Dzisiaj nie wiedzą (z cyklu: Ludzie, o których)

Kiedy umarł, zostawił dwóch synów – starszy miał cztery lata, a młodszy dwa. Jego rodzina upomniała się o wygórowaną spłatę, na którą wdowy nie było stać. Zostawiła im więc całe gospodarstwo. Nie walczyła o płachetki ziemi, chałupę, bo i jak? Miała ręce, co nigdy nie bały się roboty i miała coś jeszcze – godność.

– A niech tam mają!

 

Jej siostra pracowała wtedy w Warszawie na służbie. Znalazła i dla niej posadę u rzeźbiarki – Nitschowej.

Pojechała za chlebem dla siebie i synów. Dzieci zostały przy rodzinie – na wsi.

 

– Na początku lekko nie było. Nie ufali – złotówkę kładli, niby przypadkiem, na komodzie, na etażerce... gdziekolwiek. Chyba sprawdzali, czy nie wezmę. Gdy ścierałam kurze, zawsze odkładałam w to samo miejsce. No i przestali podkładać. Już wiedzieli.

 

Najtrudniej było odkurzać fortepian. Była wprawdzie długa szczotka z piór, ale i tak – człowiek niski, to sięgnąć było trudno.

 

Potem to już i pieniądze na zakupy dawali, i reszty nie przeliczali. Codziennie kupowałam świeżutkie masło dla państwa, takie, jakie lubili.

 

– Ale skończyło się. Przyszła zawierucha. Musiałam odejść, musiałam do dzieci. Pani tak strasznie płakała, kiedy się żegnała. Chciała, żebym zaraz z synami wróciła, że ja dla nich rodzina...

Ale nie wraca się, gdy wojna... Trzeba do swoich.

 

– Najciężej w tamtym czasie było na ewakuacji. Zimą chodziliśmy na pola, by wydrzeć ziemi przemarznięte ziemniaki. Latem gotowało się pokrzywy, lebiodę, jadło się smażony na patelni krochmal, zupę z byle czego, aby tylko głód oszukać.

 

– Nie wyszłam ponownie za mąż, choć byli tacy, co się starali. Zleciały lata przy synach, wnukach... I jest dobrze, grzechem by było narzekać, kiedy pamięć nie zestarzała się i opowiada o tym, o czym inni nie wiedzą.

Średnia ocena: 3.8  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Grain 2 miesiące temu
    piękne ostatnie zdanie

    ostatnio córka podarowała mi książki Joanny Kuciej-Frydryszczak o naszych babkach, chłopkach i służaćych.
    przed wojną służba u państwa to był największy pracodawca w miastach.

    Tekst jest bardzo dobry, a ostatnie zdanie - chylę czoła,
  • TseCylia 2 miesiące temu
    Dziękuję bardzo za dobre słowo.
  • Grafomanka 2 miesiące temu
    Tak, Grain ma rację, z tym że cały tekst, a nie tylko jedno zdanie jest dobrze i obrazowo nakreślone. Kwałek życia, ciężkiego, ale pełnego szacunku i godności.

    Brawo TseCylia! 10
  • TseCylia 2 miesiące temu
    Bardzo dziękuję, Grafi
  • il cuore 2 miesiące temu
    /Nie walczyła o płachetki ziemi/ – raczej: spłachetki

    Taka jest prawda, niestety.

    ps. Jest książka dotycząca kobiet, podejmujących pracę w mieście, ale wyleciał mi ze łba tytuł...
    cul8r
  • TseCylia 2 miesiące temu
    Za AI - ""Płachetki" to forma liczby mnogiej słowa "płachetka", które oznacza mały, nieistotny lub nietrwały płat czegoś (np. płachetek ziemi, płachetki śniegu). " Raczej jest ok.
    Dzięki za uważne czytanie.
  • Grisza 2 miesiące temu
    "Służące do wszystkiego". Wspomina o niej powyżej Grain. Świetna pozycja. Wg mnie dużo lepsza, niż "Chłopki" tejże autorki, chociaż to właśnie ta druga robi od roku furorę...
  • il cuore 2 miesiące temu
    Grisza; właśnie tę miałem na myśli – dzięki
  • TseCylia 2 miesiące temu
    Dzięki, panowie, za tytuł książki. Poszukam i przeczytam.
    Pozdr.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania