Pokaż listęUkryj listę

Creso Rozdział XXX: Ćwiczenia

- Jeszcze raz – rozkazała Miriam.

 

Najwyższa Wiedźma Klanu Ziemi posiadała długie aż do bioder ciemnobrązowe włosy oraz ciemne oczy. Całokształtu dopełniały szerokie usta i gęste brwi. Miriam była gdzieś w wieku Grace, może starsza. Teraz wiedźma prowadziła dla Vanessy zajęcia z nauki magii. Dziewczynka nie spodziewała się, że Miriam zgodzi się na coś takiego. W końcu Miroslava była zaledwie dzieckiem! Dla Vanessy było to nierealne, że tak młoda osoba nie została po prostu wyśmiana.

 

Dziewczynka była zmęczona tymi zajęciami. Nic jej nie wychodziło. Siedziała przed doniczką z ziemią i próbowała sprawić, że coś z niej wyrośnie. Trwało to już kilka godzin. Jej największym osiągnięciem było utrzymanie złotej poświaty na końcach palców przez minutę. W doniczce natomiast nic się nie wydarzyło. Miriam wzięła łyk ze swojej rozpoznawalnej filiżanki w różowe róże.

 

- Skup się bardziej na ziemi niż na dłoniach – poradziła. – Musisz wyczuć glebę.

 

- Nie jestem w stanie! – Vanessa miała już dość. – Nawet rysując te całe wzory, nic mi nie wychodzi!

 

- Spokojnie, po kolei przez wszystko przejdziemy. Mamy czas.

 

- A w tym czasie Zachód podbije całą Capranę! Jeszcze to, że jestem niby potrzebna. Jakby jakim cudem?! Nawet trawy nie potrafię wychodować!

 

Miriam odłożyła filiżankę na mały stoliczek, który przyniosła. Ułożyła dłonie na biodrach.

 

- Liczą na ciebie, ale nic im nie dasz, jeśli się nie przełamiesz. Sama się blokujesz tym całym poczuciem odpowiedzialności. Na razie cię zostawię. Ty w tym czasie przemyśl sobie wszystko na spokojnie. Pamiętaj, że nikt nie oczekuje od ciebie cudów pokroju Luny, czy też Agany, bo jesteś tylko człowiekiem.

 

Wiedźma zabrała filiżankę i opuściła salę. Vanessa została sama. Miała to sobie wszystko przemyśleć, tak? O czym tutaj myśleć? Przecież nawet nie spodziewała się wylądować w takiej sytuacji! Miroslava mówiła jej, że jest potrzebna. Vanessę to nie obchodziło. Nie zamierzała się zafiksować na punkcie tego jednego zdania, jak to było z przepowiednią. Jej cel był prosty. Znaleźć Nataszę i wrócić do Creso. Dziewczynka wiedziała, że niezależnie od swojego uporu i tak będzie za wszystkimi tęsknić. Było to nieuniknione, lecz i tak zamierzała powrócić do domu.

 

Teraz jednak musiała skupić się na tej przeklętej magii. Jak Natasza to robiła? Przecież jej tak łatwo to przychodziło. Jej moc ujawniła się, gdy Jessica zaatakowała Lalessę. Musiała być wtedy przerażona. Właśnie! To może być to! Strach to silne uczucie. Może w tym wszystkim chodzi o emocje? Trzeba było to sprawdzić.

 

Vanessa ponownie skupiła swoją uwagę na doniczce. Wystawiła przed siebie ręce. Tylko skąd teraz wziąć silne emocje? Nic nie przychodziło jej do głowy. Jedynie tęsknota, lecz nie wydawała się być wystarczająco silna. Mimo to było to lepsze niż nic. Postarała się, aby tęsknota za domem ją ogarnęła. Jednak było to bardzo sztuczne. Pomimo tego zadziałało. W doniczce wyrosła jakaś mała, zielona roślinka. Vanessa pisnęła, gdy to zobaczyła. Nie mogła uwierzyć, że się udało! Jej radość jednak nie trwała długo, ponieważ roślinka po chwili uschnęła. Przynajmniej teraz wiedziała, jak to działa.

 

Musiała znaleźć coś silniejszego. Znacznie silniejszego. Pomyślała o ostatnich wydarzeniach. Długo szukać nie musiała. Przecież dopiero co doszło do bitwy. Ci wszyscy zmarli... Norwyn, Kade i oh... Florence... Veranderanka towarzyszyła jej i Nataszy od samego początku ich przygody w Capranie. Pomagała im, nie chcąc żadnego wynagrodzenia. W tak powikłanej sytuacji ukazała im się niczym anioł. Dziewczynka nie miała pojęcia, dlaczego pomiędzy Florence, a Lalessą była taka niezgoda. Razem były w stanie stworzyć wspaniały zespół. Vanessa poczuła, jak łzy cisną jej się do oczu. Wcześniej o tym wszystkim nie myślała. Tuż po bitwie, gdy zobaczyła jej ciało, jej umysł nie przyjął informacji, że jej już nie ma.

 

Wtedy dziewczynka zrozumiała, co odnalazła. Rozpacz. Rozpacz, na którą nie miała nawet czasu. Ledwo bitwa się skończyła, a już musiała uciekać. Potem trafiła do Creso i wróciła do Caprany. Wszystko to wydawało się mieć miejsce miesiące temu, a w rzeczywistości minęły zaledwie trzy tygodnie. Wszystko zmieniało się tak szybko...

 

Dziewczynka otrząsnęła się z zadumy. Wciąż jednak czuła ten ból. Brakowało jej tej mądrej Veranderanki. Vanessa skupiła się na doniczce. Wyszeptała zaklęcie. Wyrósł w niej ładny tulipan. Dziewczynka uśmichnęła się smutno. Skoro ona dopiero teraz była w stanie zrobić coś takiego, to jakimi emocjami operowali Grace bądź Dan? Vanessa wolała sobie nawet tego nie wyobrażać.

 

Zdecydowała się spróbować teleportacji. Pamiętała formułkę z zajęć Mirabelle. To nie mogło być takie trudne. Vanessa podniosła się z podłogi. Spojrzała przed siebie i wbiła wzrok w jeden punkt. Wypowiedziała formułkę. Na początku miała z nią nieco trudności. Za którymś razem wypowiedziała ją poprawnie. W tym momencie poczuła skurcz na wysokości pępka. W mgnieniu oka wszystko wokół niej zawirowało, po czym wróciło do normalności. Vanessa nie ustała po tym na nogach. Upadła na posadzkę. Czym prędzej się z niej pozbierała. A niech to! Była w tym samym miejscu co wcześniej. Przynajmniej coś się wydarzyło. Chciała spróbować jeszcze raz, lecz ogarnęło ją potężne zmęczenie, a jej głowa zaczęła pulsować bólem. Usiadła. Odegnała całą rozpacz. Zaczęła ją wypełniać radość z jej dokonań. W tamtym momencie dziwnym się wydawało, że tak łatwo można przejść z jednej emocji do drugiej. Wykończona położyła się na płask na zimnym podłożu.

 

Nagle drzwi do sali otworzyły się z hukiem. Vanessa leniwie uniosła głowę w tym kierunku. Ujrzała jak Mirabelle biegnie w jej stronę. Wiedźma przyklęknęła obok dziewczynki i pomogła jej wstać.

 

- Co się dzieje? – zapytała Vanessa.

 

- Moderniteitczycy zaatakowali demony – oznajmiła Mirabelle.

 

Dziewczynka w jednej chwili oprzytomniała. Dobrze, że Miriam dała jej ten czas. Teraz trzeba było uciekać. Razem z Mirabelle wybiegły przed budynek. Tam czekała na nie grupka dzieci. Vanessa część z nich kojarzyła z pierwszego spotkania z Mirabelle. Wszyscy stanęli w kole i złapali się za ręce. Mirabelle policzyła, czy wszyscy są. Następnie ich teleportowała.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania