Creso Rozdział XXXV: Konflikt
Dorce, Jessica i Zaria dotarły do obozu elfów w Morte. Dorce cały czas zastanawiała się, kim była osoba, o której zabójczyni jej mówiła. Domyślała się, kto to mógł być, lecz wciąż liczyła, że się myli. Nawet jeśli miała rację, to nie mogło być aż tak źle, prawda?
Całą trójką chodziły po ulicach obozu. W końcu zauważyły Grace. Kobieta rozmawiała z jakimś brunetem, który był odwrócony do nich tyłem. Zaria pomachała do Grace. Tamta ją zauważyła i uśmiechnęła się na jej widok. Zaraz potem jej wzrok padł na Dorce. Jej twarz od razu spoważniała. Odepchnęła bruneta i rzuciła się na Dorce. Ta ledwo zrobiła unik.
- Co jest z tobą nie tak? – zapytała Dorce.
- Ze mną?! Chyba co jest z tobą nie tak! –wykrzyknęła Grace, zwracając uwagę kilku elfów.
Dorce nie chciała robić widowiska. Miała nadzieję, że wszystko pójdzie spokojnie.
- Ja dalej nie rozumiem, o co w tym wszystkim chodzi.
- Może ja nieco odświeżę ci pamięć – zasugerował ktoś.
Dorce doskonale znała ten głos. Powiedział to brunet, z którym Grace wcześniej rozmawiała. Odwrócił się do niej. Wszędzie by go rozpoznała. Mimo to niespodziewała się, że to akurat jego spotka.
- Magent?... – powiedziała nieco zdziwiona.
- Czyli jednak go znasz? – zarzuciła jej Jessica.
- Ja... tak, tak jakby. W sensie...
- Widzieliśmy się tylko raz – przerwał jej Magent. Dobrze, przynajmniej dowie się, co wszystkim naopowiadał. – Odwróciłaś się od nas i próbowałaś złapać mój oddział. Potem zamknęli cię w Baster.
Zaria zagwizdała cicho. Nastęonie swobodnym krokiem podeszła do Magenta i wycelowała w niego palcem.
- To się teraz wkopałeś, kolego – zaśmiała się. – Twierdzisz, że należysz do Ruchu Oporu, tak? Tak się składa, że ja też. Zacznijmy więc. Do którego oddziału należysz?
- Margaret – odpowiedział pewnie.
- Zatem najsprytniejsi, najskuteczniejsi i najodważniejsi. Niektórzy twierdzo, że nawet najbardziej lekkomyślni – mężczyzna kiwnął twierdząco głową. – Ciekawe, że cię nigdy nie widziałam.
- Dlaczego miałabyś?
- Bo ja też do niego należę.
- Zaria, to nie jest przesłuchanie – wtrąciła się Grace. – A nawet jeśli to pytania powinny być do Dorce, a nie Magenta.
- Od niego dostaliście wszystkie informacje, lecz go nie znacie. Chyba trzeba sprawdzić, czy źródło mówi prawdę, co nie?
- Źródło mówi prawdę – Dan stanął koło Grace. – Sam żyłem w tamtych czasach. Dorlen zresztą też.
- Może nie była gotowa wam o tym powiedzieć?
- O czym? Że jest zbrodniarką wojenną? – prychnął jednorożec.
- Naprawdę nie chcę wszczynać tutaj awantury – oznajmiła Dorce, łapiąc się za grzbiet nosa. – Przyznaję się do wszystkiego, co zrobiłam w Erze Międzyświatowej. Jeżeli będzie trzeba, to zmierzę się z tego konsekwencjami.
- Dziewczyno, nie dawaj sobą tak pomiatać – Miroslava wyszła zza rogu najbliższego budynku.
Czy naprawdę musieli robić to całe przedstawienie?
- Zresztą Dorce nie zdradziłaby naszego oddziału – dodała Zaria.
- Skąd możesz wiedzieć? – zapytał Magent. – Przez ten czas byłaś w Baster.
- Magent, załatwmy to między sobą – poprosiła Dorce. – Obydwoje wiemy, po co tutaj jesteś. Zresztą nie twój, nie twoja sprawa.
- A gdy był mój, to mieliśmy siedzieć i się przyglądać. Nic wtedy nie zrobiłaś.
- Doskonale wiesz, że to ona rządzi wszystkim. Gdybym coś zrobiła, to sprzeciwiłabym się jej. Byłyby z tego spore konsekwencje i to nie tylko dla mnie. Czy to nie przypadkiem z tego powodu założyliście tą swoją organizację?
- Czy ktoś mi może powiedzieć, o czym ta dwójka teraz gada?! – nie wytrzymał Dan. – To przecież jakieś brednie!
- Nie twoja sprawa – powiedzieli chórem Dorce i Magent.
Taka odpowiedź z pewnością nie usatysfakcjonowała jednorożca, jednak w tamtej chwili nikogo to nie obhcodziło.
Ręce Dorce zaczęły się trząść. Nie potrafiła opanować sytuacji. Dlaczego najważniejsze misje przypadały akurat jej?
- Magent, proszę, załatwmy to tak, że obydwoje opuścimy to miejsce – zaproponowała.
- Skąd mam wiedzieć, że nie wrócisz? – zapytał mężczyzna.
- Myślę, że Dorlen o to zadba, niezależnie od tego co między sobą ustalicie – stwierdził Dan.
- Zatem zgoda – Magent wyciągnął przed siebie rękę. Dorce do niego podeszła i ją uścisnęła. – Pamiętaj, że jeśli ty wrócisz, to ja też – dziewczyna kiwnęła głową. Magent spojrzał na jej rękę. – Drżysz?
- Nie jest to teraz ważne.
- Nie boli cię noszenie naszego symbolu? – odwrócił jej rękę, ukazując ledwo widoczną pajęczynę w okręgu.
- Mówisz tak, a mimo odłączenie, ty wciąż muisz nosić rękawiczki – spojrzała wymownie na jego dłonie.
- Nie musisz się o to martwić robocie.
Dorce puściła rękę Magenta i odwróciła się od niego. Następnie prędko obróciła się z powrotem i złapała go za gardło. W tym samym momencie mężczyzna ciął ją Czarnym Ostrzem. Dorce puściła go. Mimo że rana była płytka, uformaowała się w niej kula energii. Magent wyciągnął pierścień, jednak tuż przed jego założeniem, trafił go piorun, rozwalając na drobne kawałki. Kolejny strzał wycelowany był w hocepo. Niestety Grace zdążyła je ochronić, tworząc tarczę wokół całego Magenta.
- Co ty robisz?! – wykrzyknęła Jessica i spoliczkowała Zarię. – On jest z nami!
- Skoro tak, to ja nie – oznajmiła Zaria. – Odejdę razem z Dorce.
Ruszyła w kierunku wyjścia z obozu. Nikt jej nie zatrzymywał.
Dorce westchnęła ciężko. Wraz z pierścieniem, zniknęła jej rana.
- Miło było poznać – rzekła.
- Jeśli możesz, to jeszcze przyjdź do mnie – poprosiła Miroslava.
- Dlaczego niby? – zapytał Dan.
- Nie twoja sprawa i nie martw się, ona dotrzymuje słowa.
Miroslava pokazała Dorce, aby za nią poszła. Reszta puściła je bez słowa. Zaszły do domku, w którym Miroslava miała swoją kwaterę. Tam wiedźma rzuciła się na łóżko i zaczęła krzyczeć w poduszkę. Dorce natomiast usiadła na krześle.
- Jak ja go nienawidzę! – wyrzuciła z siebie Miroslava.
- Wiem – odparła Dorce.
- Zawsze musi znaleźć sobie dobrą pozycję! Zawsze fuksem udaje mu się przeżyć! Co on jest?! Nieśmiertelny, czy co?!
- Nie martw się, Crystal, pozbędziemy się go.
- Kiedy? Ile jeszcze będę musiała znosić widok tego karalucha?
- Miejmy nadzieję, że już niedługo. Wiem, że to musi być dla ciebie bolesne ze względu na...
- Oj, zamknij się już! – wykrzyknęła. – Nic nie wiesz o tym, co nas łączyło i skończ z tą całą empatią. Nie chcę o tym słuchać – wstała z łóżka. – Muszę to rozchodzić, bo mnie rozsadzi.
Miroslava opuściła budynek. Czyli chciała porozmawiać z nią tylko po to, żeby wszystko zsiebie wyrzucić. Dorce westchnęła.
Z zamyślenia wyrwało ją skrzypnięcie drzwi.
- Darkmoon? – usłyszała.
- Już wróciłaś? – odwróciła się i stanęła oko w oko z Vanessą. Jakim cudem nie rozpoznała jej głosu? – Skąd znasz to imię? – zapytała oniemiała.
- Chcę wiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi – oznajmiła dziewczynmka. – Widziałam, co zrobił Magent.
Dorce chciałaby jej wszystko wytłumaczyć. Niestety nie mogła. Może kiedyś się to zmieni. Najpierw jednak minie spro czasu. Gdyby Vanessa poznała prawdę, znisczyłoby to jej cały światopogląd. Dorce już raz tak zrobiła. Nie skończyło się to dobrze.
- Gdybym tylko mogła, powiedziałabym ci – oznajmiła w końcu. – Teraz mogę tylko służyć radą/ Pewnie już słyszałaś, że Tron będzie kluczowy. Prwie nikt mi tutaj już nie ufa, ale tobie ufają. Wiem, że nazywają cię Dzieckiem wybranym przez Lunę.
Vanessa przewróciła oczami.
- Tak, też słyszałam. Zamierzam posłuchać tej rady. Zresztą taki jest cel Dorlena.
Dorce skinęła głową. Dizewczynka wyszła z pokoju.
Kilka minut później wróciła Miroslava.
- Jak na Zachodzie? – zapytała od razu Dorce.
- Aryston mówił, że Ruch Oporu znalazł Nataszę – oznajmiła Miroslava. – Jesteś pewna, że dla nich nie pracujesz? – Dorce spojrzała na nią z politowaniem. – Spokojnie, tylko się upewniam. Czyli wszystko idzie zgodnie z planem?
- W większości.
Miroslava uśmiechnęła się, słysząc te słowa.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania