droga do pracy

ból będzie rósł jak oddech

o świcie który musi przyjść

iluzje dadzą więcej przestrzeni

wszystkim którzy mają własne oczy

 

gorycz pali jak kwas

w morzu coraz bardziej martwym

rozpuszcza zęby

 

wysokie mury dają cień

kryjemy się w świetle przed tym

czego nie ma i nigdy nie będzie

na piachu z cudzych słów

ktoś nakreślił własny znak

drogowskaz między okiem a powieką

 

czekamy na sen

dotyk tonie w hałasie

przestrzeń zapada się w porach dnia

tramwaje pełne takich samych twarzy

udają że jutro jest częścią wczoraj

byle wrócić

 

zniesiemy więcej i więcej

nawrócimy się w schizmie

albo ugotujemy ziemniaki

demony wystawimy jak śmieci

za próg naszych myśli

Następne częścidroga gruntowa

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • JamCi 27.10.2019
    Ostatnia mnie powaliła. Pozdrawiam.
  • piliery 27.10.2019
    Zainteresował mnie. Utrzymujesz stały, depresyjny klimat..Tu jednak pojawia się cień nadziei. Jak przy większości Twoich wierszy gubi Cię efekciarstwo i chaos metafor. Cień nadziei dostrzegam w ostatnich pięciu wersach.
  • betti 27.10.2019
    nawrócimy się w schizmie

    albo ugotujemy ziemniaki - znakomita alternatywa dla nawrócenia.
  • Jacom JacaM 27.10.2019
    :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania