Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Podszepty I. Egzorcysta (I/II)

Przygarbiona szła obok dawnego ukochanego; tak go kiedyś nazywała w myślach. Jego błękitne oczy przepełnione miłością do świata i ten jego uśmiech; delikatny i niewinny. Nie było łagodniejszego człowieka od niego. A jednak zawsze wysoko nosił głowę, twierdząc, że wtedy będzie bardziej szanowany. Miał niewątpliwie charyzmę i nie tylko ona widziała w nim ideał.

– Szybciej – powiedział szorstko, a Monika mimowolnie przyspieszyła kroku. – Tyle razy mówiłem, byś się wystrzegała czerni, szczególnie teraz, w twojej sytuacji, a ty… – Pokręcił z dezaprobatą głową. – A ty wciąż to lekceważysz, wydaje mi się, że nie chcesz słuchać. Jesteś taka uparta – westchnął.

– Przepraszam. – Jeszcze bardziej się skuliła, ale w jej głosie nie dało się wyczuć wyrzutów sumienia, a trudną do wyjaśnienia determinację.

 

To był maj, przez niektórych uważany za najpiękniejszą porę roku, miesiąc, który budzi serca, czas miłości i na nowo rozkwitającej nadziei na lepsze jutro. Wokół drzewa wiśni zabieliły się, słuchać było bzyczenie pszczół, nieco zagłuszane przez śpiew ptaków. Różnobarwne kwiaty mieniły się wśród zieleni traw, a dzieci biegały i wydawały radosne okrzyki. Monika niestety tego nie zauważała. Dla niej świat był szary, bezbarwny i bezlitosny. To nie było już jej miejsce.

– Teraz nam się uda. Musi! Wiesz, ile czasu spędziłem na poszukiwaniu pomocy dla ciebie.

– Dziękuję – powiedziała spłoszona, a gdy ją delikatnie popchnął, przyśpieszyła kroku.

– Opisałem twój przypadek. Nie chciałem, by później zarzucono mi, że nie powiedziałem całej prawdy i naraziłem innych na niebezpieczeństwo. Bali się, oni się ciebie bali, Moniko!

– Przepraszam.

Ileż rozpaczy można było wyczuć w jej głosie. A może to nie rozpacz, a rezygnacja, może ona nie chciała już walczyć?

– A jednak udało mi się znaleźć dwie doświadczone w boju osoby. Zainteresowały się tematem i mam nadzieję, że uda się nam zwalczyć zło. Będziesz w końcu wolna, a i mi to pomoże.

***

Poczuła mocne ukłucie w sercu, a fala wspomnień jeszcze bardziej ją przytłoczyła. Był taki przystojny, wysoki, szczupły i ta jego bujna czarna czupryna, którą chciało się lekko potarmosić oraz usta stworzone do pocałunków. Pragnęła z nim być i dzielić z nim życie do końca dni, ale nie mogła. Nie był wolny i nawet jej miłość nie mogła tego zmienić. Jego biała koloratka odgradzała ich od szczęścia. Próbowała, ale gdy tylko wyznała mu miłość, jego usta zwęziły się, a w oczach pojawiły się gniewne iskierki.

– Jesteś opętana – wrzasnął, a Monika popatrzyła na niego zdziwiona.

– Ale ja chciałam ci tylko powiedzieć, że…

– Że chcesz mnie wepchnąć w ramiona Szatana? Jestem księdzem! – Był wstrząśnięty. Wydawało mu się, że Monika chce pogłębiać wiarę, a ona… – Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego – powiedział, a jego głos był taki zimny, obojętny.

– Ale… – Nie dowierzała, że tak się zachował. Myślała, że on też. Przecież szukał z nią kontaktu sam na sam. Co prawda rozmawiali przede wszystkim o Bogu, ale nie tylko. I umiał słuchać.

– Znajdź inny kościół i innego księdza. Przekroczyłaś granicę, która była jasna. Jak widać tylko dla mnie. A teraz idź, proszę.

 

Poszła, a z jej zielonych oczu spływamy łzy, pozostawiając czarne smugi na twarzy. Ona także walczyła z uczuciem, wiedziała, że jest księdzem, ale przecież serce nie sługa. Nie da się, ot tak, wyrzucić z serca pierwszą miłość, ona zostaje z nami na zawsze.

***

Mimo zakazu Monika wciąż chodziła do kościoła i z zachwytem patrzyła na księdza Mateusza. Chłonęła każde jego słowo, a gdy on odwracał się w jej kierunku, czerwieniła się i spuszczała wzrok. Tak bardzo chciała, by zmienił zdanie, by ponownie zobaczyć na jego ustach delikatny uśmiech przeznaczony tylko dla niej, by się do niego przytulić i dotknąć jego policzka. Była na każdej jego mszy, a on wciąż nie reagował. Nie traciła nadziei i w końcu po pół roku oczekiwania podszedł do niej po mszy. Ponownie byli sami!

– Prosiłem cię, byś znalazła sobie inny kościół – zaczął, a w jej oczach widział zachwyt. – Pamiętasz?

– Ale ja cię kocham.

 

Ponownie to powiedziała tak jak wtedy, pamiętnego dnia. Nie umiała się powstrzymać, gdy poczuła jego bliskość, że znowu są tylko we dwoje. Co prawda w kościele, ale jednak sami. Musiała walczyć o miłość, bo wszystko inne jest ulotne, a miłość nie. To czuje się całym sobą, wypełnia cały świat i nie da się od tego uciec.

– Jesteś opętana – powiedział to, a jednak gdzieś głęboko w sobie czuł, że to on jest w błędzie, że źle wybrał, a Monika była tą właściwą drogą na życie. – Odejdź!

– Nie mogę, kocham cię.

– Boże, nie rób mi tego. – Poczuł suchość w ustach i te słynne motyle, o których mówią zakochani. A przecież on kochał Boga i to jemu ślubował czystość. A jednak Bóg nigdy nie wzbudził w nim takich uczuć.

 

Monika była już pewna, że czuje to samo. To było widać! Podeszła do niego najbliżej jak się da, czuła jego oddech, słyszała bicie jego serca. Położyła dłoń na jego piersi i nawet nie wie jak, ale skaleczyła się o wiszący na jego piersi krzyż.

– Ty naprawdę jesteś opętana! – Wciąż jego serce waliło jak opętane, wciąż czuł jej słodki zapach perfum, ale przede wszystkim patrzył na kropelkę krwi na jej dłoni. – Dziękuję ci Boże za ten krzyż i za postawienie przede mną tej dziewczyny.

– Chcesz być ze mną? – Monika nie rozumiała, dlaczego tak dziwnie mówi, ale co innego mógł mieć na myśli?

– Na Boga, nie! Ale, mogę ci pomóc w walce ze złem. – Serce Mateusza ponownie zaczęło bić we właściwym rytmie, a on ponownie miał jasny osąd sytuacji. – Że też wcześniej tego nie zauważyłem; zawsze ubrana byłaś na czarno i te kuszące spódnice, dekolt i jeszcze tatuaż na lewej ręce. Zły jest w tobie.

– O czym ty mówisz, nic mi nie jest.

– To się zobaczy. Odprawię nad tobą rytuał.

– Rytuał?

– Egzorcyzm – uściślił. – Wypędzę z ciebie złego.

– Ok.

Patrzyła na niego, niczego nie rozumiejąc. Ale może to nawet lepiej. Tutaj w kościele mógł ich ktoś zauważyć, a tak; będzie z nim sam na sam, bez światków i może wtedy…

 

I odbył się egzorcyzm.

Średnia ocena: 3.9  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Dekaos Dondi 4 miesiące temu
    Józef Kemilk↔Przeczytałem z zaciekawieniem, choć trywialnie to brzmi. Tekst spójny, ale nie nudny.
    Tylko nie wiem, czy dopowiedzenie na końcu jest potrzebne?→Ale to moje takie:)↔Pozdrawiam🎄
  • Józef Kemilk 4 miesiące temu
    Te dopowiedzenie, to takie ucięcie tekstu. Może wywalę. Podzieliłem na dwa, bo zbyt długie.
    Dzięki za przeczytanie i koment
    Pozdrawiam
  • Dekaos Dondi 4 miesiące temu
    Józef Kemilk↔Tzn: zwrot→"przeczytałem z zaciekawieniem" →trywialnie brzmi:))
  • Józef Kemilk 4 miesiące temu
    Dekaos Dondi e tam😀. Mam w głowie trzecią część, tylko muszę przysiąść
    Pozdr

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania