Czarownik cz.2
- A z kim mam przyjemność? - wycedziłem rozwścieczony. - Zapomniała się pani przedstawić. - Marzanna. - Jej wąskie wargi rozciągnęły się w złowieszczym uśmiechu. Obnażyły żółtawe, krzywe zęby. Niepokój znowu mnie zmroził. To nie była żadna złodziejka. To najprawdziwsza psycholka, która myśli że jest córką trójgłowej królowej podziemi! - Moje ostrzeżenie jest następujące. - Chrapliwy głos był tak nieprzyjemny dla ucha, że aż się skrzywiłem. - Jeżeli nie będziesz robił tego, co ci każę, gorzko pożałujesz, ty i twoi bliscy. - W takim razie powodzenia przy brudnej robocie w Azji, bo tam obecnie jest mój tata - warknąłem. Sięgnąłem po parasolkę, która stała obok stołu. Coś tam pamiętałem z zajęć samoobrony, a ona na zbyt dobrze zbudowaną nie wyglądała. Powinienem zdołać chociaż trochę ją uszkodzić, zanim zaalarmowani moim wrzaskiem mieszkańcy przybiegną mi na ratunek. Gdy podniosłem wzrok, kobieta zniknęła. - Co do...? - sapnąłem, rozglądając się dookoła. Po natręcie nie było nawet śladu. Jakby rozpłynął się w powietrzu. Nagle rozległ się głośny grzmot. Zaskoczony spojrzałem w niebo. Powoli zasnuwały je ciemne chmury. Wzięły się znikąd. Zmrużyłem oczy. Wysoko, tuż pod chmurami, zobaczyłem czarny punkt. Wrona.
Komentarze (5)
Nie czytasz innych autorów? Masz kompletnie w nosie, jak piszesz?
Tzn tylko i wyłącznie, że piszesz dla siebie, bo czytelników masz w (_!_).
Wolny kraj. Wolny portal. Wolna wola.
Tu nic nie zdążyło się wydarzyć!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania