Czego nauczyły mnie studia pielęgniarskie - cz. IV, czyli Ludzie i Bogowie
7. Nowotwory nie są jedynymi chorobami, których ZA NIC nie chcielibyście mieć.
Cukrzyca typu II (powikłania…). Niewydolność nerek (pijcie wodę, ludzie…). Rana przewlekła (właściwie pielęgnujcie rany, zwłaszcza, jeśli cierpicie na coś/bierzecie coś, co utrudnia gojenie). Przykurcze – na praktykach z chirurgii była pacjentka, która miała przykurcze od długiego leżenia w łóżku z przygiętymi nogami (aczkolwiek częściowo na własne życzenie). Założono jej w końcu ortezę, żeby jej wyprostować tę nogę. Krzyczała i płakała tak, że było ją słychać w korytarzu. Przez parę godzin.
Mogłabym tak jeszcze wymieniać, ale chyba wystarczy. Podsumowując: jest mnóstwo powodów, żeby dążyć do zdrowego trybu życia i generalnie dbać o siebie. I o profilaktykę (choć sama mam jeszcze sporo do poprawy w tej kwestii).
8. Lekarze nie są bogami.
Nie namawiam do nieszanowania lekarzy i nie uważam, że jestem od nich lepsza ogólnie albo lepsza w tym, czym się zajmują. Relacja między pielęgniarką a lekarzem – oraz między pacjentem, a lekarzem – powinna opierać się na współpracy i poszanowaniu siebie nawzajem. Tak uważam prywatnie i tak mnie uczyli na studiach. (Zdaję sobie sprawę, że wprowadzenie tego w praktyce wymaga u nas jeszcze sporo pracy…)
Niemniej zetknięcia z różnymi przedstawicielami tego zawodu – i studentami tego kierunku – przestawiło mi coś w mózgu.
Lekarze stali się dla mnie po prostu lepszymi lub gorszymi ludźmi (ale z pewnością cholernie ekscentrycznymi i żyjącymi trochę we własnym świecie), wykonującymi swoją pracę lepiej lub gorzej. Czyli jak wszyscy.
Mam wrażenie, że w społeczeństwie dominują dwie postawy wobec lekarzy: albo zupełna dewaluacja ("pieprzone konowały"), albo właśnie rodzaj boskiej czci, na zasadzie „posiedli tajemnice wszechświata niedostępne dla zwykłych śmiertelników”, więc nie zadaje im się żadnych pytań i nie zgłasza wątpliwości, bo „oni przecież wiedzą, co robią, a ja i tak nie zrozumiem”. I to z kolei mnie ciężko jest zrozumieć.
Tak się składa, że lekarze są zwykłymi śmiertelnikami, więc jeśli oni posiedli jakąś wiedzę – Ty też możesz. Oczywiście, oni spędzili lata na zdobywaniu i praktykowaniu umiejętności i wiedzy medycznej, ale to nie znaczy, że nie możesz nauczyć się pewnych podstaw. Istnieje Internet (tylko błagam, sprawdzone źródła, nie komentarze randomów i fora dla antyszczepionkowców), broszury edukacyjne, ulotki w opakowaniach leków. (My też je czytamy!) Artykuły na Google Scholar (korzystałam z nich przy pisaniu pracy dyplomowej).
Masz prawo mieć wątpliwości i zadawać im pytania. Pacjent ma prawo do informacji o swoim stanie zdrowia, więc jeśli czujesz, że Twoje są niewystarczające – pytaj. Ktoś z mojej rodziny wrócił niedawno od lekarza z receptą zawierającą lek, co do którego mieliśmy wątpliwości, czy faktycznie go potrzebuje. (Był przeciwalergiczny, a on nigdy nie miał alergii.) Spytałam, czemu nie zapytał o to lekarki.
– Dopiero jak wykupiłem, to się przekonałem, co to.
– Nie powiedziała, co ci przepisuje?
– Nie.
– To czemu nie zapytałeś?? Powinna ci sama wyjaśnić, co to za leki i na co są, ale jeśli nie mówi, to pytaj!
To też jest dziwne, bo kiedy ja idę do lekarza, nie chwalę się wykształceniem medycznym (chyba że to ważne, bo np. podejrzewam, że złapałam coś na oddziale X), a mi lekarze sami z siebie mówią, na co przepisują mi akurat taki lek…
!Nie namawiam! do niestosowania się/naginania zaleceń na własną rękę, wedle własnej wiedzy/własnego widzimisię. Namawiam do konsultacji z lekarzem, zgłaszania mu wątpliwości oraz wszelkich informacji, które uznajesz za ważne i domagania się satysfakcjonujących wyjaśnień.
***
Kiedy razem ze swoim kumplem ćwiczyłam w ostatniej klasie liceum podstawy parkuru, nie przypuszczałam, że przyda mi się akurat do tego. Na praktykach (Podstawowa Opieka Zdrowotna) pielęgniarka wsadziła mi w ręce wyniki badań i kazała "lecieć szybko, bo lekarka już na nie czeka"!
No to lecę - dworem, bo szybciej, a są wakacje. Tylko, żeby dotrzeć od drzwi do drzwi, musiałabym obiec dookoła murek - strata czasu. Więc, niewiele myśląc, oparłam rękę na murku i wykonałam lazy vault (odsyłam do filmików w internecie). Wylądowałam po drugiej stronie i poleciałam dalej :)
Komentarze (8)
Miłego wieczoru
jednocześnie mając wątpliwości i jak rzekłaś→pytać.
Tak. Cenniejsze to zdrowie, które utracone→przewrotnie mówiąc.
Pozdrawiam 😃
o paskudnych chorobach pewnie możnaby pisać godzinami... Najlepiej po prostu na nic nie chorować, choć nigdy nie wiadomo, póki się nie zdiagnozuje.
Zdania o lekarzach faktycznie podzielone, ale co poradzić, skoro większość społeczeństwa bazuje swoje opinie na powierzchownych stereotypach, przekazie mediów, plotkach znajomych et cetera - w sumie to dotyczy chyba praktycznie wszystkich dziedzin życia.
No, mam wrażenie, że w naszym kraju jest ogólnie plaga niesłuchania ekspertów - to znaczy im większe ktoś ma kwalifikacje i im większe przesłanki, że jego zdanie należy traktować poważnie, tym bardziej się tego kogoś olewa🤨
Bo "ja wiem lepiej", bo podejrzenia, że to członek jakiejś agendy i na pewno chodzi o pieniądze, a nie nasze dobro, czy zbyt wiele razy ktoś się nabrał i prewencyjnie odrzuca wszystkich?
Dziękuję za komentarz :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania