dawno niedawno temu
w niedoczasie nawet zarania
zanim zaczęły napełniać się
ciągnięte w weselnych orszakach puszki
drugoplanowe ogony na nieużytkach romansowej trójpolówki
kreślić pochodne epickiej dysfunkcji
była sobie jedna Julia Kapuletti
Jolka po katedrze endemicznej chemii
pierwiastek z okresowymi wiązaniami
i Ulka po felczeracie z nadymki siedmiolatki
sprowadzająca życie do całki z e do potęgi x
równej się e do potęgi x a czasem zero
przenoszone pozamaciczne
jak brak szansy po powieści Marquesa
na bezludnym powietrzu w kwartałach miasta
naznaczonych później piętnem konspiracyjnej sentencji
jakie to piękne jakie to smutne
która chociaż empiryczna
pozostaje coraz trudniejsza do udowodnienia
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania