Creso Rozdział XXV: Znowu w domu
Pomieszczenie zniknęło. Vanessa spojrzała na Nataszę. Po jej szoku wywnioskowała, że ta też widziała to co ona. Lalessa zresztą też wyglądała na zdezorientowaną. Ona też to widziała. Wszyscy to widzieli. Luna nie żyła. Droga do Creso właśnie zniknęła.
Nagle rozległa się syrena alarmowa. Vanessę zaskoczyło to, że usłyszała taki dźwięk na Wschodzie. Lalessa spojrzała na nie przerażona.
- To niemożliwe – powiedziała. – Po tylu latach... Moderniteit atakuje! Trzeba uciekać!
Veranderanka uniosła ciało swojej siostry. Vanessa złapała Nataszę za rękę i pobiegły w stronę obozu. Tam już zapanował popłoch. Vanessa złapała torbę, którą zabrała wcześniej za Zachód. Jej zawartość zbytnio się nie zmieniła. Dziewczynka dorzuciła tam ciepły koc. Następnie przypasała sobie miecz z bitwy. Razem z Nataszą znalazły jakiegoś konia. Był on bardzo wysoki, więc Vanessa pomogła przyjaciółce na niego wsiąść, po czym sama się na niego z trudem wdrapała. Ruszyły.
Minęło zaledwie kilka chwil odkąd opuściły obóz, gdy na ich drodze znikąd pojawiły się te same postacie, które skróciły Lunę o głowę. Dziewczynkom ledwo udało się przed nimi zatrzymać. Teraz postacie nie miały masek. Tą ubraną na biało była Light.
- Vanesso, miło cię znów widzieć – zaczęła jasna wersja bogini z nerwowym uśmiechem. Następnie wskazała na swoją towarzyszkę. – To jest Dark, moje przeciwieństwo. Nataszo, jestem Light Tron. Nie mamy za wiele czasu – wyciągnęła dłonie w stronę dziewczynek.
- O co teraz chodzi? – zapytała Natasza.
- Wasz bilet powrotny do Creso – odparła Dark.
Vanessie zaświeciły się oczy na tą wiadomość. Czyli jeszcze była szansa! Czym prędzej zsiadła z konia i złapała dłoń Light. Po chwili wachania Natasza postąpiła tak samo. Teleportowały się do naprawdę ogromnej, białej sali. Była ona okrągła, pod ścianą stały kolumny. Między nimi zwisały jakieś rośliny. W samym centrum sali znajdowało się jakieś podwyższenie. W pomieszczeniu były już elfki, które wcześniej dziewczynki widziały w wizji. Uwagę Vanessy przykuł jednak dźwięk metalu uderzającego o metal. Odwróciła się w kierunku, z którego pochodził. Chwilę po tym w wejściu do Sali dziewczynka ujrzała znane jej już mundury z Moderniteit. Light i Dark też ich zauważyły. Każda z wersji bogini złapała po jednej z elfek i teleportowała na przeciwległe końce podwyższenia. Między elfkami rozbłysło błękitne światło.
W tym momencie rozpoczęły się strzały ze strony Moderniteitczyków. Natasza stworzyła barierę, która osłoniła ją i Vanessę. Light pokazała im, aby biegły. Następnie jasna wersja bogini i Dark teleportowały się gdzieś razem z elfkami. Dziewczynki rzuciły się w stronę podwyższenia. Gdy były bliżej, Vanessa zauważyła, że za błękitnym światłem znajduję się dziura. Powoli się ona zamykała. Vanessa pokazała Nataszy, aby do niej wskoczyła. Przyjaciółka zrobiła jednak coś, czego Vanessa się nie spodziewała. Gdy były już na podwyższeniu, Natasza wepchnęła ją do dziury. Tuż po tym ta zamknęła się.
Dziewczynka znalazła się w dość dziwnym miejscu. Jechała po czymś niewidzialnym jak po zjeżdżalni. Cała przestrzeń była bordowa. Unosiło się tam wiele baniek jakby z rtęci. Vanessa zauważyła tam coś jeszcze. W jej kierunku zmierzała świtlista postać jakiejś kobiety. Unosiła się w powietrzu, choć nie miała skrzydeł. Jej krawędzie rozsypywały się niczym brokat. Gdy kobieta zauważyła, że dziewczynka jej się przygląda, pomachała w jej kierunku. Vanessa nieco zdezorientowana odmachała. Tuż po tym kobieta wleciała do bańki za dziewczynką. Nastolatka jechała dalej. W tym dziwnym miejscu panowała kompletna cisza. Ten stan rzeczy trwał przez kilka minut, a Vanessa niebezpiecznie zbliżyła się do jednej z baniek. Była ona ogromna. Gdy dziewczynka znalazła się tuż przy niej, próbowała się zatrzymać. Niestety jej ręce oraz nogi nie napotkały żadnej materii.
Ledwie zetknęła się z powierzchnią bańki, a wylądowała w lesie na żwirowym parkingu. Podniosła się z kolan i rozejrzała. W oddali widać było góry. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że była ubrana inaczej niż w Capranie. Czarne jeansy, białe tenisówki oraz czerwono-biały podkoszulek na pewno pochodziły z jej szafy. Dziewczynka również nie miała przy sobie miecza ani torby. Na parking wjechało neonowo czerwone, sportowe auto. Od strony kierowcy wysiadł czarnowłosy mężczyzna koło trzydziestki o brązowych oczach. Oparł się o drzwi samochodu i pomachał do Vanessy. Był to jej wujek – Marcin. Nie interesowała się w jaki sposób do tego doszedł, ale był bogaty. Do tego zawsze próbował opowiadać jej i Izabelli o jakichś teoriach spiskowych. Dziewczynka podeszła do niego wciąż nieco oszołomiona. Wujek pokazał jej, aby wsiadła do tyłu, co uczyniła.
- Jak było na spacerze? – zapytał ją Marcin, wsiadając do pojazdu. – Nie porwały cię żadne smoki, czy też elfy?
Vanessie ostatnie pytanie wydawało się być dość śmieszne. W tamtej sytuacji wujek był jedyną osobą, która mogła jej uwierzyć w to, przez co przeszła. Marcin ruszył samochodem.
- To może zabrzmieć trochę dziwnie, ale... - zaczęła dziewczynka.
- Trafiłaś do innego świata, skacząc ze skały. Tam twoja przyjaciółka straciła pamięć. W skrócie to musiałyście walczyć z Władcą Nieumarłych, a potem Luna zginęła. To doprowadziło do wznowienia wojny prowadzonej przez Zachód – uśmiechnął się w lusterku.
- Skąd to wiesz?! – wykrzyknęła dziewczynka. – Nie ważne. Nie chcę teraz wiedzieć. Muszę tam wrócić.
Marcin spojrzał na nią w lusterku zdziwiony.
- Po co? – zapytał.
- Natasza tam została! Nie mogę jej tam zostawić!
- Ona wróci – rzekł wujek. – Kiedyś na pewno. Nikt się nie zorientuje, że jej nie było. Tak samo z tobą. Nazwałbym to „nie pamiętam, kiedy się widzieliśmy, ale kiedyś na pewno".
- Chwileczkę... co się tutaj dzieje? O co chodzi?
- O nic. Przyjechałaś do brata swojego ojczulka na weekend. Co w tym dziwnego?
- Nie ważne. Jak mam wrócić do Caprany?
Marcin przewrócił oczami.
- Ty dalej o tym? – westchnął. – Cóż... Wygląda na to, że chyba cię nie odciągnę od tego pomysłu. Po prostu znajdź Lunę.
- Jak? Przecież nie żyje.
- Kto powiedział, że istnieje jedynie w Capranie? Jest twoją nową nauczycielką od anglika w tej waszej pipiduwie. Jakie ona sobie teraz imię wymyśliła? Katarzyna? Kasjopeja?
- Ksenofilja – Vanessa spojrzała przez okno, po czym ponownie skupiła wzrok na wujku. – Jesteś pewien, że to ona?
- Jak tego, że prowadzę swój piętnasty samochód. Po co miałbym kłamać? Rób ta, co chce ta. Mi tam wisi. Nie mój problem. Nie wiem nawet, czy Luna puści cię tam z powrotem.
- Dziękuję – rzekła dziewczynka.
Vanessa ułożyła się wygodnie w fotelu i spędziła tak resztę podróży.
Zajechali do domu Marcina. Oczywiście musiała to być niesamowicie bogata chata. W środku dziewczynka znalazła swoje rzeczy. Vanessie to wszystko wciąż wydawało się dziwne. Zerknęła na kalendarz. Była niedziela trzydziestego sierpnia. Według kalendarza miała już trzynaście lat. W Capranie spędziła znacznie więcej czasu. W Creso minęły dwa miesiące, w Capranie około pół roku. Jak to wszystko działało? Możliwe, że nigdy się tego nie dowie.
Kilka godzin później Vanessa spakowała się do swojej walizki w kolorze butelkowej zieleni. Następnie wujek zawiózł ją do domu. Marcin mieszkał na Podkarpaciu, więc dorga do Małopolski zajęła im kilka godzin. Na miejscu mama przywitała ją miło. Później próbowała namówić wujka, aby został na kawę bądź herbatę. Ten jednak odmówił, mówiąc, że ma przed sobą spory kawał drogi do domu i chciałby wrócić do domu przed północą.
Vanessa weszła do domu i wtargała walizkę na piętro. Po drodze minęła się z siostrą. Izabella rzuciła do niej tylko krótkie „cześć" i zeszła do salonu. No tak. Przecież nie była świadoma, że dziewczynka zniknęła na dobre dwa miesiące. Vanessa rozpakowała swój bagaż. Miała cały następny dzień, aby wszystko przygotować. Natasza pozostała w Capranie. Nie wiadomo było, ile czasu Vanessie zajmie powrót do tamtego świata. Nie było również wiadomo, ile czasu minie dla jej przyjaciółki. Vanessa martwiła się o nią. Tym bardziej, że została sama z żołnierzami Zachodu!
Pierwszy września nadszedł szybko. Vanessa wykorzystała wszelki możliwy czas, aby spędzić go z rodziną. Może i minęły niecałe dwa dni, a dziewczynka zaczęła tęsknić za wszystkimi, których poznała w Capranie. Bardzo nie chciała się do nich przywiązywać, lecz zdecydowanie się to nie udało. Mimo to nie zamierzała porzucić rodzimego świata. Jak w ogóle mogłaby tak postąpić? Zamierzała jedynie znaleźć Nataszę i wrócić. Teraz czekało ja rozpoczęcie roku szkolnego. Autobus, spotkanie z przyjaciółmi, wmówienie im, że Natasza jest chora, spotkanie z Luną, czy też Ksenofilją.
Przez całe rozpoczęcie dziewczynka wbijała w nią wzrok. Kobieta pewnie jeszcze nie wiedziała, że Vanessa zna jej tożsamość. Rozpoczęcie niesamowicie się dłużyło. W końcu wszyscy rozeszli się do klas wraz z wychowawcami. Dziewczynka kompletnie się skupiała na tym, co nauczycielka mówiła. Nie obchodziło jej to. Gdy tylko zostali puszczeni do domu, opuściła salę. Ksenofilja akurat wyszła na korytarz. Vanessa nie wierzyła w swoje szczęście. Dziewczynka czym prędzej do niej podeszła.
- Przepraszam panią, mam pytanie – zaczęła. Nauczycielka odwróciła się do niej. Ktoś przeszedł niedaleko nich. Dopiero, gdy odszedł na pewną odległość, kontynuowała. – Słyszała pani kiedyś o Lunie Tron?
- Niestety nie – odparła Ksenofilja. – Jeśli chcesz, możesz mi o niej opowiedzieć.
Vanessa stwierdziła, że gdyby nie miała pewności, że to Luna, to odpuściłaby. Po tej kobiecie w ogóle nie było widać, że kłamie! Dziewczynka posłała jej znużone spojrzenie.
- Wiem, że to ty – rzekła.
- Co proszę? – spytała, udając zdziwiona, kobieta.
- Mój wujek, Marcin, powiedział mi, że to ty.
- Niestety, moja droga, nie znam żadnego Marcina Wójcika.
Vanessa skrzyżowała ręce na piersi.
- Tak? W takim razie skąd znasz jego nazwisko?
- Ponieważ ty takie nosisz?
Dziewczynka nie wiedziała już, co na to odpowiedzieć. Ksenofilja machnęła ręką.
- Dobra, czego chcesz? – zapytała kobieta.
Vanessa natychmiast się ożywiła.
- Chcę wrócić do Caprany.
Luna spojrzała na nią zdziwiona i uniosła wysoko brwi.
- No dobrze – rzekła w końcu. – Skoro tak bardzo chcesz?
- Naprawdę?!
- Naprawdę. Za dwie godziny nad jeziorem. Możesz spróbować przenieść jakieś rzeczy, ale wątpię, że się uda.
Vanessa skinęła głową.
Zdeterminowana opuściła szkoły i czym prędzej wróciła do domu. Przebrała się z eleganckiego ubrania i założyła coś cieplejszego. Wzięła pierwszą lepszą materiałową torbę na zakupy i zaczęła rozglądać się po pokoju w poszukiwaniu czegoś przydatnego. Latarka, zapalniczka, krótki nożyk, kurtka i termos. Już miała wyjść z domu, gdy się zawahała. Nie chciała opuszczać najbliższych jej osób. Musiała jednak pomóc Nataszy. Czyż nie były przyjaciółkami? Zeszła na parter. Jej mama i siostra siedziały w salonie. Mama oglądała na telewizorze jakieś paradokumenty. Izabella natomiast pisała z kimś na telefonie. Vanessa, widząc to, westchnęła ciężko. Jeszcze wróci. Wiedziała to. Była tego pewna.
Opuściła dom i udała się nad jezioro. Była tam już po kilkunastu minutach. Ksenofilja czekała. Razem poszły nieco w las. Na miejscu kobieta kazała dziewczynce zamknąć oczy. Następnie Luna zaczęła szeptać jakieś niezrozumiałe słowa.
Nagle dziewczynka przestała je słyszeć. Uchyliła powieki. Stała na jakiejś plaży. Za nią i po jej prawej stronie znajdował się gęsty las. Zaś po jej lewej w oddali widniała pustynia. Była na Południu. Znów trafiła do Caprany! Jak? Nieważne. Ważne, że zadziałało. Niestety rzeczy nie przeniosły się razem z nią, a dziewczynka miała na sobie te same ubrania co w Tronie. Vanessa wzruszyła na to ramionami i poszła szukać jakiejkolwiek cywilizacji.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania