Czego nauczyły mnie studia pielęgniarskie - cz. II, czyli Oswajanie Zwierza

Pod każdą częścią będę dołączać anegdotę mniej lub bardziej (celuję w bardziej) związaną z tematyką. Dzięki za wskazówkę, zsrrknight!

 

3. To, co rodzice/opiekunowie przekazują Ci o ludziach, nie jest absolutną prawdą.

 

Nauki moich rodziców w tej kwestii można streścić jako: musisz być zawsze silna i pewna siebie, bo jeśli okażesz słabość, ludzie od razu wezmą cię na celownik i to wykorzystają. (I potem dziwne, że mam problem z paranoją…).

 

Okres studiów licencjackich był dla mnie – z wielu powodów – najtrudniejszym okresem w dotychczasowym życiu i ostatnie, co tam prezentowałam przez większość czasu, to siła (w tym klasycznym jej wyobrażeniu) i pewność siebie. Nawet, jeśli faktycznie robiłam coś dobrze - a najwyraźniej coś mi wychodziło, skoro mam średnią powyżej 4 -uważałam, że przy wszystkim innym i tak wychodzę „na minus”.

 

Pielęgniarstwo opiera się na pracy w zespole. Więc jeśli w jakiejś kwestii „leżysz”, wpływa to na funkcjonowanie całej grupy. Czyli (jesteśmy w moim paranoicznym mózgu) nie tylko mogą naskoczyć na ciebie, bo lubią, ale mają też dobre powody, bo swoim nieogarem faktycznie im szkodzisz…

 

W dodatku w połowie drugiego roku przymusowo zmieniałam grupę zajęciową (zawirowania organizacyjne, które próbowano jakoś uporządkować – słowo klucz jakoś) i choć znałam tych ludzi z widzenia, byłam przerażona – oto wchodzę między tych, którzy już się znają i wypracowali jakiś „układ” i raczej prędzej niż później zorientują się, że oto trafia im się zgniły owoc, którego nikt nie chciał (mój mózg, przypominam) i którego już nie mogą się pozbyć. Czy tak się stało?

 

To, co się stało, najtrafniej mogłabym opisać jako… oswojenie.

 

Zostałam przez swoją nową grupę oswojona tak, jak Mały Książę oswoił Lisa. (Mały Książę jako taki nie jest moją ulubioną książką, ale ten jej fragment uwielbiam.) Ja też stopniowo zmieniałam swoje podejście, ale nie udałoby się bez wkładu z ich strony. Bez uwzględniania mnie w rozmowach, na przykład pytając mnie, jak spędzam Sylwestra, bez zapewnienia Dawida [1], że nie mam się czego bać (tak, to było aż tak widać) czy pomocy w zrozumieniu pewnych rzeczy, z którymi wyraźnie miałam problem, nawet, gdy wstydziłam się otwarcie poprosić o pomoc.

 

(Oczywiście robiłam, co mogłam, żeby to odwzajemnić.)

 

Zresztą nie chodzi tylko o moją „nowszą” grupę. Ale też o innych ludzi z rocznika, z którymi miałam styczność (było nas ponad 200, więc większości z nich nigdy nie widziałam, miałam do czynienia głównie z grupą seminaryjną liczącą mniej więcej tyle osób, co typowa klasa) [2] i niektórych prowadzących.

 

Na zajęciach praktycznych z chirurgii, goląc pacjenta przed operacją (pole operacyjne powinno być pozbawione owłosienia) zacięłam się w palec jego maszynką [3]. Szczęśliwie nie było kontaktu z krwią pacjenta, więc nie doszło do ekspozycji zawodowej [4]. Poza tym byłam tak zmęczona, że podczas części teoretycznej dosłownie złapałam się w połowie spadania z krzesła. Prowadząca wzięła mnie na stronę i zamiast mnie opier...niczyć (na co w mojej opinii zasługiwałam), zapytała, czy mam cukrzycę (senność może być objawem hiperglikemii), a gdy wyjaśniłam, że nie, że to problemy ze snem + skutek uboczny leków, które wtedy brałam, dostałam przekaz sprowadzający się do dziewczyno, uważaj na siebie i nie przeciążaj się, gdy gorzej się czujesz, bo zrobisz sobie krzywdę.

 

Tego typu historii mogłabym przytoczyć wiele.

 

Czy zdarzali się też nieprzyjemni, raniący ludzie? O, zdecydowanie, (i to nie tylko wobec mnie - jedna piguła doprowadziła moją znacznie bardziej przebojową koleżankę z grupy do płaczu...) ale ogólny bilans wyszedł bardzo na plus i jestem przekonana, że między innymi dzięki temu udało mi się przetrwać ten czas i dotrzeć tu, gdzie teraz jestem.

 

Więc nie, ludzie to nie harpie czekające na powód, by cię rozszarpać. Trochę otwartości i przyznanie, że nie ogarniasz, pokazując jednocześnie, że się starasz, to właściwe podejście. I tak, twoje niedociągnięcia wpływają na całą grupę, i właśnie dlatego wspieramy siebie nawzajem, zamiast kopać doły.

 

[1] - imiona występujące w całej tej serii zostały zmienione

[2] - Grupa seminaryjna (S) składa się z dwóch grup ćwiczeniowych (C - na ćwiczenia kliniczne), a każda C z kolei z dwóch grup zajęciowych (Z, "zetki" - na zajęcia praktyczne; liczą kilka osób, 7 to już dużo).

[3] - Od razu poszłam do zabiegówki to zgłosić, zastałam tam scenę zakładania wenflonu pacjentowi, który siedział na kozetce... ledwo siedział, bo prawie mdlał. Nie najlepszy moment. Stałam więc w kącie z 5 minut, krwawiąc dyskretnie do miski nerkowatej, aż skończą i będę mogła powiedzieć, że się zacięłam...

[4] - Ekspozycja zawodowa - w tym kontekście - kiedy materiał zakaźny (każdy pacjent jest traktowany jako potencjalnie zakaźny), czyli np. krew, ślina czy inne wydzieliny dostaną ci się do krwiobiegu czy na błony śluzowe (do nosa, ust, oka...). Może się tak stać, gdy np. zakłujesz się igłą od pacjenta. Można tak złapać np. HIV-a, więc gdy do niej dojdzie, trzeba wdrożyć postępowanie poekspozycyjne, które jest długie, męczące, stresujące... krótko mówiąc, nikt tego nie chce.

 

***

 

Zajęcia w ZOL-u (Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym). W czasie przerwy chciałam zajrzeć do działu kadr, żeby dowiedzieć się czegoś o praktykach.

 

Ja (do swojej grupy): Idę do HR-u.

 

Iga: Co?

 

Ja: No do kadr.

 

Iga: Aaa... bo ja usłyszałam "do H&M-u" (wcześniej była rozmowa o promocjach w H&M)

 

(śmiech)

 

Ja: Tak, tak, do H&M-u. Kupić ci coś?

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • rozwiazanie dwa lata temu
    Fajny tekst z życia.5. Pozdrawiam.
  • droga_we_mgle dwa lata temu
    Dzięki, że wpadłaś :)
  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    Droga_we_mgle↔Można by w wielkim skrócie rzec→albo Ty oswoisz innych, lub inni oswoją ciebie.
    Szczególnie jak rzekłaś, gdy środowisko wzajemnie już znane. Raczej różne relacje, wymagają różnych zachowań, by w miarę możności, uzyskać obopólną korzyść. Oczywiście wiele zależy od naszej wrażliwości na bodźce, takie czy inne. Pewnie jednak "wrażliwcom" jest trudniej na świecie?
    Pozdrawiam🙂:)
  • droga_we_mgle dwa lata temu
    DD ✎a najlepiej, jak inicjatywa wychodzi (choćby niezdarnie) z obu stron :)

    Tak, zdecydowanie trudniej.

    Dzięki za komentarz i pozdrawiam też ~
  • WandaWadlewa ponad rok temu
    Trudno mi się dobrze wyrazić, ale spróbuję.
    Na pewno uważam, że ten rozdział wypada lepiej niż pierwszy. Natomiast ja to widzę jako taki niekontrolowany wyrzut myśli i z jednej strony pewnie, kto ci broni. Tylko że ja jako odbiorca tego tekstu niespecjalnie coś z niego wynoszę. Temat traktujesz bardzo powierzchownie - są uniwersalne prawdy, typowe historie. Tak wskazując już bardzo bezpośrednio - nie czuję, żeby studia pielęgniarskie nauczyły cię, że rodzice nie zawsze mają rację. Doszłabyś do tego na każdym innych studiach albo i bez nich. Podkreślam tylko, że to, że ja tego nie czuję, nie oznacza, że tak nie było.
    Nie chcę być jakaś bardzo krytyczna - trzymam kciuki za kolejne części i niech ci się dobrze pisze. Po prostu uważam, że tekst by zyskał, gdybyś przedstawiła coś specyficznego dla swojego kierunku, zamiast skupiać się na takich uniwersalnych prawdach o życiu w społeczeństwie (o ile nie chcesz tych prawd rozłożyć na czynniki pierwsze w jakiś nieszablonowy sposób), które też przedstawione są jak kartka z pamiętnika.
    Niezależnie od tego, w którym kierunku pójdziesz, zawsze jest dobrze pomyśleć o tym, czego się w życiu nauczyliśmy. Dla ciebie to będzie na pewno wartościowe.
    Pozdrawia : )
  • droga_we_mgle ponad rok temu
    Oczywiście, że te tematy można byłoby rozwinąć - celowo staram się je opisywać krócej i zwięźlej, bo inaczej musiałabym chyba napisać książkę😅 czego w przyszłości nie wykluczam, tylko niech może zdobędę trochę więcej doświadczenia niż trzy lata studiów.

    Pewnie tak - ale moim zdaniem (zamierzam jeszcze o tym napisać) tego typu studia - bardzo praktyczne i bogate w wyzwania, których efekty wyraźnie widać - są jednymi ze skuteczniejszych w uświadamianiu pewnych rzeczy.

    Skupiam się na uniwersalnych "lekcjach" bo dzięki temu - prawdopodobnie - trafię do większej ilości ludzi, zwłaszcza w takim miejscu jak ten portal, gdzie użytkownicy potrafią być naprawdę różni. Można powiedzieć, że piszę banały, ale sposób dochodzenia do nich jest specyficzny dla studiów medycznych :)

    To powiedziawszy, doceniam Twój komentarz i ogólnie przeczytanie drugiej części. Ta seria już zbliża się do końca, ale pisząc coś podobnego w przyszłości, wezmę te spostrzeżenia pod uwagę.

    Pozdrawiam też :)
  • MrCookieMstr rok temu
    Dawno temu. Dla mnie długa połowa ogólniaka. Późną wiosną dopadły mnie choroby sezonowe. Kiedy te zaczęły odpuszczać to długo zmagałem się z kaszlem. Doproszenie się o wizytę domową graniczyło z cudem więc poprosiłem o konsultację pielęgniarkę.

    Znajoma zaproponowała postawienie baniek. Jej mina nie znosiła sprzeciwu więc zgodziłem się. Udaliśmy się do sypialni. Leżałem na brzuchu z odkrytymi plecami. Pani rozpaliła pochodnię nasączoną w spirytusie. Chwyciła bańkę. Zaczęła ją rozgrzewać. Nagle rozległ się dźwięk bardzo głośnego dzwonka do drzwi. Usłyszałem okropny krzyk. Poczułem zapach spalenizny. Pani goniła do łazienki aby potraktować zimną wodą oparzone uda. Skupiłem się na gaszeniu fajczącego się dywanu oraz wietrzeniu pomieszczenia.

    Domownicy zamiast przyjąć faktyczną wersję wydarzeń zaczęli wymyślać różne teorie. Ludzie którzy wiodą monotonne życie mają tendencję do szukania sensacji.
  • droga_we_mgle rok temu
    Niezła historia. Mieliśmy zajęcia o stawianiu baniek, tradycyjnych też, na szczęście istnieje też nowsza wersja, która już ognia nie wymaga.
  • MrCookieMstr rok temu
    droga_we_mgle Wydawało mi się, że bańki wyszły z głównego obiegu. Parę lat temu pojechaliśmy na święta do rodziny w góry. Szwagierka męczyła się z kaszlem przez parę tygodni. Ciągle brała inhalacje. Dawki leków graniczyły z maksymalnymi zakresami. Pani doktor starej daty zaleciła postawienie baniek. Pomogło chociaż może to przypadek.
  • droga_we_mgle rok temu
    też ciekawa historia :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania