Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Głos ciszy
Zamknęli mnie w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Na ścianach były charakterystyczne dla izolatek białe obicia. Lecz „pokój” był zbyt duży. O co tu więc chodzi? To ma być niby kara dla seryjnego mordercy kanibala? Wolne żarty.
Dlaczego mnie nie zabili?
Powinni mnie zabić. W końcu jadłem ludzi, co nie? Co poradzę, że byli tacy „słodcy” tacy pyszni. Ach, moja ostania ofiara, to było coś. Nie dość, że piękna, to jeszcze młoda. Krucha, jędrna i delikatna. Miała dwadzieścia lat. Tak, doskonały rocznik, dojrzały, ale wciąż młodzieńczy. Ktoś by się pewnie spytał, czy „spożywałem” dzieci? Spytałbym od razu czy go przypadkiem nie popierdoliło? I odpowiedział, że nie jestem zwyrolem. Koneser, smakosz, tak, zwyrol? Nigdy w życiu.
Jednak nikt tego nie zrozumiał, nie zrozumiał mnie. Powiedzieli, że to ohydne i odrażające, a czy próbowali? No właśnie, nie próbowali, a oceniają. Oni to są dopiero pojebani.
Ale ale, chwila moment. Skoro tak uważają, to powtórzę pytanie:
Dlaczego mnie nie zabili?
Czy jest coś gorszego niż śmierć?
Siedziałem w tym pomieszczeniu i dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że kompletnie nic nie słyszę. Ogłuchłem czy jak?
Nie, nie, nie. Już wiem, to przez ten pokój. Jest doskonale wygłuszony.
Cisza.
Ale czy cisza to coś złego?
Nie, no przecież to tylko cisza...
***
Siedziałem i nie słyszałem nic, absolutnie nic, ale tylko przez pierwsze pięć minut.
Potem się zaczęło.
Dźwięki, dźwięki, ale jakie. Usłyszałem szum, jakby potok wartkiej rzeki, ale przecież tu nie było rzeki. Potem usłyszałem bębny, ktoś grał na bębnach. Nie, to niemożliwe, to dźwiękoszczelny pokój. Nagle ni stąd, ni zowąd usłyszałem cykliczne machanie. Machanie? Tak, jakby motyl machał powoli i delikatnie swymi skrzydłami.
No ale przecież do cholery nie ma tu żadnego motyla.
Jednak nie to było najgorsze.
Grom, on był najgorszy, tak grom, jakby potężne zgrzyty skał podczas „lawiny”
Wtedy sobie przypomniałem. Dwadzieścia lat temu byłem z dwójką znajomych w pewnej jaskini daleko od miasta. Niedaleko groty płynęła właśnie rzeka, wszędzie latało mnóstwo pięknych motyli. Graliśmy na bębnach. Tak, każdy z nas miał ze sobą bęben. Prosty instrument, o przyjemnym dźwięku.
Okazał się niebezpieczny.
To ich dźwięk spowodował osunięcie się skał, które uwięziły nas w grocie.
Czekaliśmy, czas mijał, a pomoc nie nadchodziła.
Czekaliśmy, długo, aż stawaliśmy się słabi. Coraz słabsi.
Nie mieliśmy ze sobą wiele. Jedzenie to pikuś, najgorszy był brak wody. Tak, po kilkunastu dniach znajomi po prostu umarli z pragnienia.
Umarli i już, mieli spokój. Ja, jak na upartego trzymałem się życia, jeszcze żyłem, a skoro tak, to chciałem przetrwać.
Co zrobiłem?
Tak, zjadłem ich.
Zjadłem i przeżyłem.
Zasmakowało mi.
Tak właśnie stałem się kanibalem.
***
Po czterdziestu pięciu minutach ocknąłem się. Ktoś wyciągał mnie z pokoju.
Wszystko sobie przypomniałem. Wszystkie stało się jasne. Te dźwięki pochodziły z wnętrza mojego ciała. To one przypomniały mi dawno zapomniane wydarzenia.
Ale czy to możliwe?
Chyba oszalałem.
Oszalałem od krzyku ciszy.
Shogun
Komentarze (28)
Czy oszalały wie, że oszalał?
Pozdrawiam.
Kimkolwiek by jednak ostatecznie nie był, czy kanibalem, czy wrogiem jakiegoś kieszonkowego dyktatora, postępowanie przeciw niemu jest sprzeczne z "Konwencją w sprawie zakazu stosowania tortur oraz innego okrutnego, nieludzkiego lub poniżającego traktowania albo karania".
Mimo to, Twoja interpretacja, jak zawsze intrygująca :)
Tak, to prawda, takie postępowanie narusza Konwencje, dlatego jakby co, to ciiii, nie mów nikomu, bo jeszcze się do mnie przyczepią, że nieludzko traktuje moich bohaterów haha ;D
A propo samej opowiastki, to jakoś skojarzyła mi się z postacią 'dziadek' z pierwszej części serii gier Widźmin. On także żerował na osobach tylko(bo tu nie było wyjaśnione dokładnie czy też nie, chyba, że przez 'moja ostatnia ofiara' nie masz na myśli morderstwa, a spożycie) już martwych. W dodatku dzieci też nie tykał. Oczywiście nic na siłę, ale gdybyś poszperał na wiedźmińskiej wiki, to dostrzegłbyś sporo podobieństw, link :
https://wiedzmin.fandom.com/wiki/Dziadek
Jeśli chodzi o "moja ostatnia ofiara", to mam na myśli to, że zabił, a potem spożył.
Szczerze, może nawet zerknę, bo nie spodziewałem się podobieństwa do postaci z gry Wiedźmin. Muszę Ci przyznać, że mnie zaskoczyłeś :D
Intrygująco operujesz tematami dość niewygodnymi - bohaterami Twoich opowieści często są przestępcy, którzy popełniają straszliwe zbrodnie, a powód wystąpienia ich niejednokrotnie mrozi krew w żyłach. Tutaj tragedia i walka o przetrwanie zakończone spiralą szaleństwa, wcześniej człowiek tak słaby, że nie mógł odnaleźć miejsca w wielkim świecie, więc ktoś musiał zamknąć go w mniejszym... bądź chłopak tak pokrzywdzony przez los, że nie mógł znaleźć innej drogi jak tylko zemsta... Grzebiesz w najbardziej ciemnych zakamarkach psychiki ludzkiej i ukazujesz to może nie w jakiś potężny, dogłębny sposób, ale na pewno na tyle ciekawy, by się nad tym zastanowić. Bajkopisarz wysnuł doprawdy ciekawą teorię - czy to są tortury za zbrodnie których dokonywał, a może przez właśnie tortury zaczął wmawiać sobie, że jest przestępcą? Szczerze powiedziawszy, sama nie wiem, co mam o tym myśleć. Ciekawe ukazanie słynnego szczelnego pokoju, w którym człowiek zaczyna słyszeć przepływ krwi przez naczynia krwionośne, odchodząc od zmysłów. Doprawdy przerażająca tortura - niby nie ma zadawania bólu, krwawiących ran ani łamanych kości, a człowiek w łzach zaczyna błagać, by go uwolniono. Zupełnie jak z kapaniem pojedynczych kropel wody na głowę...
Szczerze, lubię takie tematy i lubię przedstawiać je nie jako czarne, jest czarne, a białe, jest białe, lecz właśnie w takich odcieniach szarości, jedno przenika drugie.
Tak, Bajkopisarz wysnuł doprawdy ciekawą teorię. Myślę, że to zależy od czytelnika, jak sobie to zinterpretuje, jak chce to widzieć.
Tak, czasem najgorszą torturą nie jest zadawanie bólu, jako takiego, czyli fizycznego, a raczej wpływanie na psychikę człowieka. Spadająca na głowę kropla, to również doskonały przykład straszliwej tortury, bez użycia przemocy fizycznej.
Jak zawsze dziękuję za rozbudowany i obszerny komentarz :D
W zasadzie tu przyszedłem, abyś się do mnie odezwał na fb na moją stronę autorską Antoni Grycuk, bo mówiłeś, że chciałbyś przeczytać moją książkę, a właśnie jest taka możliwość. Chcę Ci podesłać książkę, którą napisałem 2,5 roku temu i pewnie leżałaby w kompie, ale moja znajoma przeczytała i powiedziała, że to bardzo dobra książka. A ja w nią nie wierzyłem - w książkę ;)
Masz ochotę przeczytać?
Pozdrawiam.
Odpowiadając na pytanie: No pewnie! :)
Sam akt kanibalimu potraktowany po łebkach. Kiedy czytałam relacje osób ktore dopuściły się takich potwornosci, żeby przeżyć, przede wszystkim uderzał fakt wyrzutów sumienia, szczególnie po pierwszym zetknięciu z ludzkim mięsem. Pamiętam jak w opisie przewijal się wątek snów, zdominowanych przez makabryczne wizje.
Niektórzy istotnie polubili kanibalizm, ponoć za wyjątkową delikatność smaku. Niemniej ten akt budzi grozę. Tu jej nie widzę. A tego mi brakuje.
Pozdrawiam.
Tak mi się z tą metodą tekst skojarzył ;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania