"i bić będzieci brawo wy wszyscy, którzy szydzicie za moimi plecami." - będziecie*
"wszystkie swoje słaby strony." - słabe*
O siet, to było coś... to było naprawdę coś. Nigdy szczególnie nie zaglądałam w Twoje teksty. Teraz wiem jaki ogromny błąd popełniłam. Masz trochę podobny styl pisania do e make, tak mi się wydaję, choć możliwe, że tylko wydaję.
Ale jestem oniemiona tym pączusiem. Nasączyłaś go tak wytrawnym nadzieniem, a powierzchnie obsmarowałaś jakościowym lukrem, który nie zakleja łapsk. Pycha.
Człowiek, przeciwnik, który u Ciebie uległ odwrotnej personifikacji, bo zamieniony w przedmiot na potrzeby głównego bohatera. Na ringu osoba, z którą walczy jest celem, zadaniem, osiągnięciem, ale nie osobą.
Dla mnie to zdecydowane 5.
I będę zaglądać częściej.
Pozdrowionka.
Miło, że wpadłaś. Błędy poprawione, trafnie to zinterpretowałaś, Twoja opinia jest bardzo cenna, bo wydajesz się taka rozgarnięta mocno ;) Dziękuje za miłe słowa i oczywiście zapraszam częściej :P
„Ciasny bandaż podwiązuje płynącą krew, służy jako przepaska osłaniająca niedawne zbrodnie, kiedy piękno naskórka było zbyt odległe, a ciało czymś niepotrzebnym, odpadkiem niepasującym do wzorców, które postawiłem na piedestale. Zlepek członków, służących destrukcji i kreacji. Kreacji i destrukcji” – to
„Wizualizuję w głowie, że to od uderzenia, a rany są powodem do dumy, wystarczy spojrzeć na to w ten sposób, zamknąć inne korytarze i okna, z innymi, bardziej realistycznymi wyjaśnieniami i uwierzyć. Jestem jak kula o zbyt wielu promieniach, bez kierunku, bez określonego celu, dzielę istniejące we mnie strzępy myśli na liczby pi. Każdą wpycham w zapadnię. Tak, by na nowo wykreować swoje ja. Ja-zawodnik, ja-gladiator, ja-zwycięzca. Oddalić od siebie inne, gorsze wersje, znów połączyć zielone z czerwonym, nie błądzić po łąkach z szarego papieru. Litania niespełnionych, gorzkich ambicji zarzuca ręce na czarny worek pod ścianą. Wstaję i uderzam w niego” – wow, niezłe, nawet bardzo dobre, a wręcz świetne
Komentarze (8)
"wszystkie swoje słaby strony." - słabe*
O siet, to było coś... to było naprawdę coś. Nigdy szczególnie nie zaglądałam w Twoje teksty. Teraz wiem jaki ogromny błąd popełniłam. Masz trochę podobny styl pisania do e make, tak mi się wydaję, choć możliwe, że tylko wydaję.
Ale jestem oniemiona tym pączusiem. Nasączyłaś go tak wytrawnym nadzieniem, a powierzchnie obsmarowałaś jakościowym lukrem, który nie zakleja łapsk. Pycha.
Człowiek, przeciwnik, który u Ciebie uległ odwrotnej personifikacji, bo zamieniony w przedmiot na potrzeby głównego bohatera. Na ringu osoba, z którą walczy jest celem, zadaniem, osiągnięciem, ale nie osobą.
Dla mnie to zdecydowane 5.
I będę zaglądać częściej.
Pozdrowionka.
„Wizualizuję w głowie, że to od uderzenia, a rany są powodem do dumy, wystarczy spojrzeć na to w ten sposób, zamknąć inne korytarze i okna, z innymi, bardziej realistycznymi wyjaśnieniami i uwierzyć. Jestem jak kula o zbyt wielu promieniach, bez kierunku, bez określonego celu, dzielę istniejące we mnie strzępy myśli na liczby pi. Każdą wpycham w zapadnię. Tak, by na nowo wykreować swoje ja. Ja-zawodnik, ja-gladiator, ja-zwycięzca. Oddalić od siebie inne, gorsze wersje, znów połączyć zielone z czerwonym, nie błądzić po łąkach z szarego papieru. Litania niespełnionych, gorzkich ambicji zarzuca ręce na czarny worek pod ścianą. Wstaję i uderzam w niego” – wow, niezłe, nawet bardzo dobre, a wręcz świetne
Czuć flow. Widzi mi się. Gites tekścior. Pinć :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania