Odbędzie się na wyspie należącej do Moderniteit. To zaproszenie jest dla Dorlena, Leali i... Dorce? Dziwne, że chcą się z tobą spotkać.
Dorce wzruszyła ramionami.
Natasza odwróciła się do Vanessy.
- Wygląda na to, że wszystko dobrze się skończyło – stwierdziła. Vanessa zgodziła się z nią kiwnięciem głowy. – Nie spodziewałam się, że wrócisz.
- Myślisz, że zostawiłabym przyjaciółkę w innym świecie samą?
- Co jeśli jak wrócimy, to wciąż nie będę nic pamiętać?
- Pomogę ci. Nie ma rzeczy, która nas powstrzyma.
- Utrata pamięci, porwanie, wojna, pojmanie. Nic nie zatrzyma cię od pomagania mi.
Vanessa uśmiechnęła się ciepło.
- Od tego są przyjaciele.
Natasza przytuliła Vanessę.
W trakcie uścisku dziewczynka zauważyła jakiś symbol na czole Dorce. Vanessa natychmiast puściła Nataszę i podbiegła do cyborga.
- Masz coś na czole – powiedziała jej.
Znikąd koło nich znalazła się Miroslava.
- Trzeba ich stąd zabrać, bo będziemy mieć problemy – rzuciła.
Dorce i Miroslava czym prędzej zaciągnęły Ellie i Lealię na pozycje w bramie.
- Co się dzieje? – krzyknęła Lealia za Dorce, która wybiegła z sali.
- Vanessa, Natasza, Dessa, Jessica, Elvis i... Gdzie jest Aaron?! – zapytała mała wiedźma.
- Tutaj! – Dorce wróciła ze związanym wojownikiem i wrzuciła go do otwartego portalu. – Wszyscy, którzy nie są z tego świata, oprócz Grace, muszą czym prędzej przejść przez bramę!
Vanessa spojrzała porozumiewawczo na Nataszę. Symbol na czole Dorce prawie przedstawiał już pełne koło. Jessica złapała Dessę i Elvisa, po czym razem wbiegli do portalu. Natasza oraz Vanessa były ostatnie. Vanessa obejrzała się do tyłu. Zobaczyła jak rzeczywistość w Capranie zaczynała się rozpadać. Potem portal się zamknął, a Caprana rozerwała się na kawałki. Spomiędzy nich wyłoniły się cztery świetliste istoty. Każda z nich złapała Aarona, Elvisa, Dessę i Jessicę, po czym zabrały w różne strony. Kurs dziewczynek pozostał niezmieniony. Chwilę później jedna z istot wróciła i zaczęła pokazywać im jakieś znaki. Żadna z dziewczynek ich nie zrozumiała.
Zderzyły się ze srebrną bańką. Wylądowały na żwirowej drodze na skraju lasu. Przez głowę Vanessy przebiegało mnóstwo myśli. Dlaczego Caprana się rozpadła? Czy Dorce i Miroslava wiedziały, ci się wydarzy? Najwyraźniej, ale dlaczego uratowały tylko sześć osób? Może to wszystko miało związek z tymi Medio-ktosiami? Tyle pytań, a odpowiedzi w najbliższym czasie raczej na pewno nie zdobędą.
Podniosła się z kamyczków. Wtedy ujrzała wycelowaną w nią lufę pistoletu. Trzymała go nieco niższa od niej dziewczyna. Miała jasnobrązowe włosy do ramion i brązowe oczy. Widać było po niej, że nie zawaha się nacisnąć spustu. Vanessa chciała sięgnąć po daną jej moc, jednak nic się nie wydarzyło. Były teraz z Nataszą w Creso. Magia tutaj najwidoczniej nie mogła działać.
- Kim jesteście? - zapytała po polsku dziewczyna z bronią. - Skąd się tutaj wzięłyście?
Natasza uniosła ręce w gęściej poddania się.
- Nie musisz się nas obawiać - oznajmiła Vanessa. - Możesz nam tylko powiedzieć, gdzie jesteśmy?
Dziewczyna uniosła brew, patrząc na nie podejrzliwie.
- Islandia, niedaleko Rejkiaviku. Kim jesteście?
- Vanessa, a to jest Natasza.
- Czemu się tutaj nagle pojawiłyście? To jakiś nowy rodzaj broni na wojnę?
Vanessa popatrzyła na przyjaciółkę. Natasza jedynie wzruszyła ramionami.
- Wiesz... możesz nas uznać za kompletne wariatki - zaczęła Vanessa. - Właśnie opuściłyśmy magiczny świat, który dosłownie eksplodował. Nie mamy pojęcia dlaczego. Potem wylądowałyśmy tutaj. Dziewczyna spojrzała na nie sceptycznie, jednak opuściła broń.
- No dobra - powiedziała powoli. - Uznajmy, że wam wierzę. Jak macie taką uhm... dziwną sytuację, to zabiorę was do mojej byłej przyjaciółki. Ona tam zajmuje się jakimiś pseudo magicznymi sprawami. Na pewno wam pomoże. Tylko nie dajcie jej się o motać. Od tych wszystkich smrodów w mózgu jej się pomieszało.
- Dziękujemy - oznajmiła Vanessa z lekkim uśmiechem. Wiedziała, że dziewczyna nie chce mieć z nimi już nic wspólnego. - Jeszcze jedno pytanie.
- Jakie?
- Jak mamy cię nazywać?
- Nie zdradzam nikomu swojego prawdziwego imienia. Mówcie mi Dorce Andrews.
______________________________________________________
Moi drodzy, jest to ostatni rozdział Creso.
Opublikowany jest tutaj mój 2 draft przed edycją. Aktualnie wciąż pracuję nad tą książką. Jeżeli macie dla mnie jakieś rady bądź uwagi, chętnie wysłucham :)
Miłego dnia/nocy
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania