Poprzednie częściHetmańska cz.I

Hetmańska cz.II

Wieczorem siedząc przed telewizorem myślał o Joannie, chciał ją jakoś przeprosić, ale pójście do niej na przykład jutro z kwiatami jakoś mu nie odpowiadało. Zdawał sobie sprawę, że to tylko taka przypadkowa przygoda i mógł wyjść na głupka. W końcu przyszła mu do głowy „Hetmańska”. Przyjdzie od tak na drinka i zobaczy jak na niego zareaguje.

 

- Dzień dobry – odezwała się szefowa zobaczywszy Mirka.

- Dzień dobry – odpowiedział rozejrzawszy się dookoła. Nie zauważył Joanny, za to dwóch panów Marków siedziało przy barze i znowu o czymś dyskutowało.

- Czym mogę służyć? – zapytała szefowa.

- Piwo – odpowiedział i usiadł przy barze obok dyskutantów. Chwilę potem zobaczył jak do stolika podchodzi jakaś młoda dziewczyna z zamówieniem. Zapewne zmienniczka Joanny, wobec tego niepotrzebnie tu przyszedł, ale teraz nie wypadało mu tak po prostu wyjść.

- Umówił się pan z kimś? – zapytała szefowa podając piwo.

- Nie, a czemu? – odpowiedział trochę zaskoczony jej pytaniem.

- Rozejrzał się pan, jakby kogoś szukał?

- Nie, taki tam policyjny odruch – stwierdził i ukłonił się w stronę Marków.

- Dzień dobry – odpowiedzieli odwracając się na chwilę w jego stronę, a potem znowu wrócili do dyskusji.

- Prawdziwa miłość dąży zawsze do zniszczenia osoby ukochanej, pamiętasz w „Idiocie” scenę, kiedy Rogożyn i książę Myszkin spędzają noc z trupem Nastazji Filipowny? – zapytał Marek nauczyciel.

- Tak! Niesamowita scena – odpowiedział Marek filozof.

- Przepraszam, że się wtrącam, ale nie rozumiem – wtrącił się do rozmowy Mirek. – Miłość kojarzy mi się zupełnie z czymś innym, raczej poświęceniem dla ukochanej osoby z walką o jej dobro?

- No wie pan… to też jest jakaś racja, ale Dostojewski mówi o zupełnie czymś innym, o pożądaniu i związanej z nim dewiacji – stwierdził Marek filozof. – Po czym wstał z hokera podszedł bliżej Mirka i kontynuował swój wywód. – Zaczyna się od pierwszego spojrzenia, twój obraz się zakrzywia, widzisz w tej drugiej osobie coś czego w niej nie ma. A ona widzi to żałosne spojrzenie i coraz bardziej zaczyna tobą pogardzać. Efekt jest zawsze ten sam, rodzi się w tobie Rogożyn morderca – oznajmił Marek filozof, uśmiechając się do Mirka z lekką nutą ironii.

Można się go było lekko przestraszyć, te wybałuszone oczy, wystające kości policzkowe i łysina tworzyły obraz trochę upiorny, ale Mirka byle co nie ruszało, spojrzał na niego trochę poirytowany i pokręcił głową.

 

- To co pan powiedział brzmi bardzo pompatycznie i szaleńczo, większość ludzi układa sobie życie bez takich idiotyzmów – stwierdził obojętnym głosem Mirek.

- Ale… co to za ludzie? – odezwał się Marek polonista kręcąc głową. – Przedłużają gatunek dla samego przedłużania gatunku, samoświadomość u nich prawie nie istnieje. Żyją pewnymi narzuconymi schematami, na okrągło plotą o jakichś pierdołach, a u Dostojewskiego jest zupełnie inaczej. Ludzie żyją impulsem, zachwytem, nienawiścią. To nie ich tworzy świat, to oni tworzą świat.

 

Mirek nie chciał już z nimi rozmawiać. Zmęczyła go ta jałowa dyskusja, od wielu lat zmaga się z ludźmi żyjącymi impulsem i szaleństwem i tylko w książkach albo filmach wygląda to ekscytująco.

Dyskusja na szczęście dalej się nie potoczyła, dwaj Markowie, poprosili o rachunek, stwierdzając, że na dzisiaj już wystarczy, alkoholu i wywodów.

 

- Widzę, że trochę się pan tym przejął? – odezwała się szefowa po wyjściu dyskutantów.

- Nie, ale oni żyją w jakimś innym świecie, przynajmniej tak wynika z ich rozmów.

- Literatura, filozofia, to trudne tematy, ale wciągają. Ci dwaj panowie przychodzą tu od wielu lat i toczą ze sobą dyskusje. Właściwie to mało o nich wiem. Polonista uczy w Liceum Ekonomicznym, a filozof wykłada na Uniwersytecie Wrocławskim i naszej wyższej zawodowej. Poza tym nic o nich nie wiem. Czy mają rodziny? Gdzie mieszkają? Co robią oprócz pracy i weekendowych dyskusji? Nigdy ich o to nie pytałam, a oni o swoim prywatnym życiu nigdy nie rozmawiają.

- Ciekawe? Nigdy to panią nie interesowało, może to zwyczajni nieudacznicy? Mówili o bohaterach, którzy tworzą życie, a zapewne na swoje nie mają wielkiego wpływu, więc po co to wszystko?

- Nie wiem, po prostu lubię jak rozmawiają – powiedziała z uśmiechem szefowa.

Do baru podeszła kelnerka z zamówieniem.

- Dwa duże piwa – powiedziała młoda dziewczyna nieśmiało spoglądając na Mirka.

- Już się robi - odpowiedziała szefowa.

Po chwili zamówienie było gotowe i kelnerka ruszyła w stronę stolika.

- Zmienniczka? – zapytał niby od niechcenia.

- Tak, dwa dni pracy, dwa dni wolne – odpowiedziała szefowa.

- Dzisiaj pani Joanna się byczy.

- Ale jutro melduje się w pracy… oj ta Aśka!

- Utrapienie? – zażartował Mirek.

- Nie… jest dobra, przyciąga klientów. Zawsze na jej zmianie jest większy utarg, zagada, pożartuje. Tylko… ona przyciąga do siebie dziwnych facetów.

- Co zrobić – powiedział z lekkim uśmiechem, znając już trochę Joannę.

- Przyjechała tu z Wrocławia, chciała zostawić wszystko za sobą, całe dotychczasowe życie. Jej mąż...?

- Miała męża!? – zapytał mocno zdziwiony tym faktem.

- Tak, był aktorem, pracował w teatrze i jakoś im się wiodło, ale po kilku latach zaczęło być coś z nim nie tak. Coraz częściej zaglądał do kieliszka, zaczął ją oskarżać o zdradę. Potem dostał jakąś rolę z którą nie mógł sobie poradzić. Aśka miała już tego dość i myślała już o tym, żeby od niego odejść…

- I?

- I któregoś dnia, po pracy, wchodząc do mieszkania, zobaczyła jak siedzi na fotelu z podciętymi żyłami.

- O cholera!

- No, a niedawno tamten horror. No a poza tym ona lubi koloryzować, przesadzać często coś zmyśla. Ze mną niby rozmawia normalnie, ale z personelem, chociażby Beatą…

- Beatą?

- To ta młoda co dzisiaj gania z tacą. Często opowiada jej jakieś bzdury, a to, że była tam i tam, a to, że zna tego i tego…

- No cóż, chyba to jej pomaga w pokonywaniu codzienności.

- Ha…ha…ha – no można to i tak nazwać – stwierdziła szefowa, rozbawiona słowami Mirka.

- Na mnie już czas – stwierdził spoglądając na zegarek.

- To do znowu – odpowiedziała szefowa.

 

Idąc ulicą, zauważył kilka metrów przed sobą, parę. Szli objęci co chwilę się z czegoś śmiejąc. Kiedy mijali latarnię, zobaczył ich trochę wyraźniej – Joanna? - Nie był pewny, ale odruchowo przyspieszył kroku i zaraz zwolnił. – Co ja robię! – pomyślał.

Mężczyzna spojrzał na niego, Mirkowi zrobiło się trochę głupio i odwrócił się w stronę wystawy sklepowej. Młody rudawy blondyn z dużym zarostem. Zdążył zauważyć jak przystało na rasowego oficera policji.

Para zniknęła za rogiem, a on bił się z myślami – Cholera! Przecież to nie moja sprawa – Niestety, nie wystarczyło głośno to powiedzieć, by przestać o tym myśleć. Świadomość, że teraz dotyka ją jakiś inne facet, rozwiercała go od środka, nawet nie miał pewności czy to była ona? A jednak coś w nim totalnie szalało. Chwilę potem wpadł na jeszcze większy idiotyzm, postanowił to sprawdzić, mieszkała przecież niedaleko.

 

Zajrzał na zegarek, dochodziła dwudziesta trzecia, nacisnął domofon, nikt się nie odezwał, nacisnął jeszcze raz i znowu nic. Stał jeszcze chwilę przed klatką nabierając pewności, że jednak...

Potem emocje trochę opadły, pozbierał się do kupy i ruszył w swoją stronę, stwierdzając ściszonym głosem – Co mnie to kurwa obchodzi.

 

***

Minęły dwa tygodnie, zdążył się już wykaraskać ze stanu podprogowego szaleństwa. Przez ten czas unikał wychodzenia z domu i alkoholu. Właśnie zaczął się poniedziałek w pracy, chociaż on wczoraj również był na służbie, tak wypadło jak to w tym zawodzie bywa.

Od niechcenia wsłuchiwał się w rozmowę swoich współpracowników, o minionym weekendzie. Michalski był na rybach, złapał dość sporego szczupaka, a Jaro najmłodszy z ich wydziału, zdecydowanie za dużo wypił i teraz głowa mu pęka.

- A ty Mirek coś taki osowiały? – zapytał Michalski.

- Ja? A nic, jakoś nie najlepiej się czuję, ale to nie kac, chyba raczej niskie ciśnienie.

- No cóż bywa – stwierdził Michalski.

Zaraz potem, zadzwonił telefon. - Wyciągnięto z rzeki jakiegoś mężczyznę – oznajmił głos w słuchawce.

- Cholera! Z samego rana topielec! - stwierdził Michalski kręcąc głową.

 

- Co się tu stało? – Mirek zapytał jednego z policjantów będących przy zwłokach.

- Skoczył z mostu! Jest kilku świadków tego zajścia.

- Dawaj ich! – powiedział stanowczym tonem Michalski

- Wskoczył na murek, a potem w dół – powiedział jeden ze świadków.

- Szedł mostem i tak po prosu skoczył? - zapytał z lekkim niedowierzaniem Mirek.

-Tak! Właśnie tak! – odpowiedział drugi świadek.

- No cóż, dziwny jest ten świat i dziwni na nim żyją ludzie – stwierdził Mirek sięgając do kieszeni po papierosa.

- Wypadało spojrzeć na tego nieszczęśnika – powiedział Michalski.

- Racja, spójrzmy na tego martwego ekscentryka – powiedział Mirek trochę ironicznym tonem.

 

Kiedy zobaczył jego twarz, zamurowało go. – To ten blondyn, którego widział…!? – powiedział do siebie Mirek.

- Znałeś go? - zapytał Michalski.

- Nie! Ale chyba znam przyczynę.

- Co!?

- Muszę to wyjaśnić! – powiedział i szybkim krokiem ruszył w stronę swojego samochodu.

- Co musisz?! – krzyknął Michalski zupełnie zaskoczony jego zachowaniem.

- Zabierzesz się na komisariat radiowozem, ja niedługo będę z powrotem – krzyknął i wsiadł do samochodu.

 

***

 

- Ty…? Co się stało – powiedziała zupełnie zaskoczona jego wizytą – Mam mało czasu, muszę iść do pracy.

- Ten facet! – powiedział wchodząc do przedpokoju.

- Jaki facet? – zapytała trochę zaniepokojona jego pytaniem.

- Skoczył z mostu! – oznajmił, wbijając w nią swój przenikliwy wzrok.

- O czym, ty mówisz, kto?! – Spojrzała na niego z lekkim przerażeniem.

- Ten z którym szłaś nocą, dwa tygodnie temu.

- Nie wiem o czym mówisz, z nikim nie szłam, co z tobą, naćpałeś się?

- Ten blondyn… to kolejna twoja ofiara?

- Odbiło ci?

- Widziałem was, szliście Długą co chwilę się z czegoś śmiejąc, nie wiedzieć czemu, przyspieszyłem kroku, spojrzał na mnie. Było przed jedenastą.

- Nie wiem o czym mówisz, o ile pamiętam spałam jak zabita.

- Byłem u ciebie, dzwoniłem na domofon.

- Co!? Sprawdzasz mnie!? Jakim prawem, kompletnie ci odwaliło, a nawet jakby te dyrdymały były prawdą, to co cię to obchodzi!?

- Nic! Ale…

- Wynoś się! – krzyknęła.

- A twój mąż?

- Co!? Wyjdź! W tej chwili wyjdź! – Popchnęła go na drzwi.

- Podciął sobie żyły, prawda!?

- Wynoś się!!! – krzyknęła z wściekłością.

- Jesteś zimną suką! Musi cię to strasznie podniecać, która to już twoja ofiara!?

- Ty draniu! – Rzuciła się na niego z pięściami.

Odepchnął ją jednym ruchem, upadła na podłogę, ale zaraz wstała, rzucając się na niego z jeszcze większą furią. Odruchowo uderzył ją pięścią, znowu upadła, uderzając o kant półki. Tym razem się nie podniosła. Pochylił się nad nią, potrząsnął za ramiona, kilka razy delikatnie uderzył w policzek. Przyłożył kciuk do tętnicy, nie wyczuwał pulsu. Zaczął ją reanimować, niestety sztuczne oddychanie i uciski nie przywracały je funkcji życiowych. Wyciągnął z kieszeni telefon i wystukał numer na pogotowie, ale kiedy usłyszał głos dyżurnego, przerwał połączenie.

Podniósł ją z podłogi i położył na łóżku. Usiadł przy niej i zaczął wpatrywać się w jej pełną spokoju twarz. – Kim tak naprawdę była? Czy jego podejrzenia były prawdziwe, czy to tylko jego chora wyobraźnia? – Tego już się nigdy nie dowie, wszystko potoczyło się tak szybko, zupełnie wymykając się spod kontroli. Nie można było niczego odkręcić, stało się i koniec.

 

Jechał w stronę komendy, różne myśli chodziły mu po głowie, zastanawiał się czy może lepiej ze sobą nie skończyć? Po co się ze wszystkiego tłumaczyć i opowiadać tą koszmarną historię. Miał służbowy pistolet, wystarczyło się gdzieś zatrzymać i… jego życie przecież i tak jest skończone. W pewnym momencie stwierdził, że obojętnie co zrobi, to po raz ostatni musi odwiedzić Hetmańską, tą cholerną knajpę, w której zaczęło się to szaleństwo.

 

- O! Pan Mirek, czym mogę służyć? – odezwała się szefowa.

- Piwo – odpowiedział ściszonym głosem i usiadł przy barze.

Chwile potem weszło dwóch Marków, oczywiście również siadając przy barze. Przywitali się, zamówili po piwku i zaczęli dyskusję.

- W mikroświecie coś istnieje kiedy to obserwujesz, kiedy nie to wszystko jest rozmyte - powiedział Marek filozof.

- Słyszałem o tej teorii, ale w makroświecie istnieje coś równie ciekawego… powiedziałbym coś bardziej przerażającego – stwierdził Marek nauczyciel.

- Co masz na myśli?

- Kiedy czasem spojrzysz na coś i zaczynasz się nad tym zastanawiać, to coś może stworzyć w tobie jakąś nową rzeczywistość. Weźmy na przykład tą szklankę, jest na niej mała rysa. Kiedy na nią spojrzysz tak po prostu i nie wracasz, nic się nie dzieje, ale kiedy wrócisz, zaczyna się dziać coś dziwnego. Zastanawiasz się, może to jakiś znak? Potem zauważasz jakiś inny szczegół, wiążesz z tym pierwszym, potem pojawia się coś jeszcze i jeszcze.

- Na przykład kobieta – stwierdził z uśmiechem Marek filozof.

- Co kobieta? – zapytał trochę zbity z tropu, Marek nauczyciel.

- No czasem taka przejdzie obok, ty na nią spojrzysz, ona się niewinnie uśmiechnie, a ty zaczynasz się zastanawiać …? Być może się jej spodobałeś? Być może nie powinieneś tak tego zostawić? A być może jest zupełnie inaczej. Chcesz poznać prawdę i ten niewinny uśmiech zaczyna być winny.

- Winny… Kafka w trochę innym znaczeniu – stwierdził Marek nauczyciel.

- Zdecydowanie Gombrowicz i jego „Kosmos” - odpowiedział Marek filozof. - Zaczynamy tworzyć coś co istnieje tylko w naszej wyobraźni i z czasem staje się to naszą urojoną prawdą.

- Przepraszam, że się wtrącam – zagadnął Mirek. – Ale o ile zrozumiałem, to sami sobie coś wmawiamy, a potem wychodzą same nieszczęścia?

- Niekoniecznie nieszczęścia, ktoś może wmówić sobie coś bardzo pozytywnego – odpowiedział Marek nauczyciel.

- Więc wszystko zależy od człowieka?

- Też, chociaż raczej byłbym skłonny uważać, że więcej od okoliczności. Zależy w jakim jesteśmy stanie, gdzie jesteśmy i pod jakim wpływem – odpowiedział Marek nauczyciel.

- Do cholery! Co jest grane? – Przerwała te filozoficzne wywody szefowa?

- Co się stało? – zapytał Marek filozof.

- Joanna nie odbiera telefonu, powinna od dwóch godzin być w pracy, nie wiem, co jest grane?

Mirek na chwilę zamknął oczy. Wróciła ponura rzeczywistość – pomyślał i zrobił dużego łyka wypijając cała zawartość szklanki. Sięgnął do kieszeni po portfel chcąc zapłacić, ale ostatecznie zamówił jeszcze jedno.

- No cóż, nie wiem co się stało, nigdy nie nawalała, będę musiała coś wykombinować – powiedziała poddenerwowanym głosem szefowa. Potem zadzwoniła do zmienniczki, która miała dzisiaj wolne, zgodziła się przyjść. – No to całe szczęście – odetchnęła z ulgą szefowa. – Wracając do dyskusji, że sami wmawiając sobie coś, tworzymy jakąś nową rzeczywistość…? Wydaje mi się, że jest jeszcze coś… do czego sami przed sobą nie chcemy się przyznać i tylko w ekstremalnych warunkach wychodzi to z nas.

- No tak, z podświadomości, ciemna strona… - stwierdził Marek filozof.

- Na przykład zazdrość… wtedy, kiedy doszło do tej makabry, pamiętacie panowie? Ten były facet Aśki uderzył ją i zaczął dusić. Przez chwilę, chciałam, żeby ją zabił, potem jej pomogłam, ale to coś w podświadomości tkwiło we mnie, na szczęście to była tylko chwila zawahania. Potem zdałam sobie sprawę, że zazdrościłam jej urody, seksapilu i tego, że jest młodsza.

- Co!? – odezwał się Mirek podniesionym głosem. – Dlaczego pani chciała…?! – krzyknął.

- Nie wiem, ale niech się pan uspokoi, to była tylko chwila. – Odpowiedziała trochę przestraszona szefowa.

- To zupełnie wszystko zmienia! – znowu krzyknął Mirek.

- Niech pan nie krzyczy! – powiedziała stanowczym tonem szefowa.

- Niech pan się uspokoi! – również podniesionym głosem powiedział pan Marek nauczyciel.

- To panią miałem zabić! To było w moim śnie! – Mirek krzyknął przerażającym głosem i złapał szefową za klapy koszuli.

Pan Marek nauczyciel złapał go za ramię. – Co pan wyprawia! – powiedział i w tym samym momencie dostał pięścią w twarz, lecąc na przerażonego Marka filozofa.

Mirek znowu złapał szefową tym razem za szyję i zaczął dusić, coraz mocniej zaciskając uścisk. W pewnym momencie poczuł jakiś rozrywający ból na swojej szyi, momentalnie puścił uścisk. To był ten sam nóż spod lady, wbity przypadkowo prosto w tętnicę. Mirek zrobił kilka kroków patrząc w górę na sufit, dostrzegł na belce stropowej wyraźnie wyryty napis „Winny” i padł na ziemię. Niestety w jego przypadku nie było szans na odraczanie wyroku. Kiedy dochodzą takie zjawiska jak namiętność i wyimaginowana rzeczywistość, śmierć jest nagła i nieprzewidywalna.

 

***

 

- Nazwisko?

- Kazimierska… Kazimierska Barbara – powtórzyła szefowa.

- To już druga taka makabra w pani lokalu – stwierdził Michalski przyglądając się przesłuchiwanej.

- Tak, ale… to już się więcej nie zdarzy – odpowiedziała z lekkim uśmiechem.

- Oby, ten facet to był spoko gość nie wiem co mu odbiło? – powiedział zszokowany tym faktem Michalski.

- Wie pan… za dużo ciężkich myśli się tam unosiło, seks,pożądanie, zazdrość. Teraz atmosfera jest czysta, całe to zło nawzajem się pozjadało, teraz można tam spokojnie filozofować.

- Tak...? – Kompletna wariatka, chyba jej po tym wszystkim kompletnie odbiło - pomyślał Michalski, patrząc na jej uśmiechniętą twarz.

- Ta knajpa przyciąga wielu ciekawych ludzi, może kiedyś pan do mnie zajrzy?

- Może kiedyś – odpowiedział lekko przerażony jej propozycją, Michalski.

- Hetmańska, pamięta pan?

- Tak, nigdy nie zapomnę tej nazwy.

 

Koniec.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Zapraszamy do wzięcia udziału w zabawie. Do 31 lipca można napisać opowiadanie prozą, prozą poetycka i wrzucić na główną. ( w razie czego przedlużymy termin)
    Odpowiednio zatytułować i dodać link na Forum do wątku:
    https://www.opowi.pl/forum/literkowa-bitwa-na-proze-linki-do-w934/
    I wygrać.
    Tematy to:
    Temat pierwszy - „Ptak w przestworzach”
    Temat drugi - „Anioły”
    Można. na jeden, można na drugi, można połączyć.
    Czekamy i liczymy na ciebie
  • Lotos 31.07.2020
    Czemu to zaproszenie jest pod tekstem a nie w prywatnych wiadomościach?
  • Lotos np. w jakich prywatnych?
  • Lotos 31.07.2020
    Literkowa Bitwa na Prozę A nie ma takich na tym portalu? nie wiem nie sprawdzałem, na innych portalach są, no ale pod tekstem wydaje mi się, że powinno się umieszczać komentarze na temat tekstu.
  • Lotos nie ma i dlatego zaprosiliśmy cię pod twoim tekstem. Jeśli nie życzysz sobie, to nie będziemy już tego robić. Przepraszamy.
    Literkowa pozdrawia.

    * jest to pierwszy głos w tej sprawie :)
  • Bajkopisarz 31.07.2020
    „podszedł bliżej Mirka i z kontynuował”
    Albo z za dużo albo po z czegoś brakuje
    „Chwile potem weszło”
    Chwilę
    „unosiło, sex, pożądanie,”
    Seks

    Bardzo dobre opowiadanie, świetnie połączona fabuła zdarzeń z wątkiem filozofów, którzy niby przypadkiem akurat dane wydarzenie komentują.
    Ładnie pokazany mikroświat, gdzie każdy detal ma znaczenie, bo coś może wygląda jak, być podobne do, a w rzeczywistości wcale takim nie być. O omyłkę łatwo, jeśli obserwacja nie ejst dostatecznie uważna. I z drugiej strony makroświat na który można patrzeć tylko z wielkiej odległości, żeby cokolwiek dostrzec, bo efekt skali przesłania widok. A ponieważ Mirek stanął pomiędzy światami, nie był ani w jednym ani w drugim, co musiało go zgubić.
  • Lotos 31.07.2020
    Bardzo dziękuję za komentarz, te dziwne błędy wynikają z tego, że ciągle coś zmieniłem i coś tam z poprzednich zdań zostało i nie zauważyłem tego. Jeszcze raz dziękuję.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania