Poprzednie częściDroga sądowa

Droga do siebie

Szedł miarowym krokiem. Nie, żeby jakoś szybko, po prostu szedł. Można powiedzieć, jednostajnie. A dokąd? Nie miał konkretnego celu, lecz zdecydował się w końcu podążyć do lasu, który zawsze go uspokajał. Jego myśli, umysł, wszystko, co powodowało rozstrój wewnętrzny. Ktoś mógłby się przyczepić, że przecież to konkret. Nie, to miejsce zawierające wiele konkretów, a czy on sam w sobie taki jest? Nie, w końcu ten las może oznaczać każdy las.

Tak myślał, nawet pomimo tego, że nie było nikogo kto... no właśnie...

Gdy nie ma nikogo, gdy nie ma niczego, zostają głupie myśli, typu... roztrząsanie natury nazwy „las”.

Ech...

„Nie myśl”, tak sobie mówił, tak powtarzał, lecz na nic się to zdało...

 

W pewnym momencie przystanął. Spojrzał w górę. Niebo było czyste, bez żadnej chmurki, spokojne niczym ocean po sztormie. Zakrzyknął więc:

„Jak żyć?!”

Dźwięk rozniósł się w dal, lecz nie otrzymał odpowiedzi. Pomimo tego, iż nic nie przysłaniało widoku na ten padół... cisza. Jedynie szum delikatnego wiatru koił ból, jaki powodowała.

 

Szedł dalej. Barki po tej porażce opadły bardziej niż zwykle. Mimo to nadal obserwował otoczenie. Uwielbiał to, uwielbiał chłonąć świat. Chował wszystko w swym wnętrzu, zabezpieczał przed wydarciem, kradzieżą. Czy dawał coś od siebie? Chciałby, ale... no właśnie...

Patrzył i patrzył, w końcu dostrzegł wielką knieję. Tę głęboką zieleń charakterystyczną dla lata. Tak, potrafił rozpoznać tę porę roku tylko i wyłącznie po kolorze liści, nasyconych letnim słońcem.

Już miał wkraczać do boru, gdy dostrzegł sarnę z młodymi. Piękny, klasyczny obrazek Matki Natury. Sarna, stateczna, spokojna i dumna jak każda matka. Oczy pełne brązu spoglądały ze zrozumieniem.

Skłonił głowę z szacunku dla jej pracy. Odwdzięczyła się tym samym, choć przecież nic nie robił.

Poczęła do niego podchodzić, powoli, lecz bez strachu, za to ze zrozumieniem...

Oparła łeb na klatce piersiowej mężczyzny. Nie mógł jej nie dotknąć, nie pogłaskać, zasłużyła, lecz on nie...

Dwa młode, widząc zachowanie matki, czym prędzej podbiegły i zaczęły brykać dookoła.

Nie mógł się nie uśmiechnąć, widząc ten spektakl, pomimo faktu, że sarna ma więcej niż on.

Porcja, zarówno radości jak i smutku, w pewnym stopniu ustabilizowała jego stan. Cieszył się bowiem z ich szczęścia, lecz dopadł go i żal z racji tego, że sam nie posiada nic.

Pożegnał zwierzęcą rodzinę i powędrował dalej.

Doprawdy, widok ogromu tej puszczy, jej zapach i aura koiły jego duszę. Miejsca, w których korony drzew spotykały się i łączyły ze sobą, były najbardziej magiczne ze wszystkich. Ukazywały, że wszystko chce być blisko innych, blisko siebie, nawet rośliny, a zwłaszcza rośliny, w których tętni życie wszystkiego.

Powędrował dalej, pełen zachwytu, ale i bólu, gdyż nawet drzewa miały sąsiadów, a on? No właśnie...

Wszystko przypominało mu o jego stanie, ale czy mógł mieć to za złe? Nie, w końcu wszystko żyje tak, jak powinno. Tylko on nie potrafił, a może nie mógł, a może jedno i drugie? Nie wiedział. Była to jednak jedna z najbardziej natrętnych myśli niedających mu spokoju, na którą nie znał odpowiedzi.

Mimo wszystko czuł się trochę lepiej, bowiem miał cel. Odnaleźć Serce Lasu. Każdy las go posiadał. Centralne drzewo, na samym środku tegoż ekosystemu. Istny Strażnik Równowagi.

Może tam odnajdzie trochę dla siebie?

 

Wędrował w głąb i w głąb. Im dalej szedł, tym spokojniejszy w swym półmroku stawał się las. Wiedział, że jest coraz bliżej, z każdym krokiem, bowiem wyczuwał coraz intensywniej tętno boru. W poszukiwaniach towarzyszyli mu mieszkańcy lasu, dzięcioł i sowa. Wdzięczny był za ten niespodziewany gest, jednak miał wyrzuty sumienia, że dla niego dzięcioł przerwał swą pracę w drewnie, a sowa wybudziła się tak wcześnie ze snu. Zasiadły na ramionach wędrowca. W swej mądrości zrobiły to tak, aby go nie zranić. Jego ramiona lekko opadły pod ich ciężarem, ale był to dobry ciężar...

Jedno i drugie przyglądało mu się co jakiś czas. Badały stan przybysza. Najwidoczniej coś wyczuły, gdyż w pewnej chwili oparły łebki o jego twarz.

Nie śmiał im zabronić, nie chciał. Nie lubił tego robić, za to lubił czuć, czego od dawna nie doświadczał.

Wiedział, że jest lepiej, gdyż pomimo ich ciężaru, jakoś lżej...

 

W końcu dotarli, do Serca Lasu. Tak jak mógł się spodziewać, był to potężny jesion o pniu tak grubym, że nie objęłoby go dziesięciu. Stanął przed florystycznym kolosem. Strażnik górował nad każdym innym drzewem i każde chronił, jak przystało na strażnika.

Dzięcioł i sowa odleciały do swoich spraw, wiedząc, że ich misja zakończona. Podziękował im i na powrót skupił swoją uwagę na Sercu.

Podszedł do niego z pochyloną głową i z namaszczeniem dotknął grubego i szorstkiego, lecz mimo to dającego oparcie potężnego pnia.

Poczuł wibracje we wnętrzu jesionu, gdy nagle z wielkiej korony drzew wyłoniła się gałąź. Delikatnie chwyciła nieznajomego za rękę, pociągnęła w górę i usadowiła na innej gałęzi.

Poczuł cudowny zapach starego, lecz zdrowego drzewa. Wiedział, czego chce Serce Lasu, wiedział, co musi zrobić, a raczej czym jest obdarowywany...

Błyskawicznie zapadł w sen.

 

*

 

Obudził się. Po całkowitych ciemnościach, jakie zapadły dookoła, zdał sobie sprawę, że spał dość długo. Czuł się inaczej... jakby był „czystszy”. Jakby większość wcześniejszych trosk uleciała z ociężałego ciała podczas snu.

Dotknął pnia i podziękował Strażnikowi. Usłyszał te same wibracje co wcześniej i ponownie z korony giganta wyłoniła się gałąź. Dotknęła jego lewej piersi, następnie delikatnie objęła go w pasie i odstawiła na ziemię.

Z namaszczeniem pokłonił się przed Sercem Lasu i powędrował dalej. Ciemności były tak nieprzeniknione, że nie widział nawet swoich stóp, jednak po chwili zewsząd wyłoniły się świetliki i w pięknym podniebnym tańcu poczęły oświetlać mu drogę. Nie miał pojęcia, dlaczego to czynią, być może natrafił na okres godów, lecz mniejsza z tym. W końcu żal przerywać coś tak niesamowitego. Jedyne co mógł zrobić to okazać wdzięczność. Dlatego też ucałował delikatnie jednego świetlika siedzącego akurat na jego dłoni. Po chwili wszystkie świetliki rozbłysły jeszcze większym światłem, choć wydawało się to niemożliwe.

Po dłuższym czasie dotarł na leśną polanę pod gwieździstym niebem. Owady jakby wiedząc, że od teraz gwiazdy oświetlać będą wędrowcowi drogę, zawirowały na pożegnanie po raz ostatni, dosłownie oblekając go w światło i odleciały.

Tymczasem on wyszedł na środek polany i położył się na plecy. Serce Lasu dało mu do myślenia, zwłaszcza wykonanym gestem, a nigdzie nie myśli się lepiej niż pod takim niebem.

Wiedział, co znajduje się w głębi lewej piersi, ale czy ono w ogóle jeszcze żyje? Dotknął tego miejsca, słaby, lecz miarowy głos. Głos wołający o pomoc. Wiedział, że czegoś mu brakuje, ale nie mógł tego znaleźć.

Leżał i rozmyślał, podziwiając piękno gwiazd, niczym klejnotów porozrzucanych po nieboskłonie, gdy nagle usłyszał szmer.

Wsłuchał się w dźwięk jeszcze bardziej. Kroki wolne, acz sprężyste i pełne gracji. Nie widział sensu, aby podnosić choćby głowę, gdyż uznał, że co ma się stać, to się stanie.

Po chwili poczuł, jak coś kładzie się obok i rzekł:

„Nie jestem nawet godny zaatakowania? Co, wilczyco?”

Wilczyca wydała pomruk i jeszcze bardziej zbliżyła się do nieznajomego, a raczej dosłownie położyła na nim. Ciężar był zaiste spory, lecz nauczył się radzić sobie z czymś takim, zwłaszcza że od dawna dźwigał znacznie cięższy.

Wystarczyła chwila, aby ciepło z jej grubego futra rozlało się po jego ciele i nie tylko... Coś po lewej stronie klatki piersiowej dało o sobie znać, łase na czucie, którego mu od tak dawna brakowało.

Myślał, że będzie to trwać wiecznie, jednak po chwili wilczyca wstała. Nie chciał... nie chciał znowu zostawać sam na sam ze sobą oraz z tym, co powoduje chłód we wnętrzu jestestwa. Nie przywykł jednak zmuszać do czegokolwiek, dlatego pogodził się z takim obrotem spraw.

W końcu również wstał. Spoglądała na niego błyszczącymi w świetle gwiazd zielonymi oczami pełnymi prośby.

Nie musiała nic mówić, po prostu poszedł za nią.

Ponownie wkroczył w głąb puszczy. Podążał dokładnie za wilczycą, aż po jakimś czasie dotarli na miejsce.

Do legowiska.

Gdy tylko się zbliżyli, wyszły im na spotkanie dwa szczenięta. Przywitały matkę, a potem od razu skoczyły do intrygującego nieznanego stworzenia, chcąc się bawić.

Usiadł na ziemi, pozwalając, aby wilczki biegały dookoła niego i po prostu czekał. Po pewnym czasie maluchy się zmęczyły, toteż położyły się obok niego i zasnęły. Pogłaskał je i nadal czekał.

W końcu z legowiska wyszła wilczyca, przynosząc trzeciego szczeniaka. Był ranny. Jego przednią lewą łapkę przebijała na wylot strzała.

„Najpierw ranią, potem uciekają” – pomyślał.

Podała mu szczenię. Ujął delikatnie małą kulkę, jednak mimo tego zapiszczała. Zrobiło mu się strasznie żal malucha. Nie lubił patrzeć na cierpienie innych, zwłaszcza niewinnych istot. Dlatego położył powoli dłoń na łebku wilczka, który po chwili zasnął.

Wiedział, że szczenię nic teraz nie poczuje, więc przystąpił do usuwania strzały. Najpierw powoli, najdelikatniej jak mógł, przełamał strzałę, a następnie usunął ją z najwyższą ostrożnością. Czym prędzej urwał kawałek rękawa swojej koszuli i obwiązał ranę, z której sączyła się krew. Na koniec z namaszczeniem położył dłoń na rannej łapce i wiedział... wiedział, że będzie dobrze. Poczuł coś, czego nie czuł od bardzo, bardzo dawna... satysfakcję z pomocy innym... Przypomniał sobie, jak to jest przedkładać dobro innych nad swoje własne, jaka radość spływa do wnętrza, gdy czyni się to, co dyktuje serce, gdy czyni się coś zgodnie ze swoją naturą...

Nie mógł się napatrzeć na trzy piękne szczenięta śpiące obok niego i ich matkę ocierającą pyskiem jego twarz w podzięce.

Spojrzał jej w oczy, piękne, pełne wdzięczności. Gdyby mogła, zapewne by zapłakała. Dlatego zrobił to za nią. Nie był już w stanie wytrzymać dłużej, bowiem uświadomił sobie coś oczywistego, a czego wcześniej nie dostrzegał.

Ucałował delikatnie wilczycę i trójkę szczeniąt w podzięce za mądrość i ruszył dalej, przed siebie...

 

*

 

Po raz kolejny wędrował, lecz teraz był tak lekki, iż miał wrażenie, że mógłby latać. Przemierzał kolejne kilometry, a mieszkańcy lasu spoglądali na niego, nie mogąc przepuścić okazji, aby ujrzeć coś tak pięknego... radość tego, który upadł, lecz ostatecznie powstał.

 

Przy akompaniamencie śpiewu ptaków wyszedł z lasu...

 

Wyprostowany, bez odwiecznego ciężaru samotności...

 

Bowiem nie wie, czym jest samotność ten...

 

kto dostrzeże świat.

Średnia ocena: 3.6  Głosów: 12

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (37)

  • laura123 16.06.2021
    Bardzo ciekawe opowiadanie. Poszukiwanie siebie, a raczej tego, co w sobie dobre.
    Podoba mi się. 5

    Gdzieś mignęło mi ''to też'' - chyba powinno być ''toteż''
  • Shogun 16.06.2021
    Dziękuję.
    Dobrze ujęte.

    A, możliwe. Przyjrzę się i jak znajdę, to poprawię.
  • Wertyt 16.06.2021
    Ostatnie zdanie jest najlepszym komentarzem. Już nie muszę nic dodawać. 5×tak.
  • Shogun 16.06.2021
    Dziękuję bardzo :)
  • Opalony Ernest 16.06.2021
    No, Hirohito.
    Żeś ubrał w słowa sens istnienia.
    Dobroć, miłość i szacunek.
  • Shogun 16.06.2021
    Ano, tak mnie jakoś natchnęło dziś :)
    Dzięki wielkie :)
  • Clariosis 16.06.2021
    Shogunie, po raz kolejny wywołujesz uśmiech na mojej twarzy!
    Tekst prosty, a jednak z bardzo pięknym przesłaniem, czyli tak jak powinno być. :) Zagubiony człowiek wędrujący wśród natury i próbujący odnaleźć w pierwotności zatracone uczucia, sens, który rozmysł się w głębi duszy. Tak, dostrzeżenie świata sprawia, że nagle człowiek staje się uzdrowionym, nieważne jak wielkie cierpienie niósł do tej pory na barkach... ale żeby móc tego doświadczyć, trzeba przejść długą drogę, a co najważniejsze, postępować zgodnie z własną naturą, która przy natłoku myśli, przy obrzydzeniu życiem tak łatwo umyka... Jednak wierzę, że dla każdego, jeżeli tylko da sobie szansę, przyjdzie taki moment, kiedy słońce wyjdzie zza czarnych chmur i pokaże świat w pełnych kolorach. I wtedy będzie można odetchnąć, że las jest pięknym lasem, kwiat pięknym kwiatem... choć niby nic się nie zmienia, świat nagle jest zupełnie inny - gdyż wewnątrz coś się odmienia. Piękne studium psychiki zagubionego w życiu i myślach człowieka, który ostatecznie wychodzi na prostą drogę.
    Zostawiam pięć i pozdrawiam serdecznie!
  • Shogun 16.06.2021
    Clar, cieszę się niezmiernie czytając te słowa :) Niech gości więc ten uśmiech na twarzy jak najdłużej :D
    Cóż, chyba tak to już u mnie jest ;) Doprawdy pięknie podsumowałaś tekst.
    Również w to wierzę, i wierzę, że gdy człowiek dostrzeże coś, czego wcześniej nie widział, punkt widzenia, to nawet najprostsze, z pozoru prozaiczne rzeczy, tak jak właśnie powiedziałaś mogą być piękne.
    Bo najważniejsze to równowaga i spokój ducha, gdy człowiek to osiągnie, to reszta również się ułoży :)
    I oby każdemu udało się to kiedyś osiągnąć.
    Również pozdrawiam serdecznie! :)

    Ps Za jakiś czas pojawię się u Ciebie (nie bój się, nie zapomniałem o Twych tekstach, mam je nadal z tyłu głowy ;) ) po prostu aktualnie nastąpiło, że tak powiem zmęczenie materiału i nie mogę się zebrać za czytanie a co ważniejsze za poważne komentowanie. Ale mam nadzieję, że szybko odzyskam siły i wpadnę w wir komentatorski ;)
  • Clariosis 16.06.2021
    Shogun Nie mam problemu, przechodzę to samo, ale ruszyć też w końcu muszę. ;) Czytanie to ma być przyjemność, więc przyjdź kiedy poczujesz ochotę <3
  • Shogun 16.06.2021
    Clariosis Dziękować, doceniam wyrozumiałość <3
  • Akwadar 16.06.2021
    "Nie, w końcu las może oznaczać każdy las." - może zaznaczyć, że idzie o konkretny las: "Nie, w końcu ten las może oznaczać każdy las." ?
    " ...następnie owinęła się delikatnie w jego pasie..." - jakieś koślawe...
    "Kroki, wolne, ..." - nie miało być tu przecinka, prawda?
    "...wszystkie świetliki rozbłysł jeszcze..." - a tak rzuciło mi się w oko
    "acz miarowe", "acz sprężyste - za blisko powtórzenie
    "Spojrzał na nią. Spoglądała na niego..." - irytujące powtórzenie
    "...aby szczeniaki latały dookoła niego..." - brzydkie zdanie
    Za dużo "lasu" na początku opka, a takie ładne synonimy cisną się na klawiaturę - ostęp, knieja, puszcza, zagajnik, starodrzew...
    Jak dla mnie za dużo zaimków i zubożają namalowany obraz; rzeczowniki w ich miejscu nadałyby głębi i kolorytu. To tyle co zauważyłem, bo skupiłem się na treści.
    Interesujący tekst, interesujący...
    Pniesz się po słowach na wyżyny literackie i to cieszy :)
  • Shogun 16.06.2021
    Ano, trochu chyba zardzewiałym technicznie po tych dwóch miesiącach przerwy, ale w końcu przełamać się musiałem :)
    Tak, zdecydowanie za dużo. Chciałem zastąpić innymi słowami, ale zastanawiałem się czy to na pewno jest to samo, a nie co innego, ale w sumie racja, synonim, to synonim :)
    Racja, będę musiał wpleść trochę więcej rzeczowników :)
    Dzięki za zerknięcie ;) Potworki i inne niepotrzebne powtórzenia wyeliminuję :)
    Ano, cuś próbuję, ale wspinaczka to niełatwa ;)
  • Akwadar 16.06.2021
    Shogun z łatwej nie będzie satysfakcji.
  • Shogun 16.06.2021
    Akwadar też prawda, dlatego starał się będę wspinać, nawet powoli.
  • Morus 16.06.2021
    No, czterech liter nie urywa. Takie nam pani w starszakach czytała?
  • Shogun 16.06.2021
    Dzięki :) Naprawdę? No popatrz, a efektów nie widać.
  • Morus 16.06.2021
    E no, był efekt, pani usnęła.
  • Shogun 16.06.2021
    Morus Cóż, skoro niczego się nie nauczyłeś, to efektów brak, a skoro pani usnęła, to znak, że brak w niej było zaangażowania w edukacje.
  • Ellie Victoriano 16.06.2021
    „Jak żyć?!” ~ jak najdalej od tego kraju.
    Dziękuję, dobranoc.

    Nie no, czytam dalej.

    "Piękny klasyczny" ~ przecinek

    "dumna, jak każda matka" ~ wydaje mi się, że tutaj bez przecinka, bo porównanie.

    "Oczy, pełne brązu spoglądały ze zrozumieniem." ~ bez przecinka.

    "Dwa młode widząc zachowanie matki czym prędzej podbiegły i zaczęły brykać dookoła." ~ i odwieczny problem z przecinkami... Wydaje mi się, że powinno być: "Dwa młode, widząc zachowanie matki, czym prędzej podbiegły i zaczęły brykać dookoła.", bo nie dość, że dwa czasowniki, to jeszcze wrażenie wtrącenia.

    "Porcja zarówno radości, jak i smutku w pewnym stopniu ustabilizowała jego stan." ~ chyba powinno być "Porcja, zarówno radości jak i smutku, w pewnym stopniu ustabilizowała jego stan."

    "go i żal, z racji" ~ bez

    "korony drzew spotykały się i łączył ze sobą" ~ łączyły

    "potężny jesion o pniu, tak grubym" ~ bez przecinka.

    "Ciemności był tak nieprzeniknione" ~ były.

    "lepiej niż pod gwiaździstym niebem." ~ Fragment wcześniej było "gwieździste", więc przydałaby się bycie konsekwentnym w tym przypadku według mnie.

    "Kroki, wolne" ~ bez przecinka

    "zielonymi oczami, pełnymi prośby" ~ bez przecinka.

    "Wiedział, że szczenię nic teraz nie poczuje" ~ no nie do końca, bo ból mógł go wybudzić ze snu.

    Te wielokropki na końcu opowiadania takie trochę zbędne. Spokojnie można było dać kropki i miałoby mocniejszy wydźwięk.

    No, wszystkich przecinków nie wymieniłam, bo części miejsc nie byłam pewna, części już mi się nie chciało (wybacz). Ogólnie mam wrażenie, że jest ich nadmiar w tekście.

    W sumie Clar powiedziała już chyba wszystko, co się dało XD
    Dlatego bardziej obronię taką formę. Bo fakt, klimat bajkowy, przypominający bardziej bajkę dla dzieci, ale czy to coś złego? Przecież dzieci też potrzebują bajek, opowiadań czy książek, jak nie po to, by wyciągnąć z nich morał, to po to, by zakochać się w czytaniu.
    A opowiadanie zdecydowanie ma swój klimat, bajkowy (jak wspominałam) i melancholijny z promykiem nadziei na końcu.
  • Shogun 16.06.2021
    Dzięki haha :D

    No, poprawię te wszystkie przecinki ;)

    Cóż, ogólnie sposób napisania tego tekstu miał inny cel, ale cóż, skoro wydaje się bajkowy, "dla dzieci", to może być i dla dzieci ;)

    Dzięki za zerknięcie, wyłapanie tylu przecinków i słowa :)
  • Ellie Victoriano 16.06.2021
    Shogun, to przez te zachowania zwierząt i drzewa tak to odebralam - normalnie się tak nie zachowują ? Szczególnie drzewo xD
  • Shogun 16.06.2021
    Ellie Victoriano ano właśnie, pytanie teraz brzmi, dlaczego się tak zachowują? Nikt nie zwrócił na to uwagi i się nad tym nie zastanowił, zapewne z powodu mojego stylu, ale cóż, tajemnicy zdradzać nie zamierzam ;) Akurat drzewo to tutaj jedna z najpoważniejszych istot, Serce Lasu, Strażnik, trza szanować ;)
  • Ellie Victoriano 16.06.2021
    A to ja w tym dobra nie jestem ?
  • Shogun 16.06.2021
    Ellie Victoriano pokombinować każdy może ;)
  • Akwadar 16.06.2021
    Shogun z prozą rzadko kombinuję, ponieważ prozę czytam automatycznie i intuicyjnie tworzę obrazy, a w dodatku skupiam się na ciągu informacji podanych przez autora, kształtujących klimat i bohaterów fabuły. Dla mnie proza przemawia językiem dosłowności.
  • Shogun 16.06.2021
    Akwadar rozumiem, w końcu każdy odbiera w swój własny indywidualny sposób. Dlatego staram się pisać w taki sposób, aby pomimo tych różnic każdy czytelnik mógł coś z tekstu wynieść.
    Nie zamykam się w sztywnych ramach (gdyż tego nie lubię) aby i czytelnika w nich nie zamknąć.
  • Akwadar 16.06.2021
    Shogun myślę, że wyrobiony czytelnik nie pozwoli zamknąć się w ramach i zawsze będzie starał się przekroczyć granice. Co z nich wyniesie to jego, ale są i tacy, którym się nie chce i tacy, którzy nie widzą potrzeby, zdając się na intuicję i "pracowitość" autora. Zdecydowanie należę do tych ostatnich i dlatego nie rozumiem poezji... chyba ;)
  • Shogun 16.06.2021
    Akwadar i dlatego też z każdym kolejnym tekstem muszę pracować coraz więcej ;)
  • Akwadar 16.06.2021
    Shogun ambitnie. Tak trzymaj :)
  • Shogun 16.06.2021
    Akwadar dziękować ;)
  • Onyx 17.06.2021
    Bardzo klimatyczna opowieść. Bohater zatracił gdzieś sens istnienia, by, po prawdopodobnie długich miesiącach (a może nawet i latach) rozpaczy i cierpienia, wreszcie "wyruszyć w głąb siebie" i na nowo "się odrodzić". Co do zachowania zwierząt, mam pewną teorię, a mianowicie: może po prostu dostrzegły w nim dobro i chciały mu pomóc? Pomóc dostrzec szczegóły świata, które jakoś mu umykały oraz pokazać, że jest na tym świecie potrzebny? Może dostrzegły w nim "coś więcej"? Mam też taką bardziej bajkową teorię: co, jeśli te zwierzęta wcale nie są zwierzętami, a duszami? Może miały one za zadanie uchronić bohatera przed dalszym nieszczęściem? Cóż, możemy tylko spekulować, choć może Autor zdradzi więcej ;)
    Bardzo ładnie przedstawiony świat, uchwyciłeś piękne szczegóły oraz wzbudziłeś emocje w czytelnikach, co jest głównym atutem tekstu.
    A, i ta wilczyca zrobiła mi wieczór :D
    Pozdrawiam cieplutko
  • Shogun 17.06.2021
    Dzięki :) Tak, to był długi dłuuuugi czas, ale na szczęście wyruszył i się odnalazł :)
    Bardzo ciekawe teorie, zarówno jedna jak i druga :) Kto wie? Kto wie? ;)
    Cóż, jako autor będę brutalny i nie zdradzę nic więcej haha :D
    Cieszę się z takiego odbioru, dzięki :)
    Cóż, zdziwiłbym się gdyby nie haha ;D
    Pozdrawiam również ;)
  • Kocwiaczek 17.06.2021
    Piękne. Kilka razy mi się łezki zaszkliły w oczach, ale nie zawsze jest wystarczająco dużo odwagi, jak u bohatera, by pozwolić im spaść. Bardzo udane opowiadanie. Daje do myślenia.
  • Shogun 17.06.2021
    Dziękuję, jak zawsze za dobre słowo i cieszę się z wywołania emocji :) Nie każde łezki są złe ;)
    Cieszę się słysząc również, że coś z tego jednak wyszło, bo bałem się, że te dwa miesiące przerwy odbiły się na "formie" (cóż, technicznej z pewnością) ale najważniejsze, że jednak zostało to "coś", chyba ;)
  • Tjeri 17.06.2021
    Tekst zaczął mnie przekonywać tak od połowy. Wcześniej byłeś "nierozkręcony" i to się czuje.
    Styl na początku wręcz mnie irytował. "Można powiedzieć, jednostajnie. A dokąd?" ; "Ktoś mógłby się przyczepić, że przecież to konkret. Nie, to miejsce zawierające wiele konkretów, a czy on sam w sobie taki jest? Nie, w końcu ten las może oznaczać każdy las." – nie przepadam za takim laniem wody (z braku lepszego określenia, bo to w sumie tak dokładnie nie przystaje) – może dlatego, że sama miałam taki etap w pisaniu i po czasie myślę o nim krytycznie.
    Kolejny, także mój kiedyś, grzech: "Tak myślał, nawet pomimo tego, że nie było nikogo kto... no właśnie...
    Gdy nie ma nikogo, gdy nie ma niczego, zostają głupie myśli, typu... roztrząsanie natury nazwy „las”.
    Ech..."
    Na tak krótkim odcinku mamy 4 wielokropki – stanowczo za dużo. To znak "specjalnego zarachowania" ;) – używamy oszczędnie. Bardzo oszczędnie!

    Doszłam do momentu: "Szedł dalej. Barki po tej porażce opadły bardziej niż zwykle." – zobacz, sporo słów przed tym fragmentem, a jednak nic, absolutnie nic wcześniej nie sugerowało, że to człowiek "złamany". Przeciwnie, niektóre dywagacje wyszły filozoficzno – żartobliwie ("jak żyć" kojarzy się głównie z Tuskiem i niejakim "paprykarzem"). Użyte słowo "porażka" zupełnie w tekście nieuzasadnione - w sensie nieumocowane. Nie czuje się jakby ciężaru tego pytania.
    Dalej – znów atakują wielokropki. A to zdanie: "Nie mógł się nie uśmiechnąć, widząc ten spektakl, pomimo faktu, że sarna ma więcej niż on." Nie brzmi najładniej – może lepiej ujednolicić czasy.

    Później czytało mi się lepiej. Wciągnął mnie ten nadrealizm ;) magiczny. Z przyjemnością chłonęłam klimat.
    Drobnej poprawki potrzebuje ten fragment:
    "Nie lubił patrzeć na cierpienie innych, zwłaszcza niewinnych istot. Dlatego położył powoli dłoń na łebku wilczka. Po chwili zasnął.
    Wiedział, że szczenię nic teraz nie poczuje, więc przystąpił do usuwania strzały". Z powodu błędu podmiotu, wychodzi, że bohater a nie wilczek – zasnął.

    Ogólnie to bardzo sympatyczny, pokrzepiający tekst. Czytało mi się już później bardzo dobrze, Twój styl jakoś mi się uleżał :D, a drobne szorstkości warsztatowe łatwo poprawić (choćby te wielokropki...)
    Każdy powinien się na taką podróż w głąb siebie udać.
    Warto było do Ciebie zajrzeć.
  • Shogun 17.06.2021
    Ano, chyba trochę "zardzewiałem", albo zastałem i musiałem się rozkręcić ;)
    Cóż, lubię takie gdybanie a la "lanie wody", ale zapewne masz racje, że to etap w "twórczości" i po pewnym czasie przeminie na rzecz kolejnego :)
    Tak, zdecydowanie używam dużo wielokropków, może za dużo :) Lubię niedopowiedzenia, a najprościej je "zaznaczyć" wielokropkiem.
    Jednak mimo wszystko racja, trzeba będzie ograniczyć, bo przesadzać też nie można.

    O proszę, tutaj mnie zaskoczyłaś, gdyż sądziłem, że jest to "zaznaczone" odpowiednia, a przynajmniej zaakcentowane, że "coś" z bohaterem jest nie tak.
    No i znowu wina Tuska! Nawet na me teksty wpływa, sabotażysta! haha :D
    Nie no, wracając, pytanie, krzyk jest jak najbardziej poważny, choć rzeczywiście, jak przytoczyłaś przykład Tuska, to brzmi żartobliwie, jednak zaręczam, że pisząc te słowa nie myślałem o byłym premierze haha :D
    Co do "porażki" i nieuzasadnienia, to do końca się nie zgodzę, gdyż nie otrzymał odpowiedzi od kogoś do kogo się zwracał, a przecież "nic nie przysłaniało widoku na ten padół" więc powinien odpowiedzieć, a tu cisza. Dlatego też uznane to zostało za porażkę bohatera, gdyż pomimo, że przecież wszystko widać no to nie uzyskał żadnej odpowiedzi albo chodź by znaku.

    Starałem się właśnie stworzyć urzekający klimat i miło słyszeć, że się udało ;)
    Co do fragmentu, racja, do poprawki.

    Ano, chyba już takie mam w zwyczaju pisać, choć na szczęście nie zawsze ;) Dobrze słyszeć, że jeśli już taki się pojawia, to jest tak właśnie odbierany :)
    "Uleżał" - miło mi to słyszeć, bo mój styl jest taki, no, w sumie trudny do określenia i wiem, że nie wszystkim przypada do gustu.
    Co do tych szorstkości to mam nadzieję, że z biegiem czasu i kolejnych tekstów będą zanikać, a wielokropki zmniejszą liczbę i częstotliwość występowania :)
    Ano tak, taka podróż może być doprawdy oczyszczająca.
    Dziękuję :)
  • LBnDrabble 05.09.2021
    Zapraszamy do zabawy ze stusłówkami!
    Dekaos Dondi proponuje tematy. Może trochę dziwne. Nie wiem.
    1↔Za smutno na śmiech, za śmieszno na smutek.
    2→Tam gdzie szybują cienie fruwających ptaków.
    Czas do 10 września do 23.59
    Liczymy na Ciebie!!!
    Literkowa

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania