Hmm no mnie nie zachwyciło. Po pierwsze nie rozumiem drugiego zdania. Rozebrałam je na części pierwsze, złożyłam z powrotem i nadal nie rozumiem. W ogóle wstęp wydaje mi się taki zbyt fajny, jakbyś za bardzo się starał o piękną, oryginalną formę. Po drugie jak tylko poznałam państwa Wills ze zdjęciem na lotnisku, domyśliłam się finału. Choć z drugiej strony - to akurat dość fajna konsekwencja, więc może to nie zarzut. No nieeee wiem... Ogólnie ładnie napisane, ale tematyka dla mnie całkowicie obojętna, więc pewnie w dużej części dlatego opowiadanie pozostawiło mnie obojętną.
jesień2018, wszystkie komentarze cieszą, jeżeli nie są bucowate, niezależne od tego, czy wyrażają zachwyt, obojętność, czy wręcz niechęć do tekstu. Istnieją jednak komentarze, które zmuszają autora do pracy i te irytują, bo człowiek (w każdym razie taki, jak ja) woli oddać się rozpasanemu lenistwu niż ciężkiej pracy. No, ale jak trza to trza, zatem:
1) "nie rozumiem drugiego zdania. Rozebrałam je na części pierwsze, złożyłam z powrotem i nadal nie rozumiem". - szkoda, że nie opisałaś operacji analizy i syntezy, której dokonałaś; byłoby nam dużo łatwiej. Na razie zostawmy to i przejdźmy do punktu drugiego, który troszkę może wyjaśni składnię tej frazy.
2) "W ogóle wstęp wydaje mi się taki zbyt fajny, jakbyś za bardzo się starał o piękną, oryginalną formę" - niezwykle cenne, niesamowite spostrzeżenie. Zmienię formę tutaj i następnym razem również w innych tekstach (jeżeli się pojawią). Spróbuję pisać "niezbyt fajnie" i postaram się nie starać o "piękną oryginalną formę". Tutaj moja propozycja zmiany wygląda tak:
"Stałem przed nim, a on ruszał palcami, naśladując ruch ogonów jaszczurek. Wymieniał ich nazwy, ale one były strasznie dziwne i nie mogłem ich zapamiętać. Potem zaczął machać rękami tak jak nowozelandzkie ptaki i robił to tak szybko, że powietrze szumiało (w sensie tak szybko machał, nie mówił). Później zaczął opowiadać o gorących źródłach, a w oczach miał przy tym jakby łzy, w każdym razie tak mu się szkliły i to coś szklistego w oczach przywodziło mi na myśl właśnie wodę z tych gorących źródeł. A jak gadał, to leciała mu para z ust, bo było zimno i ta para wyglądała jak para z gejzerów, o których teraz właśnie opowiadał, skończywszy już opowiadać o jaszczurkach i ptakach". O kurde. No! Teraz to będzie jasno, przejrzyście i zajebiście. Co o tym myślisz? Lepiej chyba będzie?
3) "tematyka dla mnie całkowicie obojętna" - ufff, tutaj ja mam problem, bo mimo, że jestem autorem tekstu, to trudno mi określić, co jest tematem, także faktycznie zwróciłaś uwagę na istotną wadę: temat jest rozmyty. No bo tak. Trochę jest o faunie (jaszczurki, ptaki), ale zbyt ogólnie. Potem trochę o przyrodzie: gejzery, gorące źródła. Trochę o lataniu samolotami, co nieco o grze w szachy, co nieco o seksie, ciut o kaligrafii i ździebko o maoryskim kanibalizmie.Faktycznie nie ma tu żadnego jednolitego tematu, opowiadanie jest o niczym. Ajajaj. Spróbujmy rozpaczliwie sformułować temat, może wtedy przestanie być dla Ciebie obojętny:
"Wpływ maoryskiego kanibalizmu na kształt gejzerów i temperatury gorących źródeł w aspekcie szachowych debiutów rozgrywanych z potencjalnym dżihadistą implementującym za pomocą niecnych magicznych praktyk grzeszny wzwód nieświadomej ofiary zaczadzony bezwstydem grupowej prezentacji".
O! Może teraz choć troszkę zdejmiesz z siebie obojętność wobec tematu. Please...
4) Niezwykle cenne uwagi, Jesień, więc mam naprawdę poważną propozycję. Nie tak dawno pracowaliśmy z Ozarem nad pewnym opowiadaniem i wyszła z tej pracy naprawdę fajna rzecz. Mam do Ciebie serdeczną prośbę. Będziesz mi mówiła (pisała), co poprawić w tym tekście, żeby był choć trochę z sensem, a ja na bieżąco będę poprawiał. Układ stoi? Pozdrawiam i dzięki za komentarz. I czekam na wspólną pracę (troszkę nie mam czasu, więc odległości czasowe między moimi wpisami mogą być duże). :)
Nachszon niepotrzebnie jesteś złośliwy. Zwykle milczę, gdy tekst do mnie nie trafia i tym razem należało zrobić tak samo. Przykro mi, jeśli Cię zirytowałam. Jakoś głupio założyłam, że taka uwaga Cię nie ruszy. Tekst jest dobrze napisany, po prostu to nie jest tekst dla mnie. Za to jest dla wielu innych osób, jak widać w komentarzach. Doczekałeś się nawet wnikliwej analizy (Wrotycz), po której zobaczyłam w nim więcej niż na początku i nawet zrobiło mi się trochę głupio. No nic. Trochę kwas. Pozdrawiam mimo wszystko.
jesień2018 Bzdura, żaden kwas, ale wyjaśnienia podane w trochę specyficznej formie. Były zarzuty, są odpowiedzi i tyle. Nie zirytowałaś mnie Jesień. Nie czuję winny za formę odpowiedzi.:)
"Wpatrzony wsłuchaniem i wsłuchany patrzeniem popłynąłem w przerażenie" - sztos
"W domu państwa Wills każdy wieczór otaczała cisza. Obydwoje uczyli się wtedy japońskiej kaligrafii. Gdy dowiedzieli się, że umiem pisać po hebrajsku i arabsku, natychmiast rozszerzyli zajęcia. Cieszyli się przy tym jak dojrzałe dzieci – entuzjazm był raczej implozją nie eksplozją duszy" - to też cudne
"On coś mówił do niej i gryzł lekko w ucho, potem ona mówiła coś do niego i gryzła lekko w ucho" - kapitalnie, płynnie skonstruowane powtórzenie
Końcówka również sztos. Świetny tekst, Nachsz. Zadowolonam, że tu wdepłam.
Śliczne a dydaktyczne. Podziwiam.
Chciałabym od swoich gości dostać takie podziękowanie. Czy można bardziej wyrazić aprobatę dla gospodarzy? Chyba nie.
Czego tu nie ma?
Zła, choć gość skonsumowany (metaforycznie), ale jakże z tego powodu szczęśliwy. Być głodnym czyjegoś - ja - aż tak. Niesamowite, bo tu nienasycenie nie tylko osobowościami, ale przede wszystkim uczuciem szczęśliwej pary.
Ich miłość nie jest zaborcza, jeden drugiego nie 'pożera'. Gość ulega magii tego związku i niemal dokonuje autokanibalizmu pod wpływem uczucia, jakie obserwuje. Znika w jego wnętrzu. I wciąż jest jego głodny, chce być w środku ich miłości.
Je ich i jest przez nich zjadany. Trójgłowy Wąż pożerający własny ogon:)
Wręcz nowozelandzki Eden. Nawet dziecko ukryte, by gość czuł się w pełni otoczony zainteresowaniem gospodarzy.
Naturalność, serdeczność, maksymalna aprobata przybyłego gościa.
W finale perspektywa obserwacji (z wnętrza miłości gospodarzy) kolejnego gościa, tego który polecił połkniętemu ową parę.
Mam nadzieję, że dobrze interpretuję. Chciałabym się nie mylić:)
Choć przewrotność nieco mrozi. Sowicie opłacana transakcja może (poza żartem) być dowodem swoistego narcyzmu tej pary.
No idylla, łącznie z szachowym epizodem w podróży.
Nic tylko naśladować i... być szczęśliwym.
A kiedy gość się wyzwoli z niewoli zauroczenia? Z 'żołądka' miłości pary, której dedykowano opowiastkę?
Czy da radę, choć mu tam dobrze?
Nic nie trwa wiecznie, nawet taka delikatność i fascynacja może zamienić się w furię, w niekontrolowany splot skurczów, haft:)
Świetne to ostatnie pytanie. A jak myślisz?
W zakładce "O mnie" przeprosiłam za byłą sytuację. Nic więcej dodać nie chcę.
_______________
Komentarze, w tym Interpretacje, w okresie 'męskim' nie były fałszywe, bo moich myśli nie zmieniła obecność męskoosobowych form czasowników w ich opowijskim artykułowaniu, a przecież cała ta mistyfikacja tylko na tym się opierała.
Np. mega zajmujące kobiety absorbują uwagę nie tylko mężczyzn.
Wrotycz, Część się zgadza, część kulą w płot. I nie jest to kwestia interpretacji, ale jawnej logiki. Piszesz: "czego tu nie ma? Zła". Policz jeszcze raz ludzi w pokoju przy kolacji (liczba w tekście jest podana explicite), na której jak słusznie zauważyłaś gościem drugim jest ten, który polecił ową parę. Piszesz, że dziecko jest "ukryte". Na pewno "ukryte"? Podałem Ci na tacy to, czego nie zauważyłaś. I dobrze, bo jeżeli uważam, że jest coś mistrzowskiego w tym tekście, to właśnie zdanie: "Zjedli we trójkę świąteczną kolację i sfinalizowali transakcję dużą sumą pieniędzy, a ja powoli poznawałem ich dziesięcioletniego synka". Dyskretna oczywistość. Tak samo otarłaś się w Noli i w Rundzie o istotną rzecz, ale ją minęłaś. Naturalnie możesz napisać, "ależ oczywiście, że zauważyłam, ale nie chciała odbierać innym przyjemności". Tylko, że wtedy ja Ci nie uwierzę:)
Nachszon, nie mogłeś bardziej być nierozważnym. Mam nadzieję, że NZSIS tak szybko nie zlokalizuje twojej tożsamości, a ponieważ i tak to nastąpi, niechby wtedy urocza pani Arden potraktowała ulgowo podważanie jej polityki wizerunkowej kraju.
W końcu jesteś (znowu mam tylko nadzieję) wyłącznie mało znanym literatem:)
Wrotycz zarówno bycie znanym literatem jak i bycie literatem zostawiam Tobie, ja mam co robić w życiu. A co do nierozwagi... No cóż, geniuszem kamuflażu to Ty nie jesteś. A ja nie mam potrzeby kombinować i udawać, że jestem kimś innym niż jestem:)
Witam :)
Czytam pierwsze kilka zdań, a już wiem, że będę piszczeć z zachwytu. Pierwszy akapit to mistrzostwo.
Ty masz, kurczę... takie Coś w tych swoich tekstach... Coś wybitnie ponadprzeciętnego.
"...wulkaniczny wybuch śmiechu.";
"...Otumaniony podróżą i językową Wieżą Babel";
"...entuzjazm był raczej implozją nie eksplozją duszy."
"...jakiś wieloaspektowy dreszcz." i kilka innych jeszcze zwrotów — kto "normalny" tak pisze? no kto?
I ten klimat, ten nastrój...
No dobra, już się nie roztkliwiam.
Fajnie, że choć od czasu do czasu tu podlatujesz, coś tam (genialnego) wysmarujesz.
Bardzo minie to cieszy.
Tymczasem lecę kawę zalać. Udanego popołudnia :) .
Ojejku, ale mnie Agniecha... no właśnie, nie wiem, co. O! Podniosłaś na duchu! To chyba tak się mówi:) Super, że weszłaś w klimat, super że Ciebie i kilka innych osób nie zanudziłem. Bo za największy grzech sztuki jakiejkolwiek uważam nudę. Dzięki Ci bardzo i pozdrawiam.
Bardzo mi się podobało. Pierwsze zdania czarują, mamią, wciągają. Reszta potwierdza, że warto było zostać.
Zakończenie niby przewidywalne, ale gdyby było inne - też byłoby przewidywalne. Co zrobić?
pkropka, Ano właśnie, co zrobić? Nie umiałem ukryć zakończenia; już od pierwszego zdania, może nawet słowa, wiadomo było, że narrator, a zarazem podmiot liryczny, chociaż pierwszoosobowy, odezwie się schizofrenicznie jednym, ale podwójnym dźwiękiem burczenia w dwóch osobnych brzuchach. Może należało wcześniej napisać, że czytanie opowiadania, pomijając tytuł, należy zacząć od pierwszego zdania tegoż opowiadania, a nie od komentarzy:). Super, że się podobało. Bardzo dziękuję za komentarz:)
Mocno wdzierające się w głowę opowiadanie. Za malutka jestem na głębsze interpretacje, ale lubię ten stan, kiedy po przeczytaniu coś z treści we mnie zostaje i każe się w tym babrać i analizować. Masz to, co pozwala zapomnieć w jednej chwili o innych przeczytanych tekstach i całą uwagę przelać na rdzeń stworzonego przez Ciebie.
jolka_ka, Po mojej lewej ręce leży część jednej z moich ukochanych książek, a mianowicie Słownik Języka Polskiego, PWN Warszawa 1980, tom III, str. 88. I mamy pod hasłem roześmiać się: ~śmiali się a. ~śmieli się. Tylda jest oznaczeniem zastępczym dla przedrostka "roze". Również w internetowym SJP (który dla mnie jest o kosmos słabszy od cytowanego wydania) również znajdziesz obydwie formy. Także roześmieli się jest jak najbardziej poprawne.
Bardzo mnie cieszy, że niektóre moje teksty aż tak Cię angażują. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby tak samo oddalały od Ciebie i od innych jakieś tam codzienne upierdliwe troski. Choćby na chwilę. Mam ciiiichą nadzieję, że choć troszkę, odrobinę, tak jest:). Bardzo Ci dziękuję za obecność i baaaardzo budujący komentarz.
Nachszon Kurcze, faktycznie obie wersje występują, ale zawsze wydawało mi się, że to błąd i brzmi jakoś tak "dziwacznie". W każdym razie z zasadami kłócić się trudno, więc nie będę :)
Pozdrawiam jeszcze raz.
Komentarze (36)
Delikatnie, płynnie, lekko.
Tradycyjnie - świetny tekst. Końcówka - mistrz,
Bardzo!
Cały tekst jest idyllicznym obrazkiem, aż tu nagle ciach i do piekarnika.
Współczesna opowieść o zakamuflowanej Babce Jadzi.
Po za tym zawsze jestem, ale się nie wychylam.
No, bo co można napisać po komentarzu Wrotycz?
Nic.
Tylko wejść samej do piekarnika, no bo co:/
:)
1) "nie rozumiem drugiego zdania. Rozebrałam je na części pierwsze, złożyłam z powrotem i nadal nie rozumiem". - szkoda, że nie opisałaś operacji analizy i syntezy, której dokonałaś; byłoby nam dużo łatwiej. Na razie zostawmy to i przejdźmy do punktu drugiego, który troszkę może wyjaśni składnię tej frazy.
2) "W ogóle wstęp wydaje mi się taki zbyt fajny, jakbyś za bardzo się starał o piękną, oryginalną formę" - niezwykle cenne, niesamowite spostrzeżenie. Zmienię formę tutaj i następnym razem również w innych tekstach (jeżeli się pojawią). Spróbuję pisać "niezbyt fajnie" i postaram się nie starać o "piękną oryginalną formę". Tutaj moja propozycja zmiany wygląda tak:
"Stałem przed nim, a on ruszał palcami, naśladując ruch ogonów jaszczurek. Wymieniał ich nazwy, ale one były strasznie dziwne i nie mogłem ich zapamiętać. Potem zaczął machać rękami tak jak nowozelandzkie ptaki i robił to tak szybko, że powietrze szumiało (w sensie tak szybko machał, nie mówił). Później zaczął opowiadać o gorących źródłach, a w oczach miał przy tym jakby łzy, w każdym razie tak mu się szkliły i to coś szklistego w oczach przywodziło mi na myśl właśnie wodę z tych gorących źródeł. A jak gadał, to leciała mu para z ust, bo było zimno i ta para wyglądała jak para z gejzerów, o których teraz właśnie opowiadał, skończywszy już opowiadać o jaszczurkach i ptakach". O kurde. No! Teraz to będzie jasno, przejrzyście i zajebiście. Co o tym myślisz? Lepiej chyba będzie?
3) "tematyka dla mnie całkowicie obojętna" - ufff, tutaj ja mam problem, bo mimo, że jestem autorem tekstu, to trudno mi określić, co jest tematem, także faktycznie zwróciłaś uwagę na istotną wadę: temat jest rozmyty. No bo tak. Trochę jest o faunie (jaszczurki, ptaki), ale zbyt ogólnie. Potem trochę o przyrodzie: gejzery, gorące źródła. Trochę o lataniu samolotami, co nieco o grze w szachy, co nieco o seksie, ciut o kaligrafii i ździebko o maoryskim kanibalizmie.Faktycznie nie ma tu żadnego jednolitego tematu, opowiadanie jest o niczym. Ajajaj. Spróbujmy rozpaczliwie sformułować temat, może wtedy przestanie być dla Ciebie obojętny:
"Wpływ maoryskiego kanibalizmu na kształt gejzerów i temperatury gorących źródeł w aspekcie szachowych debiutów rozgrywanych z potencjalnym dżihadistą implementującym za pomocą niecnych magicznych praktyk grzeszny wzwód nieświadomej ofiary zaczadzony bezwstydem grupowej prezentacji".
O! Może teraz choć troszkę zdejmiesz z siebie obojętność wobec tematu. Please...
4) Niezwykle cenne uwagi, Jesień, więc mam naprawdę poważną propozycję. Nie tak dawno pracowaliśmy z Ozarem nad pewnym opowiadaniem i wyszła z tej pracy naprawdę fajna rzecz. Mam do Ciebie serdeczną prośbę. Będziesz mi mówiła (pisała), co poprawić w tym tekście, żeby był choć trochę z sensem, a ja na bieżąco będę poprawiał. Układ stoi? Pozdrawiam i dzięki za komentarz. I czekam na wspólną pracę (troszkę nie mam czasu, więc odległości czasowe między moimi wpisami mogą być duże). :)
"W domu państwa Wills każdy wieczór otaczała cisza. Obydwoje uczyli się wtedy japońskiej kaligrafii. Gdy dowiedzieli się, że umiem pisać po hebrajsku i arabsku, natychmiast rozszerzyli zajęcia. Cieszyli się przy tym jak dojrzałe dzieci – entuzjazm był raczej implozją nie eksplozją duszy" - to też cudne
"On coś mówił do niej i gryzł lekko w ucho, potem ona mówiła coś do niego i gryzła lekko w ucho" - kapitalnie, płynnie skonstruowane powtórzenie
Końcówka również sztos. Świetny tekst, Nachsz. Zadowolonam, że tu wdepłam.
Proszę, przyjemnosc po mojej stronie, czytajac ofkors :)
Chciałabym od swoich gości dostać takie podziękowanie. Czy można bardziej wyrazić aprobatę dla gospodarzy? Chyba nie.
Czego tu nie ma?
Zła, choć gość skonsumowany (metaforycznie), ale jakże z tego powodu szczęśliwy. Być głodnym czyjegoś - ja - aż tak. Niesamowite, bo tu nienasycenie nie tylko osobowościami, ale przede wszystkim uczuciem szczęśliwej pary.
Ich miłość nie jest zaborcza, jeden drugiego nie 'pożera'. Gość ulega magii tego związku i niemal dokonuje autokanibalizmu pod wpływem uczucia, jakie obserwuje. Znika w jego wnętrzu. I wciąż jest jego głodny, chce być w środku ich miłości.
Je ich i jest przez nich zjadany. Trójgłowy Wąż pożerający własny ogon:)
Wręcz nowozelandzki Eden. Nawet dziecko ukryte, by gość czuł się w pełni otoczony zainteresowaniem gospodarzy.
Naturalność, serdeczność, maksymalna aprobata przybyłego gościa.
W finale perspektywa obserwacji (z wnętrza miłości gospodarzy) kolejnego gościa, tego który polecił połkniętemu ową parę.
Mam nadzieję, że dobrze interpretuję. Chciałabym się nie mylić:)
Choć przewrotność nieco mrozi. Sowicie opłacana transakcja może (poza żartem) być dowodem swoistego narcyzmu tej pary.
No idylla, łącznie z szachowym epizodem w podróży.
Nic tylko naśladować i... być szczęśliwym.
A kiedy gość się wyzwoli z niewoli zauroczenia? Z 'żołądka' miłości pary, której dedykowano opowiastkę?
Czy da radę, choć mu tam dobrze?
Nic nie trwa wiecznie, nawet taka delikatność i fascynacja może zamienić się w furię, w niekontrolowany splot skurczów, haft:)
Bardzo się wszystko tu podobało.
5.
Kurde.
Ale (DKN) jestem bytem jednolitym do bólu:)
"Czekałem na zapowiedziany telefon od mega zajmującej kobiety"
Tutaj występujesz w roli żeńskiej:
"Chciałabym od swoich gości dostać takie podziękowanie"
"Chciałabym się nie mylić"
Dlaczego tak robisz? Czy z jednego konta korzysta kilka osób?
W zakładce "O mnie" przeprosiłam za byłą sytuację. Nic więcej dodać nie chcę.
_______________
Komentarze, w tym Interpretacje, w okresie 'męskim' nie były fałszywe, bo moich myśli nie zmieniła obecność męskoosobowych form czasowników w ich opowijskim artykułowaniu, a przecież cała ta mistyfikacja tylko na tym się opierała.
Np. mega zajmujące kobiety absorbują uwagę nie tylko mężczyzn.
Pozdrawiam.
W końcu jesteś (znowu mam tylko nadzieję) wyłącznie mało znanym literatem:)
Czytam pierwsze kilka zdań, a już wiem, że będę piszczeć z zachwytu. Pierwszy akapit to mistrzostwo.
Ty masz, kurczę... takie Coś w tych swoich tekstach... Coś wybitnie ponadprzeciętnego.
"...wulkaniczny wybuch śmiechu.";
"...Otumaniony podróżą i językową Wieżą Babel";
"...entuzjazm był raczej implozją nie eksplozją duszy."
"...jakiś wieloaspektowy dreszcz." i kilka innych jeszcze zwrotów — kto "normalny" tak pisze? no kto?
I ten klimat, ten nastrój...
No dobra, już się nie roztkliwiam.
Fajnie, że choć od czasu do czasu tu podlatujesz, coś tam (genialnego) wysmarujesz.
Bardzo minie to cieszy.
Tymczasem lecę kawę zalać. Udanego popołudnia :) .
Zakończenie niby przewidywalne, ale gdyby było inne - też byłoby przewidywalne. Co zrobić?
Mocno wdzierające się w głowę opowiadanie. Za malutka jestem na głębsze interpretacje, ale lubię ten stan, kiedy po przeczytaniu coś z treści we mnie zostaje i każe się w tym babrać i analizować. Masz to, co pozwala zapomnieć w jednej chwili o innych przeczytanych tekstach i całą uwagę przelać na rdzeń stworzonego przez Ciebie.
Pozdrawiam serdecznie ;)
Bardzo mnie cieszy, że niektóre moje teksty aż tak Cię angażują. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby tak samo oddalały od Ciebie i od innych jakieś tam codzienne upierdliwe troski. Choćby na chwilę. Mam ciiiichą nadzieję, że choć troszkę, odrobinę, tak jest:). Bardzo Ci dziękuję za obecność i baaaardzo budujący komentarz.
Pozdrawiam jeszcze raz.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania