Pokaż listęUkryj listę

Creso Rozdział XLIII: Zapłata

Ellie po odzyskaniu przytomności łapczywie zaciągnęła się powietrzem. Tuż po tym zaczęła kaszleć, aby pozbyć się resztek wody z układu oddechowego. Mokre włosy kleiły jej się do twarzy. Nie mogła sobie przypomnieć w jaki sposób utraciła przytomność. Podniosła się z błota. Widziała przed sobą świątynię. Była po jej drugiej stronie.

 

Nagle kogoś za sobą usłyszała. Odwróciła się i ujrzała Lealię całą i zdrową. Natychmiast do niej podbiegła i ją przytuliła. Mroczna elfka oddała uścisk.

 

- Tak się przeraziłam – oznajmiła Ellie. Tuż po tym puściła Lealię. – Co się tam w ogóle stało?

 

- Angshallako jest dziwna – stwierdziła mroczna elfka. – Asteria powinna być gdzieś niedaleko. Nie wiem jak z Davisem i Martinem. Szukałabym ich raczej w świątyni.

 

- Ale co się wydarzyło?

 

Mroczna elfka zeszła do szeptu.

 

- Angshallako złożyła mi ofertę – zaczęła. – Może nam dać cały arsenał broni z berylu. W zamian chce trochę twojej krwi.

 

- I?

 

- Gesag zbierał krew różnych istot. Nie wiem dokładnie co z nią robił, ale na pewno nic dobrego.

 

- To tylko trochę krwi – Ellie wzruszyła ramionami. – Wiesz jak bardzo może nam pomóc broń i wszystko inne z berylu?! Pomyśl o tym! Zresztą wątpię, żeby istoty, które ledwo znają angielski, miały dostęp do jakiejś potężnej magii jak Gesag. Zawrzemy umowę przez przysięgę, wiesz, te co się składa przed walką, zarazem płacąc!

 

- Jak niby zamierzasz to zrobić, skoro Angshallako żyje pod wodą?

 

Ellie zagryzła dolną wargę.

 

- Racja - stwierdziła. - W takim razie, jeśli zapłacę, to nie mamy pewności, że dotrzyma umowy.

 

- Bardziej mnie martwi cena niż to czy rzeczywiście dostaniemy broń.

 

- Zatem ustalone - Ellie ostrożnie podeszła w stronę głębszej wody.

 

Lealia natychmiast do niej podbiegła i złapała za przedramię.

 

- Nie rób tego - poprosiła. - Znajdziemy inny sposób.

 

- Czemu zachowujesz się, jakby to było coś naprawdę niebezpiecznego? - Ellie skrzyżowała ręce na piersi. - Może mi czegoś nie mówisz?

 

Elfka uważała, że Lealia za bardzo się boi. To, że trafiła na Gesaga, nie oznaczało, że każda następna osoba będzie jak on. Zresztą z Buferanami istoty od setek lat dobijały targu i nic złego się nie działo. Rozumiała, że ukochana jest ostrożna, jednak z tego powodu nie mogły zablokować sobie dostępu do tak potężnego arsenału.

 

- Powiedziałam ci wszystko - oznajmiła spokojnie Lealia. - Uważam też, że powinniśmy znaleźć inne rozwiązanie.

 

- Moja krew, więc ja decyduję - rzekła chłodno Ellie.

 

Lealia westchnęła, puszczając elfkę. Ta podeszła o jeszcze kilka kroków.

 

- Angshallako - powiedziała głośno. Była pewna, że nawet gdyby mówiła ciszej, Buferanka i tak by ją usłyszała. - Przyjmuję twoją propozycję.

 

- Bardzo się cieszę - usłyszała odpowiedź niemal natychmiast. Wydawało jej się, że głos był nieco inny. Pewnie go dobrze nie zapamiętała. - Zapłać, a otrzymacie nagrodę.

 

Ellie wyciągnęła rękę w stronę Leali. Ta bez słowa podała jej sztylet. Elfka bez zawahania wykonała cięcie. Potem wystawiła przed siebie zaciśniętą dłoń. Po chwili kilka kropel jej krwi spadło do wody.

 

Nagle że zbiornika wyłoniła się wielka, skręcona z gałęzi dłoń. Była czymś wypełniona. Dłoń zostawiła to coś koło elfem i wróciła pod wodę. Ellie podeszła do tego. Było pokryte warstwą mułu. Elfka odgarnęła go. Jej oczom ukazał się czarny, migoczący materiał. Odgarnęła więcej breji. Po chwili mogła wyciągnąć miecz o ostrzu z berylu. Zafascynowana obejrzała go z każdej strony. Ciekawe ile miał już lat?

 

- Niesamowite, prawda? - usłyszały Angshallako. - Wyobraźcie sobie, że to zaledwie początek. Odsuńcie się.

 

Obydwie elfki znacznie cofnęły się od głębokiej wody. Sterta broni wyciągniętej przez Buferankę rosła i rosła. Kilka kropel krwi za coś takiego? Niesamowite. To się naprawdę opłacało.

 

Gdy Angshallako skończyła, przed elfkami stał istny mur z broni. Ellie zaczęła się martwić, w jaki sposób to wszystko przetransportują. Niby w Morte znajdowała się znaczna część Klanu Ziemi, to nie każdy umiał się teleportować. Jakoś sobie poradzą.

 

Między roślinnością elfki dojrzały przedzierającą się w ich stronę Asterię. Wiedźma wciąż wyglądała, jakby była w szoku. Chodząc, powłóczyła nieco nogami. Gdy zobaczyła stertę broni, zatrzymała się zdziwiona.

 

- Co to jest? - zapytała.

 

- Nasza pomoc od Buferanów - oznajmiła dumnie Ellie.

 

- Imponujące - przyznała Asteria. Tuż po tym wzrok wiedźmy padł na dłoń elfki. - Daj, wyleczę ci to.

 

Ellie podała jej dłoń. Asteria wyszeptała zaklęcie a rana zniknęła. Elfka zauważyła, że w tym momencie Lealia wyjęła rękę z kieszeni płaszcza. No tak, przecież ona też miała tą ranę. Nie chciała, aby choć kropla jej krwi dotknęła tutejszej ziemi. Ellie wróciła myślami do Asterii.

 

- Czy Klany przypadkiem nie trzymają się jedynie swojego rodzaju magii? - zapytała.

 

- Nikt nie zabrania nam uczyć się zaklęć uniwersalnych - odparła wiedźma.

 

Elfka że zrozumieniem kiwnęła głową.

 

- Musimy znaleźć resztę - oznajmiła Lealia. - Powinni być niedaleko.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania