Czyściec (1)

Podziękowania za Bete dla Daniela!

Nie żyje. Jest to tak samo pewne jak to, że większość polityków nie posiada matury. Nie miałem zbyt wielu szans na przeżycie takiego uderzenia, ale ciężarówka była ładna, chromowana. Nie żyje, kopnąłem w kalendarz, Hitler kaput, pa, pa słodki świecie będę tęsknił. A morze jednak nie?

Jak nad tym się na spokojnie zastanowić to byle jakie miałem to życie. Nic wielkiego nie osiągnąłem by być z tego dumny i tam na ziemi nie zostawiłem nikogo, za kim bym tęsknił. Za to w zaświatach mam całą rodzinkę! Super, tylko jakoś tak nie do końca. Czuje się okantowany, oszukany, nabity w butelkę. Niby jest tak, że chwile przed śmiercią przelatuje nam całe życie przed oczami a u mnie tego nie było. Było światło i wszystko a potem ktoś je zgasił i została nicość.

Nie słyszę żadnych „trąb niebieskich”, eh kolejna bujda...

Za to, kiedy otworzyłem oczy patrzyłem na błękitne niebo, po którym sunęły jak fale przypływu ciężkie szare chmury. Leżałem na czymś twardym, co boleśnie wpijało mi się w plecy. Jakby tego było mało to jeszcze wiał zimny wiatr. To ma być niebo? Wziąłem kilka głębokich wdechów i zacząłem wstawać. Nic mnie nie zabolało – i to był kolejny dowód na to, że nie żyje. Po tym jak we mnie ta ciężarówka wyjebała – tak wiem słowo brutalne, jednak oddaje mój nastrój idealnie – to niebyło takiej możliwości bym był w stanie ruszyć, chociaż małym palcem.

Rozejrzałem się dookoła. „Huston mamy problem”! – pomyślałem odskakując do tyłu, moje ciało boleśnie natrafiło tam na kamienną ścianę. Zimny pot spłynął pomnie, a chwilę później przeszły mnie dreszcze.

Zacisnąłem z całych sił powieki i przełknąłem ślinę. Proszę niech to będzie tylko pokręcony sen. Otworzyłem oczy, ale dalej byłem tam gdzie byłem. Na wąskiej ścieżce mając tylko kilka centymetrów do krawędzi głębokiej przepaści. Idealne miejsce do życia po śmierci dla kogoś, z lękiem wysokości.

Szybko spojrzałem w bok gdzie zobaczyłem, pokryty szronem, krzak cierniowy rosnący obok ścieżki. W jego cieniu stał… kot? Wyrośnięty w fioletowe i zielone pręgi, z nienaturalnie dużymi oczami i strasznie wykurzającym szerokim uśmiechem. Szpiczaste długie uszy, mega długie wąsy i irytującą aura. Skojarzył mi się z tym kotem z „Alicji w krainie czarów” nie wiem jak mu tam było. Przyznaje się bez bicia nie czytałem książki, ale obejrzałem tą bajkę i normalnie był prawie taki sam. Durzy, puszysty, i mega irytujący.

Kot podreptał do krawędzi, wychylił za nią i nie uwierzycie, ale zagwizdał z podziwem . – Aż strach bierze namyśl by stąd spać. – Spojrzał na mnie i wyszczerzył zęby w pogodnym uśmiechu. – Masz lęk wysokości? – zapytał wyraźnie z angielki akcentem. Dorotko już nie jesteśmy w Kansas. Kot mówi, mimo że budowa jego mordki wyklucza tą możliwość. I jeszcze się uśmiecha tak jakoś ludzko. – Masz – stwierdził.

Odwrócił się zgrabnie od przepaści i podreptał w moją stronę.

– Jestem tu by zostać twoim przewodnikiem i pomóc w pierwszych dniach życia. Będę mobilnym słownikiem doradcą i nauczycielem. Chodź – powiedział i ruszył w dół ścieżką.

– Koty nie mówią – wydusiłem, kiedy pierwszy szok mi miną i zaczynałem wracać do siebie. Futrzak zatrzymał się i spojrzał swoimi wielkimi zielonymi oczami na mnie wyszczerzając się w wesołym uśmiechu.

– No, co ty nie powiesz? Wiesz, że nie wiedziałem? Wielkie dzięki za informacje – powiedział z udawaną wdzięcznością. – Jest coś jeszcze, z czym chciałbyś się zemną podzielić?

– Nienawidzę kotów – wypaliłem bez zastanowienia. Nie czekając na jego odpowiedź ostrożnie odkleiłem się od ściany, wytężyłem wszystkie swoje siły, aby nie spojrzeć w dół i nie spaść tam na łeb.

–Wiem i dlatego przybrałem postać kota. – Uśmiech mu się poszerzył. – No chodź chłopce! Trzeba zejść z Góry Przeznaczenia nim wielkie oko Saurona nas wypatrzy i pośle swoje chordy orków po pierścień. – Jaja sobie zemnie robisz?

– Oczywiście! To nie jest legenda Tolkiena. Ale i tak lepiej będzie jak ruszymy, zbiera się na deszcz ze śniegiem a ja nie lubię moknąć.

Myślałem nad tym przez moment. „Co mi tam! I tak umarłem” – powiedziałem sobie w duchu. Ruszyłem za kotem trzymając się blisko ściany jak najdalej od krawędzi. Szliśmy powoli, a droga była wygodna. W połowie drogi na dół zaczęło padać. Kot szybko dał nura w bok i zniknął w jaskini. Nie myśląc wiele poszedłem w jego ślady. Grota była pojemna a na środku paliło się ognisko, z którego przyjemnie pykał płomień. Wokół niego siedziała jakaś dwudziestka ludzi, z czego większość w moim wieku. Na każdego z nich przypadał jeden stwór. Nasze pojawienie nie wzbudziło w wielkiego zainteresowania. Większość pochlipywała wzywając swoich rodziców, lub sprawiała wrażenie nieobecnych.

– Och, co za tłumy! – zawołał kot, który nagle pojawił się tuż obok mnie. – Spójrz na ich rozweselone miny. Normalnie kipią radością a czyja to zasługa? Oczywiście ich opiekunów, którzy tak bardzo zadbali o ich samopoczucie po śmieci. Normalnie robi mi się cieplej na duszy widząc jak moi koledzy robią wszystko, co w ich sile by było im łatwiej po śmierci. – Zamknij się Pasiak! – ktoś zawołał z francuskim akcentem. – Och droga Mirabelo myślałem, że taka dystyngowana dama jak ty nie używa takich nieładnych i prostackich słów jak: zamknij się, morda, idioci i tak dalej i tak dalej.

– Pasiak odpuść – skarcił kota czarny wilk, który wychyną z kąta gdzie światło ogniska nie docierało.

Wzdrygnąłem się na ten widok, ale na widok małego chłopca siedzącego nieopodal ogarnęło mnie niewytłumaczalne uspokojenie. Dzieciak miał chyba z osiem lat i nosił jaskrawo żółtą piżamę w czarne cętki. Miał długie blond włosy i niebieskie oczy, w których odbijał się blask ognia. W jednej łapce trzymał pluszową żyrafę a drugą trzymał się dużego basiora tak jakby bał się go puścić.

Potem przyjrzałem się wilkowi. Był większy niż chyba powinien być wilk, a sierść miał czarną jak krucze pióra. Miał nastroszone uszy, silne łapy i puszysty ogon. Oczy miał dziwnie ludzkie pełne spokoju i modrości.

– Wybacz Wilhelm – przeprosił kot i skłonił się z szacunkiem wilkowi. –Chciałem po prostu zwrócić uwagę ze już na stypach bywa weselej.

Wilk zwany Wilhelm spojrzał na mnie a mnie przeszył dreszcz.

– Witam cię młodzieńcze po tej drugiej stronie. Nazywam się Wilhelm a ten chłopczyk to Michaś. Michaś morze byś się przywitał.

Chłopczyk spojrzał najpierw na wilka a potem nieśmiało podniósł na mnie spojrzenie. – Miło mi. Na imię mi Michaś. – wydukał dzieciak przełamując swoją nieśmiałość.

– A to jest… Jak w ogóle masz na imię?

– Pasiak! – warknął na kota wilk o dziwo nie obnażając kłów. – Ja się tu staram o wesołą atmosferę a ty mi tak Brutusie? Fosiam się na ciebie! Spojrzałem na kota jak odchodził idąc bliżej ogniska wolnym leniwym kocim krokiem. Ten kot był nienormalny. On ma chyba coś z głową i dlatego zachowuje się jak błazen. – Pasiak jest dość specyficznym okazem przewodnika? Spojrzałem na Wilhelma oczekując odpowiedzi. Ten chwile milczał patrząc jak kot rozkłada się blisko ogniska odpychając na bok dużego różowego łabędzia. – Tak – powiedział patrząc jak łabędź zaczyna gniewnie krzyczeć na Pasiaka, który miał to wszystko gdzieś i zwijał się w kulkę okazując swój szacunek dla łabędzia. Aż się uśmiechnąłem razem z Michasiem na ten widok. –Pasiak jest specyficzny i często nieznośny, ale to najlepszy przewodnik. Dba o swoich podopiecznych nie to, co niektórzy. Dba o ich stan psychiczny i samopoczucie pomagając im się ogarnąć po tej stronie. Niektórzy przewodnicy wychodzą z założenia, że ich obowiązkiem jest doprowadzić człowieka do Cytadeli a potem udzielić informacji. Pasiak robi więcej i służy pomocą swoim podopiecznym. –Wilhelm spojrzał na mnie w taki sposób, że z miejsca go polubiłem. – Masz szczęście ze go dostałeś…

– Artur. Potem razem z Wilhelmem i Michasiem podeszliśmy do ogniska gdzie koczowała całą masa ludzi. Był to dziewczyny i chłopcy w wieku czternastu lat i wszyscy nosili niebieskie mundurki szkolne. Większość wyglądała na zagubiony, inni na zrozpaczonych a inni popadli w apatie. Smutny widok. Były też stworzenia, które w większości sprawiały wrażenie zobojętniałych na stan ich podopiecznych. Zauważyłem tylko jedną dziewczynkę, która się uśmiechała i bawiła z białą świnką morska. Starając się nikogo nie nadepnąć dotarliśmy do Pasiaka, który pomrukiwał przez sen. Całą trójką ulokowaliśmy się obok niego starając się go nie obudzić. – Co miałeś namyśli mówiąc o „tej drugiej stronie”? – zagadnąłem wilka kilka godzin później, kiedy ulewa na zewnątrz się uspokoiła razem z częścią znajdujących się w jaskini. Wilk leżał na brzuchu opierając pysk na przednich łapach a Michaś słodko pochrapywał opierając się o niego. – Chodzi o Czyściec – odezwał się cicho wilk. – O jego pierwszy krąg. Czyściec jest uniwersalny i nie podlega rządnej religii. Czyściec ma dziesięć pięter i każdy to tak naprawdę inny odrębny świat z innymi zasadami. Kiedy ukończy się dziesiąte piętro człowiek dostaje prawo wyboru gdzie chce trafić. Polega to na zasadzie inkarnacji. Będziesz żył i po każdej śmierci znajdziesz się na innym piętrze. Zamknąłem oczy. Wsłuchałem się w spokojne pykania płomienia i zasnąłem.

 

Rano dosyć brutalnie obudził mnie Pasiak. To cholerstwo weszło na mnie i chamsko zaczęło lizać po twarzy. Było jeszcze wcześnie a przez wejście do jaskini dopiero prześwitywały leniwie promienie słońca. Byliśmy prawie jedynymi, którzy już wstali. Prawie, bo Wilhelm już budził Michasia, który dosyć niechętnie się budził. Ja też nie lubiłem wczesnego wstawania. Jakoś tak wyszło, że na dalszą drogę na dół ruszyliśmy razem. Michaś po dziesięciu minutach był zmęczony i Wilhelm wziął go na grzbiet. Bardzo mu się to spodobało. Pasiak natomiast całą drogę nadawał o byle, czym. Robiliśmy postoje, na których Wilhelm ruszał polować, kiedy droga się poszerzyła i zaczęliśmy trafiać na kozy górskie.

–Opowiedz mi o Czyśćcu –poprosiłem Pasiaka na jednym z odpoczynków.

Pasiak niechętnie zszedł z skalnej pułki, na którą się wspiął i wyciągnął tuż przede mną. –Mam ci opowiedzieć o Czyśćcu? A nie łatwiej było by ci objawić wszystkie sekrety wszechświata? Ah! Czyściec to nie jest piekło ani jego przedsionek. To dopiero poczekalnia. Dziesięć pięter szaleństwa bez ograniczeń. Musisz tylko umrzeć, aby wejść piętro wyżej. A kiedy zbierzesz je wszystkie otworzą się wrotami takiego raju, jakiego sobie wymarzysz. Proste? Takiego wała! Zanotuj gdzieś to sobie. Nigdy nic nie jest proste. Słyszałeś kiedyś o teorii równoległych wymiarów? Nie. Jakoś się nie dziwię. Wiec, że czyściec działa na takiej zasadzie. Właśnie jesteśmy w jednym z równoległych wymiarów. Są tu niezależni mieszkańcy tak jak ty, kiedy żyłeś nic nie widząc o tym, co cię czeka po drugiej stronie mocy. Tu też mój młody „patafianie” dochodzimy do pewnych praw, których musisz rygorystycznie przestrzegać. Jak złamiesz którekolwiek z miejsca jedziesz do piekła. Pierwsze to zakaz gadania z kimkolwiek o swojej śmierci i w ogóle. Tu są normalni ludzie i niewolno im nic mówić by nie zepsuć niespodzianki. Drugie toto, że niewolno ci popełnić samobójstwa. W tej grze na kodach nie pojedziesz.

–Gdzie idziemy?

–Do Cytadeli. Tam zostanie odkryte, jaka muza ci w sercu gra a potem zostaniesz jak wszyscy sprzedany w niewole

–W „niewole”?! –krzyknąłem z zaskoczenia

–Uspokój się –odezwał się spokojnie Pasiak. –krzywda ci się niestanie. Będę czuwał i osobiście dopilnuje byś źle nie trafił. W razie, czego przerwę licytacje albo… sam nie wiem, ale coś zrobię. Bez spiny men. Przez najbliższe dwa miesiące będę twoim aniołem stróżem.

Na tym zakończyliśmy rozmowę i podjęliśmy po pół godzinie marsz. Po drodze mijali nas inni niezwracający na nasz uwagi ludzie. Był to smutny widok przypominający przemarsz skazańców. W końcu zaszliśmy z góry. Alleluja!!!! Chwile potem zaparło mi w dech. U podnóża góry wznosiło się piękne miasto z wysokim kamiennym murem z białego marmuru i setką pnących się coraz wyżej wierz koloru kości słoniowej. Normalnie wbiło mnie na długą chwile.

–Panie i panowie o to jest Cytadela! –zawołał Pasiak.

Następne częściCzyściec (2)

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • Moje próby zmierzenia się z komedią
  • Fizggarot 09.12.2014
    Świetne! :)
  • Zostawiajcie proszę komentarze. :)
  • NataliaO 10.12.2014
    Dobre :)
  • Coś więcej jeżeli można? :)
  • Jestem jakie jest wasze zdanie. Jak podoba wam się na razie postać głównego bohatera i Pasiaka?
  • Prue 11.12.2014
    Świetne lub dobre ale dla mnie szczerze jest nijakie. Poprawność w pisaniu zachowana i jak dla mnie tyle. Po prostu nie podeszło mi opowiadanie, może nie moje klimaty. Bohaterzy na razie jak dla mnie normalni. Dam 3.
  • Spoko.
  • T. Weasley 12.12.2014
    Bardzo mi się podobało, zbalazłam kilka błędów, ale opowiadanie bardzo wciągające. Oryginalny pomysł, świetni bohaterowie, pisz dalej!
  • Katerina 12.12.2014
    Trochę błędów. Jeśli chodzi o Pasiaka... Ogłaszam wszem i wobec, że jestem zakochana. Natomiast główny bohater jest taki trochę bez wyrazu. Ogólnie opowiadanie wciągnęło mnie i zamierzam je czytać dalej.
  • Anonim 21.12.2014
    "A morze jednak nie?"

    Może to się nad morze może możebnie wybrać.
    Aczkolwiek rozbawił mnie fragment o chromowanej ciężarówce.

    "eh" - i tu byłbym ostrożny. O ile eh nie jest formą niepoprawną, tak wygląda nieco nienaturalnie i stopuje czytelnika.
    Polecam "ech" - z czystych walorów estetycznych.

    "Nic mnie nie zabolało – i to był kolejny dowód na to, że nie żyje. " - albo mam CIPA'Ę :D

    "to niebyło takiej możliwości bym był w stanie ruszyć, chociaż małym palcem." - ulala, błędy. Niebyło razem? Niebyt? Nie. Osobno.
    Nie było. Poza tym przeczytaj zdanie jeszcze raz i powiedz mi co Ci się w nim nie podoba. Nie było [...] bym był...

    "„Huston mamy problem”!" - Wykrzykniki! W złych! Miejscach!

    "we mnie ta ciężarówka wyjebała" - wrócę tutaj do wcześniejszego momentu. Wyjebała budzi moje wątpliwości. WJEBAĆ SIĘ W KOGOŚ/COŚ. Owszem.
    Wyjebać w coś? Hm. Wyjebać można chyba coś z czegoś. Albo komuś, albo nie w kogoś. Luźne przemyślenia, niekoniecznie błąd.

    Wtręty, wtrącenia, zdania podrzędnie złożone, nadrzędnie, czasowniki modalne - interpunkcja leży.

    Proponuję również przejrzeć zapis dialogów.

    "chordy orków" - Horda słowników na święta. :P

    "legenda Tolkiena" - Wykażę się puryzmem i rzeknę, że legenda nijak do Tolkiena nie pasuje. Tolkien jako legenda spoko, ale
    Tolkien nie pisał legend. Mitologia Tolkienowska jak już - kto wydaje się być mądrym yntelygenckim więc niechaj taki pozostanie.

    Okay. POwiem tak: pomysł przypomina mi wymieszanie wizji Czyśćca z Alicją w Krainie Czarów. Co do zarzutów:
    - Pasiak przybrał formę odpowiednią dla głównego bohatera. Jak więc objawia się innym opiekunom? Też jako kot? czy wcześniej był więc kimś innym?
    - Daj czytelnikowi trochę miejsca na wyobraźnię, nie opisuj wszystkiego tak dokładnie. "Spojrzałem, zobaczyłem, było to to to i to, w takim i takim kolorze"
    Lepiej jest jak czytelnik sam sobie dopowie pewne fakty. "Spojrzałem w prawo, niebieski krzak migotał w świetle księżyca" - wiadomo, że ZOBACZYŁ wtedy
    - Postać głównego bohatera jest nijaka poprzez brak porządnego wgryzienia się w jego odczucia i emocje. Ja wiem, że się miota
    i nie wie o co chodzi, ale istnieją pewne wrodzone w nas wierzenia, a potem nabyte światopoglądy, które będą się konfrontować ze sobą. Postać wygląda
    jak świeżo upieczona tabula rasa.
    - Zapis dialogów musisz poprawić.
    - Pasiak jest spoko, ale tylko ze względu na zmanierowanie. Dobre na pierwszy rozdział, ale dorzuć mu jeszcze coś charakterystycznego i ostrożnie szafuj cechami, by się postać nie znudziła.
    - Główny bohater POTRZEBUJE jakiegoś charakteru. Koniecznie. Nawet schematu, obecnie nie ma niczego, z czym mógłbym nawiązać nić sympatii nawet zdania "Lubiłem płatko owsiane"
    - Widzę potencjał jeśli idziesz w komedię. Ale pamiętam, że rzucanie żarcikami, gagami na prawo i lewo zaczyna w pewnym momencie męczyć.


    Tyle ode mnie 3/5 Czekam na kolejną część.
  • Dzięki za rade i:
    - Pasiak jak i inni opiekunowie są duchami które złamały jeden z zakazów (Pasiak o nich mówił) ale okazali skruchę więc zostali opiekunami by odpokutować grzech. Opiekunowie mogą przybierać różne formy i nie posiadają stałej formy. Mogą być kim chcą.
    - Nie mam zamiaru szafować żartami na prawo i lewo bo i mnie takie rzeczy męczą ( i moje poczucie humoru nie jest najlepsze).
    Dzięki za rady
  • Anonim 21.12.2014
    Czy ja wiem? To zależy jakie masz preferencje. Poczucie humoru się buduje wraz z wiekiem. Głupawe żarty o pierdach kiedyś się nudzą, mimo że mnie swojego czasu bardzo śmieszyły i preferuję znacznie bardziej humor czarny (ale nie black humour) albo sytuacyjny. Komuś twoje poczucie humoru przypasuje, komuś nie - ktoś woli Kac Vegas, ktoś Nietykalnych :) Komedia to nie zawsze śmiech, lecz też pozytywny wydźwięk w stosunku do świata.

    Trzymam kciuki!
  • Nie lubię Kac Vegas. Lubię czarny humor i żarty sytuacyjne

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania