Gdy śmierć porywa...
Odkąd śmierć Cię porwała w objęcia,
Świat stracił barwy i stał się zszarzały .
Zostały po Tobie wspomnienia i zdjęcia,
I gest najszczerszy,co kruszył skały...
Jak ciężko uśmiech bez Ciebie wydusić,
Gdy żałość zabija i rwie na strzępy,
Jak trudno do drogi się dalszej zmusić ,
Gdy serce chce wisieć na smutku pętli !
Chce się obudzić z tego koszmaru!
Lecz ciągle słyszę dźwięk pieśni żałobnej,
Chcę, Dobry Człowiecze, byś zstąpił z Raju,
Pragnę, byś istniał na Ziemii nie prostej...
Jak się oswoić z Twoim odejściem?
Gdy przed oczyma trumna niesiona,
Ty w niej spoczywasz z lekkim uśmiechem,
Lecz wiem- dusza doszczętnie była raniona...
Choroba plany Ci pokrzyżowała,
Zniszczyła ciało niegdyś energiczne...
Przez ową chorobę część Ciebie cierpiała,
Lecz nie krzyczałeś panicznie...
Byłeś tak dobry i miłosierny.
I hojnie biednych obdarowywałeś
Pamiętam, gdy kiedyś, tak uśmiechniety,
Sercem pomocnym mnie przytulałeś...
Teraz znów czuję jad bólu potworny,
Gdy wiem, że nie wrócisz więcej na, Ziemię,
Mam tylko nadzieję, że w Niebie przestronnym
Pochwycę Twą starą, lecz ciepłą wciąż rękę...
[*]
Komentarze (8)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania