Pokaż listęUkryj listę

Creso Rozdział XXIV: Śmierć

Natasza ochraniała Avoila i Davisa przed kolejnymi nieumarłymi. Nie robiła nic innego. Zbyt bardzo bała się kogokolwiek zranić. Z tego powodu osłaniała każdego napotkanego sojusznika. Bitwa rozciągnęła się aż po sam kanion. Nagle Avoil gdzieś zniknął. Pewnie zgubiła go w tłumie. Chwilę później Martin znikąd się pojawił, złapał Nataszę za rękę i teleportował. Znaleźli się obok Grace.

 

- Dobrze, że jesteś – oznajmiła kobieta. – Potrzebuję twojej pomocy.

 

- Co? Co się stało? – zapytała dziewczynka.

 

- Gesag jest Phanene – rzekł Martin.

 

- Nieśmiertelnym czarodziejem? – Nataszy opadła szczęka.

 

Dziewczynka spędziła z nim trochę czasu, lecz nigdy nie podejrzewała, że nim jest.

 

- Tak – Grace uśmiechnęła się smutno. – Tylko ty i ja razem będziemy w stanie coś zrobić.

 

Natasza skinęła głową, zgadzając się. Grace złapała ją za rękę i teleportowała. Dziewczynka na miejscu nie utrzymała równowagi i upadła twarzą na śnieg. Prędko wróciła do pionu i strzepała biały puch. Nikogo na wzgórzu nie było oprócz Maileny, którą trzymały łańcuchy. Grace czym prędzej je zniszczyła. W tym momencie Natasza zauważyła na niebie coś wielkiego. Dopiero po chwili to rozpoznała. Był to smok! Avoil przemienił się w swoją prawdziwą formę.

 

- Wow – wyszeptała dziewczynka.

 

Grace natychmiast odwróciła jej uwagę. Gesag się zjawił.

 

- Ufasz mi?- zapytała Nataszę kobieta.

 

- Tak – oznajmiła dziewczynka, kiwając głową.

 

Grace z fioletowej energii stworzyła sztylet. Następnie przecięła swoją i Nataszy dłoń, po czym je połączyła. Dziewczynka poczuła jak cała jej energia przepływa w kierunku kobiety.

 

- Mailena, odsuń się – rozkazała Grace.

 

Dziewczyna pokornie odeszła. Gesag stworzył aż osiem mieczy i posłał je w ich stronę. Natasza zasłoniła się ręką. Stworzyła przy tym barierę. Tuż po tym Grace puściła jej rękę i stworzyła własny miecz. Kobieta ruszyła do ataku. Magiczne ostrza zaczęły się ze sobą zderzać. Natasza nie była w stanie pojąc jakim cudem żadne z nich jeszcze nie zraniło drugiego. Atak z jednej. Potem z drugiej. Osłonić się przed następnym i kontratak. Natasza podbiegła do Grace, osłaniając się wytworzoną tarczą. Złapała ją za dłoń. Wyciągnęła przed siebie rękę, aby spróbować wytworzyć jakąś broń. Stało się coś, czego się nie spodziewała.

 

Z jej dłoni wydostał się szeroki strumień czystego światła. Oślepił on nieco ją samą oraz Grace. Gesag stworzył tarczę. Próbował opuścić pole rażenia strumienia, lecz Natasza podążała za nim dłonią. Dziewczynka poczuła jak Grace przesyła do niej jeszcze więcej energii. Bariera Gesaga zaczęła pękać! Coraz więcej mocy przepływało przez Nataszę. Nie wiedziała, czy jej ciało da radę to wytrzymać. Czuła jak skóra zaczyna ją piec. Bariera Gesaga nie wytrzymała. Wtedy Władca Nieumarłych próbował się teleportować. Nie mógł. Był uziemiony. Teraz Natasza musiała jedynie wytrzymać. Energia rozsadzała ją od środka. Skóra piekła niemiłosiernie. Dziewczynka czuła jak już łzy cisną jej się do oczu. Zacisnęła mocno zęby. Da radę. Wytrzyma. Gesag pod wpływem strumienia zaczął się rozpadać. Natasza nie mogła na to patrzeć. Zamknęła oczy.

 

Nie wiedziała co się dokładnie stało. Ocknęła się dopiero, gdy Grace puściła jej dłoń. Dziewczynka uchyliła powieki. Po Gesagu pozostała jedynie kupka popiołu. Ona i Grace właśnie pokonały Władcę Nieumarłych! Do Nataszy wciąż to nie docierało. Tuż po tym uderzyła ją inna myśl. Właśnie kogoś zabiła! Zaczęła beznamiętnie patrzeć się na kupkę popiołu.

 

Mailena podbiegła do dziewczynki i mocno ją przytuliła.

 

- Spisałaś się na medal – oznajmiła.

 

Natasza uśmiechnęła się smutno, nie spuszczając wzroku. Chwilę później do ich uszu dobiegł dźwięk trąby oznajczającej odwrót. Grace teleportowała Nataszę i Mailenę do obozu. Tam dokuśtykała do nich Vanessa. Pierwsze co zrobiła to przytulenie przyjaciółki.

 

- Wygraliśmy! – wykrzyknęła tuż przy jej uchu. – To koniec! – Natasza wciąż nie oddała uścisku. – Coś nie tak?

 

- Zabiłam go – wymamrotała Natasza.

 

Vanessa puściła ją, po czym uspokajająco położyła dłoń na ramieniu przyjaciółki.

 

- Nie zamartwiaj się tym – rzekła. – Był tak złą osobą, że aż szok. Zasługiwał na to. Zresztą nie było innego wyjścia, aby go zatrzymać.

 

Natasza skinęła głową, próbując przekonać samą siebie, że wszystko było w porządku.

 

Minęło kilka godzin. Kogo się tylko dało, uzdrowiciele opatrzyli bądź uratowali z objęć śmierci. Dziewczynki wciąż nie spotkały wszystkich. W tamtym momencie szukały Lalessy oraz Florence. Szukając ich dowiedziały się jeszcze, że Zaria została dźgnięta w brzuch, a Davis otrzymał spore obrażenia w czasie bronienia jej. Jakiś czas później spotkały Mailenę. Zapytały ją, cyz nie widziała tych dwóch Veranderanek. W końcu była dość blisko z Lalessą.

 

- Są tam gdzie składają zmarłych – oznajmiła. – Chociaż nie wiem, czy chcecie tam iść. To może być trochę... przytłaczające.

 

Vanessa podziękowała jej za tą informację. Natomiast przez głowę Nataszy przeleciały najgorsze myśli. Czyżby dziewczyna miała na myśli, że obie tam są, ponieważ zginęły? Oby nie. Pewnie Florence tam wszystko nadzoruje, a Lalessa jej po prostu towarzyszy.

 

Gdy znalazły się na miejscu, Nataszę przeraziła ilość poległych. To była tylko jedna bitwa. Co gdyby nie powtrzymała Gesaga i doszło do pełnowymiarowej wojny? Nawet nie chciała sobie tego wyobrażać. Po chwili zauważyły wśród poległych Norwyna. Davis musiał tutaj jeszcze nie dotrzeć. Poszły dalej. Nagle Vanessa zatrzymała, patrząc gdzieś z przerażeniem. Natasza podążyła za jej wzrokiem. Wtedy ujrzała zwłoki dziecka. Tym dzieckiem był Kade. Z piersi Nataszy wyrwał się szloch. Same przecież były zaledwie kilka lat starsze od niego! Zresztą jakim cudem się tutaj znalazł?! Przecież miał być w mieście! Natasza odwróciła wzrok i starła łzy. Nie chciała się rozklejać w tamtym momencie.

 

Niewiele póniej zauważyły Lalessę. Veranderanka siedziała na śniegu przy ciele swojej starszej siostry i zaplatała jej warkocze. Gdy dziewczynki podeszły nieco bliżej, nie uniosła wzroku.

 

- Nawet jeszcze nie jest zimna, a już chcą mi zorganizować koronację – zaśmiała się smutno, a jej głos zaczął się łamać. – Nienawidziłam jej tyle czasu... Teraz chciałabym, żeby jeszcze raz się do mnie uśmiechnęła – po jej policzkach popłynęły łzy.

 

Natasza nie mogła już tego wszystkiego znieść. To było za wiele. Najchętniej zaszyłaby się teraz gdzieś i wypłakała.

 

Nagle przed jej oczami pojawiła się dziwna sala w czarno-białe kafle. Dziewczynka przez chwilę myślała, że się teleportowała, lecz nie mogła zrobić w tym pomieszczeniu ani jednego kroku. Przed nią siedziała odwrócona plecami jakaś istota ze skrzydłami oraz zakręconymi w dół rogami. Naprzeciwko tej istoty stały dwie elfki. Z wyglądu były swoimi przeciwieństwami. Czerń i biel.

 

- Przybyłyśmy zgodnie z twoim życzeniem, Luno – mroczna elfka ukłoniła się.

 

Zatem ta istota to ta sławna, tutejsza bogini!

 

- Tak, zgadza się – odparła Luna nieco znudzona. – Mam dla was tylko dwie informacje. Po pierwsze jesteście kluczami. Po drugie, gdy staniecie w kręgach, brama się otworzy.

 

- Jak kluczami? – zapytała zdziwiona „jasna" elfka. - Co mają oznaczać te klucze?

 

Luna westchnęła.

 

- Lealio, przetnij swoją dłoń.

 

Mroczna elfka wyjęła ze swojego płąszcza sztylet i wykonała cięcie. Wtedy Luna kazała drugiej elfce sprawdzić swoją rękę. Pojawiła się na niej identyczna rana.

 

- Co to wszystko oznacza? – zapytała zaskoczona Lealia.

 

- Niestety to już musicie same rozszyfrować – rzekła bogini.

 

Tuż po tym do pomieszczenia weszły dwie zamaskowane postaci. Jedna czarna, druga biała. Stanęły za Luną i wyciągnęły miecze. Następnie ścięły boginię o głowę.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania