Pokaż listęUkryj listę

Creso Rozdział XXVII: Tajemnice

Dorce nie wiedziała ile już minęło. Pewnie około dwóch tygodni. Ona i Jessica zebrały tylu rannych, ilu zmieściło się w Dorce. To źle zabrzmiało. Tylu, ilu zmieściło się w wersji Dorce jako pojazd terenowy. Ukryły się w jaskiniach na terenie Odele. Teraz byli tam ona, Zaria, Dylazi, Davis i nieprzytomny Martin. Ostatni wspomniany odnalazł ich tamtego ranka, lecz na wejściu dostał w tył głowy patelnią od Zarii. Dziewczyna po prostu go nie rozpoznała. Skąd ją wzięła? Cóż... Jessica „pożyczała" różne rzeczy z najbliższych osad. W tamtej chwili była na właśnie takiej wyprawie.

 

Dorce natomiast była wściekła. Luna tak po prostu odebrała sobie życie! Niesamowicie namieszała. Pewnie nawet nie myślała o tym, co może to spowodować. Przynajmniej nie zdążyła jej przedstawić wszystkim jako swoją córkę. Dorce nienawidziła tego. To, że przez kilka lat ich relacja była na poziomie matka-córka, już nic nie znaczyło. I to już od dawna.

 

Z zamyślenia wyrwała ją Dylazi.

 

- Coś jest nie tak – oznajmiła. – Ulazi chce przekazać cos na forum. Problem jest taki, że nie chce mi powiedzieć co. Każe mi dać jej kontrolę nad ciałem. Jakby nie ma mowy! Kto wie co wtedy zrobi?

 

Dorce bez słowa wzięła sztylet i przecięła swoją dłoń. Uśmiechnęła się delikatnie na widok czerwonej krwi. Tyle jej zostało z człowieczeństwa. Dylazi spojrzała na nią niepewnie.

 

- Będę cię asekurować – rzekła Dorce i podała sztylet pół Helderce.

 

Ta go przyjęła, po czym syknęła cicho, wykonując szramę na swojej dłoni. Potem zwołały pozostałych. Gdy Zaria i Davis przyszli, Dylazi usiadła i złączyła dłoń z tą Dorce. Wtedy Dorce wyczuła wszystko. Moc Dylazi, jej świadomość i tą drugą, podrzędną Ulazi. Dalej były wspomnienia pół Helderki. Była zdziwiona, że wciąż potrafiła to wszystko rozpoznać. W takiej sytuacji mogła zrobić cokolwiek z umysłem Dylazi. Mimo to zabezpieczyła świadomość pół Helderki i przepuściła jej siostrę.

 

Ulazi, wreszcie mając kontrole nad ciałem, w którym była uwięziona, poruszała palcami wolnej ręki.

 

- Nie macie pojęcia jakie to uczucie wkońcu coś poczuć – oznajmiła Helderka.

 

- Do rzeczy – pogoniła ją Dorce.

 

- Oj, chyba mi się na razie nie chce.

 

- To wracasz.

 

- Dobrze, już dobrze – Ulazi posłała Dorce mordercze spojrzenie. – Przepowiednia była oszustwem.

 

Zaria i Davis popatrzyli po sobie, zszokowani. Dorce natomiast przyłożyła palec do ust, pokazując Helderce, aby milczała.

 

- Jesteś w ogóle świadoma, co się dzieje? – zapytała Dorce.

 

Ulazi podrapała się po głowie.

 

- Nie bardzo – stwierdziła. – Gesag w ogóle jeszcze żyje?

 

- Właśnie nie – Dorce westchnęła ciężko. – Chciałaś zamieszać, tak? Nudziło ci się, prawda? Otóż ci się nie udało! Mamy teraz cały Zachód na głowie przez wybryk Luny!

 

Zaria chciała coś powiedzieć, lecz Davis pokazał jej, żeby na razie była cicho.

 

- Nie zapominaj o najważniejszym – przypomniała Ulazi. Dorce poczuła jak wzrok Helderki skupia się na jej prawym nadgarstku. Akurat ręka, której dłoń przecięła. – Ilu?

 

- Dwójka – odparła.

 

- Myślę, że możesz na spokojnie działać.

 

Dorce uśmiechnęła się krzywo. Następnie zmusiła Ulazi do oddania kontroli siostrze. Tuż po tym wstała.

 

- O co chodziło z tą przepowiednią? – zapytała od razu Dylazi. – O co chodzi z tym znakiem na nadgarstku? Jakie działania? O co tutaj chodzi?

 

Dorce nie odpowiedziała. Poszła i wzięła patelnię Zarii. Nikt się nie spodziewał tego, co zrobiła. Wzięła zamach i uderzyła przyrządem pół Helderkę w tył głowy.

 

- Co ty robisz?! – wykrzyknął Davis, zrywając się z ziemi.

 

Dorce wzruszyła ramionami i rzuciła patelnię na ziemię.

 

- A kogo to obchodzi?

 

Następnie jak gdyby nigdy nic ruszyła do wyjścia z jaskini. Na jej drodze stanął Davis.

 

- Nigdzie nie idziesz – oznajmił. – Najpierw wyjaśnienia. Ktoś ci grozi? Masz jakieś problemy? A może dla kogoś pracujesz?

 

Dorce spojrzała na niego z politowaniem.

 

- Davisie, nie chcę skrzywdzić żadnego z was. Możecie się nawet ze mną wybrać.

 

- Wyjaśnienia.

 

Dorce pokręciła głową z niedowierzaniem.

 

- Niestety zakres moich możliwości w tej kwesti jest bardzo ograniczona – zacisnęła mocno zęby. – A teraz, jeśli pozwolisz.

 

Wyminęła mężczyznę, lecz ten ponownie zagrodził jej drogę. Dorce westchnęła. Skoro tak chciał... Sięgnęła do dawno nieużywanej mocy. Wystarczyło tylko trochę, powolutku. Niestety poszło nie po jej myśli. Nie kontrolowała tej mocy w pełni. Wiedziała, że jej wygląd fizyczny się zmienił. Davis patrzył na nią oniemiały.

 

- Przypominasz... - wykrztusił.

 

- Lunę? – spytała, znając odpowiedź. Czarne włosy, fioletowe oczy, ich czarne białko i mechaniczne skrzydła. Wystarczyła zmiana koloru włosów i skrzydełka, a już kojarzą cię z boginią. – Zdaję sobie z tego sprawę.

 

Dorce stworzyła fioletowe łańcuchy, które zatrzymały Davisa. Następnie obróciła się do Zarii.

 

- Idziesz ze mną, czy zostajesz? – zapytała.

 

- Szczerze, to się ciebie boję – oznajmiła Zaria. – Ale idę.

 

Dorce delikatnie uśmiechnęła się przez chwilę. Potem z Zarią u boku opuściła jaskinię. Na zewnątrz odwróciła się w stronę jaskini.

 

- Medioportanci wracają do gry – rzekła i doprowadziła do zawalenia wejścia.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania