Creso Rozdział XXXVI: Wygnanie
Nie minęło pół godziny, od kiedy Vanessa widziała się z Dorce. Dorlen musiał prędko zostać powiadomiony, ponieważ dwóch wojowników elfickich właśnie zakuło Dorce w kajdany. Prowadzili ją prosto na obrzeża obozu. Dorce nie stawiała oporu. Szła z wysoko uniesioną głową. Gdy zauważyła Vanessę, puściła do niej oczko. Dziewczynka zaczęła iść za nimi. Nie tylko ona tak postąpiła. Dan, Grace, Miroslava i Magent również podążali za tą małą procesją.
Dotarli do kawałka lasu z daleka od domków. Tam czekał już Dorlen. Wystrojony w lśniącą, srebrną zbroję, patrzył na Dorce z jawną wrogością. Wojownicy wraz z dziewczyną zatrzymali się na wprost króla Krody. Wojownicy zmusili Dorce do uklęknięcia przed Dorlenem. Natępnie jeden z nich popchnął ją i przycisnął je głowę butem do ziemi.
- Znów się widzimy, D zero R C trzy – zaczął Dorlen. – Tym razem role się odwróciły.
Dorce pod butem wojownika obróciła głowę w bok i wypluła ziemię.
- Do jakiej sytuacji jest to porównanie? – zapytała. – Bo nie przypominam sobie.
- Ninas w Somer trzy tysiące pięćset dwudziestego szóstego.
- Rzeczywiście – skrzywiła się. – Tylko wtedy osobiście trzymałam but na twoim łbie.
- Widzę, że nie możesz pozostać w jednym kształcie.
- A ty się starzejesz.
- Co się tutaj dzieje?! – wykrzyknął ktoś.
Tą osobą była Asteria. Zjawiła się na miejscu razem z Ellie i Lealią.
- Pozbywamy się dawnych wrogów – odparł Dorlen. – Miriam zaraz tutaj będzie. Obydwie jesteście za młode, aby chociaż usłyszeć jakąs legendę o niej – wskazał na Dorce. – Jedni nazywali ją zwiastunem śmierci, inni uosobieniem magii transformacji. Jednak powiedz wszystkim tu obecnym czym tak naprawdę jesteś – zwrócił się do dziewczyny.
Dorce przełknęła ślinę.
- Robotem – oświadczyła. – To chyba każdy już to wie.
- Ilu zabiłaś w Wielkiej Wojnie?
- Próbujesz mnie upokorzyć, czy wywołać poczucie winy? Po prostu mnie wywal. Nie róbmy scen.
- Ilu? Obydwoje wiemy, że doskonale znasz liczbę.
Dorce westchnęłą ciężko.
- Trzy miliony pięćset tysięcy czterysta siedemdziesiąt osiem – oznajmiła bez emocji.
Ta liczba zszokowała Vanessę. Teraz już rozumiała, dlaczego Dan miał taki uraz do niej. Niezależnie czy Magent kłamał, czy nie, Dorce dokonała naprawdę okropnych rzeczy. Dziewczynka zaczęła kwestionować czy powinna ufać komukolwiek, kto stanął po stronie Dorce. Niestety fakt był taki, że jeśli chciała wrócić, musiała posłuchać danej jej rady.
- Chcesz o coś jeszcze spytać? – zapytała z wyrzutem Dorce.
- Nie muszę – Dorlen przykucnął przy niej, po czym wyszeptał głośno. – Wkrótce wszyscy ujrzą twój prawdziwy wygląd – Dorce poruszyła się niespokojnie. – Boisz się tego? W takim razie dlaczego się nie uwolnisz?
- Nie zamierzam – rzekła, mocno zaciskają zęby. – Po co wam odbierać mi ludzką powłokę?
- Nie odbierzemy ani nie zniszczymy – oznajmił Dorlen. – Tylko ściągniemy ją na chwilę.
- To nie potrzeba Miriam. Wystarczyło poprosić – król Krody spojrzał na nią wyczekująco. – Poprosić.
Dorlen zirytowany oparł głowę na swojej dłoni.
Zaraz potem przyszła Miriam. Najwyższa Wiedźma Klanu Ziemi wyglądała, jakby zaraz miała wybuchnąć.
- To ona? – zapytała z furią.
Dorlen potwierdził kiwnięciem głowy. Miriam odepchnęła wojowników od Dorce. Ta zaskoczona podniosła się z ziemi. Zaraz potem Miriam strzeliła ją z pięści prosto w twarz. Dorce jedynie się skrzywiła, po czym splunęła wiedźmie na buty.
- Chcecie się na mnie wyrzywać? Proszę bardzo! Należy mi się.
Miriam chciała ją ponownie uderzyć, lecz powstrzymał ją Dan.
- Pokaż nam swoją prawdziwą formę – rozkazał Dorlen.
Dorce wciągnęła powietrze przez zęby.
- Nie chcę pokazywać kręgosłupa – stwierdziła. Chwilę później wzruszyła ramionami. – Dobra, co mi szkoda – nachyliła się do Miriam. – Nakładaj blokadę.
Wiedźma palcem namalowała symbole, które na chwilę zapłonęły złotym blaskiem, po czym zniknęły. Dorce wyprostowała się. Zaraz potem jej kajdany pokryła fioletowa pajęczynka pęknięć i rozpadły się w drobny mak. Dorce zaczęła biec w głąb lasu. Elficcy wojownicy pobiegli za nią. Gdy minęła jakiś punkt, zatrzymali się.
- Dorce wracaj tu! – wykrzyknął Dorlen.
Dorce podeszła kilka kroków bliżej. Następnie wyciągnęła przed siebie rękę. Ta natrafiła na barierę, która pod wpływem jej dotyku stawała się mleczno-biała.
- Niestety nie mogę – stwierdziła. – Dobra robota, Miriam. Może kiedyś jeszcze się spotkamy.
Następnie radosnym krokiem ruszyła w las. Dorlen westchnął zawiedziony.
- Myślę, że nikt z nas nie potrzebował oglądać tej prawdziwej formy – rzekła Lealia.
- Tutaj muszę poprzeć Dahrei – dodała Grace. – Wiemy jak wygląda. Tyle nam wystarczy. Zresztą teraz nie może tutaj wrócić.
Chwilę później wszyscy się rozeszli. Vanessa zaczęła myśleć o tej całej sytuacji. Dorce była potworem i to był fakt. Wciąż jednak było wiele rzeczy, których nie wiedziała. Pierwsze dotyczyły Wielkiej Wojny, drugie związane były z imieniem Darkmoon. Vanessa poznała je w dość dziwnych okolicznościach. Gdy szła, aby spotkać Dorce, chciała skrócić sobie drogę, przechodząc przez kawałek lasu. Tam przed nią coś nagle zaczęło się formować. Była to ona sama. Była jednak starsza oraz na jej twarzy pojawiła się długa, smukła blizna. Szła ona obok lewej skroni przez cały policzek aż prawie do kącika jej ust.
- Podążaj za uczuciem – powiedziała do dziewczynki jej starsza wersja. – Ono cię poprowadzi. Teraz zwróć się do Dorce imieniem Darkmoon.
Tuż po tym zniknęła. To było dziwne, lecz Vanessa nie zamierzała o tym nikomu mówić.
Dziewczynka poszła w kierunku swojej kwatery. Po dordze zauważyła Magenta. Mężczyzna szedł w stronę głównego wyjścia z obozu. Zatrzymał się, gdy zauważył Vanesę i pokazał jej, aby podeszła. Dziewczynka niepewnie to zrobiła.
- Zgaduję, że nic z tego nie rozumiesz – zaczął, gdy była blisko. – Pewnie nawet nie będziesz musiała. Dorce musiała cię ostrzec, żeby jej nie ufać. W takim razie nie ufaj też jej.
- Ciężko ufać komuś, kto ma aż tyle tajemnic oraz tyle krwi na rękach – stwierdziła Vanessa. – Dlaczego ją zaatakowałeś?
- Z prywatnych powodów. Również z tych powodów toczy się ten cały spór między nami – westchnął. – Muszę ci przyznać, że kłamałem. Nigdy nie należałem do Ruchu Oporu, a Dorce nigdy się od nich nie odwróciła. Po prostu lepiej, żeby ona oraz pozostali Medioportanci trzymali się od was z daleka.
Medioportanci. Do nich należała również Miroslava.
- A co oni takiego robią? – zapytała Vanessa.
- Mieszają się w losy wielu światów – oznajmił Magent. – Ciężko jest się ich pozbyć. To byłby cud, gdybyśmy to zrobili. Jeśli cię to interesuje, to kiedyś cię znajdę – dziewczynka pokiwała głową. – Myślę, że to nie było nasze ostatnie spotkanie, Vanesso. Pamiętaj, że jeśli Dorce wróci, to ja też.
- Opuszczasz nas?
- Zgodnie z umową. Możesz wszystkim powiedzieć, że kłamałem. Potrzebowałem was podjudzić, żebyście wygnali Dorce. Gdybyś wiedziała, kto należy do Medioportantów, daj znać.
- Najpierw zdecyduję, po czyjej stronie stanąć – stwierdziła Vanessa.
Magent uśmiechnął się pod nosem. Następnie ruszył do wyjścia z obozu.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania