Poprzednie częściPodszepty I. Egzorcysta (I/II)

Podszepty II. Dziecko

To zdecydowanie nie był dzień, jak co dzień. Dwie kreski znaczyły wszystko, a Mateusz jak na złość nie odbierał telefonu. A przecież nawet jak nie odbierał, to po paru minutach oddzwaniał. Dzisiaj jednak było inaczej. Jego telefon milczał.

 

Wiedziała, że z jednej strony chciał mieć dziecko, którego żona nie mogła lub też nie chciała mu dać. No właśnie – żona, to była ta druga strona. Nie chciał o niej zbyt wiele mówić, bo przecież nie po to do niej przychodził. To Alicja była dla niego wyjątkowa i ta jedyna. Mówił, że kocha, że nie umie żyć bez jej pełnych ust, że tęskni za jej delikatnymi dłońmi i że chciałby ją mieć w każdej chwili swego życia. Ale co, jeśli to było tylko zauroczenie, a może …

 

Nie, nie chciała myśleć o sobie jak o zabawce, ale czasami tak się czuła. Szczególnie gdy wymyślał coraz to nowe pozycje. Tak, umiał ją zadowolić, a jego delikatny szept do ucha tylko wzmagał doznania. A później czuła się jak pusta lalka, co prawda tulona przez ukochanego, ale jednak czegoś brakowało. Chyba miłości, bo do końca nie dowierzała w jego zapewnienia; słowo „kocham” zbyt łatwo wydostawało się z jego ust. No i od dłuższego już czasu spotkania z nim po brzegi wypełnione były jedynie seksem. Prawie nie rozmawiali, a przecież kiedyś było inaczej.

 

Ta druga, tak właśnie się czuła, a przecież nie dopuszczała do siebie takiej możliwości. By odbijać komuś męża? To nie było w jej stylu. A jednak życie przygotowało dla Alicji inny scenariusz. Nie nosił obrączki. Tak, to był jeden z powodów, ale czy na pewno? Gdyby się dokładnie przyjrzeć, to na palcu serdecznym prawej ręki, można byłoby zauważyć okrągłe wgłębienie i pewnie i ona je zauważyła. Nie spytała się jednak. Mateusz był pod każdym względem idealny. Jego oczy przepełnione miłością i ten delikatny śmiech i oczywiście ta czarna czupryna, którą tak lubiła. Dbał także o ciało, co mogła nieraz poczuć w łóżku. Lubiła głaskać jego płaski brzuch i piersi. Zresztą, wszystko w nim lubiła.

 

A początek znajomości był bajką i to najlepszą z możliwych. Spotkał ją przypadkiem i nie mógł od niej oderwać oczu, a ona? Była zauroczona. Nie przeszedł obojętnie, tylko podszedł do niej i zaczął się nowy rozdział w jej życiu.

– Kocham cię – powiedział to już na drugim spotkaniu, a ona patrzyła na niego roziskrzonymi oczami.

Nie, nie poszli wtedy do łóżka, jak i po kolejnych kilku spotkaniach, za to całe godziny mogli spędzić na rozmowach, które stały się nierozerwalnym dodatkiem ich schadzek. Wydawało się, że opowiedzieli o sobie wszystko, tylko dlaczego umknęło mu, że jest żonaty? Zresztą nie tylko to, no ale wtedy myślała, że zna go na wylot. I po dwóch miesiącach znajomości był ich pierwszy raz. Momentalnie rozmowy zeszły na dalszy plan, a seks stał się centrum ich życia. Alicja zatraciła się w miłości do niego, a i on wydawał się żyć tylko ich miłością. Tak to wszystko wyglądało oczami Alicji. Nawet w snach pojawiał się tylko on!

 

Od Matyldy dowiedziała się, że Mateusz ma żonę i jej świat się zwalił. Nie odbierała od niego telefonów, nie otwierała drzwi. W końcu jednak miłość zwyciężyła i pozwoliła mu się wytłumaczyć. Współczuła mu, gdy opowiadał o nieszczęśliwym małżeństwie, o Monice, która go zdradzała, o jego marzeniach o dziecku. Obiecał, że odejdzie od żony i wszystko było takie jak dawniej. A może było jeszcze lepiej?

 

Gdy usłyszała w radiu, że w wypadku samochodowym zginął kierowca czarnego Audi, poczuła ukłucie w sercu. Ponownie próbowała się z nim skontaktować i tym razem usłyszała głos po drugiej stronie. To nie był on!

– Mateusz Stępik nie żyje.

Tyle tylko zapamiętała z rozmowy, a jej świat, i tak już mocno skomplikowany, rozpadł się na kawałki.

 

***

Przyszła na pogrzeb, ale nie odważyła się podejść do tej garstki osób, które przyszły pożegnać Mateusza. Wtedy po raz pierwszy zobaczyła Monikę. Ubrana na czarno, nieco przygarbiona stała obok jakiejś starszej kobiety. Patrzyła na nią i w końcu również i ona odwróciła wzrok w jej kierunku. Wydawała się zaskoczona jej obecnością. Może Monika zbyt blisko podeszła, a może ta czerń mówiła zbyt wiele? Uciekła, a spływające po jej policzkach łzy, nie dawały ukojenia.

Spała cały następny dzień, a kolejnego dnia poszła do pracy. Ostatecznie ona nie miała prawa do żałoby, była przecież tylko kochanką!

– Co ci jest?

Natalia od razu zauważyła zapuchnięte oczy Alicji i pustkę, jaka z nich wypływała.

– Mateusz, on zginął – odpowiedziała i pobiegła do łazienki.

 

Kolejny raz tego dnia wymiotowała. Podobno to normalne, gdy jest się w ciąży.

– Co się dzieje?

Natalia weszła do łazienki i zobaczyła pochylającą się nad sedesem Alicję. – Kim jest Mateusz?

Alicja nie mgła powstrzymać potoku słów. Opowiedziała o ukochanym, o jego delikatnym uśmiechu, o tym, że jest żonaty, a także o spodziewanym dziecku. Niby mamy wpływ na los, ale chyba taki niewielki, taki tyci, bo dlaczego Alicja zwierzyła się największej plotkarce w firmie? Bo musiała wyrzucić z siebie wydarzenia z ostatnich dni? Gdy w końcu wyszła z toalety, czuła na sobie badawczy wzrok współpracowników.

 

– Usuniesz?

To Matylda, jej prawdziwa przyjaciółka spytała, gdy te zostały same.

– Nie wiem, nie myślałam o tym – odpowiedziała cicho.

– W Czechach nie ma z tym problemu – podpowiedziała. – Nie ma sensu marnować sobie życia.

– Ja naprawdę nie wiem. To jest jedyne, co po nim zostało.

– A może chcesz pociągnąć kasę na dziecko. – Na twarzy Moniki pojawił się delikatny uśmiech. – Bogaty był?

– Przestań!

 

Alicja odwróciła się od niej i odeszła. Tak, ponownie znalazła się w toalecie. Miała dość firmy, ludzi, a wciąż powracający obraz Mateusza nie dawał jej spokoju. A przecież to była już przeszłość, a przyszłość była w jej brzuchu. Dwa tygodnie później odebrała telefon. Nie znała tego numeru, ale ona zawsze odbierała.

– Pani Alicja Walik? – Usłyszała głos w słuchawce. – Pani Alicja?

– Tak, to ja – odpowiedziała. – Kim pani jest?

– Monika Kolut, żona Mateusza. Musimy się spotkać.

Jej głos był taki władczy. Nie mogła odmówić, zresztą także uważała, że powinny się spotkać.

 

***

– Słyszałam, że jest pani w ciąży – zaczęła bezceremonialnie. – Pomogę pani – dodała i łagodnie się uśmiechnęła.

– Pomoże pani?

Alicja patrzyła na żonę Mateusza i zastanawiała się, dlaczego właśnie ją wybrał. Przecież mówił, że lubi blondynki, jak to on mówił o obfitych, ale nie aż tak, kształtach. A ona była chudą brunetką!

– Tak, mąż chciał dziecko, ale ja zawsze mówiłam, że mamy czas. Ja, która wyrwała go z kościoła.

– Nie rozumiem.

– Był księdzem, a ja się w nim zakochałam. Był taki uroczy i te jego łagodne oczy oraz ta czarna czupryna. A ja byłam taka młoda. Nie było łatwo, gdy wyznałam mu miłość, to wtedy po raz pierwszy i ostatni w życiu widziałam go wściekłego. Nawet zarzucił mi, że je jestem opętana, ale to był chyba tylko pretekst.

 

– Pretekst?

– Byśmy zostali sam na sam. Powiedział, że odprawi nade mną egzorcyzmy, ale jaki z niego egzorcysta – zaśmiała się. – Zapewniał, że da radę i zaprosił mnie na plebanię. Wiesz, było tam takie wielkie metalowe łoże i nawet przywiązał mnie do ramy łóżka. No a później. Był taki delikatny, jakby bał się, że ucieknę, a może chodziło o coś innego. Nie wiem, to był mój pierwszy raz i tak sobie myślę, że to cud, że wtedy nie wpadliśmy. No a później naszą miłość zabiła proza życia. Mateusz odszedł z kościoła, jego ojciec podarował mu całkiem dobrze prosperującą firmę, a on postanowił ją jeszcze rozwinąć. Im firma lepiej sobie radziła, tym dystans między nami stawał się większy. No i w końcu pojawiłaś się ty. Jednym słowem Boga zostawił dla mnie a mnie dla ciebie.

– Przepraszam, ale muszę do toalety.

– Rozumiem, tak przecież mają kobiety w ciąży – zaśmiała się Monika.

– Tak, właśnie tak.

 

Alicja szybkim krokiem poszła w kierunku toalety, a Monika wyciągnęła z torebki wcześniej przygotowany proszek i wsypała go do szklanki z sokiem pomarańczowym. Po dziesięciu minutach bladziutka Alicja ponownie usiadła przy stoliku.

– Przepraszam.

– Nie masz za co przepraszać. Tak przecież już jest. A teraz napij się, nie możemy przecież pozwolić, byś się odwodniła. A gdybyś potrzebowała pomocy, czy też pieniędzy, to zawsze możesz na mnie liczyć.

– Dziękuję, jest pani taka dobra.

– Nie trzeba używać tak wielkich słów, Alicjo. Każdy na moim miejscu zrobiłby to samo.

Monika patrzyła jak dziewczyna wypija sok i uśmiechnęła się do siebie.

– Czemu pani się uśmiecha? – Alicja zdziwiona patrzyła na kobietę.

– Bo świat jest piękny – odpowiedziała. – A teraz wybacz, ale jeszcze muszę załatwić parę spraw. Jak coś, to zadzwoń.

 

Położyła na stoliku wizytówkę i zostawiła dziewczynę samą. Teraz pozostawało jej czekać na informację od Matyldy. Nie mogła przecież dopuścić do tego, by jakiś nienarodzony bachor odziedziczył majątek Mateusza! Teraz to wszystko było jej! I nie będzie tak głupia jak Mateusz i gdy ponownie weźmie ślub, to podpisze intercyzę z Wojtkiem.

Następne częściPodszepty III. Mateusz

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Grafomanka 4 miesiące temu
    Ale pogmatwane... interesowność przy tym romans i ciąża. I śmierć.
    Nieźle... 6
  • Józef Kemilk 4 miesiące temu
    Dzięki. To taka alternatywna rzeczywistość do poprzedniego opka
    Pozdrawiam
  • Grafomanka 4 miesiące temu
    Wiem, połączyłam sobie
    Pozdrawiam
  • Józef Kemilk 4 miesiące temu
    Grafomanka 👍
  • Starszy Woźny 4 miesiące temu
    Grafo... Czy ty i Martyna to jedno i to samo?
  • Grafomanka 4 miesiące temu
    Nie, to moja siostra, bliźniaczka...
  • Starszy Woźny 4 miesiące temu
    Jedno jajowe, czy wielo-jajowe?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania