Poprzednie częściGniew róż

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Gniew róż – część 2

Po dramatycznych przeżyciach Robert wpadł w szpony schizofrenii paranoidalnej. Miał obsesję na punkcie malowania róż. Chory psychicznie mężczyzna twierdził, że róże rozmawiają z nim w nocy, gdy leży przywiązany do łóżka pasami bezpieczeństwa. Szpital psychiatryczny w Delhi, w którym przebywał, był przeznaczony dla najniebezpieczniejszych, psychopatycznych morderców.

 

Według psychiatrów chory Robert miał dokonać krwawego mordu na swojej sympatii. Od tego zabójstwa minęły dwa lata. Robert uspokoił się pod wpływem silnych psychotropów. Pozwolono chodzić mu po szpitalnym ogrodzie. Pacjent bardzo lubił te spacery. Jego lekarze zgodzili się na malowanie kwiatów. Jednak schizofrenika interesowały wyłącznie róże. Postanowił tylko je malować na płótnie. Gdy je malował był podniecony i wpadał w trans. Nie mógł oderwać malującej ręki od płótna. Miał w pewnym momencie wrażenie, że róże znowu przemawiają do niego tak samo, gdy kazały w ogródku wujka George’a zabić Sarę.

 

Malarz już miał dokończyć swoje dzieło, ale w ostatniej chwili przeszkodziła mu w tym zdenerwowana pielęgniarka, która miała dać Robertowi psychotropy. Ta niewinna czynność bardzo zdenerwowała pacjenta, który wpadł w szał i wbił bezbronnej kobiecie ostry koniec pędzla prosto w oko. Biedaczka zginęła na miejscu.

 

- Nigdy więcej nie przerwiesz mojego arcydzieła, ty głupia suko. Wszystko spieprzyłaś!

 

Był to atak silnej psychozy. Roberta musiało obezwładnić aż czterech osiłków. Jeden z sanitariuszy użył paralizatora. Pokonany agresor obudził się spętany w kaftanie bezpieczeństwa. Wstrzyknięte do żył leki uspokajające sprawiły, że młody mężczyzna był obolały fizycznie i zdezorientowany.

 

Nagle wredna choroba pokazała swoje prawdziwe oblicze. Demoniczne róże zaczęły mówić do „ulubieńca”. Na domiar złego nie były to halucynacje czy omamy. Róże przestały mówić i jak szalone zaczęły krzyczeć. Domagały się zemsty na wszystkich osobach z personelu szpitala za przerwanie dzieła, które tworzył na płótnie Robert. Pacjentów postanowiły oszczędzić, gdyż żywiły się ich strachem oraz szaleństwem. Malarz zasnął i zdziwiony ocknął się rozwiązany. Znajdował się w największym pomieszczeniu szpitala psychiatrycznego - świetlicy.

 

W wspomnianej świetlicy Robert nie był sam. Było też płótno, paleta i farby. Oprócz narzędzi do malowania w sali znajdował się cały personel szpitala. Około 30 osób leżało nieprzytomnych na podłodze. W pomieszczeniu było też pełno róż, które nagle zaczęły się poruszać, gdy tylko Robert zamachnął się pędzlem. Powoli personel zaczął się wybudzać z letargu. Wtedy róże kazały mężczyźnie malować. Robert wpadł znowu w trans podobny, gdy zabił pielęgniarkę, a wcześniej dziewczynę o imieniu Sara.

 

Róże zaczęły pętać personel łamiąc kończyny lekarzy i pielęgniarek. Wbijały ciernie w gałki oczne. Rozrywały na krwawe strzępy. Rozpruwały brzuchy, aż wnętrzności malowanym osobom wiły się jak węże na czerwonej od krwi podłodze. Psychiatrzy ginęli w agonii, gdy gniewne róże wyrywały im z okaleczonych ciał ręce i nogi. Ostre ciernie kłuły jak szalone. Podobnie w szaleństwie malował Robert.

 

- Maluj! Maluj! Potrzebujemy więcej krwi. Czekałeś na zemstę dwa lata. Nastanie czas krwawych żniw – syczały demoniczne kwiaty.

 

Końcowy obraz spodobał się bardzo Robertowi. Czuł… radość i dumę. Malowanie bardzo mu się spodobało. Wszystkie osoby z personelu leżały martwe i okaleczone na podłodze pełnej posoki. Dosłownie były rozerwane przez róże. Wredne i demoniczne kwiaty zaczęły pachnąć. Jednak był to tak naprawdę smród rozkładających się ciał.

 

- Robercie, kiedyś powiedziałyśmy ci, że musimy pić krew mordowanych ludzi. Nasze purpurowe pragnienie jest zaspokajane przez telepatię z ludźmi, którzy malują obrazy jak ty i są chorzy psychicznie. Żywimy się waszym strachem. Czerpiemy siły i moc ze śmierci. Jeszcze na pewno się spotkamy, a teraz uciekaj z innymi pacjentami. Ogród twojego zmarłego wujka George’a z domem był wybudowany na starym cmentarzu. Był jednym z miejsc, w których jako upadłe anioły przenikamy z piekielnych czeluści do świata ludzi. Razem tworzymy armię demonów i jest nas 666.

 

- Jaka do cholery armia demonów? Jak nazywacie się?

 

- Na imię mi „Legion”, bo nas jest wielu…

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • najmniejsza 8 godz. temu
    Ofiaruj czas w....

    https://youtu.be/Zq7v6jHdIRg?feature=shared
  • Vampire Fangs 8 godz. temu
    Na pewno nie ofiaruję. Proszę nie wciskać mi na siłę jakiś religijny chłam. Lepiej załóż sobie nowy wątek na forum portalu, niż zaśmiecać miejsce na komentarze pod moim utworem.
  • najmniejsza 8 godz. temu
    No i tak jak myślałam...już wszystko wiem
  • SwanSong 4 godz. temu
    Nie myślałaś i nie wiesz. Każdy ma gdzieś twoje religijne brednie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania