Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Gniew róż
Cała historia zaczęła się, gdy zmarł bogaty wujek. Tak szczerze nie liczyłem na pieniądze ze spadku. Jednak życiem rządzi przypadek. Wujek mieszkał w Stanach Zjednoczonych, ale posiadał wiele nieruchomości w Europie, Afryce oraz Azji.
Wujek George kochał Indie. Był zaintrygowany tym krajem. Gdy dowiedział się, że jestem na wymianie studenckiej i rozpoczynam studia na Uniwersytecie w Delhi postanowił pomóc mi finansowo. Studiowałem na Wydziale Muzyki i Sztuk Pięknych. Chciałem zostać malarzem.
Nie znałem dobrze wujka. Wiedziałem, że jest bardzo bogaty i mieszka w USA. Dlatego bardzo się zdziwiłem, gdy dostałem w spadku nieruchomość. Dokładniej średniej wielkości dom jednorodzinny z wielkim ogrodem. W nim było pełno kwiatów i pięknych motyli.
Najbardziej spodobały mi się róże. Wujek był zafascynowany ich pięknem, ponieważ był botanikiem. Podobno miał na ich punkcie obsesję. Traktował jak dzieci. Nadał im imiona i je pielęgnował. Wujek George zauroczył się Indiami, gdyż ten kraj jest największym producentem róż na świecie.
Jak wyglądał ogród i dom? Budynek był okazały, ale najbardziej podobał mi się balkon z tarasem wspartym na korynckich kolumnach. Natomiast ogród był przepiękny i pełen kolorowych kwiatów. W centralnej części rosły róże. Ten typ kwiatów dominował w całym ogrodzie.
Wspominany ogród był pielęgnowany przez opłaconych ogrodników, którzy na polecenie zmarłego wujka mieli najbardziej dbać o jego ukochane róże.
Sprezentowane w spadku miejsce postanowiłem wykorzystać, by rozwinąć talent malarski. Bardzo lubiłem malować kwiaty. Wziąłem sztalugę, płótno i z radością w sercu zacząłem malować przepiękne wytwory przyrody.
Róże żółte wyglądały jakby ze złota. Natomiast czerwone w otoczeniu białych przypominały mi ojczysty kraj. Fascynowały mnie również odmiany fioletowe, niebieskie i czarne jak smoła.
Nieruchomość odwiedziła moja dziewczyna o imieniu Sara. Była to Angielka, którą poznałem na uczelni w ramach wymiany studenckiej. Od razu się zakochaliśmy w sobie. Jednak nie była to prawdziwa miłość, tylko szczeniacka, wakacyjna przygoda.
Postanowiłem namalować nagą Sarę na tle ukochanych przez wujka kwiatów. Malując akt poczułem się dziwnie. Miałem wrażenie, że kwiaty poruszają się. Może mam po prostu zwidy albo to wiatr. A co jak wujek nie zwariował myśląc, że jego róże żyją?
Nagle róże zaczęły zachowywać się jakby żyły. Oplotły ciało Sary, która nie mogła się uwolnić. Krzaki róż niczym więzy zniewoliły ręce i nogi mojej sympatii. Oplotły łodygami uzbrojonymi w ostre kolce pas i klatkę piersiową.
Nie moglem pomóc Sarze, gdyż stałem jak sparaliżowany. Jednak to nie strach mnie obezwładnił tylko jakaś niewytłumaczona siła. Miałem wrażenie, że to efekt kwiatów, które w gniewie wypowiedziały słowa. Brzmiały jak zaklęcie. Jedynie prawą ręką, która malowała obraz agonii Sary, mogłem poruszać.
Na płótnie namalowałem ukochaną całą w czerwonej posoce. Była cała zraniona cierniami róż. Nie mogłem nic zrobić. Malowałem tą makabrę jak w transie. Róże zaczęły rozciągać spętane kończyny dziewczyny, aż ta zawyła w agonii, gdy podłe kwiaty złamały jej kości rąk i nóg. Ciernie wbiły się w gałki oczne Sary i przecięły głęboko jej tętnice. Z powstałych ran trysnęła krew jak woda z gejzeru. Namalowałem krew purpurową barwą i jak opętany malowałem obraz, który ku mojemu zdziwieniu bardzo mi się spodobał.
Poczułem podniecenie. Malowanie mordowanej ukochanej przez mordercze kwiaty sprawiło mi przyjemność. Po prostu słyszałem słowa gniewnych róż. Co mówiły?
- Maluj! Maluj! – syczały jak złowrogie węże czy demony.
Tak też zrobiłem. Nie słyszałem krzyku Sary, która konała, tylko krzyki róż, które brzmiały jak rozkaz czy zaklęcie.
Nagle przestałem malować i straciłem przytomność. Ocknąłem się w szpitalu przywiązany pasami bezpieczeństwa do łóżka. Byłem w szpitalu psychiatrycznym. Do pokoju wszedł psychiatra w otoczeniu dwóch osiłków. Byli to pielęgniarze.
- Dlaczego jestem związany? Co z Sarą? – zacząłem wrzeszczeć jak opętany.
- Musieliśmy pana, panie Robercie powstrzymać, by nikomu nie stała się więcej krzywda. Zabił pan swoją dziewczynę. Ogrodnicy zatrudnieni przez pana zmarłego wujka znaleźli pana nieprzytomnego w ogrodzie. Obok pana znaleziono zmasakrowane zwłoki młodej Angielki. Była ona pana dziewczyną, a pan ją zabił i namalował obraz przedstawiający kwiaty róż, które zmasakrowały Sarę. Jest pan ciężko chory.
- Ale to nie ja, tylko te pieprzone róże! Wujek George nie zwariował. One żyją, mówią zaklęcia i mordują ludzi. Są jak duchy czy demony.
- Panie Robercie, pan jest podobnie jak pana zmarły wujek psychiczne chory. Musi pan być odizolowany – powiedział psychiatra.
Minęły trzy dni.
Obudziłem się i byłem zmęczony po silnych lekach uspokajających. W pokoju obok łóżka do którego byłem przywiązany zobaczyłem doniczkę z czerwoną różą. Do doniczki była doczepiona kartka z napisem „Dla Roberta. Wujek George”.
- Co jest do cholery? – zakląłem zdenerwowany.
Nagle róża poruszyła się i powiedziała do mnie:
- Nie zabiłeś Sary. Twój wujek nawet po śmierci czuwa nad naszym pragnieniem. Musimy pić krew mordowanych ludzi, by żyć wiecznie jako złe duchy. Twoja Sara była smakowita. Dobrze, że wujek George dał tobie w spadku nasz ogród. Jesteśmy duchami zmarłych osób. Ogród z domkiem został wybudowany na starym i zapomnianym cmentarzu. Ta ziemia przesiąknięta jest krwią naszych przodków i musi być co jakiś czas krwią podlewana.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania