Dzień świra

W sobotę o 7.40 jakiś wariatuńcio remont w mieszkaniu robi. Zamiast walnąć otwory raz, raz, raz, to tak popierduje tą wiertarką, a we mnie się gotuje.

 

Ktoś dzwoni do drzwi, na nowe firanki dla księdza zbierają.

Mówię, że też bym chciał, niech i dla mnie zbiorą. I na spłuczkę, bo się zepsuła.

 

A potem w sklepie:

 

-”Chlebek poproszę”

-„Jaki?”

-„Krojony”

-„Z jakiej piekarni?”

-„A z jakich macie?”

 

I tu lista 20 piekarni.

 

-„No, nie wiem, który pani poleca?”

-„A ten”

 

A ktoś z kolejki mówi, że z piekarni x lepszy, a inny, że nie.

I klientka w rozterce, który wziąć.

A potem mleko kupuje, i znowu, czy w kartonie, a z której mleczarni, i czy pełne, czy niepełne.

I wędlinki by se wzięła, a w chłodni 150 rodzajów kiełbasy. Wychodzę z kolejki, idę do samoobsługowego. Trzy minuty mam zakupy w koszyku, idę do kasy, a tam pandemonium.

 

„Przepuści mnie pan? Mam tylko śmietanę”

„A ja tu stałam tylko po żurek poszłam”

„Krysia, pożycz bilonu, nie mam jak wydawać!”

 

Jedna już płaci, ale sobie przypomniała o kostce do WC, zaraz wraca, polazła w półki, jeszcze sobie o pomarańczach przypomniała, i wybiera, przebiera, a obok pomidory w promocji, i maca. Przylazła, płaci.

 

-„Zbiera pani punkty?”

-„A co można wygrać?”

-"Komplet garnków, wszystko na ulotce"

A ta analizuje, a z czego te garnki, a taki to ma, ale ten większy by się przydał, no to weźmie te punkty.

 

Ciśnienie mam sześćset.

 

Idę do kolektury.

Kupuję totolotka.

Określam konfigurację i zaznaczam, że chcę takie liczby, które padną.

Pani zaczyna tłumaczyć mi, że ona ani maszyna nie ma wpływu i w ogóle.

Wyciągam z kieszeni stary kupon. Trafiłem dwójkę. Za szóstkę płacili osiem milionów, żądam wypłaty dwóch. Pani nie chce mi wypłacić pieniędzy. Wychodzę rozczarowany.

 

Jeszcze zaszedłem do marketu po płyn usuwający wszelki brud.

Stoję w długiej kolejce do kasy, za mną ustawia się staruszka o kuli z kefirem. Mówię: ”Proszę iść bez kolejki, przecież nie będzie pani stała z jednym kefirem”.

Staruszka się boi iść, ja też się boję, bo wyraz twarzy stojącego przede mną kolosa jest zaproszeniem na solo.

Podaję pani na kasie nowiutki banknot. Pani go ogląda. Zapodaję suchara ”Musi być dobry, sam robiłem”. Pani jest przerażona.

 

Wracam do domu skrajnie wyczerpany, ledwo zamykam drzwi za sobą, znowu ktoś dzwoni, otwieram, słyszę, że koniec świata nadchodzi, może chcę o tym porozmawiać. Ciemno mi się przed oczami robi.

 

Zawsze chciałem wyjechać do Rosji, teraz się zdecydowałem, na Syberię pojadę, albo Czukotkę, wszystko jedno, tylko żebym na 100 km2 sam był

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Akwadar 16.06.2021
    No i git!
  • Narrator 16.06.2021
    Jeszcze jeden dzień koszmaru zwanego życiem. Świrowanie to anestetyk, świrem trzeba być, żeby nie zwariować! 5.
  • Wertyt 16.06.2021
    Oj, prawda. 5.
  • Piotrek P. 1988 16.06.2021
    Zabawnie, lecz realistycznie o życiu we współczesnych, szalonych czasach. 5, pozdrawiam :-)
  • kigja 16.06.2021
    Zabawna historyjka, która wskrzesza mą zdechniętą dopaminę.
    ?
  • Cicho_sza 16.06.2021
    Fajnie napisane, dobrze mi się czytało ?
  • Angela 16.06.2021
    Dobry ten kawałek ze sklepem i chyba każdy tego doświadczył.
  • Szpilka 17.06.2021
    Samo życie, świetny tekst ? Przypomniała mi się scena z filmu "Dzień świra" - jak kury, ko, ko, ko, ko, strasznie człeka potrafią zmęczyć takie kury ?

    https://www.youtube.com/watch?v=ReHn5eNJx_g

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania