"aż grzech nie przyciasnąć," - ?
Kombi i hatchback, to trochu insze modele pojazdów.
U mie pokazały się już mandarynki - na razie dwie (parka), ale już jest fajnie i teges. No i magnolie, bo tutaj to każdy, co ma kawałek ogródka - no to magnolia we łbie. Pzdr. ;)
przycisnąć*
Wiem, że kombi i hatchback i sedan to inne modele pojazdów, ej (!) Ale ten wóz jest na moje oko, pomiędzy kombi a hatchback, serio :) Nom, wiosna w pełni :)
Cudowny tekst. Tytuł niesamowicie mi się wbija w istotę tego, jak się obecnie czuję. I wiesz..totalne wyczucie i rytmiczność, hehe, hehe, uwielbiam to, jak piszesz. A ten tekst jest czymś więcej niż zazwyczaj, zawiera dla mnie jakąś istotę ponad Twój ukochany przeze mnie trzeźwy sceptyzm, postawę do siebie i świata, którą uwielbiam, a która przeziera. Tu jest coś niezidentyfikowanego, coś z właściwości świata, coś, czego jeszcze nie potrafię wyłowić i nazwać jakimś pojęciem, ale odczuwam ten tekst jako jeden z Twoich najlepszych <3.
"Tu jest coś niezidentyfikowanego, coś z właściwości świata, coś, czego jeszcze nie potrafię wyłowić i nazwać jakimś pojęciem" <3 <3 <3
To kolejny tekst mający na celu wyrzucenie śmietnika z głowy, czy jeden z najlepszych (?) ryli? Dziękuję, może wrócę do opisywania dupsów z otoczenia bardziej regularnie w takim razie :p Pozdrawiam Cię Niemampojęcia :*
No to pojechałaś Moja Droga! Ostatnio, gdy się z niczym nie wyrabiam, tak się czuję. Nie pomaga mi nawet to, że siedzę za kierownicą, całkiem sporego czegoś i jestem blondynką, ni cholery! Całe szczęście, ze zaznaczyłaś: dla dorosłych ;) Jedyna pociecha w postawieniu Ci piątki.
Pozdrawiam
Mam pół szafy szpilek, całkiem sprawnie robię makijaż i lubię prowadzić cokolwiek, byle na 4 kółkach, ale kompletnie nie w tym rzecz, nie to robi na mnie wrażenie. Wrażenie robią natomiast ludzie, którzy tworzą świat na własnych warunkach, w jakikolwiek sposób:) Buziol :)
W środku jest więcej miejsca niż w mojej kuchni - dobre, ale ja nie o tym.
Se teraz Ciebie na wyrywki czytam. Co wybiorę, to wybiorę.
I już Ci na wstępie napiszę, że Twoje teksty o zabarwieniu biograficznym są, bo ja wiem, o całą to nie, ale o pół klasy lepsze od fabularnych. (a przeciez fabularne - przynajmniej Lea) są dobre.
Teraz więc, czemu?
Nie wiem na pewno, ale w jakimś sensie musi chodzić o kąt (kąty)
Będąc w sobie, w swojej skórze, pisząc że swej perspektywy, może i o sobie, dajesz z siebie więcej. Dużo więcej. Od strony obserwacyjnej to wręcz przepaść.
Fabularyzując obierasz kierunek, punkt, opierasz się na logicznych przesłankach i jazda. Widać, że fabularne idą z przerwami na pomyślenie, na zastanowienie, poprawę. (treści nie chodzi o błędy) Tutaj, w tego typu tekstach, idziesz bardziej od siebie. Z wnętrza. Nie czaisz się. Rzygasz, przemycając spostrzeżenia z dużo większej liczby kamer. Masz bardzo wiele punktów obserwacyjnych. Odnosisz się z różnych kątów. Być może wyzwala Cię dany nastrój albo silna potrzeba uzewnętrznienia podyktowana daną chwilą. Być może. Postawiłbym jednak na to, że swoją rolę odgrywa też to, że pisząc tego typu teksty, nie musisz przestrzegać spójności fabularnej na dłuższą metę. Każda myśl może się obronić sama. Pojedynczo. Całość może mieć luźniejsze powiązanie.
To oczywiście jedynie dygresje, mogę się mylić. Nie mniej, zastanów się czy tekst fabularny, typu Lea, Cię w jakimś stopniu nie szachuje. Czy nie masz momentów zawieszeń, bo coś tam, coś tam.
Bo tutaj takich nie ma. Tu się płynie. Znam ten rodzaj poszarpanej myśli. Tak się pisze mając natchnienie. Czasem niemal automatycznie. Jak przychodzi coś takiego, to można i na światłach stanąć, by to z siebie wyrzucić. Abstrahuję teraz od samej treści, tylko rozwodzę się nad luzem w jej powstaniu. Staram się go zdiagnozowac, bo chyba warto.
Kurde.
Postaraj się jakoś przenieść ten stan na tekst fabularny. Choćby spróbować na brudno, bez publikacji.
Nie myśl o oczekiwaniach czytelniczek ani nawet spójności logicznej. Pójdź na jednym wydechu i zobacz co powstanie.
Bez planu. Bez jeńców. Bez uciszania wyjących za oknem psów. Na jednym, soczystym pierdolnięciu. Bez odrywania się.
Ciekawy jestem rezultatu.
Tyle.
Can jak Ty żeś pięknie przeanalizował, już dwa razy przeczytalam ten kometarz, a jeszcze raz się skuszę :>
Teraz do rzeczy. Powiem tak - fabuła mnie zabija. Nie opis pojedynczej sceny, nie dialog, nawet nie opis krajobrazu, nie reaserch, nie tworzenie postaci, tylko ten pieprzony plan wydarzeń, to pchanie fabuły. Napisałeś mi pod jednym tekstem, że "chyba nawet nie potrzebuje fabuły". Taa, ona mi wręcz przeszkadza. To raz, a dwa - kiedy piszę tekst "z dupy", to jadę po bandzie, nie interesuje mnie czy komuś się spodoba, czy jest odpowiednio ocenzurowane słownictwo, czy to wszystko się trzyma kupy. Wszystkie te teksty o pierdołach, autobiograficzne powstały w kwadrans (w sensie każdy z osobna), na takiej wenie, która rozwalała mi łep. Nad "Leę" siedzę, myślę, rozpisuje, męczę jak pracę domową. Ratują ją (tak myślę), pojedyncze sceny - jakiś wartki dialog czy zabawny opis, bo te też powstają w chwili "natchnienia", na flow. Ale! Ale trzeba je czymś połączyć i przede wszystkim logicznie popchnąć to w przód. A to dla mnie trudne.
Pod względem pracy, o niebo więcej kosztuje mnie Lea, bo w te teksty, poza sprawdzeniem literówek, tak naprawdę nie wkładam wysiłku. Nie planuje ich, nie zastanawiam się nad tematem, na jaki mogłabym napisać, tylko czekam na ten moment. Se żyje i se czekam. Czekam...
I jeb! I płynę na fali przez moment i wypluwam myśli, w amoku, jak świr.Tak to u mnie działa. Tymczasem mam plik tekstowy otworzony już godzinę, żeby siąść nad tamtym opowiadaniem, obok kilka kartek z nabazgranymi pojedynczymi mini scenami, jakiś dialog, jakieś duperele. Muszę to połączyć, "muszę" staje się problematyczne. Kumasz? To o czym piszesz zauważyłam już dawno, ja doskonale widzę tą przepaść. Zauważ - pierwsza część Lei byla niezla, nie? Wtedy nawet noe wiedziałam, że będzie trup. To bylo flow. Potem zaczęły się schody... No i tak to wygląda. Fajnie, że zwróciłeś na to uwagę, bo teraz moje przypuszczenia się potwierdzają. Hm... Nie wiem co zrobić:D Spróbuję pisać bez obaw o odbiór może. Spróbuję się wbić w ten flow. Nie gwarantuję efektów. Se Chandlera poczytałam dziś, może pomoże:D
Ps. Skoro czytasz wyrywkowo zerknij w któryś dzień na "Cellulit, ciąża i wrzątek (coś tam)" o forach internetowych. Myślę, że jeden z lepszych moich sadząc po uciesze gawiedzi :D
Ok, zajrzę. Ja mam tak samo. Zbyt długo w domu - napisałem w 20min, a chyba do tej pory nie stworzyłem większego studium szaleństwa i pochwały Turpizmu.
Przez "Żółtych ludzi" wziąłem dzień na żądanie. (w sumie, noc, bo wtedy pracowałem na noce.)
Co do tekstu, tak to widzę. Czyli mamy już hak. Tera trza Cię tylko wypchnąc z pociągu i obserwować jak radośnie koziołkujesz. Analizuję jeszcze tylko, jak?
Widzisz, ja potrafię rozpoznać pęd. Wszystko co poszarpał, jawi mi się jako piękne. Niespójność (jeśli celowa, nie wynikająca z zaniedbania) jest o wiele bardziej wciągająca.
Dobrze, że walczysz, że dzielisz pisanie świadome z atakami. Ataku nie można przewidzieć, a wywołać świadomie - ciężko.
Kurde.
Będę to jeszcze analizował. Zastanowię się, jak ja wychodzę, z tego typu opresji, ale chyba mam pomysł.
Przedstawię go w drugim komentarzu, bo mimo że siedzę przy kompie, nie wiem ki wuj czemu, ten piszę na telefonie.
Ot niewartościowych zapamiętania szczegół, numer dziewięć
Napisałam łep xD Łeb. Łeb się pisze nie? Od łbem. Lol. Ja też na kom, pomimo że laptop obok, psychoza. "Żołtych ludzi" - przeczytam, przerwe Rure i przeczytam, jutro. Dziś muszę coś napisac. Czuję, że musze :D
No więc:
U mnie to jest tak. (Z tym, że to żmudne - przynajmniej czasowo)
Jak się gdzieś przywieszę, a bywa bywa. To niestety lecę od początku z edycją. Poprawiam lub nie, dokonuję kosmetycznych poprawek, ale idę z treścią od początku.
Czytam, by sobie przypomnieć, by wejść w stan, jaki mi towarzyszył przy tworzeniu danego właśnie tworu. Czasem, jak twór duży, poświęcam na to jeden dzień czy wieczór. Trochę tym przesiąkam. Przypominam sobie motywy, szczegóły, mordy ludzików, itd. Wszystko, mniej lub bardziej, ożywa. Wtedy popycham newralgiczny punkt do przodu, pobudzając się kawą. Godzina, czasem dłużej, ale puszcza. Następnego dnia, czy kiedy tam znowu piszę, ponownie się cofam, ale już tylko do tego momentu, co napisałem ostatnim razem (lub, w skrajnych przypadkach dwie strony jeszcze) I znów, to samo. Lecę z edycją z pół h, i potem piszę dalej. Trwa to do momentu, aż się skończą pagórki.
To nic mądrego, ale spróbować można. Nastawienie, nasycenie, myślenie ciągłę jest ważne. W końcu bariery puszczają. Tylko trzeba się wokół tego obracać. To jak nauka jezykó metodą Krebsa. Poddanie się totalnej immersji i zanurzenie.
Ok. Tyle pierdół. idx pisać, póki tornado siada.
Ave.
Ja ją czytam jak mnie zatnie, ja już ją na pamięć znam, mam nawet na playliscie włoską muzę, zeby się wczuć w klimat, jak napisze nową część to czytam i poprawiam ją milion razy (tych innych tekstów prawie wcale). Okej, przeczytam jeszcze raz Twoje rady, i sobie przeanalizuję:) W ogóle jestem mega wdzięczna, bo widzisz więcej niż typowy opowojski Kowalski (lol, poobrażają się xd). I doceniam fest. Też piszę choć, masakra:D Kiedyś pisalam derilka, ale Okropny mnie oduczył xd
A i jeszcze co - myślę, ze powinnam przestac myśleć jak ją piszę. W sensie, za duża rozkmina, za mało art. No nic, zobaczymy. Ave :)
Komentarze (56)
Kombi i hatchback, to trochu insze modele pojazdów.
U mie pokazały się już mandarynki - na razie dwie (parka), ale już jest fajnie i teges. No i magnolie, bo tutaj to każdy, co ma kawałek ogródka - no to magnolia we łbie. Pzdr. ;)
Wiem, że kombi i hatchback i sedan to inne modele pojazdów, ej (!) Ale ten wóz jest na moje oko, pomiędzy kombi a hatchback, serio :) Nom, wiosna w pełni :)
Ależ proszę ;)
To kolejny tekst mający na celu wyrzucenie śmietnika z głowy, czy jeden z najlepszych (?) ryli? Dziękuję, może wrócę do opisywania dupsów z otoczenia bardziej regularnie w takim razie :p Pozdrawiam Cię Niemampojęcia :*
Pozdrawiam
Ps. Sezon lodów uważam za otwarty :)
Se teraz Ciebie na wyrywki czytam. Co wybiorę, to wybiorę.
I już Ci na wstępie napiszę, że Twoje teksty o zabarwieniu biograficznym są, bo ja wiem, o całą to nie, ale o pół klasy lepsze od fabularnych. (a przeciez fabularne - przynajmniej Lea) są dobre.
Teraz więc, czemu?
Nie wiem na pewno, ale w jakimś sensie musi chodzić o kąt (kąty)
Będąc w sobie, w swojej skórze, pisząc że swej perspektywy, może i o sobie, dajesz z siebie więcej. Dużo więcej. Od strony obserwacyjnej to wręcz przepaść.
Fabularyzując obierasz kierunek, punkt, opierasz się na logicznych przesłankach i jazda. Widać, że fabularne idą z przerwami na pomyślenie, na zastanowienie, poprawę. (treści nie chodzi o błędy) Tutaj, w tego typu tekstach, idziesz bardziej od siebie. Z wnętrza. Nie czaisz się. Rzygasz, przemycając spostrzeżenia z dużo większej liczby kamer. Masz bardzo wiele punktów obserwacyjnych. Odnosisz się z różnych kątów. Być może wyzwala Cię dany nastrój albo silna potrzeba uzewnętrznienia podyktowana daną chwilą. Być może. Postawiłbym jednak na to, że swoją rolę odgrywa też to, że pisząc tego typu teksty, nie musisz przestrzegać spójności fabularnej na dłuższą metę. Każda myśl może się obronić sama. Pojedynczo. Całość może mieć luźniejsze powiązanie.
To oczywiście jedynie dygresje, mogę się mylić. Nie mniej, zastanów się czy tekst fabularny, typu Lea, Cię w jakimś stopniu nie szachuje. Czy nie masz momentów zawieszeń, bo coś tam, coś tam.
Bo tutaj takich nie ma. Tu się płynie. Znam ten rodzaj poszarpanej myśli. Tak się pisze mając natchnienie. Czasem niemal automatycznie. Jak przychodzi coś takiego, to można i na światłach stanąć, by to z siebie wyrzucić. Abstrahuję teraz od samej treści, tylko rozwodzę się nad luzem w jej powstaniu. Staram się go zdiagnozowac, bo chyba warto.
Kurde.
Postaraj się jakoś przenieść ten stan na tekst fabularny. Choćby spróbować na brudno, bez publikacji.
Nie myśl o oczekiwaniach czytelniczek ani nawet spójności logicznej. Pójdź na jednym wydechu i zobacz co powstanie.
Bez planu. Bez jeńców. Bez uciszania wyjących za oknem psów. Na jednym, soczystym pierdolnięciu. Bez odrywania się.
Ciekawy jestem rezultatu.
Tyle.
Teraz do rzeczy. Powiem tak - fabuła mnie zabija. Nie opis pojedynczej sceny, nie dialog, nawet nie opis krajobrazu, nie reaserch, nie tworzenie postaci, tylko ten pieprzony plan wydarzeń, to pchanie fabuły. Napisałeś mi pod jednym tekstem, że "chyba nawet nie potrzebuje fabuły". Taa, ona mi wręcz przeszkadza. To raz, a dwa - kiedy piszę tekst "z dupy", to jadę po bandzie, nie interesuje mnie czy komuś się spodoba, czy jest odpowiednio ocenzurowane słownictwo, czy to wszystko się trzyma kupy. Wszystkie te teksty o pierdołach, autobiograficzne powstały w kwadrans (w sensie każdy z osobna), na takiej wenie, która rozwalała mi łep. Nad "Leę" siedzę, myślę, rozpisuje, męczę jak pracę domową. Ratują ją (tak myślę), pojedyncze sceny - jakiś wartki dialog czy zabawny opis, bo te też powstają w chwili "natchnienia", na flow. Ale! Ale trzeba je czymś połączyć i przede wszystkim logicznie popchnąć to w przód. A to dla mnie trudne.
Pod względem pracy, o niebo więcej kosztuje mnie Lea, bo w te teksty, poza sprawdzeniem literówek, tak naprawdę nie wkładam wysiłku. Nie planuje ich, nie zastanawiam się nad tematem, na jaki mogłabym napisać, tylko czekam na ten moment. Se żyje i se czekam. Czekam...
I jeb! I płynę na fali przez moment i wypluwam myśli, w amoku, jak świr.Tak to u mnie działa. Tymczasem mam plik tekstowy otworzony już godzinę, żeby siąść nad tamtym opowiadaniem, obok kilka kartek z nabazgranymi pojedynczymi mini scenami, jakiś dialog, jakieś duperele. Muszę to połączyć, "muszę" staje się problematyczne. Kumasz? To o czym piszesz zauważyłam już dawno, ja doskonale widzę tą przepaść. Zauważ - pierwsza część Lei byla niezla, nie? Wtedy nawet noe wiedziałam, że będzie trup. To bylo flow. Potem zaczęły się schody... No i tak to wygląda. Fajnie, że zwróciłeś na to uwagę, bo teraz moje przypuszczenia się potwierdzają. Hm... Nie wiem co zrobić:D Spróbuję pisać bez obaw o odbiór może. Spróbuję się wbić w ten flow. Nie gwarantuję efektów. Se Chandlera poczytałam dziś, może pomoże:D
Ps. Skoro czytasz wyrywkowo zerknij w któryś dzień na "Cellulit, ciąża i wrzątek (coś tam)" o forach internetowych. Myślę, że jeden z lepszych moich sadząc po uciesze gawiedzi :D
Przez "Żółtych ludzi" wziąłem dzień na żądanie. (w sumie, noc, bo wtedy pracowałem na noce.)
Co do tekstu, tak to widzę. Czyli mamy już hak. Tera trza Cię tylko wypchnąc z pociągu i obserwować jak radośnie koziołkujesz. Analizuję jeszcze tylko, jak?
Widzisz, ja potrafię rozpoznać pęd. Wszystko co poszarpał, jawi mi się jako piękne. Niespójność (jeśli celowa, nie wynikająca z zaniedbania) jest o wiele bardziej wciągająca.
Dobrze, że walczysz, że dzielisz pisanie świadome z atakami. Ataku nie można przewidzieć, a wywołać świadomie - ciężko.
Kurde.
Będę to jeszcze analizował. Zastanowię się, jak ja wychodzę, z tego typu opresji, ale chyba mam pomysł.
Przedstawię go w drugim komentarzu, bo mimo że siedzę przy kompie, nie wiem ki wuj czemu, ten piszę na telefonie.
Ot niewartościowych zapamiętania szczegół, numer dziewięć
U mnie to jest tak. (Z tym, że to żmudne - przynajmniej czasowo)
Jak się gdzieś przywieszę, a bywa bywa. To niestety lecę od początku z edycją. Poprawiam lub nie, dokonuję kosmetycznych poprawek, ale idę z treścią od początku.
Czytam, by sobie przypomnieć, by wejść w stan, jaki mi towarzyszył przy tworzeniu danego właśnie tworu. Czasem, jak twór duży, poświęcam na to jeden dzień czy wieczór. Trochę tym przesiąkam. Przypominam sobie motywy, szczegóły, mordy ludzików, itd. Wszystko, mniej lub bardziej, ożywa. Wtedy popycham newralgiczny punkt do przodu, pobudzając się kawą. Godzina, czasem dłużej, ale puszcza. Następnego dnia, czy kiedy tam znowu piszę, ponownie się cofam, ale już tylko do tego momentu, co napisałem ostatnim razem (lub, w skrajnych przypadkach dwie strony jeszcze) I znów, to samo. Lecę z edycją z pół h, i potem piszę dalej. Trwa to do momentu, aż się skończą pagórki.
Ok. Tyle pierdół. idx pisać, póki tornado siada.
Ave.
A i jeszcze co - myślę, ze powinnam przestac myśleć jak ją piszę. W sensie, za duża rozkmina, za mało art. No nic, zobaczymy. Ave :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania