Czarownik
Poczułem, że telefon w mojej kieszeni zaczął wibrować. Spojrzałem na wyświetlacz. To tata! Dookoła mnie było bardzo głośno, więc przedarłem się przez tłum i oddaliłem nieco. Podszedłem do kramu czarownika, żeby sprawdzić, czy przypadkiem nikt nie ukradł żadnej pisanki. Tata powiedział mi, że w Turcji jest zadziwiająco chłodno. Ja opowiedziałem mu o ciepłym słońcu, które mocno grzało w głowę. Pożegnaliśmy się szybko, bo koszt roamingu był zabójczy. Nagle zdałem sobie sprawę, że nie jestem sam. Odwróciłem się szybko. Za mną stała wysoka, szczupła kobieta. Ubrana była na czarno. Miała krótkie brązowe włosy. Jeżeli miały nadać jej twarzy odrobinę łagodności, to był to poroniony pomysł. Jej rysy były ostre, a nos zakrzywiony. Kobieta przypominała ptaka. Nie potrafiłam określić, w jakim była wieku. Równie dobrze mogła mieć tyle lat co ja albo być starsza o dwie dekady. Cofnąłem się przestraszony. Nie lubiłem, gdy ktoś obcy podchodził do mnie tak blisko. - Nie usłyszałem pani - powiedziałem zakłopotany. Zerknąłem na kłębiących się niedaleko roześmianych ludzi. Usłyszą, jak krzyknę. Kobieta musiała o tym wiedzieć. - Wiem - odparła chrapliwie. Miała dziwny głos, zupełnie bezdźwięczny. W zasadzie szeptała. Tak mówili ludzie o uszkodzonych strunach głosowych. - Chce pani coś kupić? - Wsunąłem się za stół. Chciałem, żeby coś oddzielało mnie od tej kobiety. Nawet jeżeli miałby to być tylko mały kram pełen nieudolnie pomalowanych jajek. - Nie. - Nic więcej nie dodała. Przewiercała mnie zielonymi, zgłodniałymi oczami. Poczułem się nieswojo. Ponad jej ramieniem zerknąłem na rozbawionych mieszkańców. Nikt nie patrzył w naszą stronę. Wszyscy skupili się na Myśliborze, która zaraz miała rozpocząć rytuał. - O co pani chodzi? - zapytałem. - Czego pani ode mnie chce? - Chciałam cię tylko poznać i ostrzec. - Ostrzec? - W tym miejscu wszyscy robią to, co ja im każę. - Bogowie, czy to przedstawicielka jakiejś lokalnej mafii? Serio? Może jeszcze będzie żądała prowizji od sprzedaży moich pisanek? Przysiągłem jej zemstę. Namówię czarownika, żeby zesłał na nią rzeżączkę. Jeżeli da się ją jakoś zesłać, rzecz jasna. Nie żebym w to wierzył, ale miło by było mieć możliwość zsyłania chorób wenerycznych na ludzi, których się nie lubi.
Komentarze (4)
Wiesz, jaka jest wspólna cecha twoich opowiadań? Obietnica.
Na moje amatorskie oko masz solidny fundament, by pisać dobre opowiadania, jednak uparłaś się na dziwną stylówkę.
Wyobraź sobie taką sytuację: siadasz wygodnie w fotelu i zaczynasz czytać książkę, narracja cię wciąga i nagle z zaskoczenia ktoś wyrywa tobie książkę i ucieka. Ty właśnie to robisz. Urywasz historię w połowie zdania i masz w nosie, co inni myślą i czują. Autor nie może być oszustem, obiecywać a w rezultacie pokazywać figę z makiem.
Jesteś, jak fałszywa syrena :/
Autor to przede wszystkim gawędziarz i wcale nie musi wyłuszczać kawę na ławę, ale musi zostawić klienta, czyli czytelnika z poczuciem opowiedzianej historii, która np może mieć otwarte zakończenie.
Nie wszyscy potrafią pisać w ten sposób.
Poza tym musisz zwrócić uwagę na estetykę swoich prac:
- błędy
- dialogi
to są bardzo ważne niuanse. Nikt nie chce czytać np ściany tekstu.
Z szacunku do Czytelnika :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania