Poprzednie częściDziwny to był człowiek część 1

Dziwny to był człowiek część 3

Przeszli przez niewielki lasek. Drzewa nie miały już liści. Było to jedynie zbiorowisko kilkudziesięciu obdartych z kory, przez pył, kikutów... Wiatr cały czas się wzmagał, a z nieba leciało coraz więcej połamanych gałęzi. Poruszali się skuleni, osłaniając rękami głowy.

- Zbliża się burza – powiedziała Justyna, chowając swoje włosy pod chustę.

- Dobrze, pył zatrze nasze ślady.

- Powinniśmy poszukać jakiegoś schronienia – wtrącił się Brando.

- Kilometr stąd jest mała leśniczówka. Widziałam ją wczoraj.

- Trafisz tam? – zapytał Żbik.

- Chcesz w ryj? – zapytała poirytowana Justyna.

- To prowadź – odparł uśmiechając się lekko. To był jego pierwszy uśmiech od bardzo dawna i być może ostatni w życiu, więc postanowił go zapamiętać.

- Stop – powiedział Ares. – Słyszycie?

- Co takiego?

- Strzały.

Wszyscy zatrzymali się i zaczęli nasłuchiwać. Milcząca żałoba. Wiatr wiał coraz mocniej i ograniczał słyszalność, ale pomiędzy jego powiewami dało się słyszeć pojedyncze strzały z Beryli i AKM – ów . Żbik popatrzył na Aresa, a ten zdjął chustę ze swojej twarzy. Jego wielomiesięczna broda była szargana przez wiatr, lecz nie zwracał na to uwagi. Nie można było określić, jaki miał wzrok, ponieważ założył okulary przeciwsłoneczne, chroniące oczy przed pyłem. Stali tak przez ponad kwadrans, aż strzały nie ucichły.

- Koniec – stwierdził sucho Sokół.

- Mam nadzieję, że wszyscy zginęli – powiedział po chwili Ares i z powrotem założył chustę. – Jeśli się wygadają, może być z nami krucho.

- Nie spodziewają, się, że poszliśmy w tę stronę, a burza zasypie ślady.

- Niemniej, musimy być ostrożniejsi. Chodźmy do tej leśniczówki, zanim całkiem nas zasypie. Dzisiaj raczej nie będą już za nami gonić, bo szykują się na niezłą ucztę – Brando zbladł.

Leśniczówka była starym drewnianym budynkiem, lecz wciąż stała, a to było najważniejsze. Przepróchniałe deski skrzypiały przy każdym podmuchu wiatru, a znaczna część dachu była oderwana. W środku, pod grubą warstwą pyłu, znajdowały się szafki, para krzeseł i mała kuchenka na gaz. W kącie znajdowało się wysuszone i zaimpregnowane przez pył ciało, zapewne leśniczego, trzymające w swych kościstych palcach zardzewiały pistolet.

- Brando, sprawdź kuchenkę – powiedział Ares. – Żbik, weź stąd to truchło, Sokół na wachtę. Ja posprawdzam szafki.

- A ja? – zapytała Justyna.

- Wybacz moje szowinistyczne podejście, ale możesz wyciągnąć konserwy z plecaków. Myślę, że wszyscy zgłodnieliśmy.

- Jasne, jak kobieta, to od razu do garów.

- Och, przesadzasz, ale jak wolisz, to możesz pomóc Żbikowi.

- Nie, dziękuję. Wolę zająć się konserwami.

Dwie godziny później cała piątka siedziała na ziemi, ogrzewając ręce w niewielkim płomieniu gazowej kuchenki, wyskrobując nożami resztki konserw. Na zewnątrz szalała burza, lecz im już nie przeszkadzała. Nawet udało się uszczelnić dach starymi kocami, znajdującymi się w leśniczówce.

- Chce ktoś herbaty?

- Rano bardziej się nam przyda.

- Jak myślicie, co stało się z tamtymi? – zapytał Brando.

- Czy wiesz, co to jest truncatio membrorum?

- Nie.

- To średniowieczny… sposób torturowania. Polegał na obcięciu kolejno nosa, uszu, rąk i nóg, a także wydłubaniu oczu. Oczy są na końcu, bo miałeś wszystko widzieć. Po tym wszystkim dopiero zabijano. Mniej więcej to samo stanie się z tamtymi, z tą tylko różnicą, że oni będą patrzeć, jak ich członki są zjadane, jeden po drugim. Nie będą mieli już strun głosowych, więc nie pokrzyczą. Będą tylko patrzeć – odpowiedział Ares.

Brando zbladł. Ares wstał i wyszedł na zewnątrz, zamykając za sobą drzwi. Justyna wyszła za nim.

- Czemu mu to powiedziałeś?

- Bo pytał.

- Nie musiałeś tego tak… opisywać.

- Świat się zmienił. Już nigdy nie będzie tak łagodny jak kiedyś. Musi się do tego przyzwyczajać.

- Wiesz, że nie chciał tego słuchać.

- Chciał. Zadał mi to pytanie, nie bez powodu. Musi się nauczyć, że przeżyją tylko najsilniejsi.

- Może masz rację – powiedziała. Przez kilka chwil panowała cisza. – Pamiętam, jak kiedyś z tatą spędzałam noc w lesie. Nocowaliśmy w takiej samej leśniczówce. Też była burza. Pamiętam, że bałam się tej… ciemności, wycia wiatru. Wyobrażałam sobie potwory, które czyhają na zewnątrz, gotowe mnie zjeść. Pamiętam, że najgorzej było, kiedy miałam pójść po drewno. Tata bardzo lubił patrzeć, jak się boję. To było takie jego małe hobby. Kochał las i zawsze brał mnie ze sobą, może dlatego, że miałam być chłopcem.

Wiatr coraz bardziej się wzmagał.

- Kiedyś luksusem było bać się takich rzeczy. Nikt nie myślał o ludziach robiących takie okropieństwa.

- Masz rację. A ty? Pamiętasz coś przyjemnego, sprzed Końca? – cisza, która zapadła stała się bardzo ciężka i Justyna już chciała zmienić temat, kiedy odezwał się Ares.

- Miałem kiedyś syna – jego głos był cichy i ponury.

- Przepraszam, nie chcia…

- Często zabierałem go ze sobą do jednostki, żeby popatrzył na żołnierzy. Cieszyło go to, jak każdego innego dzieciaka w jego wieku. Byłem szefem batalionu komandosów, stacjonującego obok Krakowa. Żbik był moim zastępcą, a Sokół najlepszym snajperem. Razem z nimi i synem chodziliśmy na pobliskie poligony nadzorować ćwiczenia żołnierzy. Pewnego dnia, ktoś popełnił błąd. Czyjś karabin spadł na ziemię i wystrzelił. Był naładowany ostrą amunicją. Trzymałem mojego syna na rękach, kiedy kula trafiła w jego plecy. Przeszyła na wylot i utkwiła w mojej piersi. To nie on powinien tam zginąć, ale ja.

- Przykro mi…

- Wybacz, nie powinienem ci tego mówić. To miało być miłe wspomnienie.

- Wracajmy już. Robi się zimno i ten cholerny pył…

- Jasne. Wracajmy – powiedział i przetarł oczy.

- Idźcie lepiej spać, a nie gruchajcie po nocach – rzucił Żbik, zawinięty w śpiwór.

- Powiedział, co wiedział – odparł Ares i kopnął leżącego.

Noc należała do jednej z najprzyjemniejszych, jakie spędzili, od czasu Końca. Osłonięci od wiatru i pyłu spali dwie godziny dłużej, niż zamierzali.

- Cholera! Już ósma, wstawać! Zaspaliśmy! – krzyczał Ares.

- Zamknij się, jeszcze pięć minut… - mruknął w odpowiedzi Żbik.

Ares podszedł do okna i zgarnął do ręki pył, który wsypał się tam przez noc. Podszedł do śpiącego towarzysza i wysypał mu go na twarz.

- Kurwa! – wrzasnął Żbik, starając się wypluć uciążliwe drobinki z ust. – Wstaję, już wstaję. Jesteś popierdolony! Teraz będzie mi chrzęścić w zębach przez cały tydzień!

- Trzeba było wstać, kiedy prosiłem ładnie.

- Czy nazywasz ten wrzaskliwy monolog ,,proszeniem ładnie”?

- Mogłem od razu użyć drastycznej metody.

- Eh, zamknij się już. Rozumiem.

- Jesteśmy dwie godziny do tyłu. Musimy się pospieszyć. Zakładamy, że mechanicy wiedzą o nas i będą nas szukać. Prawie na pewno udało się nam ich zmylić, gdyż poszliśmy w stronę z której przyszli, a nie w odwrotną. Pamiętajcie jednak, że mają nad nami przewagę szybkości, mając pojazdy. Będziemy szli przez lasy i tereny, których nie można przejechać, ale nadal są realnym zagrożeniem. Za tydzień powinniśmy być względnie bezpieczni, zakładając, że wcześniej nas nie dorwą. Czy wszystko jasne?

- Tak, jasne.

- No to jazda.

W drodze nie rozmawiali zbyt dużo. Wymagałoby to od nich oddychania ustami, a w konsekwencji narażenia się na pył w gardle. Było to na tyle nieprzyjemne, że pokonało w każdym z nich chęć rozmowy. Cicha podróż sprzyjała także rozmyślaniu. Każdy miał coś na sumieniu. Liczyło się tylko to, jak sobie z tym radził.

 

 

AKM - zmodernizowana wersja karabinka automatycznego AK – 47. Używana przez Wojsko Polskie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • elenawest 28.12.2015
    Superowe 5 :-D uwielbiam te twoje wyjaśnienia używanej przez nich broni. Bosko, też jestem wielką tego fanką :-P
    A teraz tak. Znalazłam aż trzy błędy ;-)
    1. ", kikutów.." tu albo ma być kropka albo wielokropek
    2."ze" - że
    3."cisza(,)która"
  • Dziękuję bardzo :) Już biorę się za poprawianie :)
  • elenawest 28.12.2015
    Szymon Szczechowicz ok ;-) fajnie czyta się tę twoją historię :-) ciekawam co będzie dalej :-D
  • elenawest bardzo się cieszę z tego powodu :)
  • elenawest 28.12.2015
    Szymon Szczechowicz :-D zapraszam do mojego nowego opowiadania ;-) mam nadzieję, że się spodoba :-)
  • ausek 29.12.2015
    Przeczytałam poprzednią i tą część za jednym zamachem. Naprawdę przyjemna lektura. ;) 5
  • Dziękuję :) Bardzo mi miło :)
  • Angela 30.12.2015
    Pojawiły się opisy, co niebywale cieszy moją osobę : D 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania