Heldeus Księga pierwsza – Rebelia rozdział 6

22 stycznia 3138

Darim, posiadłość pana Sundemo

 

Nazajutrz rano wyruszamy do Pristu. Uderzające, jak niewiele potrzeba przygotowań. Czuję się tak, jakby pożar przeciął wszystkie więzy łączące mnie z dotychczasowym życiem. Mój ocalały niewielki dobytek zmieścił się w dwóch zaledwie kufrach, które zabrano dziś rano. Pozostało mi wyłącznie czekać do jutra (tutaj)

Prawie już spałem, kiedy usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Usiadłem i powiedziałem: ,, Proszę", spodziewając się ujrzeć Zofię.

To nie była ona. Zobaczyłem ojca, który powoli wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi. Podniósł świecę, żebym zobaczył jego twarz i palec przyłożony do ust. W pokoju panowała bezdenna cisza, żaden z nas nic nie powiedział. Ani słowa. Ojciec zbliżył się, odłożył świece na pułce i usiadł na łóżku, tuż obok mnie.

– Aiden – powiedział, przerywając ciszę. – Jest coś, co muszę tobie powiedzieć.

– Oczywiście – odparłem, mając nadzieję, że nie zdradzam głosem faktu, iż nagle poczułem się bardzo młody i bezbronny.

– Mam do ciebie prośbę – rzekł szybko. – Musimy się rozstać na pewien czas, byś mógł rozpocząć swoje szkolenie. Może to potrwać kilka tygodni. Miesięcy. A może nawet dłużej. – Spojrzał mi prosto w oczy. – Czeka ciebie sporo pracy, moje dziecko, jednak chciałbym, żebyś wysłuchał uważnie mych słów i zapamiętał je.

Nie rozumiem do końca, co planuje ojciec. Poczułem jednak jak serce zabiło mi mocnej.

Ojciec w tym samym momencie chwycił za obie moje dłonie z poważnym wyrazem twarzy, mówiąc:

– Obiecaj mi, że nie zabijesz ludzi, którzy porwali Erine. Zostań tym, na kogo wychowaliśmy cię z matką. Chroń Darim. Pomagaj innym. Tego pragnę dla ciebie, ponieważ cię kocham, synu.

– Ojcze...?

Ojciec uśmiechnął się smutno.

– Rozumiem gniew, ból, który masz w sobie – kontynuował. – Zabijając ich nie zakończysz tego. Musisz wykazać siłę. Użyj bólu, by być silnym. Dla mnie. Twoje siostry. Matki. Obiecaj, że będziesz silny. Obiecaj, że nie będziesz się mścił.

– Obiecuję.

Ojciec odetchnął z ulgą, jego twarz była łagodna i spokojna, po zaś policzkach spłynęły łzy. Po raz pierwszy od napaści ujrzałem ojca takim jakim naprawdę jest; wrażliwym, czułym oraz szczęśliwy.

Ojciec pochylił się do przodu, tuląc mnie czule w ramionach. Odwzajemniłem jego uczucia, tuląc go jeszcze mocnej, jeszcze czułej...

Nieważne, gdzie wyruszę, w tym czy innym zakątku świata, zawszę będę o tobie pamiętał, Ojcze.

 

Rankiem otrzymałem wiadomości od pana Sundemo w kwestii poszukiwań Eriny.

Godzinę później przybył mężczyzna, którego wprowadzono do gabinetu. Był mniej więcej w wieku mojej matki, miał posępną kanciastą twarz, blizny i zimne, nieruchome oczy jakiegoś morskiego potwora. Przewyższał wzrostem i posturą pana Sundemo; wydawał się wypełniać swoją obecnością cały pokój. Ponurą obecnością. I patrzył na mnie. Z góry. Marszcząc z pogardą nos.

– To pan Cormac – powiedział pan Sundemo, gdy stałem przygwożdżony spojrzeniem przybysza. – Również jest członkiem zakonu. Cieszy się moim pełnym zaufaniem, Aiden. – Odchrząknął i głośno dodał: – Sprawia też czasem wrażenie człowieka innego, niż jest w istocie.

Pan Cormac żachnął się i rzucił mu miażdżące spojrzenie.

– Ależ Sausie – upomniał go pan Sundemo. – Aiden, pan Cormac będzie odpowiedzialny za odnalezienie Eriny.

– Dziękuję panu – powiedziałem.

Pan Cormac zmierzył mnie wzrokiem, a potem odwrócił się do hrabiego.

– Jinie – odezwał się – Chce zobaczyć dom, w którym doszło do porwania.

Gdy poszedłem za nimi, Cormac popatrzył za złością na pana Sundemo, który niemal niedostrzeżenie kiwnął głową i odwrócił się do mnie, z uśmiechem i spojrzeniem błagającym o przebaczenie.

– Aiden – rzekł – zajmij się może czymś innym. Na przykład przygotowaniami do wyjazdu.

Musiałem wrócić do swojego pokoju, gdzie sprawdziłem dawno już spakowane walizki, a potem wyjąłem pamiętnik, w którym zapisuję codzienne wydarzenia. Kilka chwil temu pan Sundemo przyszedł z wiadomością: z zadowoloną miną oznajmił, że pan Cormac rozpoczął już poszukiwania. Nikt nie ucieknie przed obliczem porządku Triskelionu, a tymczasem wszystko pozostaje bez zmian. Nadal wyruszamy do Pristu.

Dotarło do mnie, że to ostatni wpis, jaki sporządzam tu, w Darimie. To ostanie słowa z mojego dotychczasowego życia, zanim zacznie się jego nowy rozdział.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania