Poprzednie częściCzyściec (1)

Czyściec (2)

Pasiak i Wilhelm zabrali nas z dala od tętniącego życiem gościńca i zaprowadzili na zapuszczoną ścieżkę gęsto obrośniętą kępami traw. Kiedy byliśmy z dala od ludzi Pasiak i Wilhelm skoczyli w krzaki by wyjść z nich, jako ludzie odziani w drogie czarno czerwone jedwabne szaty. Ten pierwszy nie mógł jednak rozstać się ze swoim uśmieszkiem. Był teraz wysokim blondynem z zatkniętym za jedwabny pas sztyletami wysadzanymi diamentami. Miał niebieskie oczy, bladą cerę i wystające kości policzkowe. Wilhelm natomiast był niskim mężczyzną o czekoladowej skurzę. Włosy i połyskujące oczy miał koloru węgla. Jego twarz wyglądała jakby ją wyciosano z kamienia. Przez plecy przewieszony miał długi miecz o lekko zakrzywionym ostrzu a za pas zatknięte dwa proste noże.

–Niezłe – pochwaliłem mierząc Pasiaka uważnym spojrzeniem. –Możecie się zmieniać w cokolwiek?

– Jeżeli chcesz wiedzieć czy mogę się zmienić w seksowną brunetkę to nie. – Pasiak zaśmiał się wesoło. – Niestety ten bajer ma ograniczenia. Kiedy zmieniamy się w osobę lub zwierzę to nie możemy zmienić płci. Niewolno nam się zmienić w nic, co by warzyło więcej od nas. Wiec zmiana w słonia odpada a szkoda. Takie byłyby jajca!

– Uspokój się – napomniał go Wilhelm poprawiając miecz na plechach.

– Mów mi teraz Luke Skywalker! – obruszył się Pasiak… to znaczy Luke. –Zapamiętaj to mój Hansie Solo!

– Nie rozumiem jak można być tak skretyniałym! – zdenerwował się Wilhelm. Wziął kilka głębokich wdechów. – Ty chcesz ich wprowadzić czy ja ma to zrobić?

– Ty to zrób – oznajmił Luke robiąc słodka minę. – Wiesz jak ja kocham słuchać twojego głosu kochany.

– Ciebie zabić to za mało – westchnął z rezygnacją. – Dobra chłopaki siądźmy sobie na tym powalonym pniu. Trzeba wam wiele rzeczy wyjaśnić.

Posłusznie usiedliśmy, w czym ja na ziemi, mimo że było miejsce. Od małego uczono mnie siedzenia po turecku i teraz nie mogłem się przestawić nawet po śmierci! Pasiak siadł obok mnie nie przejmując się tym, że zabrudzi swoje szaty.

– Zacznijmy od tego jak nazywa się ten świat – zaczął spokojnie Wilhelm biorąc na kolana Michasia. W tej chwili uderzyła mnie jego czułość i troska. W jego wykonaniu wydawało się to takie naturalne. – Wszystkie światy zostały nazwane i każde różni się od tego drugiego. Ten świat nazywa się Alfa.

– Nudna nazwa nadana przez urzędasów – wtrącił Luke nie przejmując się tym, że Wilhelm to usłyszy. – Ja bym dał jakąś bardziej zajebistą. Na przykład: Gwiazda śmierci!

– Ten świat – kontynuował Wilhelm kompletnie olewając Pasiaka. – Najbardziej podobny jest znanemu wam z historii Ziemi średniowieczu. Występują tu inni bogowie niż na Ziemi.

– Moją ulubioną boginią – wtrącił bez skrępowania Pasiak. – jest Celata! Zawsze uważałem, że bogini odpowiedzialna za płodność nie może być zła.

– Morze ty im wszystko opowiesz? – zasugerował Wilhelm.

–Spoko -zgodził się wesoło. –Słuchajcie mnie moja dziatwo bo nie lubię się powtarzać. Ten świat jest rządzony przez cztery królestwa. Na północy moje ulubione Amazonki –wysokie kobity o ego podobnym do mojego.

To w ogóle możliwe? –zadałem sobie w duchu pytanie.

–Potem jest Cesarstwo gryfów ze wschodu –Luke wstał i ustawił się w pseudo bohaterskiej pozie. – Koksy na koksami! Jedna z potęg militarnych władająca tym światem. Potem jest południe i Orlais. Kolebka kultury całego świata. Jest też zachód i Minifraist. Królestwo które w ciągu dwudziestu lat powstało i zdobyło liczącą się potęgę ekonomiczną i militarna. W samym centrum świata jest Cytadele zarządzana przez niezwisłą radę złożoną przez przedstawicieli tych królestw. Jest też koalicja krajów wyspiarskich na południu i wschodzie ale one się nie liczą.

Starałem się to wszystko zapamiętać ale było tego po prostu za dużo. Głowa zaczynała mi pękać od nadmiaru informacji. Spojrzałem na Pasiaka/ Luka.

–A co z magią? –zapytałem.

–Jeżeli masz na myśli strzelanie fajerbolami z palców to tak to nie działa –wyjaśnił pasiak poprawiając swój jedwabny pas. –Tutejsza magia działa na zasadzie skomplikowanych rytuałów, magicznych kryształów i run mocy. Nie sadze by ta wiedza była wam potrzebna no ale jak pytasz to tutejsza magia dzieli się na trzy rodzaje. Wzmacniająca, ofensywna i defensywna. Długo by tłumaczyć a my nie mamy już zbytnio czasu. Trzeba teraz zmienić wam ciuchy na coś z tego świata.

–A bielizna? –zapytałem mając złe przeczucie.

Pasiak/ Luk uśmiechnął się wrednie.

–Przywykniecie do opasek biodrowych –jego wredny uśmiech tak mnie irytował.

–Będziecie mówić że jesteście z Orlais –odezwał się po długim milczeniu Wilhelm. –Najbardziej pasujecie z wyglądu. O język się nie martwcie bo cały czas w nim mówimy czego jeszcze nie zauważyliście zapewne. Po śmierci automatycznie przeszliście na tutejszy wspólny dialekt.

–A ubrania zaraz załatwię –oznajmił mój opiekun. –Będą to łachy ale jesteście tera niewolnikami. Zamknijcie oczy –rozkazał Pasiak albo Luk.

– Po co? –zapytałem nie mając ochoty zamykać oczy.

–Po to by głupi miał pytanie –odpowiedział mój opiekun. – Trochę zaufania do dorosłych.

–Wilhelmowi to jeszcze ufam ale tobie to za grosz –odparłem ale jednak zamknąłem oczy.

Kiedy je otworzyłem moje ubranie zniknęło. Teraz nosiłem prostą tunikę do kolan, rzemykowe sandały za kostki. Zniknęły moje skarpetki, zegarek a także… bawełniana bielizna! Czułem jak coś mi się wżyna w tyłek i to nie było przyjemne. Podopieczny Wilhelma wyglądał tak samo.

–I jak Wilhelm? –Pasiak wskazał na nasze nowe ubrania. –Jestem coraz lepszy co nie?

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Liczę na komentarze -jak się najecie i będzie wam się chciało;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania